Konkurs na komiks o Powstaniu Warszawskim cieszy się coraz większą popularnością. Jednak na łamach prasy nie brakuje krytyków - Krzysztof Varga w Gazecie Wyborczej wyśmiał najnowsze dzieło Papcia Chmiela „Tytus powstańcem”, bo to „żałosne, co można zrobić nie tyle z historią słynnej małpy, ile z historią najnowszą Polski”. Czyli o Powstaniu można mówić wyłącznie przy użyciu odpowiednio „godziwych” mediów, a konkurs na komiks i antologia „Powstanie ′44 w komiksie” są pozbawione sensu?
Prywatnie o powstańcach
[„Powstanie'44 w komiksie” - recenzja]
Konkurs na komiks o Powstaniu Warszawskim cieszy się coraz większą popularnością. Jednak na łamach prasy nie brakuje krytyków - Krzysztof Varga w Gazecie Wyborczej wyśmiał najnowsze dzieło Papcia Chmiela „Tytus powstańcem”, bo to „żałosne, co można zrobić nie tyle z historią słynnej małpy, ile z historią najnowszą Polski”. Czyli o Powstaniu można mówić wyłącznie przy użyciu odpowiednio „godziwych” mediów, a konkurs na komiks i antologia „Powstanie ′44 w komiksie” są pozbawione sensu?
‹Powstanie'44 w komiksie›
Kiedy pierwszy raz pojawiła się informacja, że Muzeum Powstania Warszawskiego zajmie się organizacją konkursu na komiks, w mediach zawrzało. Część publicystów była zdania, że o tym epizodzie polskiej historii można mówić wyłącznie przeżegnawszy się nogą, a inni ochoczo przyklasnęli. Jednak o wynikach konkursu już niewiele kto wspomniał w głównonurtowych mediach i zainteresowanie zdechło. Kolejna edycja konkursu na nowo rozpaliła serca i umysły, co częściowo zbiegło się z premierą najnowszego albumu Papcia Chmiela „
Tytus powstańcem”, który był zwieńczeniem 52-letniej pracy twórczej. Z tej okazji krytycy z najróżniejszych środowisk pozwolili sobie na powrót do rozważań, czy komiks jest medium odpowiednio „godziwym”, by mógł służyć do opowiadania o Powstaniu.
Odpowiedzią niech będzie garść statystyk. Przed rokiem
antologia prac konkursowych zawierała 13 prac. Tym razem do publikacji wybrano 24 miniatury spośród nadesłanych 70! W poprzedniej edycji prócz trzech laureatów przyznano jedno wyróżnienie. Tym razem jest ich aż sześć, a antologia ma 160 stron (czyli 40 więcej, niż w roku uprzednim). Wspomniany już Papcio Chmiel, honorowy przewodniczący jury (były żołnierz 7. Pułku Piechoty AK „Garłuch” walczącego w Powstaniu Warszawskim) napisał: „Autor jednej pracy pochodzący zza granicy pomylił powstania. Zrobił komiks o powstaniu w warszawskim getcie. Dowodzi to, jak potrzebne jest pokazywanie Powstania Warszawskiego na Zachodzie”.
Pięknie wydany album „Powstanie ′44 w komiksie” otwierają nagrodzone prace. Pierwsze miejsce zdobyła miniatura „Biedronka” Mirosława Urbaniaka, w której wydarzenia historyczne przesłonięte zostały przez próbę pokazania historii dwójki zakochanych – łączniczki i żołnierza. Pointą opowieści jest metaforyczne przedstawienie oddziaływania wojny na ludzi, oddane za pomocą emocjonalnej kreski i gry kolorem. Najmocniejszą stroną „Biedronki” jest operowanie symboliką i piekielne skondensowanie przekazu.
