Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sławomir Michał
‹Strefa Pawłowa›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStrefa Pawłowa
Data wydania23 października 2014
Autor
Wydawca Novae Res
ISBN978-83-7942-395-8
Format320s. 130×205mm
Cena29,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Iść, ciągle iść… donikąd
[Sławomir Michał „Strefa Pawłowa” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Strefa Pawłowa”, debiutancka powieść ukrywającego się pod pseudonimem Sławomir Michał autora, obiecuje czytelnikowi awanturniczą wyprawę w radioaktywny rejon pełen dziwnych, niebezpiecznych zjawisk. Szkoda tylko, że to obietnica bez pokrycia.

Jarosław Loretz

Iść, ciągle iść… donikąd
[Sławomir Michał „Strefa Pawłowa” - recenzja]

„Strefa Pawłowa”, debiutancka powieść ukrywającego się pod pseudonimem Sławomir Michał autora, obiecuje czytelnikowi awanturniczą wyprawę w radioaktywny rejon pełen dziwnych, niebezpiecznych zjawisk. Szkoda tylko, że to obietnica bez pokrycia.

Sławomir Michał
‹Strefa Pawłowa›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStrefa Pawłowa
Data wydania23 października 2014
Autor
Wydawca Novae Res
ISBN978-83-7942-395-8
Format320s. 130×205mm
Cena29,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Gdzie nie spojrzeć, tam peany nad „Strefą Pawłowa”. A to, że książkę napisał utalentowany młody człowiek (gdzieś się prześlizgnęło sformułowanie „matura 2009”), a to, że w fabule wiele odniesień do klasyki (furda tam, że w większości ordynarnych), a to, że warsztat dobry, a to w końcu, że kreacja świata gęsta. No i nie wiadomo – łyknąć sobie coś na uspokojenie i grzecznie nałożyć na grzbiet siodło, skoro tych cymesów nie doceniłem, czy też może jednak zaryzykować tezę, że książka – nawet jeśli zdobyła pierwsze miejsce w III edycji zorganizowanego przez Wydawnictwo Novae Res konkursu „Literacki Debiut Roku” – zbyt dobra nie jest, a większość pozytywnych opinii jest… eee… mówiąc grzecznie – marketingowym zabiegiem?
Powieść trawią bowiem na tyle liczne bolączki, że trudno mi uwierzyć w autentyczność rozsianych po Internecie zachwytów. Przede wszystkim szwankuje język. Jest niby poprawny, z dość bogatym słownictwem, ale jednocześnie w pewien sposób nieporadny, chropawy, z nadmiarem zaimków, drażniący nadużywaniem słów dzisiaj już raczej nie stosowanych w literaturze pięknej („gdyż”, „mych” zamiast „moich”) i chorujący od nadmiernego doprecyzowywania opisów. Formalnie są to jednak uchybienia nie aż tak istotne i dobra redakcja – której tu najwyraźniej zabrakło – powinna sobie z nimi łatwo poradzić.
Drugim, znacznie już poważniejszym problemem, jest marna psychologia postaci, tym bardziej irytująca, że wydawca reklamuje książkę jako thriller – nomen omen – psychologiczny. A tu na przykład trzeba sobie co i rusz w trakcie lektury przypominać, że zgorzkniały, stetryczały profesor, światowej sławy ekspert od spraw atomistyki, notorycznie wyrzucający sobie błędy młodości i przejawiający starokawalerskie nawyki, ma tak naprawdę… 35 lat. Jest ultrapunktualny i nadzwyczaj schludny, ale przez większość książki szlaja się bez celu, obija po kwaterach i miewa dziwaczne, niczym konkretnym nie spowodowane skoki nastroju. Ot, autorowi coś wpadło do głowy, i już – profesor przejawia agresję albo zalewa się łzami. Jego reakcje wobec zagrożenia czy ogólnie wobec różnych zdarzeń, których jest świadkiem, są albo osobliwie obojętne, albo posunięte do absurdalnej przesady. Inni bohaterowie też zresztą bez wyraźnej przyczyny przeskakują z jednego nastroju w drugi. W tej sytuacji te wszystkie „filozoficzne” wywody bohatera, jego „przemyślenia” – czyli cały ten wyssany z palca melanż – można sobie swobodnie w majtki włożyć.
