Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Chiyu Zhang
‹Moon Man›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMoon Man
Tytuł oryginalnyDu xing yue qiu
ReżyseriaChiyu Zhang
ZdjęciaJie Du
Scenariusz
ObsadaTeng Shen, Li Ma, Yuan Chang, Chengru Li, Cailun Huang, Jackie Li, Han Hao, Zitao Huang
MuzykaFei Peng
Rok produkcji2022
Kraj produkcjiChiny
Czas trwania122 min
Gatunekkomedia, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
[Chiyu Zhang „Moon Man” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Chińskie kino fantastyczne wciąż szuka odpowiednich środków wyrazu i wygląda na to, że coraz lepiej mu to idzie. Najlepszym tego przykładem „Moon Man”.

Jarosław Loretz

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
[Chiyu Zhang „Moon Man” - recenzja]

Chińskie kino fantastyczne wciąż szuka odpowiednich środków wyrazu i wygląda na to, że coraz lepiej mu to idzie. Najlepszym tego przykładem „Moon Man”.

Chiyu Zhang
‹Moon Man›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMoon Man
Tytuł oryginalnyDu xing yue qiu
ReżyseriaChiyu Zhang
ZdjęciaJie Du
Scenariusz
ObsadaTeng Shen, Li Ma, Yuan Chang, Chengru Li, Cailun Huang, Jackie Li, Han Hao, Zitao Huang
MuzykaFei Peng
Rok produkcji2022
Kraj produkcjiChiny
Czas trwania122 min
Gatunekkomedia, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Filmowcy z Chin, próbujący prześcignąć amerykańskie blockbustery rozmachem, jakością efektów specjalnych i atrakcyjnością fabuły, wypuszczają co roku dziesiątki filmów związanych z fantastyką. Niekiedy są to rozbuchane produkcje silnie patriotyczne, niekiedy mniej lub bardziej przaśne komedie, ale przede wszystkim – co jest jak najbardziej zrozumiałe – są to produkcje oparte na lokalnym folklorze i mitologii. Mnóstwo więc tam latających mnichów, wijących się rzecznych smoków i walk na dziwaczne rodzaje magicznie wspomaganej broni. W ostatnich kilku latach na najprawdziwsze pęczki powstają tam na przykład kolejne edycje nadprzyrodzonych przygód sędziego Di oraz jedna za drugą ekranizacje fragmentów „Wędrówki na Zachód”, z mnichem podróżującym w towarzystwie Sun Wukonga, czyli Króla Małp. Obie serie cieszą się ogromną popularnością, a że na postaci z obu cykli nie ma praw autorskich, za kręcenie filmów biorą się również studia nie dysponujące sensownym budżetem, zaś postaci Di czy Sun Wukonga co i rusza gra inny aktor.
Filmów fantastycznych powstaje teraz w tamtym rejonie świata tak dużo, że żaden z zagranicznych (w stosunku do Chin) portali filmowych nie nadąża z odławianiem i rejestrowaniem informacji o nich, nie mówiąc już o zapewnieniu informacji o spodziewanej jakości produktu. Z pewnością jednak jednym z takich rodzynków jest nakręcony w 2022 roku „Moon Man”, czyli „Księżycowy człowiek”. Owszem, film jest obarczony klasycznymi bolączkami wschodzącego chińskiego kina sf, czyli sążnistą dawką patriotyzmu oraz nadwyżką efektów specjalnych, ale w tym wypadku nie wybijają się one na plan pierwszy, przyćmiewa je bowiem zaskakująco nietuzinkowa fabuła, będąca mieszanką kina katastroficznego, komedii romantycznej i dramatu obyczajowego. Jest kawałek do popłakania, całkiem duży kawałek do chichotania, a do tego kilka momentów przeznaczonych na zbieranie szczęki z podłogi. Ale może po kolei.
Zawiązanie fabuły nie sugeruje żadnych rewelacji. W kierunku Ziemi leci ogromna asteroida, wytrącona z marsjańskiej orbity. Wysłane na jej spotkanie rakiety z głowicami jądrowymi niezupełnie radzą sobie z problemem i w ciągu dosłownie kwadransa trzeba ewakuować cały personel księżycowej bazy, z której rakiety były wysyłane, bo lada moment powierzchnię srebrnego globu przeorają tysiące odłamków kosmicznego gruzu. Pech chciał, że alarmu i wezwania do ewakuacji nie słyszy bodaj jeden jedyny pracownik techniczny bazy, oddający się marzeniom o wyznaniu uczucia szefowej placówki. Gdy orientuje się, że coś jest nie tak, na próżno rzuca się w kierunku startujących rakiet.
Szczęśliwie odłamki omijają tak jego, jak i habitat bazy wraz z magazynem żywności, ale wkrótce okazuje się, że duży kawał asteroidy spada na Ziemię i glob robi się brązowy od pyłu. Urywają się wszelkie sygnały radiowe, światła nie rozświetlają już mroku nocy, a nasz bohater zaczyna uświadamiać sobie, że został oto ostatnim przedstawicielem rasy ludzkiej. Zaczyna więc wypróbowywać różne sposoby na nudę, bawiąc się m.in. w surfowanie po księżycowym pyle, a w końcu – solidnie już zapuszczony – włamuje się do kabiny obiektu swoich westchnień i zaczyna romansować z… powiedzmy, że z wizerunkiem ukochanej. Bo za stołem sadza skafander z wystającym z kołnierza zdjęciem kobiety.
