Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Przy herbacie: Poznaj piszącego po stylu jego

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Przy herbacie: Poznaj piszącego po stylu jego

Podobne zabiegi stosuje Małgorzata Musierowicz, jednak myśli postaci-pseudonarratorów są bardziej uporządkowane. Weźmy inny fragment „Pulpecji”:
Zaraz szósta.
Patrycja odstawiła ciężki budzik i kuląc się zapaliła małą lampkę, by poszukać szlafroka. U-uuu, ależ zimno! Lodowaty chłód przeniknął ją całą, od bosych pulchnych stóp po czubek głowy spowitej w złote loczki. Trzeba się ubrać. Nie warto już nawet wchodzić pod kołdrę, i tak niedługo zadzwoni któryś z budzików. (…)
Rozejrzała się teraz, szukając ciepłych skarpet. niczego tu nie można było znaleźć, doprawdy, po porządkach, do jakich zapędziła młodsze siostry rozgorączkowana narzeczona. Musiały tuż przed Świętami doprowadzić swój pokój do stanu nieludzkiego zaiste ładu. Ida kazała im nawet wymienić przepalony nieznacznie abażurek oraz wycerować dywanik przed łóżkiem! (Kompletny idiotyzm).
W obu fragmentach wyraźnie widać myśli wplecione w narrację, z tym, że w „Achai” są one bardziej dynamiczne (wykrzykniki), a jednocześnie urywane i nieco chaotyczne, jak prawdziwe myśli. U Musierowicz osoba bohaterki nieco mniej się rzuca w oczy, a opis brzmi bardziej „opisowo” – choć wartość informacyjna obu fragmentów jest podobna.
• • •
Styl tkwi w szczegółach, dlatego tez łatwo go zaobserwować tam, gdzie autorzy z detalami coś opisują. Bujny, o złożonych zdaniach styl Dukaja może kojarzyć się z pisarstwem Lema:
Nim opadły za wozem wrota baraku, ujrzałem jak w myśliwcu obracają się turbiny, buchnął spodeń brudny wiatr, wiry cienia, na ich krzywych słupach maszyna podniosła się chybotliwie na pięć, osiem, dziesięć metrów, wówczas pilot odpalił główne silniki i Wiesel uderzony stożkiem obrzydliwie białego ognia runął w gruboziarnisty monochrom wiecznie zachmurzonego nieba Mroku, w ciasnym zakręcie tnąc przestrzeń nad opadającym już na platformie megawindy wahadłowcem, z wahadłowca jedynie szary statecznik wystawał nad ziemię.
Jacek Dukaj „Serce Mroku”
Jakiś czas szczyt wyzywał oczy Pirxa swą patetyczną linią, lecz w miarę jak szli ku niemu, stało się z nim to, co zwykle dzieje się z górą: ginął, rozpadły w gwałtownych skrótach perspektywy na poszczególne, już wzajem przesłaniające się partie, przy czym podnóże traciło dotychczasową płaskość, wysuwało filary, ukazywało całe bogactwo uskoków, półek, ślepo kończących się kominów, chaos starych pęknięć, a nad tym bezładem gruzłowatych spiętrzeń przez jakiś czas ozłocony pierwszym słońcem, wystygły i dziwnie łagodny, jaśniał sam wierzchołek (…).
Stanisław Lem „Wypadek”
Podobieństwo leży nie tylko w długich na kilka linijek zdaniach, ale też w użyciu nieco staroświeckich forum wyrazów („spodeń”, „wzajem”), słów niby znanych, a jednak nie używanych na co dzień („chybotliwie, „gruzłowaty”), czy wreszcie – w tym przypadku tylko u Lema, choć w innych fragmentach Dukaja pewnie też by się coś znalazło – stosowaniu przymiotników tam, gdzie większość z nas zapewne wstawiłaby imiesłów („rozpadły w gwałtownych skrótach perspektywy”).
To, rzecz jasna, nie jest żadna fachowa analiza, a tylko zabawa, coś jak drukowane swego czasu w „Przekroju” obrazki, w których należało znaleźć dwadzieścia różnic. Można się zastanawiać, czy Lem napisałby zdanie w rodzaju „Kiedy się patrzy od strony śluzy kraterowej biosfery, wygląda to tak: hiperboloidalny korpus z wywiniętymi w krzywe skrzydła, łukowatymi żebrami pośrodku”, bo te żebra wywinięte w skrzydła brzmią bardzo po lemowsku. Lem ma zresztą inne jeszcze znaki rozpoznawcze, na przykład… częste stosowanie półpauzy, która była chyba jego ulubionym znakiem przestankowym.
• • •
Dla odmiany Andrzeja Sapkowskiego wytropić łatwo po celowym używaniu powtórzeń, często tworzących swego rodzaju łańcuszek zdań: „Wiedźmin odstawił kufel na stół. Kufel był wyszczerbiony. Wyszczerbiony w sposób, który sugerował, że w nieodległej przeszłości ktoś oberwał nim po łbie” – to przykład fikcyjny, ale dobrze oddający istotę sprawy. Przyjrzyjmy się cytatom (w tej części w większości pochodzą one z „Krwi elfów”, jeden z „Ostatniego życzenia”):
Śmierdzący przypadł do niej, z rozmachem ciął nożem. I zwalił się na klęczki, bo nóż nie napotkał oporu, przeszedł przez gardło postaci jak przez kłąb dymu. Bo postać faktycznie była kłębem dymu, który już zaczynał się rozwiewać. Ale nim zdążył się rozwiać, do chlewa wpadła druga postać, niewyraźna, ciemna i zwinna jak łasica.