Na to wszystko natomiast nakłada się fatalnie skonstruowana fabuła. Niby punkt wyjścia jest niezły, realia zresztą też. Akcja dzieje się w położonym gdzieś na dalekim wschodzie Rosji Kutuzowsku. Ponieważ parę lat wcześniej doszło do jakiegoś sprowokowanego przez Rosję – teraz noszącą nazwę Zjednoczonych Obwodów Ruskich – incydentu atomowego, w sąsiedztwie Kutuzowska pojawiła się radioaktywna Strefa Pawłowa. Wkrótce potem z jej wnętrza zaczęli nadciągać żołnierze Błękitnej Armii, dążący do zdobycia miasta i wyrżnięcia wszystkich obrońców oraz resztek mieszkańców. Pośród osób, które wciąż jeszcze żyją w mieście, jest właśnie ów 35-letni profesor. Przymierza się do ważnej, choć ukrywanej przed dowództwem obrony misji – wyprawy na teren Strefy i zniszczenia owianej tajemnicą Świątyni Zagłady, gniazda Błękitnej Armii. I fajnie. Zrujnowane miasto, zdemoralizowane wojsko, wszechobecna przestępczość i wyprawa w tajemniczą Strefę, w której mają miejsce dziwne zjawiska, doprowadzające kursujących tam ludzi do obłędu. Wypisz wymaluj nowa wersja „Pikniku na skraju drogi”.
Nic bardziej błędnego. Powieść została podzielona na dwie części. W pierwszej… nie dzieje się nic. Bohater chadza sobie po niebezpiecznych ulicach (trzeba uwierzyć na słowo, że wieje tam grozą, bo żadnego konkretnego niebezpieczeństwa – może poza dzikimi psami – autor nie był łaskaw opisać), odwiedza sztab główny, gada z żołnierzami i duma nad losami miasta. I tak przez dwieście stron. Nadchodzi drugi rozdział, ten z wyprawą, a czytelnik nadal jest jak dziecko we mgle. Bo czym był atomowy incydent? Nie wiadomo. Przeciwko komu były wymierzone rakiety z jądrowymi ładunkami? Nie wiadomo. Czym jest Błękitna Armia? Nie wiadomo. Jest niby mowa o tym, że wstępują do niej dezerterzy z normalnej armii, ale dlaczego tak się dzieje? Na czym ma polegać ta superskuteczna propaganda wroga? Nie wiadomo. Skąd żołnierze tej armii, zwani duchami, mają ultranowoczesne uzbrojenie i opancerzenie? Nie wiadomo. Kto w ogóle kieruje poczynaniami Błękitnej Armii? Nie wiadomo. Autor co prawda przebąkuje, że ma z tym coś wspólnego Świątynia Zagłady, ale czym ona naprawdę jest i kto kto ją stworzył? Chyba nie muszę pisać…
Po dwustu stronach wgryzania się w „przygody” profesora przejawiany w pierwszych chwilach lektury entuzjazm jest już ledwie bladym wspomnieniem. Potem jest jeszcze gorzej. Bo co się okazuje? Te obiecywane cuda Strefy Pawłowa, te dziwne przedmioty przynoszące bogactwo, te powodujące obłęd zjawiska po prostu… nie istnieją. Bohaterowie natrafiają wyłącznie na jakieś radioaktywne kępy krzaków, zniszczony wojskowy sprzęt (chyba łącznie dwa, góra trzy razy) i osobliwe plemię Amazonek, przy okazji opisywania którego autor koniecznie musiał się pochwalić znajomością „Seksmisji” („Gagarin była kobietą”). Poza tym tylko idą, i idą, i idą. A na koniec… Nie napiszę, jaki jest finał, bo w końcu ktoś może zechce przeczytać to cudo, ale powiem jedno – tak się nie kończy powieści. Tak to można kończyć błahe shorty. Coś, co ma ponad 300 stron i dostaje taką, jak tutaj, klamrę, jest zbrodnią dokonaną na łatwowiernym czytelniku, a nie książką.
Cóż z tego więc, że „Strefa Pawłowa” początkowo potrafi zaintrygować tematyką i klimatem, że autorowi udało się chwilami dobrze oddać rosyjskość bohaterów i że ogólnie powieść dość gładko się czyta, skoro ze strony na stronę fabuła powoduje u czytelnika coraz mocniejszą frustrację – że cała ta historia, całe to zadęcie donikąd nie prowadzi. Że książka jest najzwyklejszą w świecie wydmuszką, w środku której hula wiatr pustych słów. Mimo wszystko żywię nadzieję, że kolejne dzieło Sławomira Michała – jeśli oczywiście w ogóle powstanie – będzie miało bardziej przemyślaną konstrukcję i bliższą realizmu psychologię postaci. Bo czego jak czego, ale wyobraźni i umiarkowanie lekkiego pióra to autorowi odmówić akurat nie można. Na jego debiut należałoby jednak spuścić zasłonę milczenia.
koniec
12 lipca 2015

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.