Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Fritz Leiber
‹Zobaczyć Lankmar i umrzeć›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZobaczyć Lankmar i umrzeć
Tytuł oryginalnyIll Met in Lankhmar
Data wydania18 maja 2004
Autor
Wydawca Solaris
CyklFafhrd i Szary Kocur
ISBN83-88431-14-5
Format420s. 125×195mm
Cena35,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przeczytaj to jeszcze raz: O dwóch takich, co ukradli altankę
[Fritz Leiber „Zobaczyć Lankmar i umrzeć” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Dla czytelników, którzy sięgną po opowiadania o Fafrydzie i Szarym Kocurze z pełną świadomością tego, iż pierwsze z nich pojawiło się drukiem pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku, lektura może okazać się całkiem przyjemnym doświadczeniem.

Beatrycze Nowicka

Przeczytaj to jeszcze raz: O dwóch takich, co ukradli altankę
[Fritz Leiber „Zobaczyć Lankmar i umrzeć” - recenzja]

Dla czytelników, którzy sięgną po opowiadania o Fafrydzie i Szarym Kocurze z pełną świadomością tego, iż pierwsze z nich pojawiło się drukiem pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku, lektura może okazać się całkiem przyjemnym doświadczeniem.

Fritz Leiber
‹Zobaczyć Lankmar i umrzeć›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZobaczyć Lankmar i umrzeć
Tytuł oryginalnyIll Met in Lankhmar
Data wydania18 maja 2004
Autor
Wydawca Solaris
CyklFafhrd i Szary Kocur
ISBN83-88431-14-5
Format420s. 125×195mm
Cena35,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Chociaż Fritz Leiber był jednym z pierwszych autorów piszących fantasy, zbiorcze, sześciotomowe wydanie utworów o Fafrydzie i Szarym Kocurze zaczęło ukazywać się w Polsce stosunkowo niedawno, zwłaszcza, jeśli spojrzeć na daty wydania dzieł innych ojców gatunku. Gdy dziś czyta się te teksty, można zobaczyć, jak mało i jak wiele zarazem zmieniło się od czasu, w którym powstawały.
Przede wszystkim zmianie uległo podejście do świata i bohaterów. Obecnie dominujące wydają mi się dwie konwencje – jedną czasem nazywa się dążeniem do realizmu, choć ja powiedziałabym raczej, że chodzi o spójność w obrębie przyjętych założeń, druga zaś zakłada oniryczność i płynność wizji. Leiber wraz ze swoim przyjacielem, tworząc Lankmar i okolice nie zastanawiali się raczej nadmiernie nad dopasowywaniem do siebie kolejnych elementów – ich świat miał być po prostu barwnym i klimatycznym tłem dla przygód pary protagonistów. Z czasem wzbogacał się on o nowe lokacje, jednak podczas lektury „Zobaczyć Lankmar i umrzeć” nie spotkałam się z tą wręcz kronikarską drobiazgowością, z jaką autorzy współczesnych cykli planują swoje krainy. Jeśli chodzi o bohaterów, zwraca uwagę brak portretów psychologicznych, rozbudowanych opisów przeżyć wewnętrznych postaci, czy rozważań nad moralną stroną ich postępowania.
Należy tutaj też wspomnieć o dość niefrasobliwym sposobie prowadzenia fabuły: kiedy główni bohaterowie mają znaleźć się w kłopotach, zbierają cięgi, poza tym jednak wydają się nieśmiertelni. Trudno tutaj mówić o prawdopodobieństwie wydarzeń, np. gdy przyjaciele się rozdzielają (nawet jeśli ma to miejsce na środku oceanu w czasie burzy) można mieć pewność, że we właściwym momencie odnajdą się znowu. Gdyby opowiadania o Fafrydzie i Szarym Kocurze powstały dzisiaj, uważałabym to za istotną wadę, trudno jednak krytykować dzieło autora, który współtworzył podwaliny gatunku.
Ponadto pomimo upływu lat utwory Leibera posiadają swój urok, wynikający ze sposobu, w jaki autor snuje swoje opowieści. Przede wszystkim podczas lektury nie opuszcza czytelnika przekonanie, że pisarz świetnie się bawił, wymyślając kolejne przygody swoich bohaterów. A że potrafił nadać im całkiem przyjemną formę, część tej radości może udzielić się odbiorcy. Nie ma tu tyle kolorów i cudowności, co w opowiadaniach Vance’a o Umierającej Ziemi, jednak Leiber potrafi tworzyć całkiem barwne opisy miejsc, postaci i wydarzeń. Do tego nie sposób odmówić mu swady i dość cynicznego poczucia humoru – zwłaszcza, gdy przychodzi do opisywania pijackich wyczynów dwójki kompanów. Niektóre pomysły autora nawet teraz wydają się świeże i zabawne – wyprawa mocno wstawionych bohaterów do siedziby złodziejskiej gildii, również popełniona po pijaku kradzież altany z ogrodu pewnego arystokraty, czy nietypowy skarbiec z opowiadania „Klejnoty w lesie”1).
