200% normy
[Friedemann Friese „Wysokie napięcie: zostań menadżerem” - recenzja]
Friedemann Friese dał się poznać jako wybitny autor gier planszowych. Jego produkty cechują bardzo dokładnie przemyślane mechanizmy. Zapewne nie bez znaczenia jest wykształcenie tego twórcy, znanego z tytułów takich, jak „Fearsome Floors” czy też wydane w Polsce
„Wysokie napięcie”. Teraz, dzięki grze „Wysokie napięcie: zostań menadżerem” mamy okazję zmierzyć się z problemami, jakie napotyka na co dzień szef fabryki.
Dziękujemy wydawnictwu Lacerta za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Friedemann Friese
‹Wysokie napięcie: zostań menadżerem›
„Gdzieś w głębi kraju znajduje się zakład, w którym toczy się nasza historia. Nie ważne, co produkuje. Ważne jest, jak daje sobie radę w trudnych czasach kapitalizmu.” To zdanie, które zna prawie każdy miłośnik kabaretów
1) doskonale opisuje rys fabularny gry. Wcielamy się tutaj w menadżera pewnej fabryki i musimy nią tak zarządzać, by nasz zysk pod koniec gry był najwyższy.
Każdy z graczy na starcie otrzymuje identyczne zasoby do dyspozycji: 5 kart pomieszczeń fabrycznych, 7 znaczników pracowników pełnoetatowych i 2 pracowników sezonowych oraz 18 elektro (waluta w grze). Ponadto do gry będą potrzebne: plansza magazynu centralnego (gdzie układa się wszystkie możliwe elementy fabryki, dostępne przez całą grę), plansze fabryk graczy oraz żetony kolejności (wpierw losowane przez graczy, następnie licytowane) i znaczniki zmian cen energii. Gracze, zarządzając pieniędzmi, będą rozbudowywać swoje fabryki, zatrudniać pracowników sezonowych oraz pod koniec każdej tury opłacać „rachunki za prąd”.
Robotnicy będą wykorzystywani do obsługi maszynerii, a także posyłani na Rynek po odpowiednie urządzenia albo do rozmontowania tych już ustawionych w pomieszczeniach naszego małego imperium. Wśród nich znajdziemy maszyny, taśmy produkcyjne, roboty pomocnicze, rozdzielnie i dyspozytornie oraz pomieszczenia magazynowe. Każdy element ma istotne miejsce w mechanizmie gry. Na rozgrywkę składa się nie tylko produkcja naszej fabryki (tą zwiększają taśmy, maszyny i dyspozytornie); równie ważny jest magazyn, gdyż dochód jest wyliczany nie tylko z samej produkcji. Wszak co nam z większej ilości dóbr, skoro nie mamy gdzie ich składować? Poza tym, naszą fabrykę muszą obsługiwać ludzie; są niezbędni, by maszyny mogły rozpocząć swoją pracę, można jednak zmniejszać liczbę zatrudnianych pracowników poprzez automatyzowanie fabryki oraz zamontowanie rozdzielni. Ostatnim czynnikiem, który należy brać pod uwagę, jest zużycie prądu. Ten pobierają zarówno maszyny, jak i roboty oraz taśmy produkcyjne; zaoszczędzamy go zaś dzięki dyspozytorniom i rozdzielniom.
Rozgrywka wydaje się dość szybka, ponieważ mamy do dyspozycji tylko pięć rund, w czasie których musimy pokonać przeciwników. Właśnie to sprawia, że każdy błąd znacznie zmniejsza nasze szanse na wygraną.
Pojedyncza runda podzielona jest na 5 faz. Podczas pierwszej następuje licytacja żetonów kolejności. Każdy z graczy stara się zdobyć dla siebie jak najkorzystniejszy numer, wykorzystując do tego swoich wolnych pracowników (nie będą oni brać udziału w dalszych etapach tej tury). Na żetonach inicjatywy prócz cyfry informującej o kolejności wykonywania akcji znajduje się zniżka na przyszłe zakupy (im wyższy numer, tym większa zniżka). W następnej fazie gracze, zgodnie z numeracją, wybierają części z magazynu centralnego (zawsze najtańsze dostępne elementy danego typu) w liczbie równej ich wolnym pracownikom, które umieszczają w miejscu dostępnym dla wszystkich graczy, na tak zwanym Rynku. Ostatnia osoba może dodatkowo wyłożyć o kilka kartoników więcej (w zależności od liczby uczestników zabawy).
