EKSTRAKT: | 60% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Wielka Księga Fantasy. Tom 1 |
Tytuł oryginalny | The Mammoth Book of Fantasy |
Data wydania | 11 lutego 2011 |
Przekład | Milena Wójtowicz |
Redakcja | Mike Ashley |
Wydawca | Fabryka Słów |
Cykl | Wielka Księga Fantasy |
ISBN | 978-83-7574-151-3 |
Format | 125×195mm |
Cena | 37,80 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Fantastyczne antologie: Dawno dawno temu – część pierwsza |
EKSTRAKT: | 60% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Wielka Księga Fantasy. Tom 1 |
Tytuł oryginalny | The Mammoth Book of Fantasy |
Data wydania | 11 lutego 2011 |
Przekład | Milena Wójtowicz |
Redakcja | Mike Ashley |
Wydawca | Fabryka Słów |
Cykl | Wielka Księga Fantasy |
ISBN | 978-83-7574-151-3 |
Format | 125×195mm |
Cena | 37,80 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Zgodzę się z tym, że pomysł na bohatera wspominającego na łożu śmierci swoje poprzednie wcielenia był dobry.
Z tą hybrydą fantasy i SF, cóż, być może inaczej rozumiemy to pojęcie.
Z głową - to też chodzi o to, że pierwotnie wąż był ogromny, a potem, jakby maleje... Cóż, preferuję bardziej realistyczne podejście do opisów walki.
Powiem tak - upływ czasu jest bezlitosny, w fantastyce, która w znaczniej mierze opiera się na pomysłach, zwłaszcza. Bo to, co z początku było świeże i dlatego ujmowało, jeśli było dobre, najpewniej zostanie powtórzone. A czasem owych powtórek dokonają ludzie piszący lepiej.
Po latach, czytelnika takiego jak ja, te pomysły już nie zadziwiają, za to styl ma znaczenie.
Ciekawa jestem, jak się spodobał "Ostatni hieroglif"?
Ze starszych dzieł (i w dodatku inspirowanych mitologią) bardzo gorąco polecam "Zaklęty miecz" Poula Andersona.
Jako fan Howarda wtrącę swoje dwa grosze:
Po pierwsze tego autora najlepiej odkryć w wieku 10-12 lat i (jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało) być chłopcem. Ja właśnie w tym wieku przeczytałem swego pierwszego Conana("Godzina Smoka") i wpadłem po uszy. Nie wątpię, że dla dorosłego czytelnika, który nie czytał w młodości Howarda jego proza może tracić sporo ze swej magii i w dodatku brakuje tego sentymentu, którym darzymy dzieła pokochane w dzieciństwie.
Po drugie, a propos tej magii: polecałbym czytanie Howarda w oryginale. Ten autor, mimo, że pisał niby tylko proste fantasy, odznacza się dosyć specyficznym stylem, czasami, głównie w opisach zahaczającym niemal o poezję. Niestety, polskie przekłady jego opowiadań w ogóle tego nie oddają, czyta się je jak jakieś grafomaństwo nastolatka. Oczywiście są tłumaczenia lepsze i gorsze, a fabuła pozostaje przecież ta sama, ale jednak różnica w odbiorze jest znacząca.
A tak w ogóle, dobra recenzja, jak zawsze.
"Krótki „Skarb Gibbelinów” (1912) (...) kiedy powstał, fantasy jeszcze nie było."
Było. Za pierwszą powieść fantasy uznawany jest "Las za światem" Williama Morisa z 1894 r.
seczytam.blogspot.com/
Z wężem to może to tak jak w opowieściach wędkarzy o złapanych rybach? ;-) Nie wiem ile może ważyć głowa największej współczesnej anakondy, ale sądzę, że dobrze zbudowany barbarzyńca by sobie poradził.
Lasery i kosmici nie są niezbędnym elementem SF, bo inaczej co poczniemy z „Frankensteinem” i „Rokiem 1984”?. Jak wspomniałem wyżej Howard w swojej prozie odnosił się do współczesnych mu teorii naukowych i pseudonaukowych, więc wymagany w SF pierwiastek „naukowości” u niego występuje.
A taka np. powieść Juliusza Verne’a (niewątpliwie pisarza science fiction) „Wąż morski”? Ponieważ akcja rozgrywa się w XIX w. a nie w średniowieczu wrzucana jest do worka SF, a nie fantasy, choć w fantasy węży morskich nie brakuje:) Równie dobrze można sobie wyobrazić współczesną powieść realistyczną, gdzie statek atakuje faktycznie istniejąca kałamarnica olbrzymia. I wtedy książka taka trafi na półkę thriller ewentualnie powieść marynistyczna.
