Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Jean-Claude Forest, Paul Gillon
‹Rozbitkowie czasu›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRozbitkowie czasu
Scenariusz
Data wydaniapaździernik 2010
RysunkiPaul Gillon
Wydawca Egmont
CyklSCIENCE FICTION
ISBN978-83-237-3766-7
Cena99,00
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Ech, te kobiety!
[Jean-Claude Forest, Paul Gillon „Rozbitkowie czasu” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Rozbitkowie czasu” to kolejny, dotychczas „wielki nieobecny” na polskim rynku komiks, z którym mamy okazję się zapoznać dzięki konsekwentnej polityce Egmontu. Dzieło to, lekko już pokryte patyną czasu, przeczytać trzeba (bo klasyka) ale i też warto, bo rzecz wciągająca, zwłaszcza jeśli przebrniemy przez pierwszy tom.

Marcin Osuch

Ech, te kobiety!
[Jean-Claude Forest, Paul Gillon „Rozbitkowie czasu” - recenzja]

„Rozbitkowie czasu” to kolejny, dotychczas „wielki nieobecny” na polskim rynku komiks, z którym mamy okazję się zapoznać dzięki konsekwentnej polityce Egmontu. Dzieło to, lekko już pokryte patyną czasu, przeczytać trzeba (bo klasyka) ale i też warto, bo rzecz wciągająca, zwłaszcza jeśli przebrniemy przez pierwszy tom.

Jean-Claude Forest, Paul Gillon
‹Rozbitkowie czasu›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRozbitkowie czasu
Scenariusz
Data wydaniapaździernik 2010
RysunkiPaul Gillon
Wydawca Egmont
CyklSCIENCE FICTION
ISBN978-83-237-3766-7
Cena99,00
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Seria ta rozpoczęła karierę na polskim rynku podobnie jak opisywany przeze mnie niedawno „Valerian” na łamach „Komiksu-Fantastyki”. Właściwie „rozpoczęła karierę” to zbyt mocno powiedziane. Opublikowany został tylko pierwszy tom i jakąś chwilę później „K-F” (a dokładnie jego następca – „Komiks”) zniknął z rynku. Minęło bez mała dwadzieścia lat (!) i oto pierwsze pięć tomów (pełna seria liczy ich dziesięć) w końcu jest dostępnych dla polskich miłośników komiksu. Czekać było warto, bo „Rozbitkowie czasu” to opowieść niezwykła, wielowątkowa, łącząca bardzo różne gatunki od SF, poprzez kryminał, aż po fantasy. I właściwie nie powinno to nikogo dziwić, wszak scenarzysta, Jean–Claude Forest jest ojcem legendarnej „Barbarelli”. Ale po kolei.
Pod koniec dwudziestego wieku ludzkość jest dziesiątkowana przez kosmiczną zarazę. Aby gatunek ludzki miał szansę przetrwania, w kosmos wysłano zahibernowanych mężczyznę i kobietę. Założono, że wrócą już po zarazie i odegrają role na wzór biblijnych Adama i Ewy. Plany, jak to zwykle bywa, wzięły w łeb. Zaraza tymczasowo zniknęła, ale wróciła prawie dokładnie w momencie, gdy odnaleziono kapsułę mężczyzny. Christopher Cavallieri, po tysiącu lat hibernacji, obudził się w całkowicie obcym mu, wrogim, a chwilami wręcz nierealnym świecie. Christopher stał się rozbitkiem czasu. Na szczęście hibernautą zaopiekowała się piękna Mara, która zabrała go z ginącej Ziemi w kosmos. Tam spotykają doktora Otomoro, ten dopełnia klasyczną trójcę (awanturnik, piękna, uczony) i przygoda nabiera tempa.
Jak łatwo się domyśleć pierwsze zadanie to odnalezienie zahibernowanej towarzyszki Chrisa. I tutaj zaczyna się najciekawszy wątek. Bo Chris, przemierzając niezwykłe światy, walcząc z mutantami, obcymi z odległych galaktyk, ma na głowie przede wszystkim jeden problem. Musi odnaleźć się pomiędzy dwoma, pięknymi, zakochanymi w nim kobietami (a tak dokładnie to trzema). I jest to główna oś całej historii, historii trzeba przyznać, niezwykle pogmatwanej, w której bohaterowie co chwilę odnajdują się w różnych fantastycznych światach. Historii, która niezwykle lawiruje, kręci, przyspiesza i zwalnia. A na koniec, po lekturze, było nie było pięciu części, można odnieść wrażenie, że jest się w punkcie startu. To dobrze i źle zarazem. Dobrze, bo obcowanie z graficznymi wizjami Gillona to przyjemność sama w sobie, bo skomplikowana intryga nie zasłania nam relacji międzyludzkich (a konkretnie damsko-męskich). Źle, bo gdzieś od początku czwartej części można odnieść wrażenie, że intryga drepcze w miejscu. Trochę jakby autorzy poświęcili większość swojej uwagi na kreowanie niezwykłych światów oraz intrygujących (a w przypadku kobiet, po prostu pociągających) postaci, a na samą historię zabrakło im już energii. A udało im się wymyśleć rzeczy bez dwóch zdań niesamowite. Poczynając od zawieszonej w próżni rzeki okalającej księżyc Limavan na wzór pierścieni Saturna po gigantycznego robaka tak gigantycznego, że całe światy kryją się w jego wnętrzu.
Od strony graficznej „Rozbitkowie…” to prawdziwa gratka dla miłośników klasycznego, realistycznego rysunku. Kreska Gillona przypomina trochę prace Polcha z najlepszych lat, tylko jest (choć może wydawać się to niemożliwe) jeszcze bardziej precyzyjna, a jednocześnie widać w niej dużo większą dozę fantazji. Jest Gillon z jednej strony mistrzem gry cieni, a jednocześnie w bardzo zrównoważony sposób posługuje się kolorami. Niezwykły nastrój osiąga poprzez wykorzystywanie na poszczególnych planszach odcieni jednej tylko barwy. I tym bardziej piorunujący efekt robi nagłe przełamanie dominującego koloru innym - czerwony statek kosmiczny, bordowy płaszcz, żółte światło przekaźnika.
Ciekawostką jest fakt, że tylko do czterech pierwszych albumów scenariusz napisał Forest. Poczynając od piątego tomu (kończącego omawiany album) odpowiedzialność za całość przejął Gillon. Czy stało się tak z korzyścią dla całego cyklu? To będzie można ocenić dopiero po lekturze. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że „Egmont” postawi kropkę nad „i” wydając pozostałe albumy „Rozbitków czasu”.
koniec
17 stycznia 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Kraina bez gwiazd
Marcin Osuch

