Powieść jest moralną analizą relacji łączących ofiary i sprawców ludobójstwa. Autorka wraca w niej do jednej najpotworniejszych zbrodni przeciwko ludzkości jaką był Holocaust i stawia pytanie: z jakim balastem wspomnień z przeszłości muszą mierzyć się byli więźniowie, a z jakim – ich oprawcy? Pamięć o zbrodniach przeciwko ludzkości, jak i same zbrodnie, nie ulegają przedawnieniu.
Los i pamięć
[Jodi Picoult „To, co zostało” - recenzja]
Powieść jest moralną analizą relacji łączących ofiary i sprawców ludobójstwa. Autorka wraca w niej do jednej najpotworniejszych zbrodni przeciwko ludzkości jaką był Holocaust i stawia pytanie: z jakim balastem wspomnień z przeszłości muszą mierzyć się byli więźniowie, a z jakim – ich oprawcy? Pamięć o zbrodniach przeciwko ludzkości, jak i same zbrodnie, nie ulegają przedawnieniu.
Jodi Picoult
‹To, co zostało›
Jak pisze Jodi Picoult w posłowiu, do napisania książki „To, co zostało” zainspirował ją „Słonecznik” Szymona Wiesenthala. Los zetknął go z młodym nazistą, który na łożu śmierci chciał poprosić Wiesentala, byłego więźnia w hitlerowskim obozie koncentracyjnym, o rozgrzeszenie.
To skłoniło autorkę do zastanowienia się nad tym, co by się stało, gdyby Amerykanka Sage, wnuczka byłej więźniarki, stanęła w obliczu podobnej prośby ze strony byłego nazisty, uczestnika wielu aktów ludobójstwa w obozach. Tym trudniej jest to sobie wyobrazić, jeśli sobie uświadomimy, że starszy pan od lat mieszka w USA, jest szanowany i lubiany w swojej społeczności i nikt nie ma najmniejszego pojęcia o jego mrocznej i zbrodniczej przeszłości. Sage dowiaduje się o tym pierwsza.
Jednak odsłaniają się przed nią jeszcze inne fakty z przeszłości. Sage poznaje także w szczegółach historię życia swojej babki Minki, Żydówki urodzonej w Łodzi, która przeszła piekło łódzkiego getta i Auschwitz oraz „Marsz Śmierci” po likwidacji hitlerowskiego obozu w Nowej Soli. Babka nigdy wcześniej nie opowiadała o swoich wojennych przeżyciach – z obawy, że nie będzie w stanie normalnie żyć i uniemożliwi to także członkom swojej rodziny.
Nieoczekiwanie dla siebie Sage została poddana swoistej konfrontacji: oto zderzają się ze sobą wojenne wspomnienia kata i ofiary, czyli osób, które przed laty stały po dwóch różnych stronach wojennego piekła. Co Sage zrobi z tą wiedzą? Czy i jak wpłynie to na jej życie? Choć opis książki na okładce skupia się na pytaniu o granice wybaczenia i etyczne refleksje o akcie miłosierdzia wobec drugiego człowieka – dla mnie jest to powieść o tym, jak oprawcy i ofiary zmuszeni są żyć z balastem przeszłości.
„To, co zostało” jest bardzo dobrze udokumentowane, autorka skrupulatnie przygotowała się do pisania, zbierając materiały źródłowe dotyczące autentycznych wojennych losów Żydów. Dla polskiego czytelnika na pewno interesujące będzie to, że spora część akcji książki toczy się na terenie Polski. Z dużą dozą emocji przedstawione są przedwojenne realia życia w Łodzi i wojenne dramaty mieszkańców łódzkiego getta. Jodie Picoult nie pomija kwestii kontrowersyjnych: Chaim Rumkowski, zwierzchnik Żydów w Łodzi (i następnie w łódzkim getcie) został sportretowany jako mężczyzna podatny na kobiece wdzięki i korupcję. Natomiast we wspomnieniach nazisty z Judenaktion, prowadzonej przez oddział SS we Włocławku, pojawiają się mocne słowa: „polscy cywile dopingowali nas głośno. Nie chcieli u siebie Żydów tak samo jak my”. To pewne, że świat przedstawiony w powieści przez Jodie Picoult nie jest czarno-biały, ale też nie mamy wątpliwości, po której stronie opowiada się autorka. Nie wpisuje się ona w (dosyć często ostatnio występującą w literaturze popularnej) narrację o „dobrych Niemcach”.