Czarodziejka spojrzała w niebo. Wzmagający się chłód i wiatr mogły tu, w górach, zwiastować zamieć, a perspektywa spędzenia kolejnej nocy w grocie lub skalnej rozpadlinie niezbyt ją pociągała. Mogła, gdyby musiała, kontynuować podróż nawet wśród zamieci, mogła rozpoznawać drogę telepatycznie, mogła magicznie uniewrażliwić się na zimno. Mogła, gdyby musiała. Ale wolała nie musieć.
Innym zabiegiem typowym dla Sapkowskiego jest konstruowanie opisów jako oddzielonych przecinkami zdań pojedynczych:
Sum wystawił nad powierzchnię wody wąsaty łeb, targnął się z mocą, wzburzył wodę, błysnął białym brzuchem. […] Linka z sykiem cięła wodę, wibrowała, siała kropelkami połyskującymi jak rtęć w blasku wschodzącego słońca. Sum nagle wynurzył się, zakotłował pod samą powierzchnią, napięcie sznura zelżało. […] Czując pod brzuchem płyciznę, sum wywalił się z wody do połowy dwusążniowego cielska, targnął łbem, chlasnął płaskim ogonem i ostro runął w głębinę.
Spojrzała mu w oczy, lekko kiwnęła głową, jej czarne lśniące loki zafalowały, kaskadą spłynęły z ramienia.
U innych pisarzy opisy te mogłyby wyglądać na przykład tak: „Sum wystawił nad powierzchnię wody wąsaty łeb i targnął się z mocą, burząc wodę i błyskając białym brzuchem” czy „Spojrzała mu w oczy i lekko kiwnęła głową, a jej czarne, lśniące loki zafalowały, kaskadą spływając z ramienia”, a niewykluczone, że ten czy ów redaktor komuś piszącemu stylem Sapkowskiego kazałby zmienić zdania tak, by zlikwidować tę „wyliczankę”.
• • •
Właścicielką bardzo rozpoznawalnego stylu jest Joanna Chmielewska. Dla jej powieści – zwłaszcza tych „klasycznych” – typowy jest język potoczny (zbaraniały półgłówek podrapał się po łbie, zakamieniała idiotka itp.), używanie określeń nasyconych dynamizmem (szaleńczo zaciekawiony, przeraźliwie zabłocony, spojrzeć zachłannie) i innych ulubionych określeń: podbiec kurcgalopkiem, czarowny (w znaczeniu ironicznym), zakwitła myśl. „Gazeta Wyborcza” kilkanaście lat temu ogłosiła akcję pisania przez czytelników kryminału rozpoczętego przez Joannę Chmielewską (był to pierwszy rozdział opublikowanej później powieści „Zbieg okoliczności”) – wiele osób tak doskonale naśladowało styl pani Joanny, że pewien fan w liście wyraził niemiłe zdumienie faktem, iż język jego ulubionej autorki tak łatwo daje się podrobić.
Bardzo wyraźnie widać elementy stylu Chmielewskiej we fragmentach „Romansu wszechczasów”: ekspresyjny opis, potoczne porównania, przesada (zakuwanie w kajdany i wleczenie do kazamatów):
Znieruchomiały słup przemienił się zapewne z powrotem w ludzką istotę i oderwał od chodnika, bo wysiadając ujrzałam go ponownie. Jechał tym samym autobusem, razem ze mną, wysiadł drugimi drzwiami i przyglądał mi się z tak przeraźliwym natężeniem, że wręcz powietrze przed nim gęstniało.
Biegnący ludzie i motorówka dotarli do nas równocześnie i na spokojnej przed chwilą plaży zapanowała Sodoma i Gomora. Zaraz za motorówką przypłynęły oba kutry. Rybacy, milicja i żołnierze WOP-u utworzyli razem coś, co wydało mi się obrazem z dantejskiego piekła. Miałam wrażenie, że każdy reprezentuje tu odmienny rodzaj interesów, każdemu chodzi o co innego i każdy domaga się innych informacji i wyjaśnień, przy czym wszyscy, na skutek nieporozumienia, domagają się ich od siebie nawzajem. Oczekiwałam chwili, kiedy zostanę zakuta w kajdany, rozłączona z Markiem i zawleczona do jakichś kazamatów i miałam tylko nadzieję, ze nastąpi to, zanim rozwścieczeni rybacy zdążą nas rozszarpać na sztuki. Przez chwilę wydawało się, że WOP i milicja w żaden sposób nie dojdą do zgody w kwestii wyłowionego z wody osobnika, każda ze służb udowadniała swoje prawa do niego z zadziwiająco namiętną zachłannością. Zarysowała się możliwość rozszarpania na sztuki wszystkich przez wszystkich, przy czym w takim wypadku górą byłby bezwzględnie WOP, z uwagi na psy.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Po komiks marsz: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Po komiks marsz: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Weekendowa Bezsensja: Wszystko, czego nigdy nie chcielibyście wiedzieć o… Esensji (31)
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.