Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ismail ad-Din
‹Oblicza Boga›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOblicza Boga
Tytuł oryginalnyGottesgesichten
Data wydania1 kwietnia 2005
Autor
PrzekładKlaus Rennehe
Wydawca Acedrex
CyklPrima Aprilis
ISBN83-4507-226-X
Format823s. 154×210mm, oprawa twarda
Cena79,90
Gatuneknon‑fiction
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Prima Aprilis: Heretyk z liczydłem w ręku
[Ismail ad-Din „Oblicza Boga” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wiele hałasu, medialne starcia, kłótnie i obelgi… Czy „Oblicza Boga” Ismail ad-Dina naprawdę zasługują na aż taką wrzawę?

Eryk Remiezowicz

Prima Aprilis: Heretyk z liczydłem w ręku
[Ismail ad-Din „Oblicza Boga” - recenzja]

Wiele hałasu, medialne starcia, kłótnie i obelgi… Czy „Oblicza Boga” Ismail ad-Dina naprawdę zasługują na aż taką wrzawę?

Ismail ad-Din
‹Oblicza Boga›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOblicza Boga
Tytuł oryginalnyGottesgesichten
Data wydania1 kwietnia 2005
Autor
PrzekładKlaus Rennehe
Wydawca Acedrex
CyklPrima Aprilis
ISBN83-4507-226-X
Format823s. 154×210mm, oprawa twarda
Cena79,90
Gatuneknon‑fiction
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Autor „Oblicz Boga” jest postacią niezwykłą. Urodzony w Bawarii jako Tilmann Hesse, od dzieciństwa marzył o kapłaństwie. Kościół powitał go z otwartymi ramionami – młodzieniec doktoryzował się w filozofii i matematyce, słynął z bystrego umysłu i brania się za bary z najpoważniejszymi zagadkami chrześcijaństwa. Kiedy poprosił o wysłanie na misję do Rosji, długo zastanawiano się nad tą prośbą, jednak przeważyła opinia, że przyszłemu księciu Kościoła (bo tak postrzegano 30-letniego Hessego) przyda się kontakt z prawdziwą pracę duszpasterską. Gdybyż wysyłający go biskup przewidział problemy, jakie z tego wynikną…
Hesse, zafascynowany pracami Jana Pawła II, zabrał się na poważnie za ekumenizm. Im głębiej jednak brnął w prawosławie, tym bardziej heretyckie zdawały się jego kazania, a jego rozważania publikowane na łamach świeckiej i katolickiej prasy budziły coraz więcej podejrzeń wśród hierarchów. Karząc i ostrzegając jednocześnie, księdza wysłano do Kazachstanu. To był dopiero błąd. Po dwóch latach Niemiec został muzułmaninem, zmienił imię i nazwisko na Ismail ad-Din i zniknął na długie lata w środkowej Azji.
Wrócił z książką w ręku. Obijał się po wielu wydawnictwach, aż w końcu jakaś mała holenderska oficyna, której właściciela zafascynowały autorskie pomysły, zdecydowała się wydać „Oblicza Boga”. Przez pół roku nie działo się nic. A potem przedstawiciele wszystkich religii zaczęli pospołu opluwać książkę i autora, zwąc go heretykiem, przeniewiercą i osobistym wysłannikiem szatana. Jak łatwo przewidzieć, po takiej reklamie „Oblicza Boga” weszły na szczyt wszelkich list bestsellerów.
Przypuszczam, że gdyby nie ten harmider, książka przeszłaby niezauważona. Ad-Din nie oszczędza bowiem czytelnika i rozpoczyna swój traktat od potężnej dawki teologii matematycznej. Wstęp do „Oblicz Boga” jest próbą odpowiedzi na sprzeczność między dogmatem wszechwiedzy Boga a równym mu dogmatem ludzkiej wolnej woli. Autor sugeruje, że ludzkie życie przypomina drzewo, gdzie każda gałąź jest możliwą decyzją wiodącą ku dalszym wyborom. Człowiek, powiada ad-Din, decyduje, którym odgałęzieniem pójdzie, jednak Bóg widzi całe drzewo, wszystkie możliwe konary. Z jednej strony możemy więc kształtować nasz los, wybierając swoją jedyną drogę, z drugiej zaś – czego nie zrobimy, On i tak wie o tym z góry.