Jak zwykle nadszedł czas na kilka cytatów: „również nie był pijany, aczkolwiek trafiały mu się chwile zagadkowego milczenia i wpatrywania się w niewidoczną dal, nim odpowiedział na pytanie lub rzucił komentarz. Tym razem, po szczególnie długim gapieniu się w ścianę, zaproponował Fafrydowi wspólną przechadzkę do tawerny po świeży zapas wina”, „niebo na widnokręgu było jasnoróżowe niczym pienisty brzeg wielkiego kryształowego kielicha z musującym winem, wzniesionego za zdrowie samych bogów. Sącząca się stamtąd poświata spychała na zachód blask ostatnich gwiazd”, „niechętnie dopuszczał do siebie te myśli, bo gdy zimny strach przemieniał je w kryształki lodu, ścieliły się jak śnieg w jego świadomości.” Gdybym miała określić prozę Leibera jednym przymiotnikiem, określiłabym ją jako żywotną. Kiedy porównuję „Zobaczyć Lankmar…” ze znanym mi opowiadaniem i znalezionym w Internecie fragmentem powieści Moorcocka o Elryku z Melnibone różnica stylu jest kolosalna i wypada na korzyść Leibera.
Pisałam o zmianach – pora więc na to, co zostało. Przede wszystkim sam pomysł na dwójkę protagonistów został powielony przez twórców współczesnej fantasy łotrzykowskiej. Wysoki, bardziej prostoduszny wojownik oraz jego niski, drobny i bardziej podstępny towarzysz. Jean, Degan, Hadrian oraz Locke, Drothe i Royce – okazują się nazbyt podobni do swoich literackich ojców. Najwidoczniej stworzony przez Leibera typ zakorzenił się w świadomości następnych pokoleń pisarzy. Kolejną kwestią jest wizja miasta – do tej pory fantasy sprzed dziesięcioleci kojarzyła mi się z dominacją natury i wielkimi wyprawami przez dzikie tereny a obrazy wielkich metropolii wydawały się wynalazkiem stosunkowo niedawnym. Zatłoczony, brudny i spowity wiecznym smogiem Lankmar zadaje kłam temu przekonaniu i wskazuje na to, że modne dziś motywy pojawiły się już dawno. Wreszcie dość bezlitosny sposób, w jaki Leiber obchodzi się z postaciami drugoplanowymi również przywodzi na myśl książki pisane obecnie.
Na koniec rzecz, która mnie ubawiła, mianowicie obraz kobiet. Nie będzie dużą przesadą, jeśli napiszę, iż motyw złych żon i toksycznych matek przewija się przez zbiorek. Pierwsze opowiadanie, o jakże znaczącym tytule „Kobiety ze śnieżnego klanu” rozpoczyna się opisem udręk, jakich barbarzyńcy doznają ze strony swych połowic. Mamusia Fafryda jest wredną wiedźmą, jego narzeczona zaś z zapałem planuje, jak po ślubie ustawi swojego wybranka i podtruje teściową. Jedyne, co bohater może uczynić, to uciekać w te pędy. W drugim tekście czytelnik dowiaduje się, że tym, co przerażało pewnego okrutnego diuka, była jego małżonka, wielokrotnie przewyższająca go niegodziwością. Nieco dalej można natknąć się na wzmiankę o paskudnej matce herszta łupieżców oraz scenkę, gdzie młoda i ładna kobieta dręczy swego męża lichwiarza. Główni bohaterowie też mają swoje wybranki, które są nieco milsze, ale marudzą i manipulują partnerami, przynajmniej do czasu, gdy autor dochodzi do wniosku, że aby wysłać Fafryda i Kocura w świat musi pozbawić ich ograniczeń. Gdy dodać do tego przebijającą niekiedy frywolną nutkę, można dojść do wniosku, że opowiadania tamtego okresu stanowiły ucieczkę dla czytelników, wierzących, że ich pragmatyczne matki, siostry i dziewczyny nie będą czytały „głupotek o potworach, czarodziejach i wojownikach”. Tymczasem – co dodaję z pewną mściwą satysfakcją – minęło parę lat i kobiety skolonizowały krainę fantasy.
Za „Zobaczyć Lankmar i umrzeć” zabierałam się bardziej z poczucia obowiązku i chęci, by lepiej zrozumieć korzenie konwencji. Tymczasem pozytywnie się rozczarowałam – lektura okazała się całkiem przyjemna. Choć oczywiście nie należy zapominać, że jest to zgrabnie napisana fantastyka rozrywkowa sprzed kilkudziesięciu lat.
koniec
3 maja 2014
1) Swoją drogą pomysł bardzo RPGowy, aż dziw, że nie spotkałam się z nim na sesji.

