Jak i gdzie bawili się polscy artyści w XX wieku? Oczywiście w kawiarniach, które stały się stałym miejscem spotkań najrozmaitszych twórców aż trzech epok literackich: od Młodej Polski aż do czasów powojennych. Lektura „Warszawskich kawiarń literackich” Makowieckiego daje nam szansę na bliższe poznanie tych lokali i ich gości, a także specyficznej atmosfery, jaka wytworzyła się wokół całego kawiarnianego środowiska literatów.
Skandale w Małej Ziemiańskiej
[Andrzej Z. Makowiecki „Warszawskie kawiarnie literackie” - recenzja]
Jak i gdzie bawili się polscy artyści w XX wieku? Oczywiście w kawiarniach, które stały się stałym miejscem spotkań najrozmaitszych twórców aż trzech epok literackich: od Młodej Polski aż do czasów powojennych. Lektura „Warszawskich kawiarń literackich” Makowieckiego daje nam szansę na bliższe poznanie tych lokali i ich gości, a także specyficznej atmosfery, jaka wytworzyła się wokół całego kawiarnianego środowiska literatów.
Andrzej Z. Makowiecki
‹Warszawskie kawiarnie literackie›
Na wiek XIX przypada proces stopniowej profesjonalizacji działalności literackiej. W przeciwieństwie do wieków poprzednich, gdy pisarstwem zajmowano się zwykle „na boku”, przemiany kulturowe i społeczne umożliwiły dziewiętnastowiecznej inteligencji bycie pisarzami i tylko pisarzami. Towarzyszyło temu wytworzenie się specyficznego środowiska, owej artystycznej bohemy, z którą w Polsce najczęściej kojarzona jest Młoda Polska i twórcy skupieni wokół Przybyszewskiego. To właśnie w tym okresie rozpoczyna się opowieść o kawiarniach literackich, które największy rozkwit i sławę zdobyły w latach międzywojennych.
Opisywane w książce miejsca nie stanowiły zamkniętych klubów dostępnych jedynie dla tych, którzy mogli wylegitymować się osiągnięciami literackimi (jak sugeruje tytuł). Bywali tam nie tylko ludzie pióra, ale też należący do szeroko pojętej braci artystycznej: malarze, architekci czy aktorzy. Ale, co najważniejsze, każda z przedstawionych kawiarń literackich była przede wszystkim zwykłą kawiarnią (lub, jak w kilku przypadkach, bardziej mleczarnią), w której każdy mógł wypić pół czarnej (jak nazywano pół filiżanki czarnej kawy), zjeść ciastko i posiedzieć. Obecność artystów nadawała tym miejscom dodatkowego splendoru, często także wzbogacała wieczory o rozmaite programy artystyczne, ale w żadnym wypadku nie odbierała im podstawowej roli, jaką było serwowanie wszystkim gościom kawy i innych trunków. Co prawda za wieczorne „dodatki” do kawiarnianych uciech były niekiedy pobierane opłaty (i to całkiem wygórowane), ale jak pokazuje historia dwudziestolecia międzywojennego, żaden lokal nie zdołał zatrzymać u siebie artystów na dłużej.
Już na samym początku książki dowiadujemy się, że tytułowe lokale musiały spełniać szereg warunków, by trafić do przygotowanego zestawienia. Publiczny dostęp do lokalu oraz podział na „aktorów” (czyli właśnie literatów, którzy dysponowali swoją własną „sceną” pod postacią oddzielnej salki lub stolika, gdzie urzędowali w godzinach otwarcia kawiarni) i „publiczność” (wszystkich tych, którzy do elitarnego grona się nie zaliczali) stanowiły jedne z tych cech. O wiele istotniejsza wydaje się rola spełniana przez te miejsca w tworzeniu opinii na temat literatury, co niekiedy ściśle wiązało się z przygotowywaniem pisma literackiego. W ostatnim przypadku najwyraźniej było to widoczne w dwudziestoleciu, podczas gdy kawiarnie powojenne z dość oczywistych powodów (cenzura) nie mogły z taką swobodą uczestniczyć w działaniach opiniotwórczych.
Choć Makowiecki prezentuje bardzo bogaty przekrój przez trzy epoki literackie, nie powinno dziwić, że najwięcej miejsca poświęcono licznym kawiarniom II Rzeczpospolitej: Picadorowi, Kresom, Ziemiańskiej i innym. Wszak to właśnie tam bywali Skamandryci (niektórzy regularnie, inni rzadziej), w nich kształtował się artystyczny obraz warszawskiego środowiska literackiego oraz jego pism takich jak „Skamander” i „Cyrulik Warszawski”. Ale były one też centrum spotkań dwóch różnych pokoleń twórców, gdzie można było się natknąć zarówno na młodych artystów, jak i młodopolskich „cyganów” lub pisarzy o ustalonej już renomie. Według bywalców w Kresach zjawiali się nawet Reymont, Tetmajer czy Żeromski.
Mimo całego popularnonaukowego podejścia do tematu, książka lawiruje pomiędzy informacjami przystępnymi dla zwykłego czytelnika a ich natłokiem wartym uwagi tylko dla literaturoznawców czy historyków. Jednak w obu przypadkach styl jest całkiem przystępny i nawet jeśli nie interesuje nas długa lista nazwisk gości takiego czy innego miejsca, zawsze chętnie przebrniemy przez taki akapit z nadzieją na przytoczenie kilku ciekawych faktów lub anegdot z nimi związanych. Truizmem byłoby napisać, że „Kawiarnie literackie” nie są książką dla każdego. Tak na dobrą sprawę jednak miałbym pewien problem z określeniem tego, dla kogo, w zamierzeniu autora, jest ona kierowana. Na samym początku zostajemy ostrzeżeni, że nie będzie nam wyjaśniał, kim była każda z wymienionych w książce postaci. W efekcie, by w pełni czerpać przyjemność z lektury, znajomość ówczesnych realiów jest wymagana. I to nie znajomość pobieżna. Choć trudno uznawać to za wadę książki Makowieckiego, zdecydowanie nie ułatwia ani jej oceny, ani jednoznacznej klasyfikacji.