Historia literatury i historie najnowsze – te medialne w szczególności – pokazują, jak różne mogą być przyczyny zbrodni. Czasami zabija się bez powodów, czasami z poczucia misji. Zazdrość, pieniądze, porachunki grup przestępczych, zemsta – to stały repertuar usprawiedliwień. Na tle tych motywów zgoła egzotycznie prezentuje się historia południowoamerykańskiego malarza stanowiąca treść powieści Ernesto Sabato „Tunel”. Bohater twierdząco odpowiedziałby na pytanie, czy można zabić, bo kocha się zbyt mocno. Co właściwie legło u podstaw jego zbrodniczej motywacji?
Samotność wśród ludzi
[Ernesto Sábato „Tunel” - recenzja]
Historia literatury i historie najnowsze – te medialne w szczególności – pokazują, jak różne mogą być przyczyny zbrodni. Czasami zabija się bez powodów, czasami z poczucia misji. Zazdrość, pieniądze, porachunki grup przestępczych, zemsta – to stały repertuar usprawiedliwień. Na tle tych motywów zgoła egzotycznie prezentuje się historia południowoamerykańskiego malarza stanowiąca treść powieści Ernesto Sabato „Tunel”. Bohater twierdząco odpowiedziałby na pytanie, czy można zabić, bo kocha się zbyt mocno. Co właściwie legło u podstaw jego zbrodniczej motywacji?
Argentyński pisarz Ernesto Sabato w „Tunelu” stworzył przejmujący portret opętanego namiętnościami artysty. Ten debiut sprzed ponad półwiecza przyniósł mu uznanie i popularność, a kolejne książki (przede wszystkim „Abaddon – Anioł Zagłady) były już tylko ugruntowaniem zdobytej pozycji. Gdyby chcieć spierać się o terminy, należałoby rzec, że „Tunel” to bardziej opowiadanie niż powieść. Niewielkie rozmiary kontrastują jednak z siłą opowieści, ogromnym ładunkiem emocjonalnym i zagęszczeniem namiętności. Wzbudza to dreszcz czytelniczego zadowolenia i przywodzi na myśl słowa innego literata z Ameryki Południowej Jorge Louisa Borgesa, który napisał: „Układanie długich książek to pracowite i zubożające szaleństwo”. Coś w tym, jak pokazuje przykład recenzowanego tytułu, w którym autor znakomicie operuje mniejszą formą, jest!
„Wystarczy, że powiem, iż jestem Juan Pablo Castel, który zabił Marię Iribarne” – tak zaczyna się ta historia. Intryga kryminalna żadna – od razu wiadomo, kto i kogo zabił. Bohater przekornie wyznaje: „Istniała tylko jedna osoba, która mogłaby mnie zrozumieć. I ją właśnie zamordowałem”. Jakie uczucia pojawiają się u czytającego? Niechęć, odraza, a może ciekawość? Monolog wygłaszany ustami samego mordercy to sposób, by odkryć motywy, dotrzeć do sedna jego mrocznych tajemnic. Człowiek ten dręczy czytelnika usprawiedliwieniami i czynionymi wciąż dygresjami, jednak dzięki tym wtrętom, umiłowaniu opowieści i gawędziarskim skłonnościom monolog wewnętrzny staje się bardziej wiarygodny.
Wytłumaczywszy się z motywów sięgnięcia po pióro, Juan rozpoczyna właściwą opowieść. Wszystko – ten ciąg wydarzeń zmierzający ku poznanemu już finałowi – zaczęło się w dniu otwarcia wystawy (anty)bohatera. Krytycy pisywali o jego obrazach zdawkowe pochwały, jakby nigdy nie starali się dotrzeć do istoty płócien. Tak było i tym razem – wszyscy zwracali uwagę na scenę znajdującą się na pierwszym planie, resztę traktując jako motyw ściśle dekoracyjny. Wśród całej masy ludzi znalazła się jedna osoba, która odnalazła prawdziwe znaczenie, jedynie przeczuwane przez malarza. Widział on, jak ta kobieta przypatruje się obrazowi, zastanawia się. Nim zdążył zareagować, znikła wśród innych zwiedzających. Jej zainteresowanie sztuką dało początek jego namiętności, która oboje miała doprowadzić do zguby. Ją do przedwczesnej śmierci, jego do upadku moralnego, głębszego niż naturalne dla niego osamotnienie. Nigdy nie był człowiekiem towarzyskim, unikał tłumu i wszelkich form zrzeszania się. Całe miesiące zajęło mu wyobrażanie sobie, co zrobi, jeśli ją spotka. W myślach analizował każdy możliwy scenariusz, mnożył problemy, rozważał każdą możliwą nieprzychylność losu, mało prawdopodobny zbieg okoliczności, każde „otwarcie”, które dawałoby mu szansę na zagajenie rozmowy, nawiązanie kontaktu. Gdy jego wizje – w sposób mniej lub bardziej zaplanowany – zaczęły stawać się rzeczywistością, nie mógł już bez niej żyć. Jak blisko od miłości do zazdrości jeszcze silniejszej? Granica ta była u niego cienka jak papier, na którym napisała do niego list. Na własność chciał mieć jej przeszłość, a każde wypowiedziane słowo analizował, wypaczał, doszukiwał się podtekstów i tajemnic sprzed okresu, gdy jeszcze się znali. Podobno tylko ona go rozumiała. Czy aby na pewno? Może było to jedynie złudzenie, pragnienie człowieka samotnego?
Ernesto Sabato zawarł w „Tunelu” nie tylko opis destrukcyjnego uczucia, obsesyjnej miłości, która spala na popiół, ale przede wszystkim wyborną opowieść o alienacji, ze znakomicie narysowanym portretem psychologicznym. Bohater to zamknięty w sobie, despotyczny szaleniec. Tytułowy „Tunel” to metafora jego życia. Jedna z najniezwyklejszych analiz losu człowieka obcego i osobnego. Między ludźmi, ale nigdy z nimi. „[…] na jednym z odcinków tego kamiennego tunelu ujrzałem tę dziewczynę, uwierzyłem, że szła drugim tunelem, równoległym do mojego, podczas gdy w rzeczywistości ona należała do szerokiego świata, świata tych, co nie żyją w tunelach”. Juan Pablo Castel przekonał się, jak łatwo o pomyłkę.