Kolejny etap polega na zakupie części wybranych przez zawodników w poprzedniej fazie (według inicjatywy na żetonach). Gracz może nabyć tyle sprzętu, ilu ma pracowników (o ile fundusze mu na to pozwalają). Może też zlecić części załogi rozmontowanie któregoś fragmentu swojej fabryki. Do obu czynności wykorzystywana jest ta sama pula robotników – czyli nie można użyć jednego z nich do obu powyższych czynności. Tę fazę kończy najmowanie pracowników sezonowych, którzy zasilają szeregi naszej załogi na jedną turę.
Czwartą fazą jest biurokracja, czyli podjęcie decyzji, które części fabryki pracują, podliczanie ilu pracowników musi je obsługiwać, ile wynosi nasza produkcja i pojemność magazynu oraz zużycie energii elektrycznej (trzy ostatnie zaznaczamy na specjalnych torach na kartach fabryki). Na koniec ciągnie się żeton zmian cen energii, co zazwyczaj skutkuje ich wzrostem.
Ostatnia faza to obliczanie zysków. Patrząc na tor, na którym odkładamy pakowność magazynu oraz produkcję naszego zakładu, odczytujemy niższą z wartości jako dochód (w piątej turze ulega on podwojeniu). Następnie odejmujemy od niego ilość zużywanych jednostek prądu (pomnożoną przez cenę). Po wypłaceniu zysków rozpoczyna się kolejna tura.
„Wysokie napięcie: zostań menadżerem” od strony wykonania jest całkiem przyzwoite: drewniane sześciany, którymi odkłada się produkcję, zużycie prądu i pojemność magazynu, znaczniki pracowników, do tego porządna plansza magazynu centralnego i równie przemyślane plansze fabryk. Jednak skazą na tym diamencie są grafiki sprzętu – nadmiernie kolorowe i wyjątkowo niewyraźne. Z tego powodu gracze muszą się do nich przyzwyczaić i starannie rozkładać w fazie Rynku w celu lepszego rozeznania. Zdecydowanie można było dopracować tak istotny element rozgrywki. Kolejnym minusem jest rozplanowanie pudełka, w którym bez woreczków strunowych będziemy mieć niewyobrażalny bałagan. Ponadto grę dość długo się rozkłada i składa, nawet po wcześniejszym odpowiednim posortowaniu żetonów.
Natomiast co do samego przebiegu gry – wydaje się bardzo szybka, ale to złudzenie. Kalkulacje i pstrokacizna elementów znacznie wydłużają rozgrywkę. Na początku czas gry przypadający na jednego gracza może wynieść nawet do 30 minut. Czyli, jak łatwo policzyć, pełna rozgrywka trwać może 2 godziny w przypadku, gdy zasiądzie do niej czterech zawodników.
To jedna z tych gier, których należy się nauczyć. Opanowanie mechanizmu jest dość skomplikowane, szczególnie jeśli chcemy wykorzystać cały drzemiący w niej potencjał. Wiele czynników, które musimy wziąć pod uwagę mnoży ilość strategii, prowadzących do celu. Ponadto zaniedbanie któregoś z aspektów w chociaż jednej rundzie (np. nadmierna rozbudowa magazynu kosztem niebudowania innych części fabryki) będzie pokutować do końca gry.
„Wysokie napięcie: zostań menadżerem” oceniłbym jako tytuł bardzo dobry. Nie doskonały, ale naprawdę dobrze zbilansowany. Rzadko się zdarza, że gra dostarcza równie wiele emocji w rozgrywce dla dwóch graczy, jak i dla pięciu. Co też ważne, wraz z liczbą zawodników nasze strategie muszą ulegać zmianom. Z czasem gra staje się dość szybka, cała rozgrywka może się trwać nawet od 30 minut (przy dwóch graczach) do lekko ponad godziny (przy pięciu doświadczonych zawodnikach). Grę polecam tym, którzy szukają wymagających tytułów. To na pewno jeden z tych, które pozwalają rozwinąć skrzydła osobom bardzo dokładnie planującym. Element losowy jest tu zminimalizowany prawie do zera, po kilku zaś partiach można go już dokładnie skalkulować i w czysto matematyczny sposób opisać. Jednak ostrzegam tych, którzy szukają gier szybkich lub takich, które wymagając planowania, zawierają jakiś dynamiczny element. W dodatku zalecam nie zniechęcać się po pierwszej partii.
1) Ci, którzy go nie znają, niech szybko nadrobią zaległości
tutaj.