Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andy Wachowski, Larry Wachowski
‹Matrix: Rewolucje›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMatrix: Rewolucje
Tytuł oryginalnyMatrix: Revolutions
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery5 listopada 2003
ReżyseriaAndy Wachowski, Larry Wachowski
ZdjęciaBill Pope
Scenariusz
ObsadaHugo Weaving, Monica Bellucci, Carrie-Anne Moss, Keanu Reeves, Laurence Fishburne, Mary Alice, Nona M. Gaye, Jada Pinkett Smith, Lambert Wilson
MuzykaDon Davis
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiUSA
CyklMatrix
Czas trwania129 min
WWW
Gatunekakcja, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Zwycięstwo Hollywood
[Andy Wachowski, Larry Wachowski „Matrix: Rewolucje” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
No i, niech by to czort pokąsał, zwaliła. "Rewolucje" to wielkie, doprawdy wielkie rozczarowanie. Teoria przewiduje, że filmy powinno oceniać się osobno, nie jako części cyklu, ale proszę mi wybaczyć, po seansie w widzu dominuje głównie rozczarowanie, spowodowane miałkością zakończenia i nie może go uleczyć żaden wizualny fajerwerk. Sytuacja wygląda bowiem tak: postawiono pytanie, zadano zagadkę, zasugerowano, że autorzy trylogii "Matrix" spróbują na koniec co nieco pofilozofować i zabawić się w film z przekazem. Widz siedzi zatem przed ekranem wygłodzony, a w głowach scenarzystów pustka czystsza od międzygwiezdnej.

Eryk Remiezowicz

Zwycięstwo Hollywood
[Andy Wachowski, Larry Wachowski „Matrix: Rewolucje” - recenzja]

No i, niech by to czort pokąsał, zwaliła. "Rewolucje" to wielkie, doprawdy wielkie rozczarowanie. Teoria przewiduje, że filmy powinno oceniać się osobno, nie jako części cyklu, ale proszę mi wybaczyć, po seansie w widzu dominuje głównie rozczarowanie, spowodowane miałkością zakończenia i nie może go uleczyć żaden wizualny fajerwerk. Sytuacja wygląda bowiem tak: postawiono pytanie, zadano zagadkę, zasugerowano, że autorzy trylogii "Matrix" spróbują na koniec co nieco pofilozofować i zabawić się w film z przekazem. Widz siedzi zatem przed ekranem wygłodzony, a w głowach scenarzystów pustka czystsza od międzygwiezdnej.

