Ciekawe, co profesor Miodek ma do powiedzenia na temat przygnębiającego zwulgaryzowania języka młodego pokolenia Polaków, szczególnie jego piękniejszej połowy. Tak się składa, że codziennie przechodzę obok dwóch szkół średnich i szesnastoletnie dziewczyny drące się na cały głos "K..., ja p...ę" to już standard. Może i język młodego pokolenia jest "plastyczny", ale jednocześnie chamski i prymitywny jak chyba nigdy wcześniej...
Tytuł jak z serialu brazylijskiego. Mam nadzieję, że treść okaże się choć trochę lepsza...
"w wakacje uczniowie wybierają się na niemal miesięczny obóz z nauczycielem przysposobienia wojskowego"— tu też nie ma ani grama propagandy. Pomimo różnego stosunku do PRL-u młodzież licealna, a zwłaszcza harcerska z własnej nieprzymuszonej chęci jeździła na obozy przeszkolenia wojskowego. Bardziej elementem propagandy jest bezproblemowy wyjazd na Łotwę, czy też do Leningradu.
PS— za moich czasów "szufla" czy też "graba" oznaczało podaj rękę, czyli przywitanie lub pożegnanie.
Równie przebrzmiałe to nie, bo Shakira nadal nagrywa, zaś Pablo już od dawna lodów nie kręci .
Z filmami masz rację, ale tego co wiem młodzież jednak kojarzy Shakirę, a niektórzy nadal jej słuchają. Dlatego postawiłem tę ryzykowną tezę.
Zwykle licealiści słuchają muzyków 10-20 lat starszych od siebie, czyli Shakira jeszcze się od biedy kwalifikuje jako idolka studentów ;-) Wszystko pewnie pewnie zależy od środowiska...
@Lagarto— a ja bym stwierdził, że dla współczesnej młodzieży (pokolenie 2000+) to równie przebrzmiałe nazwiska, ewentualnie trochę lepiej kojarzą Pablo, a to ze względu na serial i czczące go do tej pory kartele.
Zaryzykuję tezę, że Shakira jest jednak bardziej znana niż Escobar :-)
Rozumiem, że "wyraziste poglądy" to eufemizm oznaczający poglądy ekstremistyczne :-/
Pisząc o wygranej Gustavo Petro, warto przypomnieć, że zaczynał drogę polityczną od organizacji terrorystycznej M19, co podkreślają jego przeciwnicy (trochę jak w Palestynie Yasser Arafat, późniejszy laureat pokojowego Nobla).
Realnym początkiem zmian w Kolumbii było w ostatnich latach dwustronne zawieszenie broni między ówczesnym rządem i partyzantką FARC. Bez zakończenia wojny domowej nie byłoby opcji, by Petro w ogóle startował w wyborach, nie mówiąc już o jego dojściu do władzy.
W całej tej historii jedyną ważną treścią były cycki Haliny Golanko.
@freynir
No tak, ale tego typu zachowania dotyczą wszystkich - kobiet, mężczyzn, dzieci... Biorąc pod uwagę treść recenzowanej książki, rozumiem, że autorce recenzji chodzi o dyskryminację stricte ze względu na płeć, a pytanie "Czy jesteśmy pewni, że podobnych polowań na czarownice – tyle że w innej formie – współcześnie się już nie urządza?" odbieram jako retoryczne, pani Joanna Kapica-Curzytek daje tu wyraźnie do zrozumienia, że owszem. Tymczasem rozglądam się wokół siebie i nie dostrzegam żadnych przejawów dyskryminacji kobiet we współczesnej Polsce. Oczywiście mam świadomość, że wiele moich rodaczek i rodaków jest innego zdania, ale to już kwestia choćby tego co rozumie się pod tym pojęciem.
@_O_— niestety i w Polsce występują dalej takie zjawiska, i to nawet w największych miastach, na bogatych, strzeżonych osiedlach. Wystarczy jedna, która nie pasuje do grupy bo np. jej mąż albo ona sama wykupiła mieszkanie dzięki ciężkiej pracy, zamiast wyjść za mąż za polityka/sportkwca/biznesmena…
"Czy jesteśmy pewni, że podobnych polowań na czarownice – tyle że w innej formie – współcześnie się już nie urządza?" Obiektywna odpowiedz brzmi - nie, nie urządza się, a przynajmniej nie w Polsce, bo jak rozumiem, nie jest to pytanie o codzienność kobiet żyjących np. w Iranie. Natomiast odpowiedź subiektywna zależy niestety od tego w jakiej bańce medialnej ktoś żyje...
Dyć to gorol, chaziaj jako i ja sam ;-p
Czeladź to nie Śląsk ;)
U mnie w rodzinie kuzynami nazywano dopiero wnuki praciotek i prawójków (czyli wnuki siostry/brata prababki i/lub pradziadka) i z dalszych relacji, a rodzina pochodzi i z Warszawy, i z Lwowa, jak i z Kujaw
Trochę szkoda, że to wszystko odchodzi w zapomnienie. Dla mnie w każdym razie "kuzyn" to nieco dalsza rodzina. Fakt, że moi bratankowie mówią do mnie "wujku" zamiast "stryjku".
Ciekawe, tych słów starszych w ogóle nie znałam.
Być może odzwierciedla to też tendencje społeczne - to, że zwłaszcza w większych miastach często nie utrzymuje się bliskich relacji z dalszą rodziną.
Brat cioteczny - tak, natomiast brat stryjeczny, podobnie jak i sam stryj, wychodzi z użytku. A ongiś rozróżniano brata stryjecznego (syn brata ojca), brata ciotecznego (syn siostry ojca) i wujecznego (syn rodzeństwa matki), a jeszcze dalej byli po dziadkach - brat prastryjeczny itd.
Nomenklatura związana z rodziną robi się coraz bardziej szczupła. Wuj zastąpił nie tylko stryja, ale też np. dziadka stryjecznego (inaczej: przestryja) i dziadka wujecznego (inaczej: przedwiecia). Zamiast swaka, dziewierza, szurzego, paszenoga, zełwy - mamy już tylko szwagra i szwagierkę...
Zależy od regionu tak naprawdę.
U mnie w rodzinie nikt nie używał określenia "brat cioteczny" itp., więc zdziwiłam się, kiedy pierwszy raz to usłyszałam.
@Ugluk
W starszym pokoleniu - tak. I pewnie zależy to też od regionu Polski. W powieści IJ raz jest wspomniane, że chodzi o "braci ciotecznych", potem już tylko mowa jest o "braciach". W mojej rodzinie zawsze byli tylko kuzynowie / kuzyni.
Sebastian
konsekwentnie przez pisarkę nazywany, zgodnie z ówczesną tradycją, „bratem” - wygląda na to, że dla autora recenzji jest to jakaś anomalia, u mnie w rodzinie nadal funkcjonuje pojęcie "brata ciotecznego" czy "stryjecznego"
Ha, w końcu przeczytałam - rzeknę, że klimatyczna i intrygująca, chociaż fabuła mocno poszatkowana, co mnie nie do końca odpowiada. Ale warto było się zapoznać.