Twoja stara to słucha "Kill 'em all".
"Nie należę do wielkich zwolenników „Midnight Boom”, na którym The Kills przekombinowali, przesadzili z urozmaiceniem."
Chyba Twoja stara. To przecie panie najlepsza ich płyta, każdy to wie...
Nie tylko "czy" wprowadzało w błąd. Również dwa cudzysłowy zamiast jednego. Teraz: everything in its right place.
greg: zwracam honor, miałeś rację, tak stało w tekście. Skąd się wzięło polskie "czy" w miejscu "or", co było przyczyną takiej pomyłki ciężko powiedzieć. Zostało poprawione po Twoim komentarzu a przed moim, stąd zamieszanie i powyższe pytanie (bo przez myśl nie przeszło, że taka 'chyba' mogła mieć miejsce). Dzięki za zwrócenie uwagi. Faktycznie kandydat murowany...
greg: kto twierdzi, że są to dwie różne płyty?
@„Hex” czy „Printing in the Infernal Method”
Że niby to są dwie różne płyty?
Kandydat do popkuriozum.
dlatego właśnie napisałem, że "komplet dziesięciu tracków i tak na pewno znajdzie odbiorców, którym przypadnie do gustu"; i o ile taneczna elektronika w klimacie lat 80. też sprawia mi dużo frajdy, to już masowy zwrot w jej i electropopu stronę najzwyczajniej mnie męczy. poza tym do "jaszczurki" albo "faith, hope and fury" nieraz jeszcze wrócę, a o "wires and sparks" już zaczynam zapominać… bo nie jest to nawet wystarczająco dobra i wciągająca taneczna płyta (prawdziwie tanecznych utworów jest na niej ze trzy).
z kolei dla mnie o "ciasności horyzontów" często świadczą takie sądy, jak ten w ostatnim zdaniu w powyższym komentarzu.
White Lies maja wyższą ocenę, niż The Strokes? Wpisujemy miasta, które robią [facepalm]
;P
Dla mnie odejście od brzmień triphopowych jest tylko zaletą - ileż można męczyć zdechłego konia. A na tej płycie Pati zabrzmiała imho doskonale. Taneczna, świetnie wyprodukowana elektronika w klimacie schyłku lat 80. to jest to, co lubię. Rozczarować ta płyta mogła chyba tylko recenzentów i innych ludzi o ciasnych horyzontach :)
Ale Pearl Jam wciąż grają i dają radę, tytlko trafiają im się lepsze momenty niż zaprezentowane na płycie. A omawiany Soundgarden jest z 1996 roku, więc akurat łapie się pod moment świetności. Niemniej też się cieszę z reaktywacji zespołu, pomimo uwag, to wciąż klasa niedostępna dla wielu zespołów.
rar ma rację. Nie ma też co wymagać od podanych wyżej zespołów dawniejszej świetności. Czas zrobił swoje i już nigdy nie zaśpiewają jak kiedyś. Niemniej, cieszę się, że jeszcze działają i koncertują.
Wstęp taki, że spodziewałem się wysokich ocen i zachwytów w recenzji, a tutaj tego nie widzę... Nie wprowadzajcie czytelników w błąd, proszę Was :D
@ yYy, JS:
King of the Limbs? The King of Limbs raczej...
@y:
Niczego? O niczym innym nie ma (jak właśnie o tym dlaczego autorowi się nie podoba).
Autor wie doskonale, że "King of the Limbs" będzie w wersji 'normalnej' za kilka miesięcy, ale co to ma do rzeczy?
PS
Nie wiem czy w burdelu można mówić "nie podoba mi się", nie uczęszczam, ale wierzę na słowo :)
"Nie podoba mi się to można mówić w burdelu. Tu warto byłoby uzasadnić".
A autor poza tym, że mu się nie podoba, niczego nie uzasadnił. Także tej rzekomej przepaści między "King..." a np. "Kid A".
Aha, a jakby autor poczytał o tej płycie, a nie tylko ściągnął mp3 z warezów, to wiedziałby, że za kilka miesięcy dostanie "King of the Limbs", tym razem już w "normalnej" wersji CD / LP. Bo teraz można ją ściągnąć ze strony zespołu.
Nic się nie zmieniło: arbitralne jakościowanie muzyki (nawet rozrywkowej) jest absolutnie bez sensu:)
"król jest nagi"
Fenomenalna muzyka od początku do końca, oprócz przedostatniego utworu.
Oczywiście, że tak. Dzięki!