Czy to Humphrey Bogart? Czy to Robert Mitchum? Nie, to Spider-Man. A konkretnie „Spider-Man Noir”.
Maska kryjąca twarz mroku
[Carmine Di Giandomenico, Paco Diaz, Juan Ferreyra, David Hine, Richard Isanove, Bob McLeod, Fabrice Sapolsky, Roger Stern, Margaret Stohl „Spider-Man Noir” - recenzja]
Czy to Humphrey Bogart? Czy to Robert Mitchum? Nie, to Spider-Man. A konkretnie „Spider-Man Noir”.
Carmine Di Giandomenico, Paco Diaz, Juan Ferreyra, David Hine, Richard Isanove, Bob McLeod, Fabrice Sapolsky, Roger Stern, Margaret Stohl
‹Spider-Man Noir›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Spider-Man Noir |
Scenariusz | Roger Stern, David Hine, Margaret Stohl, Fabrice Sapolsky |
Data wydania | 28 lutego 2024 |
Rysunki | Juan Ferreyra, Richard Isanove, Paco Diaz, Carmine Di Giandomenico, Bob McLeod |
Przekład | Marek Starosta |
Wydawca | Egmont |
Cykl | Spider-Man, MARVEL DELUXE |
ISBN | 9788328164369 |
Format | 376s. 180x275mm |
Cena | 159,99 |
Gatunek | superhero |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Zacznę nietypowo, bo od chwalenia jakości wydania. Otóż „Spider-Man Noir” to jeden z najlepiej prezentujących się albumów na naszym rynku. Egmont zadbał nie tylko o twardą okładkę, ale przede wszystkim, by wszystko kojarzyło się z mrocznym kryminałem. Dlatego też brzegi albumu są czarne, zaś papier gruby i matowy. Owszem, może tego typu zabiegi nieco przeszkadzają w czytaniu leżąc na plecach, ale niewątpliwie sycą zmysł wzroku, a także dotyku.
A wszystko po to, by lepiej wczuć się w klimat komiksu, opowiadającego o jednej z wariacji na temat Petera Parkera. Otóż wciąż mamy lata 30. XX wieku. Nowy Jork stał się areną pojedynków gangów, robotnicy urabiają się po łokcie, by związać koniec z końcem, a nocami po ulicach snują się zblazowani detektywi w prochowcach, próbujący dotrzeć do swoich femme fatale. I nagle pojawia się on – Spider-Man. Oczywiście w stroju dopasowanym do epoki, a więc w kapeluszu, płaszczu i niezdarnie pozszywanej masce (i tylko zastanawiam się, jak udaje mu się przylepiać do ścian w tak potężnych buciorach). To jednak tylko kosmetyczne zmiany. Prawdziwą rewolucję stanowi fakt, że ten Człowiek Pająk nie boi się używać pistoletów, ani kropnąć tego czy tamtego, jeśli na to zasługuje.
Świat Noir w Marvelu (opisany jako Ziemia-90214) pojawił się w 2009 roku. Pierwszym superbohaterem go zamieszkującym, który otrzymał własną miniserię, był właśnie Spider-Man. Po nim do akcji włączyli się X-Men Noir, Daredevil Noir, Wolverine Noir, Luke Cage Noir, Punisher Noir i Iron Man Noir. Pomysłu jednak przesadnie nie eksploatowano. Po ukazaniu się dziesięciu czteroczęściowych miniserii (w tym dwóch z naszym Ścianołazem) w 2010 roku zamknięto tę linię wydawniczą. Niemniej Mroczny Pajęczak załapał się, jako bohater drugiego planu do wielkich eventów, w których brali udział Spiderzy z licznych równoległych rzeczywistości – „Spider-Verse” z 2014 r. i „Spider-Geddon” z 2018 r. Co ciekawe w tym drugim zginął. Na szczęście odrodził się w „Spider-Verse” z 2019 r. Jednak prawdziwą sławę przyniosło mu pojawienie się w świetnej animacji „Spider-Man Uniwersum” (2018), a ostatnio w jej kontynuacji „Spider-Man: Poprzez Multiwersum”. Powrót zainteresowania Parkerem z dwudziestolecia międzywojennego spowodował, że w 2020 roku na rynku pojawiła się kolejna miniseria mu poświęcona „Spider-Man Noir: Zmierzch w Babilonie”.