Drugie miejsce przypadło w udziale Ernesto Gonzalesowi i Grzegorzowi Januszowi za komiks „Wyjście”, który przenosi odbiorców w czasy po Powstaniu. Jest to próba skupienia się na historii kobiety, która opowiada o kawałku materiału kupionym na bazarze we Francji. Miała z niego powstać sukienka, ale poplamił się sadzą przy okazji ucieczki z płonącego budynku, ktoś wyrwał kawałek by opatrzeć ranę, po czym świszczące kule wyrwały w nim następne dziury. Zaskakujące jest zakończenie miniatury, które podkreśla ogrom nieszczęść cywili.
Ostatni laur otrzymał Andrzej Łaski za komiks „Dziadki”, który opowiada o teatrzyku lalek działającym w czasie Powstania Warszawskiego. Najmocniejszą stroną miniatury jest błyskotliwie napisany tekst sztuki na który złożyły się fragmenty „Baranka” Stanisława Staszewskiego i II części „Dziadów” Adama Mickiewicza. Ta osobliwa hybryda jest w rzeczywistości hołdem złożonym małym powstańcom – dzieciom, które służyły podczas walk.
Nagrodę Muzeum Powstania Warszawskiego otrzymał komiks „Film”, który jest ciekawą próbą wyłamania się z konwencji autorstwa Tomasza Bereźnickiego. W kadrach widzimy bowiem jak George Clooney, Harrison Ford, Brad Pitt, Bruce Willis i inni rozmawiają o tym, by w końcu zrobić film o walczącej stolicy.
Solidnie prezentuje się także grono wyróżnionych. Anna Steliżuk dramat ojca w komiksie „Codziennie mi się synku śnisz” przedstawiła za pomocą intrygującego stylu graficznego. Janusz Wyrzykowski i Dennis Wojda w „Szczurach” poszli zdecydowanie w kierunku eksploatacji metafory, jaką jest tytuł miniatury. Z kolei prace „Taubstuum” (Antoni Serkowski, Mariusz Pitura, Sylwia Gościniak) oraz „Czarno to widzę” (Michał Makowski, Roland Caban) zwracają uwagę na rolę głuchoniemych i niewidomych w Powstaniu Warszawskim. Operują przy tym zupełnie innymi środkami i stylem graficznym, jednak są wyrazem tej samej tendencji – chęci obrazowania doświadczeń wybranych uczestników walk i większej koncentracji na roli jednostki. „Wolska 44” Leszka Golińskiego przykuwa z uwagi na fenomenalny styl graficzny, ponieważ kadry wyglądają jak rysowane świecą na czarnym papierze. Autor doskonale zdawał sobie sprawę z nośności formy, więc zrezygnował zupełnie ze słownej narracji. Swego rodzaju perełką jest „Punkt Freta 11” autorstwa Piotra i Stanisława Soczyńskich, ponieważ drugi z autorów przeżył Powstanie na Starówce i w swoich szkicach postanowił sportretować tych, którzy wówczas zamieszkiwali na ulicy Freta.
Styl graficzny komiksów w antologii to niemal przegląd wszystkich współczesnych kierunków artystycznych. Zdecydowanie przodują „Codziennie mi się synku śnisz” Anny Steliżuk, „Syn Warszawy” Bartłomieja Stefanowicza, „Litost” Łukasza Chmielewskiego i Przemysława Morawskiego oraz zabawa formą Arkadiusza Lorenca w „Ostatnim…” (komiks przypomina graficznie platformową grę komputerową).
Na zakończenie oddam głos Papciowi Chmielowi: „W tegorocznym konkursie wielu uczestników odeszło od przedstawiania historycznej prawdy wydarzeń, a zaczęło tworzyć wyimaginowany świat bajki, wydumanych fantastycznych bohaterów, pojazdów, broni i umundurowania”. Ten trend jest zauważalny, przybiera na sile i stopniowo demitologizuje powstańców, czego symptomem jest projekt „
Hardkor 44” Tomka Bagińskiego. Sceptykom polecam więc uważną lekturę „Powstania ′44 w komiksie”, a sam czekam na kolejną antologię.
Vardze chodziło raczej nie o to, że komiks to niegodne medium, ale - z czym się zgadzam - że akurat "powstańczy" Tytus to żenada, dno i trzy metry muły, czyli stała papciowa od, say, 20 lat.