Powyższy wywód jest jedynie skrótem idei ad-Dina, który swoje rozumowanie wspiera teorią gier i aparatem matematycznym stosowanym w teoriach kwantowych. Pomimo bardzo ciekawych wniosków (przykładowo, autor udowadnia, że najlepszą strategią postępowania jest chrzest na łożu śmierci) i potężnego wysiłku rozumowego jest to jedynie wstęp, przygrywka, założenie do dalszych rozważań. Ad-Din stara się jedynie wykazać, że Bóg samoogranicza się w działaniach wobec człowieka, pozostaje zatem wszechmocny i wszechwiedzący, nawet jeśli obserwacja dzisiejszego świata mówi co innego.
W drugiej części książki ad-Din zajmuje się problemem kodowania boskiej transmisji, czyli mówiąc po ludzku, metodami, jakimi Bóg może przekazywać ludziom swoje oczekiwania. Na początek solidnie – z użyciem mnóstwa matematyki – wykazuje, że przesyłanie informacji przez proroka jest najgorszą z metod. Nie dość, że w transmisję wkradają się szumy (szatan nie śpi!), to jeszcze dekodujący może odczytać z boskich wizji jedynie tyle, na ile pozwala mu ukształtowana przez jego czasy świadomość.
Do tej pory wywód ad-Dina pozostaje w obrębie religii katolickiej (i w sumie każdej innej), która również zgadza się na pewną niedokładność przekazu, sobie dając prawo do jego jedynej właściwej interpretacji. Jednak autor, umysł ścisły, udowadnia, że dodatkowe dekodowanie boskiej transmisji może jedynie wzmóc zamęt i z wszystkich prób odczytania świętych pism należy zrezygnować.
Może to byłoby jeszcze do przełknięcia. Jednak ad-Din bardzo wierzy, że Bóg chce wyjść ludziom naprzeciw i nie zrezygnuje ze starań o nasze zbawienie. Jaki z tego wniosek? „Bóg sam przyszedł do nas”, pisze autor. I dodaje: „Ale więcej niż jeden raz”.
Tu ad-Din zrzuca szaty matematyka i staje się filozofem. Ostatnie chwile ścisłości to pierwsze rozdziały trzeciej części, w których na podstawie modelu drzewa decyzji autor stwierdza, że Bóg nie może zmienić naszych decyzji samowolnie, choć jest niewątpliwie wszechmogący. Ta władza należy do nas. Potem wkraczamy w krainę spekulacji na temat boskich sposobów na dotarcie do swoich nieposłusznych dzieci.
Punktem wyjścia jest Trójca Święta, którą ad-Din redefiniuje, odbierając Ojcu, Synowi i Duchowi osobowość. Uznaje ich za oblicza, kolejne twarze, które Bóg zsyła na ziemię, starając się nam przekazać swoje prawdy. Stwórca – powiada uznany za heretyka teolog – jest bytem zbyt złożonym, aby zmieścić się w tym świecie. Zsyła zatem jedynie swe cechy charakteru obleczone w ludzkie ciała. Pokazuje swoje oblicza, starając się uświadomić nam, czego od nas oczekuje. Jak ojciec – czasem śmiejący się do dziecka, a czasem srogi.
Wróćmy do Trójcy Świętej. Ojciec, pisze ad-Din, przede wszystkim miał zaszczepić monoteizm. Miał być sposobem na uporządkowanie ziemskiego zamętu przez srogie prawa, na pokazanie, jaki ład może jeden Bóg wnieść w chaos politeizmu. Oprócz tablic Pan zdecydował się również wzmocnić swój przekaz cudami – i gorzko się rozczarował. Jego prawa, choć przestrzegane, posłużyły do odcięcia się od reszty ludzkości i nie wywarły wpływu, jaki sobie obiecywał. Pozostał Bogiem jedynym, ale dla swego wybranego plemienia, które odgrodziło się od reszty świata przeświadczeniem o swej wyższości.