Jedynym „magicznym” komponentem „Doliny czerwia” jest włochaty małpolud grający na piszczałkach, ale jego też można doskonale zracjonalizować. Oczywiście, że „Dolina czerwia” to nie jest hard SF, ani nawet science fantasy w stylu Grzędowicza czy choćby „Bajek robotów”, niemniej tak jak wiele tekstów Howarda ma w sobie element „naukowy” i racjonalny (albo pseudoracjonalny). Dla mnie to jest wyznacznik SF.
Na początku wieku XX granica między fantasy, SF i horrorem była dość płynna, co widać w twórczości Lovecrafta: mamy grozę i mamy bogów, którzy jednocześnie są kosmitami. U R. E. Howarda jest podobnie, zresztą REH korespondował z Lovecraftem i zapożyczył od niego wiele pomysłów: niektóre monstra u Howarda są stworami z innej planety, a magia często (choć nie zawsze) ma uzasadnienie naukowe: czarnoksiężnicy stosują hipnozę, środki halucynogenne i trucizny.
Dla mnie archaiczny styl to atut, oddaje ducha odległych czasów. Dziś się już tak nie pisze i za to właśnie kocham Howarda.
Bronię Howarda, bo z recenzji wynika że „Dolina czerwia” to takie łupu cupu i rąbanka, w którym nic nie ma poza rzeźnickimi opisami. W swoich wpisach starałem się udowodnić, że to opowiadanie to jednak coś więcej.
Do „Ostatniego hieroglifu” nie doszedłem. Muszę zdmuchnąć kurz z antologii i doczytać ją do końca, choć recenzja jest umiarkowanie przychylna. Le Guin mnie zawiodła, Mac Donald mnie zawiódł, może z dalszymi tekstami będzie lepiej.
Generalnie „Zaklęty miecz” czytałem wiele lat temu i bardzo mi się podobał, ale to zupełnie inna bajka i inne podejście do nordyckich mitów.
Do dM: ja też czytałem Howarda w dzieciństwie. Od tego czasu poznałem wiele dobrych i słabych książek, ale
@ dM
Wcale głupio nie brzmi. Howard zdecydowanie odnosi się do, że tak to ujmę "sfery marzeń mężczyzn" (żeby od razu uprzedzić: nie mówię, że nie znalazłaby się żadna kobieta, której by się to bardzo spodobało, bo tego nie wiem).
Cóż, zdecydowanie jestem za stara ;P i za leniwa, by sięgać po oryginały. W fantasy jednak szukam czegoś innego.
@ Paweł M.
Ahm. Zabawne, że ta data się przesuwa coraz bardziej wstecz, byłam przekonana, że jej początki to lata 30te.
Tylko teraz pojawia się problem dla osoby zajmującej się "katalogowaniem" - jak zaczniemy wyszukiwać utwory, gdzie pojawiają się wątki nadnaturalne, to dojdziemy do Gilgamesza.
Jak zaczniemy klasyfikować w zależności od tego, czy odbiorcy wierzyli w duchy, bóstwa i świat nadprzyrodzony itp. to nie uzyskamy wyraźnej granicy.
Sama postrzegałam fantasy jako utwory wyrosłe z inspiracji dziełami określonych autorów i późniejsze.
@El Lagarto
Hmm widziałam kiedyś zdjęcie bodaj 4 metrowej anakondy, ale łeb to akurat miała niewielki.
Co do science-fantasy. Zrozumiałam ten punkt widzenia. Po prostu sama raczej za takowe lub za fantasy z elementami SF uważam choćby Trylogię Zimnego Ognia, czy zamysł taki, jak na system RPG shadowrun, gdzie mamy połączenie cyberpunka, z działającą magią.
Raczej w dziedzinie rekwizytów, niż założeń.
Przyznam, że mnie "Diament i Czarna Róża" podoba się najmniej z opowiadań o Ziemiomorzu.
Antologia, cóż, różnorodna, raz lepiej, raz gorzej. Ale dizęki temu może każdy wskaże swoje własne typy na udane opowiadania.
"Ostatni hieroglif" jest moim zdaniem ciekawy. Warto doczytać do końca, bo finał jest wisienką na torcie.
Ja bardzo lubię Vance'a ale uważam, że lepiej byłoby czytać go w tłumaczeniu wydania Solarisu.
No a Elryk, mnie on razi na tej samej zasadzie, co Conan, więc może akurat się spodoba.
Podejście do nordyckich mitów z "Zaklętego miecza" podoba mi się bardziej, plus poetycki styl, plus uczucia. Cóż, jest bliższy temu, co rozumiem pod hasłem "heroiczny".
A ostatnio usiłuję sobie wypożyczyć "Eddę poetycką" ale wciąż wypożyczona...
Beatrycze
Las za światem uznawany jest za pierwszą pozycję fantasy co najmniej od momentu wydania książki Lina Cartera, "Imaginary Worlds. The Art of Fantasy", czyli od 1973 r.
