Dla jednych jest „reżimową piosenkarką”, dla innych - niekwestionowaną „królową czeskiej muzyki pop”. Helena Vondráčková i jej piosenki są znane i popularne także u nas w Polsce. Upływ czasu jej nie zaszkodził: nadal z sukcesami występuje na estradzie. Jednak za swoją popularność płaci cenę. Jaką? Odpowiedź znajdziemy w tej książce.
Chciała być księżniczką
[Helena Vondráčková „Wspominam i niczego nie żałuję” - recenzja]
Dla jednych jest „reżimową piosenkarką”, dla innych - niekwestionowaną „królową czeskiej muzyki pop”. Helena Vondráčková i jej piosenki są znane i popularne także u nas w Polsce. Upływ czasu jej nie zaszkodził: nadal z sukcesami występuje na estradzie. Jednak za swoją popularność płaci cenę. Jaką? Odpowiedź znajdziemy w tej książce.
Helena Vondráčková
‹Wspominam i niczego nie żałuję›
Nie jest to typowa, chronologicznie uporządkowana autobiografia, koncentrująca się na chronologii wydarzeń i możliwie jak najbardziej szczegółowym opisie przebiegu życia. Jest to raczej tom – jak sugeruje tytuł – wspomnień artystki z różnych etapów jej życia oraz refleksji o karierze i ludziach, którzy ją otaczali. Ale i tak można się stąd całkiem sporo dowiedzieć o jej dzieciństwie i pierwszych krokach na estradzie, które stawiała pod opieką ojca. Vondráčková od dziecka uczyła się gry na pianinie, jazdy figurowej na lodzie i trzech języków obcych, a wszystko to zaprocentowało, poparte dalszą wieloletnią pracą. Przyszła sława i wielkie sukcesy – takie, jak na przykład koncerty w słynnej amerykańskiej Carnegie Hall.
Wszelkiego rodzaju biografie czy autobiografie powstają oczywiście dzięki licznym i starannie przemyślanym zabiegom „piarowskim”. (Uważny czytelnik dostrzeże, że i czeska gwiazda korzystała z pomocy ghostwritera.) Również ta autobiografia nie jest jakoś specjalnie odkrywcza. Dla mnie jednak najważniejszym powodem, dla którego warto czytać biografie, jest zawsze ich tło – opis realiów, klimatu i atmosfery minionych czasów. We wspomnieniach Vondráčkovej cała ta otoczka naprawdę jest warta uwagi. Przede wszystkim dlatego, że „Wspominam i niczego nie żałuję” obejmuje dwie skrajnie różne epoki w showbiznesie, a w obu tych epokach nazwisko piosenkarki znajduje się w czołówce najpopularniejszych wykonawców.
Wiele osób zapewne często zadaje sobie to pytanie: jak to wyglądało – być gwiazdą, czołową piosenkarką w kraju, w czasach komuny, gdy artyści byli ściśle kontrolowanym dobrem narodowym. Czy cieszyli się wolnością? Vondráčková była w dodatku czechosłowacką gwiazdą eksportową, swego rodzaju „materiałem propagandowym” ówczesnego socjalistycznego kraju, chętnie wysyłanym na różne kontynenty. Także – na obowiązkowe koncerty do ZSRR, które piosenkarka opisuje z pewnym poczuciem humoru. Okazuje się, że w jej estradowych sukcesach w tym kraju miał swój niekwestionowany udział tajemniczy kuferek przetrwania „Nie zginiesz”.
Są też i poważniejsze tematy. Helena Vondráčková wspomina tu także – choć z wieloma przemilczeniami – dramatyczną historię rozpadu niezwykle lubianego przez publiczność tria, w którym śpiewała w pierwszych latach swojej kariery. Jej koleżanka z zespołu Marta Kubišová dostała od władz zakaz występów za zaangażowanie się w praską wiosnę w 1968 roku. (Jej historia została opisana przez Mariusza Szczygła w książce „Gottland”). Helena zdecydowała się śpiewać dalej po otrzymaniu listu od Marty z zachętą, aby z powodu rozpadu zespołu nie przerywała kariery. Od tamtej pory właściwie nie było przeszkód. Vondráčková milczy w książce na temat ewentualnej ceny, którą miałaby wtedy płacić za swoją popularność. Jej nazwisko widnieje pod poparciem dla komunistycznych władz Czechosłowacji w 1977 roku, choć wtedy, gdy zbierano podpisy – artystka była na koncertach w Polsce…
A potem zmieniły się czasy i nastała epoka kapitalistycznej wolności. Vondráčková i jej piosenki nie przestały się cieszyć nieprzeciętną popularnością. Jednak również i w nowych realiach popularność ma swoją cenę. Możemy więc przeczytać, jak to jest, gdy w odniesieniu do znanej osoby nie istnieją już żadne granice, a plotkarskie media raz po raz naruszają kolejne tabu. Piosenkarka nie ma prywatności w swoim domu, ani nawet w szpitalu. W rezultacie – jak sama przyznaje – doszło do tego, że jej relacje z rodziną są bardzo napięte i skomplikowane, a jej wizerunek w kolorowej prasie jest daleki od ideału. Helena Vondráčková w Czechach odbierana jest jako osoba bezczelna, kłótliwa, i „ciągająca się po sądach”.
Ta autobiografia nie byłaby pełna bez wspomnień o innych bliskich artystce ludziach, przede wszystkim tych znanych. Znajdziemy tutaj pyszne anegdoty o innych gwiazdach, które z Vondráčkovą się przyjaźnią. Helena wspomina między innymi o Maryli Rodowicz i nieżyjącym już Waldemarze Matušce, piosenkarzu do dzisiaj w Czechach popularnym. Wśród kręgu znajomych piosenkarki nie mogło oczywiście zabraknąć Karela Gotta, który tak jak ona do dziś nie schodzi z piedestału estradowej popularności. Jaki jest Gott poza sceną? Anegdota Vondráčkovej o jego zmaganiach z tubką pasty do zębów jest absolutnie nie do podrobienia.
Opowieść Heleny Vondráčkovej koncentruje się także na zjawisku funkcjonowania rynku mediów w warunkach kapitalistycznej wolności. Mamy rzadką okazję spojrzeć na to z punktu widzenia gwiazdy i celebrytki, a więc „żyły złota” dla plotkarskich gazet. Artystka próbuje obnażyć nieludzkie mechanizmy tak zwanego brukowego dziennikarstwa, gdzie czyha się na sensację, a gdy jej nie ma – preparuje się skandale z uczestnictwem znanych osób. Tak kręci się ten showbiznes, wyrządzając krzywdę nie tylko gwiazdom, ale i – jak słusznie zauważa Vondráčková- uczestniczącym w tej nieludzkiej grze dziennikarzom.
I jeszcze jedno, warto wczytać się w teksty piosenek Vondráčkovej, których fragmenty (w tłumaczeniach) świetnie uzupełniają narrację książki. Okazuje się, że w wielu z nich piosenkarka śpiewa o sobie i swoim świecie. Vondráčková przyznaje, że jako dziecko chciała zostać księżniczką. I chyba w pewnym sensie nią została, lecz wszyscy wiemy, życie księżniczki nie jest aż takie bajkowe. Ta autobiografia może to potwierdzić.