Tu następuje pierwszy fabularny twist, twórcy byli bowiem jak najbardziej świadomi, że widz nie zdzierży kolejnego już filmu z kosmicznym samotnikiem roztrząsającym przez półtorej godziny swoje życie i próbującym radzić sobie z depresją, nudą i myślami samobójczymi. Otóż okazuje się, że – owszem, powierzchnia Ziemi jest martwa, a powietrze wypełnione toksycznym pyłem, ale znaczna część ludzkości schroniła się w wykopanych zawczasu rządowych schronach. I szefostwo ogląda sobie poczynania bohatera na monitorach, bo kamery w księżycowej bazie doskonale działają, a sygnał jest mocny. Nie działa tylko w drugą stronę. Pada więc pomysł, żeby z księżycowego samotnika, zdecydowanego trwać mimo beznadziejnej sytuacji, zrobić wzorzec podnoszący na duchu wynędzniałych, wygłodniałych ludzi siedzących w ciemnych, zatęchłych schronach. Trzeba tylko zatrudnić aktora dubbingowego, żeby w eter nie szły wątpliwej jakości przemyślenia i krępujące wyznania miłosne.
I tu ma miejsce kolejny twist. Bo pierwszym, co widzi aktor i do czego zaczyna podkładać głos, nie jest nasz bohater, a… kangur. Który zagnieździł się w magazynie żywności. Taki skaczący, z długim ogonem, będący zwierzęciem laboratoryjnym. Nim szefostwo zdąży zareagować, z całej sytuacji robi się farsa, tym bardziej że próbujący wyciągnąć coś z magazynu samotnik dostaje raz za razem wciry od broniącego swego terytorium kangura.
Gdy jako tako udaje się unormować sytuację w sprawie dubbingu (aktor z raz czy dwa dostaje od szefostwa literalny łomot za nonszalancję i dzikie pomysły), nasz technik godzi się i zaprzyjaźnia z kangurem, notabene mającym nawet własny skafander kosmiczny, po czym zaczyna budować rakietę, którą uda się obojgu wrócić na Ziemię. Bo nabrał przeświadczenia, że ludzie przetrwali kataklizm i nie będzie musiał samotnie – przepraszam, z kangurem – spędzić ostatnich lat swojego życia. Przy czym tu następuje kolejny zwrot, bo wychodzi na jaw, iż samotnik jest z wykształcenia inżynierem napędów i doskonale wie, co robi, ściągając do bazy zapomniany przez wszystkich lądownik misji Apollo 18, tkwiący sobie spokojnie gdzieś na pustkowiu.
Tu się zatrzymam ze streszczeniem, żeby zostawić trochę rozmaitych smaczków i zaskoczeń na samodzielny seans, zaznaczę jednak, że to, co opisałem, to nawet nie jest połowa fabuły. Tu naprawdę sporo się dzieje i nie sposób się nudzić.
Naturalnie nie jest to produkcja wolna od wad. Sceny z kangurem często są przeszarżowane, a z raz czy dwa wręcz na krawędzi dobrego smaku. Humor bywa przaśny, efekty i zdjęcia przesłodzone, a realia życia w schronach wątpliwe (wszyscy nieruchomo siedzą miesiącami na kupie, z topniejącymi racjami żywnościowymi, których przecież po opadnięciu pyłu nie za bardzo da się czymś uzupełnić, skoro większość roślin została zaduszona pyłem). Coś nie tak jest też z księżycową grawitacją, a i śmieszy uporczywe powielanie godnych taniej space opery uproszczeń, czyli na przykład ręczne sterowanie – naturalnie w pocie czoła – rakietą lecącą pełnym gazem przez gęstą chmurę wielkich odłamków asteroidy. No ale nie ukrywajmy, „Moon Man” jest rodzajem uciesznego kiczu, który przede wszystkim ma bawić, nawet jeśli czasami robi to przez łzy.
W efekcie chwilami film ogląda się trochę dziwnie. Owszem, na ogół jest kolorowy i zabawny, niekiedy nadspodziewanie ciepły, ale czasami oferuje jedynie ogromne pokłady smutku i goryczy. Zdaje się, że jednym z głównych zamysłów twórców było nakręcenie pokrzepiającej historii o zupełnie przeciętnym człowieku (oczywiście przy założeniu, że zapomnieliśmy o jego kierunkowym, wysokim wykształceniu), któremu tak naprawdę nie powiodło się w życiu. Zawsze był gdzieś w połowie stawki, zawsze na coś nie zdążał, i nigdy nikt się nim tak naprawdę nie zainteresował. I teraz niespodziewanie został rzucony w wir historycznych zdarzeń, co w zamierzeniu twórców ma udowadniać, że w każdym z nas tkwi ziarno bohatera, czekające po prostu z kiełkowaniem na odpowiednią chwilę.
Niby więc „Moon Man” jest trochę rozchwiany gatunkowo i wzbudza mieszane emocje, ale jednocześnie z pewnością nie pozostawia obojętnym, co chyba jest wystarczającą rekomendacją do ewentualnego seansu.
koniec
9 stycznia 2024

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.