29 IV 2024

Wydana nakładem oficyny Lost in Time „Arka” to udany miks twardego SF z elementami horroru i socjologicznego thrillera. Początek jest bardzo dobry i na szczęście nie najgorsze jest zakończenie.

więcej »

Zupełnie jak nie trykoty
Dagmara Trembicka-Brzozowska

28 IV 2024

Ten album to taka „przejściówka” – rozpoczyna się sceną z „Wojen nieskończoności”, a akcja znajduje się najwyraźniej gdzieś przed albumem „King In Black”, w Polsce jak na razie nie wydanym, oraz późniejszymi komiksami m.in. z cyklu „Wojna światów” czy z Thorem w roli głównej. I jakkolwiek fabuła jest dość przeciętna, to jednak jest w „Czarnym” parę rzeczy wartych zobaczenia.

więcej »

Palec z artretyzmem na cynglu
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

27 IV 2024

„Torpedo 1972” to powrót po latach Luca Torelliego, niegdyś twardziela i zabijaki, a dziś… w sumie też zabijaki, ale o wiele bardziej zramolałego.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Kraina bez gwiazd
— Marcin Osuch

Uczmy się języków!
— Marcin Osuch

„Szalony Kojot” przez dwie chmury?
— Marcin Osuch

Aparat, góry, człowiek
— Marcin Osuch

Niech prezydent się tym zajmie
— Marcin Osuch

Ratunek czy porwanie?
— Marcin Osuch

Zatrzymane w słowach
— Marcin Osuch

Broń i pieniądze
— Marcin Osuch

Tylko wkrętacza brakuje
— Marcin Osuch

Pożegnanie
— Marcin Osuch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.