Komentarze

« 1 2
05 V 2014   10:56:01

Cóż, zabijanie potworów, złych czarodziejów, czy szaleńców, a także duchy, mroczne kapłanki, klątwy

(nawiasem pisząc - wątek plagi ptaków atakujących ludzi pojawił się w jednym z opowiadań o Fafrydzie i Szarym Kocurze, które ukazało się o rok wcześniej, niż "Ptaki", na podstawie których Hitchcock nakręcił swój słynny film)

i inne tego rodzaju atrakcje to dla czytelnika fantasy chleb codzienny. Ale kradzież altanki po pijaku... to prawdziwie oryginalna przygoda, nawet teraz, po tylu latach.

05 V 2014   10:57:17

"powszedni" miało być oczywiście, przepraszam.

05 V 2014   12:53:10

Ukraść altankę po pijaku to takie... swojskie :D
http://www.jaslo4u.pl/pijany-zlodziej-parasola-newsy-jaslo-13001
http://www.itvl.pl/news/ryki-pijany-ukradl-lawke

05 V 2014   16:44:06

Choć ma to też swoją ciemną stronę - jako że autor przyznaje się we wstępie, iż przez lata tkwił w nałogu alkoholowym.

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Kto zamordował Kallego?
— Sebastian Chosiński

Czcij bliźniego swego!
— Sebastian Chosiński

Tak nieprawdopodobne, że aż przerażające
— Sebastian Chosiński

Zetrzeć uśmiech z twarzy niegodziwca
— Sebastian Chosiński

Biali i czarni – bohaterowie i kanalie
— Sebastian Chosiński

Wallander kontra komunistyczni fundamentaliści
— Sebastian Chosiński

Gliniarz po i w trakcie przejść
— Sebastian Chosiński

Eddie, Gino i Tony
— Sebastian Chosiński

Gliniarz na rowerze
— Sebastian Chosiński

Pozornie bez związku, niemal bez trupa
— Wojciech Gołąbowski

Tegoż twórcy

Klasyka gryziona po kostkach
— Jarosław Loretz

Czarownica, moja miłość
— Jakub Gałka

Ach, jaka piękna katastrofa…
— Anna Kańtoch

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.