Pozdrawiam
http://seczytam.blogspot.com/
Czytałam kiedy wypowiedź jakiego pisarza fantasy, który wspominając lektury dzieciństwa powiedział, że fantasy jeszcze wtedy nie było, ale w biblioteczce mieli książki Lorda Dunsany'ego.
Dla mnie fantasy zaczynało się od Howarda i Tolkiena. Tyle w tym temacie. Mogę przyjąć do wiadomości, że granice przesuwane są wcześniej. Byle nie dojść do tego, że Kubuś Puchatek to fantasy.
Ja będę jak ten rabin od „i ty też masz rację”. Owszem, „Las za światem” jest *obecnie* uznawany za pierwszą powieść fantasy (chyba żeby nie ;->). Nie zmienia to faktu że w 1912 roku fantasy jako gatunek mogło jeszcze nie istnieć w powszechnej świadomości pisarzy ani czytelników. I taki Dunsany mógł spokojnie pisać swoje opowiadania i powieści nie wiedząc że to fantasy, nie znając wyróżników gatunku i tak dalej.
„Przepis na potwora” to książka na wysokim poziomie, popularyzująca w oryginalny sposób naukę i jej historię. W jej tle jest słynny utwór literacki, a efekt tego połączenia jest wręcz znakomity.
więcej »Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.
więcej »Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Mechaniczne żurawie
— Beatrycze Nowicka
Obce dzieci
— Beatrycze Nowicka
Dwadzieścia lat później
— Beatrycze Nowicka
Zmęczenie materiału
— Beatrycze Nowicka
Pewna ścieżka
— Beatrycze Nowicka
Przechadzka
— Beatrycze Nowicka
Między nadzieją a rozpaczą
— Beatrycze Nowicka
Względność wrażeń
— Beatrycze Nowicka
Rezonanse
— Beatrycze Nowicka
Ciężkie życie seks-zabawek
— Beatrycze Nowicka
Tryby historii
— Beatrycze Nowicka
Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka
Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka
Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka
Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka
Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka
Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka
Z tarczą
— Beatrycze Nowicka
Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka
Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka
Recenzowana antologia stoi u mnie na półce i grzecznie czeka aż ją skończę. Jako fan fantasy bacznie śledzę ciekawe recenzje autorki na Esensji. Jak sympatyk prozy Howarda muszę się wstawić za „Doliną czerwia”:
1. Tekst pochodzi z lat 30 XX wieku. To co wówczas było świeże jak chrupiące bułeczki, przez kilkadziesiąt lat zostało wielokrotnie przemielone przez popkulturę.
2. Motywy przypominają opowiadania o Conanie, jednak Howard komponuje z nich zupełnie inną melodię, która wzbogaca konwencję fantasy. Mamy pierwszoosobową narrację i narratora żyjącego w „naszych czasach”, reinkarnację, śmierć kluczowej postaci oraz bezpośrednie nawiązanie do mitów o pogromcach potworów w modnym dziś stylu „jak to było naprawdę”. Do tego dochodzi „bohater o tysiącu twarzy” na długo przed sformułowaniem tej koncepcji przez Johna Campbella. Howard wiedział więcej o mitach niż tłum rzemieślników, którzy machają dziś wielotomowe cykle.
3. Może Howard był rasistą, a może nie był. Akurat z opowiadania możemy się co najwyżej dowiedzieć czy rasistą był narrator Njord. Jeżeli już tropić rasizm to można zacząć od pogańskich mitologii :)
4. Co do odcinania głowy to taki Herakles miał gorzej. Musiał ich odciąć hydrze dużo więcej, a na końcu wypalić. Nie to co cienias Tristan, który zemdlał po walce ze smokiem. Generalnie jednak zabójcy potworów radzą sobie z odcinaniem głów i nigdy nie miałem problemu z tym faktem.
5. Autorka recenzji ma prawo nie lubić stylu Howarda, ale kiedy pisze o brakach w antologii myli się. „Dolina czerwia” to hybryda SF i fantasy: mamy tu scjentyzm i darwinizm, wiele wskazuje na to, że przeciwnicy nie są „prawdziwymi” demonami tylko monstrualnymi zwierzętami z odległych epok; to również opowieść zainspirowana historią, a właściwie prehistorią, nawiązuje do teorii euhemerystycznej, która wywodziła bogów z mitologii od rzeczywistych wodzów i wybitnych jednostek. Plemię Njorda to po prostu późniejsi germańscy bogowie.
To również tekst odwołujący się bezpośrednio do mitów ludów indoeuropejskich, sugerujący, że relacja Njorda jest źródłem tych wszystkich opowieści.
W moim mniemaniu „Dolina czerwia” to znakomite opowiadanie, co oczywiście jest kwestią gustu. Tak czy inaczej czekam na kolejne recenzje. Z uszanowaniem