Teraz wszystkie tytuły, przez które przewinął się Spider-Man Noir, otrzymujemy w jednym albumie. Mamy więc dwie miniserie z czasu pierwszego podejścia do świata Marvel Noir, kontynuację z 2020 roku i trzy zeszyty uzupełniające eventy związane ze „Spider-Verse” i „Spider-Geddon”, a mianowicie „Edge of Spider-Verse”, „Spider-Geddon: Spider-Man Noir Video Comic” i „Spider-Verse Team-Up”. Niestety ich jakość jest różna, co ostatecznie prowadzi do zaniżenia oceny całego albumu. Dotyczy to zwłaszcza wspomnianych pojedynczych zeszytów, które nie zawierają spójnych historii, a do tego część wątków w nich przedstawionych brutalnie się urywa. Dlatego proponuję po prostu potraktować je jako niezobowiązujące bonusy.
Gdyby bowiem oceniać tylko dwa pierwsze minicykle, wyszłoby nam małe arcydzieło. Wariacji na temat Spidera widzieliśmy już kilka, ale rzadko kiedy zdarza się, by zostały one zaprezentowane w tak konsekwentny i przemyślany sposób. Peter żyje w świecie przemocy i jego działania też nie są jej pozbawione. Podobnie w klimat wpasowują się postacie z drugiego planu. Ciężko wymienić wszystkie, bo nawiązań mamy sporo, więc wspomnę tylko, że Czarna Kotka prowadzi nielegalną spelunę z alkoholem, doktor Octopus jest Nazistą, wierzącym w wyższość Białej Rasy, choć sam urodził się z deformacją nóg (w ich zastępstwie skonstruował swoje macki), a Zielony Goblin jest królem przestępczego półświatka, zaś jego drużynę stanowią rekruci z cyrku (np. wyjątkowo krwiożerczy Sęp). Świetnym patentem było również odkurzenie nieco zapomnianej postaci Crime Mastera, od początku sprawiającej wrażenie, jakby została żywcem wyrwana z kina noir.
Całość jest również fenomenalnie naszkicowana przez Carmina Di Giandomenica. Jego nerwowy, jakby rozchwiany styl, zbliżający się do tego, co prezentuje Bill Sienkiewicz, świetnie oddaje klimat ponurego Nowego Jorku lat 30. Znalazł również ciekawy patent na wizualizację pajęczego zmysłu, odrzucając standardowe faliste promienie, które pojawiają się wokół głowy Spidera. U niego to niepokojąco wyglądające, czerwone okręgi i zawijasy. Niby mała rzecz, a wpada w oko.
Niestety w odrodzonej w 2020 r. serii wizja Spider-Mana Noir nie jest już tak fascynująca. Przede wszystkim zrezygnowano z brutalnego realizmu na rzecz przygody i akcji. Ta nie rozgrywa się już wyłącznie w osnutych mrokiem uliczkach Nowego Jorku, a rzuca nas po całym świecie. A ponieważ związana jest z egipskim artefaktem, bardziej niż noir wkrada nam się awanturniczy klimat rodem z „Indiany Jonesa”. Także postacie nie są równie ciekawie zakreślone. O ile wcześniej nie tylko przeniesiono popularnych bohaterów w przeszłość, ale przede wszystkim wymyślono ich na nowo, to tutaj scenarzyści poszli po linii najmniejszego oporu, modyfikując jedynie kilka szczegółów. Najlepiej widać to na przykładzie Tony′ego Starka (ksywka operacyjna Ironsides) i Czarnej Wdowy, którzy, poza wykorzystywanym sprzętem, nie odbiegają znacznie od swoich pierwowzorów.
Co zaś się tyczy strony graficznej tej części tomu, to w zasadzie wypada ona całkiem nieźle. Paco Diaz kreśli dynamiczne, wyraźne kadry i stara się, by wszystko było eleganckie oraz dokładne. I w tym jest problem. Świat Noir nie potrzebuje dokładności, a wizualnego brudu, tymczasem tu jest zdecydowanie zbyt sterylnie. Choć, trzeba przyznać, całkiem ładnie.
Jak zatem widać, ciężko ocenić „Spider-Man Noir” jedną miarą. Mamy tu bowiem zbyt duży rozstrzał czasowy między poszczególnymi rozdziałami, a co za tym idzie, zmianę wizji serii, która z pozycji skierowanej dla dorosłych, przemianowana została na zdecydowanie bardziej uniwersalną. Niemniej jakość wydania i pierwsza połowa tomu nie pozwalają mi wystawić temu wydawnictwu negatywnej oceny. Najważniejsze są bowiem przedruki zeszytów sprzed piętnastu lat i tu twórcom należą się brawa. Resztę traktuję jako dodatki, które tylko uwypuklają wyjątkowość tych pierwszych odcinków.