Powieść Jodie Picoult jest także socjologicznym studium społeczeństwa przedwojennych Niemiec i kształtowania się mentalności tego narodu w obliczu rosnącej siły partii narodowosocjalistycznej. Wątek młodości Josefa to nic innego jak literacka próba odpowiedzi na dramatyczne filozoficzne pytanie: „Unde malum?”- skąd w człowieku bierze się zło? To także przypomnienie, że system i kontekst sytuacyjny mają moc wpływania na indywidualne myśli, uczucia i działania – i choć wygodnie jest przyjąć, że to sytuacje sterują ludźmi, jednak nie mogą w żaden sposób usprawiedliwiać ich zbrodniczych czynów. Okazuje się, że moralny opór jednostki wobec dokonywania potworności zanika, gdy dostaje ona oficjalne rozkazy ich wykonania, gdy są sformalizowane procedury i podział ról oraz gdy ofiary przemocy są odczłowieczone poprzez ideologiczną indoktrynację. I jeszcze jeden wstrząsający wniosek, do którego wcześniej doszła Hannah Arendt w „Banalności zła”: ludzie, którzy wyrządzili na świecie tak wiele niesłychanych krzywd to nie sadystyczne, wynaturzone, patologiczne potwory, ale ludzie „przerażająco normalni”, jak ujmuje to niemiecka intelektualistka. Jak wygląda ich życie, gdy zmagają się z przekleństwem pamięci o swoich zbrodniach?
Nie ma wątpliwości, że Jodie Picoult udźwignęła ciężar poważnego tematu swojej powieści, jednak można mieć pewne zastrzeżenia do jej formy. Najpierw poznajemy całą historię młodości Josepha, później – głos ma Minka, a pomiędzy ich opowieściami włączają się też (dosyć przypadkowo) inne głosy oraz opowieść zapisana w zeszycie przez młodą Minkę, co sprawia wrażenie chaosu. Można byłoby tu zastosować technikę cięcia wątków nieco inaczej, niż proponuje autorka: gdyby głos zabierali na przemian Josef i Minka, mielibyśmy więcej dramatyzmu i zintensyfikowałoby się poczucie narastania grozy do punktu kulminacyjnego i ostatecznej konfrontacji. I jeszcze drobne uwagi do tłumaczki powieści: żaden mieszkaniec Łodzi nigdy nie powie, ze mieszka „w Bałutach”, ale – „na Bałutach”, a wymieniona w powieści łódzka restauracja „Wodospad” to z dużą dożą prawdopodobieństwa (istniejąca zresztą do dziś) „Kaskada”.
Pod względem treści „To, co zostało” ma zaskakująco mocny wydźwięk, jak na powieść tak poczytnej autorki, której książki sytuują się w kręgu literatury popularnej – i to pozytywnie zaskakuje. To nie jest lektura łatwa i przyjemna. Jodie Picoult nie stosuje niedomówień, opisuje wojenne i obozowe potworności z dużą dożą realizmu. W rezultacie powstała ważna książka, która ponownie przypomina czytelnikom o tym, co miało miejsce podczas drugiej wojny światowej. Być może dla polskiego czytelnika, oswojonego z tematyką drugiej wojny światowej i Holocaustu, „To, co zostało” nie wnosi zbyt wiele nowego i może się wydawać jeszcze jedną z wielu książek o wojnie. Trzeba jednak sobie uświadomić, że zaproponowanie takiej tematyki czytelnikom, zwłaszcza młodszym, może oznaczać, że dla wielu z nich będzie to być może pierwsze zetknięcie się z potwornościami wojny, o których wcześniej niewiele słyszeli. Nigdy dosyć przypominania o historii, bo – jak mówi swojej wnuczce Minka: „(…) to się wciąż dzieje (…) Każdego dnia”. I to w naszych czasach – na Bałkanach, w Rwandzie, w obozach pracy, gdzie nie obowiązują żadne etyczne normy.
„Los tworzą wzajemne relacje oprawców i ofiar” – jak napisał amerykański historyk Raul Hilberg. „To, co zostało” Jodie Picoult jest powieścią o losie – i pamięci o nim.