Stwórca rozczarował się nieco działaniem cudów i z oblicza na oblicze stosował ich coraz mniej. Następne dwie boskie twarze – Miłość i Mądrość – miały rozgłosić Nowinę na cały świat. Bóg postanowił złagodzić swoje prawo i ponieść je między inne ludy. Chciał pokazać, że międzyludzkich stosunków nie można jedynie definiować prawem, że między bliźnimi musi również panować miłość, a w życiu warto kierować się natchnieniem i oczekiwać na boskie dary. Powiodło się znakomicie, jednak Wszechmogący dał się ludziom zaskoczyć. Wrócili bowiem do politeizmu.
Między chrześcijanami zaczęły się bowiem długie spory co do istoty Boga i jego postaci, dodatkowo zaogniane podnoszoną kwestią Maryi. Stwórca postanowił sprawę rozwiązać raz na zawsze prostym: „Jest jeden Bóg”. I zesłał Mahometa. Islam miał być sposobem na jedną wiarę pod jednym Panem. Ad-Din kończy na tej konstatacji część trzecią książki, tłumacząc jednocześnie, dlaczego został muzułmaninem.
Część czwarta jest najsłabsza i została przez fachową krytykę wdeptana w ziemię. Ad-Din wszedł tu na nieznane sobie obszary dalekiej przeszłości, szukając dawnych śladów boskiej interwencji. Jednak jego propozycje nie wytrzymały kontrargumentów historyków i obecnie „Oblicza Boga” wydaje się często bez tych rozdziałów.
Natomiast interesująca jest część piąta, w której ad-Din szuka oblicz Boga w historii po Mahomecie. Kogóż on tam nie rozważał! Wahał się, czy to Galileusz, czy Newton miał przynieść ludzkości zimny rozsądek. Czy Einstein był przypadkiem, czy też relatywizacja czasu i przestrzeni była przygotowaniem na powszechną komunikację, mającą zetknąć człowieka z odmiennymi kulturami? Podnosi ubóstwianego niegdyś Chaplina do rangi piewcy boskiego poczucia humoru (plagiatując tu pomysł na pewną XX-wieczną powieść). Osobiście czuję się nieco rozczarowany brakiem Elvisa, ale nie można wymagać wszystkiego.
W końcu ad-Din wraca jednak o matematyki. Pokazując poprzez historię, jak wielki i mały zarazem wpływ miały na naszą historię różne oblicza Boga, udowadniając, że żadne z nich nie osiągnęło swego celu, sugeruje, że Bóg zmienił teraz strategię i rozpala swą iskrę w każdym. Twierdzi, że czas cudów skończył się nie dlatego, że Bóg nas ignoruje, lecz dlatego, że przestał wierzyć w religię. Jakich zasad by nie ustanowił, jakich praw nie ogłosił – pomysłowi ludzie przetwarzali je na obraz i podobieństwo swoje, redefiniując boską postać. Każdy z nas ma w sobie tyle samo Boga – powiada autor – sami szukajmy w swoim sumieniu prawdy i sposobu życia. Niejasne jest dla mnie jedynie, czemu Hesse pozostaje nadal muzułmaninem, co jawnie przeczy jego ideom. Ludzka natura, jak widać, bywa nader skomplikowana.
Pomimo szumu medialnego „Oblicza Boga” stały się jedynie przelotnym bestsellerem. Nie wniosły niczego nowego do agnostycyzmu obecnych czasów. Tezy z piątej części jedynie potwierdziły obecne mniemanie o wyjątkowości każdej jednostki i jej prawie do samostanowienia wbrew religiom. Książką nie szczyci się również islam – według autora najświeższy owoc boskich zamysłów. Trudno cieszyć się z bycia uproszczoną wersją wyznania dla skłóconych chrześcijan. Książka żyje już jedynie wśród teologów, prowadząc, co ciekawe, do zbliżenia ich poglądów i jednoczenia się przedstawicieli trzech religii we wspólny monoteistyczny front szukający odpowiedzi na bezbożność naszych czasów.
koniec
1 kwietnia 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fakty i wyobraźnia
Joanna Kapica-Curzytek

5 V 2024

„Przepis na potwora” to książka na wysokim poziomie, popularyzująca w oryginalny sposób naukę i jej historię. W jej tle jest słynny utwór literacki, a efekt tego połączenia jest wręcz znakomity.

więcej »

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.