Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael Marcus Thurner
‹Podróż Turila›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPodróż Turila
Tytuł oryginalnyTurils Reise
Data wydania24 lutego 2011
Autor
PrzekładKatarzyna Sowa, Michael Sowa
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7648-635-2
Format416s. 125×195mm
Cena36,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

… i półtora metra mułu
[Michael Marcus Thurner „Podróż Turila” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Podróż Turila” Michaela Thurnera nie zasługuje na miano Literatury. Nie jest to też solidne, uczciwe rzemiosło. Ba, nie jest to nawet malownicza grafomania, z której można by się pośmiać.

Beatrycze Nowicka

… i półtora metra mułu
[Michael Marcus Thurner „Podróż Turila” - recenzja]

„Podróż Turila” Michaela Thurnera nie zasługuje na miano Literatury. Nie jest to też solidne, uczciwe rzemiosło. Ba, nie jest to nawet malownicza grafomania, z której można by się pośmiać.

Michael Marcus Thurner
‹Podróż Turila›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPodróż Turila
Tytuł oryginalnyTurils Reise
Data wydania24 lutego 2011
Autor
PrzekładKatarzyna Sowa, Michael Sowa
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7648-635-2
Format416s. 125×195mm
Cena36,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Na pomysł, by bohaterem powieści fantastycznej uczynić grabarza, wpadł już Tomasz Bochiński i zrealizował go o niebo lepiej, niż czyni to Thurner. Doprawdy, rzadko zdarza mi się przeczytać książkę, o której nie potrafię powiedzieć ani jednego dobrego słowa – a tak stało się w przypadku „Podróży Turila”, gdzie nawet okładka jest szpetna, zaś zawartość…
Zacznijmy może od początku, kiedy to w ogrodzie, gdzie pracuje poczciwy liściolu… znaczy Domiendram, ląduje dziwaczny obiekt, który zaczyna transformować w coś w rodzaju metalowej fortecy. Z wnętrza wychodzi złowroga a mroczna istota, by mordować, gwałcić… wróć, gwałcenia nie było, oraz siać ogólne zniszczenie. W międzyczasie, główny bohater, tytułowy Turil, podczas zwiedzania miasta swoich pracodawców, trafia do podziemi pod cmentarzyskiem, gdzie słyszy przepowiednię… nie, zaraz, bardziej prognozę, wygłoszoną przez prastarą SI. Niebawem okazuje się, iż światu grozi straszliwe niebezpieczeństwo, w postaci najazdu dziwacznych, niszczących wszystko na swojej drodze obcych.
Jak widać, schemat fabularny raczej przywodzi na myśl fantasy – dodajmy jeszcze do tego przenoszenie się w przestrzeni za pomocą myśli i bohatera otwierającego drzwi na swoim statku poprzez rysowanie ich konturów kredą. Thurner zdecydował się jednak na umieszczenie swojej historii w sztafażu SF. Określanie „Podóży Turila” mianem „science fiction” byłoby wysoce chybione, no, może jeszcze dałoby się ją podciągnąć pod „space operę”. Autor mnoży opisy dziwacznych stworzeń, ras i planet. W przypadku niektórych pisarzy tego rodzaju strategia owocuje uznaniem ich uniwersów za barwne i bogate, Thurnerowi jednak brakło talentu i jego świat wydaje się jedynie niespójnym zlepkiem rozmaitych elementów. Gdyby też autor zastosował się do złotej zasady „jak się nie znasz, to nie pisz” i poprzestał na zewnętrznym opisie obcych ras. Ale nie, on musiał rozpisywać się np. na temat anatomii, w efekcie czego natężenie bzdur przekroczyło mój poziom tolerancji i przyprawiło mnie o ciężką frustrację.
Thurner nie oparł się także pokusie stosowania „fantastycznonaukowego” słownictwa, upodobanie znajdując przede wszystkim w przymiotniku „inteligentny” i przedrostku „semi-”. Mamy więc: „półinteligentne mikrokryształy”, „parakonscjentywną zdolność myślenia”, „bioszkło”, „hydromechaniczne nekroigły”, „substancje semichemiczne”, „substancje biomolekularne”, „semimasywne istoty wolnego wyboru”, „inteligentne skalpele”, „semiinteligentne klony”. Tłumaczenie także nie powala – np. odmawiając wykonania rozkazu statek Turila odpowiada „negatywnie”, pojawia się „interstelarna wspólnota narodów” (i inne użycia przymiotnika „interstelarny”), „Katedral Błogosławieństwa”, „irrealna wyobraźnia”, czy „ciemna barwa głosu”. O korekcie, czy raczej jej marności już mi się nawet pisać nie chce – nagminnie trafiają się niewłaściwe końcówki, czasowniki odnoszące się nie do tego rzeczownika, co trzeba, brakujące słowa itp. Raz takich wpadek było trzy na jednej stronie.
Wracając zaś do kwestii zależnych od autora – owszem, główny wątek jest rozwijany i znajduje swoją kulminację, są jednak poboczne, które pojawiają się bez należytej podbudowy, a potem urywają.
Wreszcie ostatnia rzecz – bohaterowie, a w zasadzie bohater, gdyż historia została oparta przede wszystkim na Turilu, zaś pozostałe postaci przewijają się jedynie epizodycznie. Kiedy pisałam o księciu Nikandrze z „Wichrów archipelagu”, że mało która postać pozostawiła mnie tak obojętną, nie znałam protagonisty powieści Thurnera. Kosmiczny grabarz pod względem bezbarwności bije bowiem postaci z książek, jakie czytałam w ciągu ostatnich kilku lat. Autor nie zadał sobie nawet trudu, by opisać, jak on wygląda poza zaznaczeniem, że Turil jest wysoki i raczej szczupły. Można się także domyślać, że ma z grubsza humanoidalną sylwetkę, ale na ile jest on podobny/niepodobny do człowieka nie wiadomo. W kwestii przeżyć wewnętrznych, przez pierwsze kilkadziesiąt stron autor informuje czytelnika, iż jego bohater jest znudzony. Poza tym ogólnie grabarze, będący osobną kastą społeczną, starają się powściągać emocje – Turil nieco wyłamuje się z tej tradycji, ale zazwyczaj również stara się nie dopuszczać do siebie intensywniejszych przeżyć. By wzbudzić w czytelniku uczucia względem grabarza, Thurner „obdarowuje go” ojcem-sadystą, koszmarami sennymi i ciężką traumą, nie szczędzi mu także cierpień wszelakich – w pewnym momencie bohater zostaje wręcz rozerwany na strzępki, a potem przez wiele stron doświadcza nie(stety)opisanego bólu. Wszystko to jest przy tym przedstawione tak nieudolnie, że trudno mówić o jakimkolwiek zaangażowaniu emocjonalnym czytelnika.
Jeśli chodzi o inne postaci – pojawiają się np. istoty wyposażone w wiele jaźni – pomysł niegłupi, ale marnie zrealizowany (polecam „Rezydenta” Dębskiego z „Raptownego fartu braku”, jako przykład lepszego wykorzystania takiego motywu) oraz… Zły Lord w postaci szalonego robota. Rozdziały, w których zły robot obwieszcza swoje plany znęcając się przy tym nad swoim – jak to zostaje określone w książce – rodzeństwem (robotami tego samego modelu) są jednymi z bardziej żenujących.
Na zakończenie, by tradycji towarzyszącej opisywaniu złych książek stało się zadość: scena seksu: „Gdy już obie branże1) się dopasowały, mogły zadziałać wszystkie inne struktury świadomości, celebrujące ostatecznie orgazmy w barwnym korowodzie stosunku płciowego odbywanego w trybie bramkowym” oraz jelita (i nie tylko) na wierzchu: „wnętrzności rosły lub obumierały, pływając obok niego. Niego? (…) Ciało jamiste penisa musiało zastąpić przez jakiś czas nerki.” Staram się nie bywać aż tak kategoryczna, ale „Podróż Turila” to książka nie warta ani czasu, a tym bardziej pieniędzy.
koniec
30 stycznia 2012
1) Branżami nazywane są oddzielne osobowości mieszczące się w dwójce drugoplanowych bohaterów.

