Samobójca wzbudza ciekawość. Zwłaszcza ten, naznaczony podwójnie – stygmatem śmierci i poetyckiego geniuszu. To właśnie zainteresowanie tego typu mogło zainspirować Kate Moses do napisania „Przezimowania”: rekonstrukcji ostatniego okresu życia Sylvii Plath, udanego mariażu faktów i wyczytanych spomiędzy wersów domysłów.
Wiosna nie nadeszła
[Kate Moses „Przezimowanie. Powieść o Sylvii Plath” - recenzja]
Samobójca wzbudza ciekawość. Zwłaszcza ten, naznaczony podwójnie – stygmatem śmierci i poetyckiego geniuszu. To właśnie zainteresowanie tego typu mogło zainspirować Kate Moses do napisania „Przezimowania”: rekonstrukcji ostatniego okresu życia Sylvii Plath, udanego mariażu faktów i wyczytanych spomiędzy wersów domysłów.
Kate Moses
‹Przezimowanie. Powieść o Sylvii Plath›
Ramy, rozpiętego pomiędzy Ameryką a Anglią, życia Sylvii Plath wyznaczają dwie daty: 1932 i 1963. Przez siedem lat była żoną poety Teda Hughesa. Na czas rozstania z nim, które miało miejsce kilka miesięcy przed śmiercią Plath, przypada najbardziej płodny okres jej twórczości. Napisane wtedy wiersze, w opinii badaczy były, obok „Szklanego klosza”, tekstami inicjującymi drugą falę amerykańskiego feminizmu.
W grudniu 1962 roku Sylvia – uznawana obecnie za jedną z największych indywidualności XX-wiecznej poezji – przeniosła się do swojego ostatniego domu. Przestała być jedynie świadkiem procesu twórczego męża i usłużną sekretarką. Jej stypendium artystyczne zaczęło być faktycznie jej stypendium, dzięki któremu mogła pisać. Ale jak pogodzić artystyczny temperament i ambicje z obowiązkami matki dwojga małych, chorowitych maluchów? Jak zamknąć swoje życie z mężem, o którym wciąż zmieniała opinię? Skąd brać siły na walkę z zawistnym i pełnym żalów sąsiadem? Wreszcie, jak uwolnić się spod tak silnego wpływu matki? Kate Moses pokazuje czytelnikowi Plath tak prawdziwą i codzienną jak nigdy dotąd. Zupełnie inną niż w książce Emmy Tennant. To kobieta, matka, córka, pisarka. Targana sprzecznościami, walcząca o przestrzeń dla siebie i swoich słów, zmienna w nastrojach, żądająca prawa do indywidualności i odrębności.
Drugi tom poezji – „Ariel”, został wydany dwa lata po śmierci poetki, a pieczę redaktorską nad wydaniem sprawował jej mąż. Zniszczył on wewnętrzną geometrię tomu, zmieniając układ wierszy, jaki w segregatorze pozostawiła Sylvia. Wyrzucił z tomiku kilka utworów, które przedstawiały go w niekorzystnym świetle, co tłumaczył potem chęcią zaprezentowania odbiorcy różnorodności poezji zmarłej. „Przebudzenie. Powieść o Sylvii Plath” jest powrotem do planów autorki, swoistym hołdem jej złożonym. Czterdzieści jeden rozdziałów odpowiada kolejno takiej samej ilości wierszy (tak samo obszerny był jeden z tomików Hughesa). Tytuły poszczególnych utworów zostały powtórzone w książce, co nie było jedynie edytorską igraszką. Rozdział i wiersz, do którego się odnosi, łączy treść, symbol, wspomnienie, jakie lec mogło u jego podstawy. Omówiona już pokrótce kompozycja książki sprawia, że myśląc o projektowanym sposobie lektury powieści nie sposób ominąć najbardziej prawdopodobnej chyba możliwości. Takiej, w której powieść przeplatana będzie lekturą wierszy. Obok czytelnika, który, znając chociażby częściowo dorobek Plath, przeczyta książkę Moses bez sięgania po proponowane utwory, istnieje także taki, dla którego Sylvia znana być może jedynie ze słyszenia wynurzy się z mroku po raz pierwszy.
„Przezimowanie”- taki tytuł nosił ostatni z zaplanowanych przez Plath wierszy do „Ariela”. Kończył się słowem „wiosna”, co wraz z innymi lirykami opisującymi pszczoły, nadawało książce optymistyczny wydźwięk. Może dlatego informacja o śmierci jest tylko krótkim i suchym domysłem Moses po tym jak wnikliwie obserwuje ostatnie tygodnie? Na rzecz psychologicznej wnikliwości zrezygnowała z jednoznacznego, ciemnego przedstawienia sytuacji. Przecież czytelnik, choć zna opowiedzianą historię, łudzi się, że wiosna istotnie nastanie, że Plath skorzysta z czekających na nią miodowych słoików.
Przybliżając wyniki swoich literackich badań nad istotą osobowości poetki, Moses bynajmniej nie wystawia jej laurki. Czytelnik skłonny jest zrozumieć punkty widzenia Hughesa i matki poetki, z którymi łączyła pisarkę więź emocjonalna. Plath jako postać z powieści jest wspaniała- pełna życia, z pogłębionym portretem psychologicznym. Jako osoba fascynuje coraz bardziej, zaurocza. A jednocześnie nie ma w sobie nic z brązu pomników – irytuje się, niecierpliwi, teatralizuje swoje życie, ma w sobie pewne pragnienie zemsty. „Przezimowanie” okazało się wnikliwym studium psychologicznym kobiety, która zawiodła samą siebie. Wygórowane wymagania stawiane sobie zdają się być, obok kolejnego ataku depresji, najbardziej znaczącymi powodami podjęcia kolejnej próby samobójczej. Pytanie o przyczynę samobójstwa jest tym, co zostaje czytelnikowi po zakończeniu lektury. Zasadne tym bardziej, że wydawać by się mogło, iż to właśnie wtedy zaczęła osiągać sukcesy. Jej debiutancka powieść ukazała się na rynku, redakcje zabiegały o teksty, uwolniła się z toksycznego (jak chcą je niektórzy widzieć) małżeństwa. A mimo to wielką zagadką pozostanie, dlaczego Sylvia nie doczekała wiosny?
Opowiedziane z literackim smakiem subtelne „Przezimowanie” Kate Moses to poetyckie uzupełnienie tego, czego można się dowiedzieć o Plath poprzez lekturę pozostawionych przez nią utworów – „Dziennika”, „Szklanego klosza” czy wyboru poezji. To, obok utrzymanej w konwencji uczonej, literaturoznawczej dysertacji książki „Sylvia Plath i Ted Hughes” Eriki Wagner, najlepsza praca o autorce „Ariela” dostępna na naszym rynku. Znakomita, wyważona alternatywa dla kiepskiej i chaotycznej „Sylvii” Emmy Tennant. Po zestawieniu z tą książką, „Przezimowanie” zyskuje jeszcze w oczach czytelnika.