Andy Wachowski, Larry Wachowski
‹Matrix: Rewolucje›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMatrix: Rewolucje
Tytuł oryginalnyMatrix: Revolutions
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery5 listopada 2003
ReżyseriaAndy Wachowski, Larry Wachowski
ZdjęciaBill Pope
Scenariusz
ObsadaHugo Weaving, Monica Bellucci, Carrie-Anne Moss, Keanu Reeves, Laurence Fishburne, Mary Alice, Nona M. Gaye, Jada Pinkett Smith, Lambert Wilson
MuzykaDon Davis
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiUSA
CyklMatrix
Czas trwania129 min
WWW
Gatunekakcja, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Bracia Wachowscy zdecydowali, że do pierwszego "Matrixa" dorobią dwa następne. Czemu nie? Każdy orze jak może, ich prawo zdyskontować sukces pierwszej części. Problem w tym, że część pierwsza, oprócz warstwy wizualnej, miała posmak ideologiczno-filozoficzny, co niewątpliwie dodało jej świeżości i przyczyniło się do gigantycznego sukcesu. Trzeba było zatem jej dorównać w ciągach dalszych i nadal uważam, że, niestety, udało się to w części drugiej. "Reaktywacja" sugerowała, że za trylogią Matrixa stoi idea, choć nie wnosiła może koncepcji tak porażających jak jedynka. Była to jednak doskonała kontynuacja, pełna tajemnic i obudziła nadzieję na to, że trójka zwali nas z nóg.
No i, niech by to czort pokąsał, zwaliła. "Rewolucje" to wielkie, doprawdy wielkie rozczarowanie. Teoria przewiduje, że filmy powinno oceniać się osobno, nie jako części cyklu, ale proszę mi wybaczyć, po seansie w widzu dominuje głównie rozczarowanie, spowodowane miałkością zakończenia i nie może go uleczyć żaden wizualny fajerwerk. Sytuacja wygląda bowiem tak: postawiono pytanie, zadano zagadkę, zasugerowano, że autorzy trylogii "Matrix" spróbują na koniec co nieco pofilozofować i zabawić się w film z przekazem. Widz siedzi zatem przed ekranem wygłodzony, a w głowach scenarzystów pustka czystsza od międzygwiezdnej. Cóż zatem czynić? Oto strategie, jakimi uraczyli nas bracia W.
Strategia jeden: rozwiązywanie poprzez zaplątywanie. Zaczyna się już na dworcu metra, kiedy Neo zaczyna dyskutować z trójką Hindusów. Cała ta rozmowa, jeśli próbować się w nią wgłębić, to jeden wielki bełkot, przesycony sugestiami, że oto za słowami bohaterów kryją się wielkie tajemnice Wszechświata i całej reszty. Podobnie wygląda końcówka - Wachowscy mieli problemy ze znalezieniem równowagi między otwartością zakończenia i daniem widzowi możliwości dopowiadania sobie wyjaśnień, a wytłumaczeniem najbardziej podstawowych spraw. Zamiast powiedzieć jasno, to, co wiedzą, a resztę zasugerować, starają się rzecz całą zagmatwać licząc, że zmęczony umysł widza uzna, że gdzieś tam ukryty jest sens. No więc, jak dla mnie, ta tajemnicza twarz jest dupą w lufciku.
Strategia dwa: na oślep do celu. Najwyraźniejszym przykładem jest wyjaśnienie, które Wyrocznia podaje, kiedy Neo pyta, czemu umiał zatrzymać Strażników. Nie podam go, ale płaskość i bezmyślność tego rozwiązania zniechęca do dalszego oglądania. Podobnie, jeśli chodzi o wątek Kolejarza i ponowne pojawienie się Merowinga. Tu znów Wachowskim nie wystarczyło inwencji, nie potrafili znaleźć fabularnych zagrań, które uczyniłyby ten fragment filmu czymś więcej niż pośpiesznym wykończeniem wątków.
Strategia trzy: olewanie z piętra wieżowca. Jeżeli coś nie pasuje do koncepcji, to choćby było to zagadnienie bardzo interesujące, do którego wiodło wiele tropów, to Wachowscy decydują, że nie ma czasu, miejsca, pomysłu, w związku z czym nie ma problemu i proszę im nie zawracać głowy tym, co się stało z ludźmi z matriksa, warunkami pokoju i podobnymi pierdołami.
Podsumowując rozczarowania fabularne, należy stwierdzić, że części pierwsze miały przewagę nad końcówką - można w nich było odczytywać wiele, można było czekać na ciąg dalszy, na to wyjaśnienie, które zwali nas z nóg i powiąże wszystkie pytania i odpowiedzi w składną całość. Tymczasem, czy to z lenistwa, czy z pośpiechu, scenarzyści poszli w płaskość i bezładne podwiązywanie wszystkiego co wisi. No i kupa wyszła.
Te wady można by było jeszcze "Matrixowi: Rewolucje" wybaczyć, gdyby nie kilka innych filmowych wykroczeń, za które karą powinien być kilkuletni zakaz do zbliżania się do planu filmowego. "Omne trinum perfectum" niech więc i te przewiny wystąpią w trójcy.
Bzdet numer jeden, czyli dumna śmierć radzieckich obrońców Syjonu, czyli patos głęboki jak przemysłowe szambo. Przed oczyma nieustannie stawał mi prezydent z "Dnia niepodległości", wciąż czekałem na wielkie przemówienie Neo do hymnu amerykańskiego. Na szczęście, Neo nie wygłosił patetycznej mowy (choć Smith był blisko tego wykroczenia), ale muzyka, tworzona chyba wyłącznie przez dęciaki i dęciaków, mocno starała się zastąpić ten, niestety niemożliwy do zastosowania, hymn. Raziła bitwa o hangar, podobnież końcowa walka Smith - Neo, gdzie adwersarza dumnie latali na zderzenie czołowe, nie myśląc nawet o uniku.
Bzdet numer dwa: strzelające kołki do zawieszania niewiary. Już przyjęcie za dobrą monetę samej idei matriksa, radośnie gwałcącej prawa termodynamiki wymagało sporej dobrej woli, ale dawało się to przełknąć, bo i film wiele innego miał do zaoferowania i sam pomysł z ludźmi-bateryjkami nie był takim znowu niewzruszonym założeniem. Ale w części trzeciej okazuje się, że ta bzdura jest jednak niewzruszonym fundamentem wachowskiego świata, a do tego idiotyzmu z radością dołączają następne. Szczytowym osiągnięciem jest tu bitwa o Syjon, kiedy widzimy ucieranie prochu w moździerzu, atakujące maszyny latające tak, aby stanowiły wdzięczny cel i bojowe automaty kroczące, które czterej pancerni rozjechaliby z palcami w nosach i bez wypuszczania Szarika.
Bzdet numer trzy: romantyzm z najniższych półek. Wyłaził rzadko, ale jak już błyskał na ekranie, to nie wiadomo było - śmiać się, płakać, czy iść krzyczeć do toalety. Szczególnie dotyczyło to relacji Neo z Trinity, gdzie popełniono parę dialogów, mających nas wzruszyć, ale zrobiono to w stylu wyjątkowo kiepskim, gorszym od 90% komedii romantycznych.
Zalet parę jest w tym filmie, głównie wizualnych, momentami da się to oglądać. Ale nic więcej. Tak oto z wielkich nadziei wykluła się komercha w najgorszym stylu, pokazująca, że Hollywood nadal nie stracił swojej magicznej mocy odmóżdżania. Cokolwiek by teraz bracia Wachowscy popełnili, ja już będę ostrożny i świadomy, że mam do czynienia jedynie z parą zręcznych rzemieślników.
koniec
1 listopada 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja ogląda: Styczeń 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Luty 2013 (DVD i BR)
— Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Grudzień 2012 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Połączeni na wieczność
— Ewa Drab

Prędkość to nie wszystko
— Kamil Witek

Nowości: Grudzień 2003 – Fantastyka na DVD
— Konrad Wągrowski

DVD: Matrix: Reaktywacja
— Konrad Wągrowski

Neo Potter
— Marta Bartnicka

Tegoż autora

Najstarsza magia
— Eryk Remiezowicz

Kronika śmierci niezauważonej
— Eryk Remiezowicz

Zamknąć Królikarnię!
— Eryk Remiezowicz

Książka, która nie dotarła do nieba
— Eryk Remiezowicz

Historia żywa
— Eryk Remiezowicz

Na siłę
— Eryk Remiezowicz

Wpadnij do wikingów
— Eryk Remiezowicz

Gdzie korekta to skarb
— Eryk Remiezowicz

Anielski kryminał
— Eryk Remiezowicz

I po co ten pośpiech?
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.