Komentarze

02 II 2012   23:32:09

"Ba, nie jest to nawet malownicza grafomania, z której można by się pośmiać."

Za to z tyłu na okładce jest coś, co mnie rozśmieszyło: "Oto Turil, outsider wśród outsiderów. Dowcipny jak Ijon Tichy, lecz momentami mroczniejszy" :D Mroczniejszy od Ijona Tichego jest chyba tylko Darth Vader, więc strzeżcie się, którzy chcecie czytać o Turilu ;) Z tym dowcipem też nie do końca wiadomo, o co może chodzić. Jednak jedno przyznajmy szczerze: z merytorycznego punktu widzenia opis z tyłu książki jest głupi, ale z marketingowego - trafiony. Ijon Tichy na okładce zwiększa atrakcyjność produktu.

03 II 2012   11:27:18

Hmm, wzięłam tę książkę do recenzji, właśnie skuszona słowem "dowcipny". Co okazało się błędem, bo humoru w "Podróży Turila" nie ma (wyjąwszy jakieś dwa marne żarciki bodajże).

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

O miłości, owszem, o detektywach – niekoniecznie
Wojciech Gołąbowski

16 V 2024

Parker Pyne, Hercules Poirot, Harley Quin i pan Satterthwaite… Postacie znane miłośnikom twórczości Agaty Christie wracają na stronach wydanych oryginalnie w Wielkiej Brytanii w 1991 roku zbiorze „Detektywi w służbie miłości” – choć pod innym tytułem.

więcej »

Alchemia
Joanna Kapica-Curzytek

15 V 2024

„Rozbite lustro” to saga rodzinna, ale przede wszystkim proza o najwyższych walorach językowych i literackich.

więcej »

Przeżyj to jeszcze raz
Miłosz Cybowski

14 V 2024

Nagrodzona World Fantasy Award „Powtórka” Kena Grimwooda to klasyka gatunku i jedna z lepszych powieści wydanych w ramach serii „Wehikuł Czasu” wydawnictwa Rebis.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.