Rozpoczynamy cykl recenzji i dyskusji literackich. Od tych, które znacie już z kart Esensji, będzie go różnił dobór książek – nie będą to mianowicie nowości. Aby je przeczytać, będziecie musieli sięgnąć być może na wysoką półkę z książkami, być może przejść się po antykwariatach lub popytać o nie znajomych. Naszym celem jest przekonać, że warto.
Części tych książek może grozić zapomnienie, niesłuszny los li tylko obiektów badań studentów literatury. Zdajemy sobie sprawę, że książki te mogą się podobać lub nie – to, jak zawsze, kwestia indywidualnych upodobań. Chcemy jednak udowodnić, że każda z nich ma w sobie to „coś”.
Nie rościmy sobie prawa do wyczerpujących analiz. To będzie raczej coś na kształt saloniku literackiego. Tych, którzy wybrane przez nas książki znają, prosimy o głosy. Pozostałych zachęcamy do tego, aby zasiedli w fotelu i…
Z górnej półki: O czym są „Śmieszne Miłości” Milana Kundery?
[Milan Kundera „Śmieszne miłości” - recenzja]
Rozpoczynamy cykl recenzji i dyskusji literackich. Od tych, które znacie już z kart Esensji, będzie go różnił dobór książek – nie będą to mianowicie nowości. Aby je przeczytać, będziecie musieli sięgnąć być może na wysoką półkę z książkami, być może przejść się po antykwariatach lub popytać o nie znajomych. Naszym celem jest przekonać, że warto.
Części tych książek może grozić zapomnienie, niesłuszny los li tylko obiektów badań studentów literatury. Zdajemy sobie sprawę, że książki te mogą się podobać lub nie – to, jak zawsze, kwestia indywidualnych upodobań. Chcemy jednak udowodnić, że każda z nich ma w sobie to „coś”.
Nie rościmy sobie prawa do wyczerpujących analiz. To będzie raczej coś na kształt saloniku literackiego. Tych, którzy wybrane przez nas książki znają, prosimy o głosy. Pozostałych zachęcamy do tego, aby zasiedli w fotelu i…
Milan Kundera
‹Śmieszne miłości›
Witold Werner: „Śmieszne miłości”, wbrew nazwie, nie zawsze są śmieszne. Jednak niewątpliwie jest to książka pełna inteligentnego humoru, i pod tym względem jest wyjątkowa na tle twórczości Milana Kundery. Marzy mi się, żeby udało nam się porozmawiać o tej książce nie używszy ani razu słowa „erotyczny”, choć w tych opowiadaniach Kundery pada ono nader często.
Sylwia Strupiechowska: Rzeczywiście, tytuł książki jest mylący. Nie są to śmieszne miłości, choć brakuje również w tej książce miłości poważnej, prawdziwej.
WW: Uśmiechałaś się czytając te opowiadania?
SS: Tak, najczęściej i najmilej przy historii „Niechaj dawno zmarli ustąpią miejsca świeżo zmarłym”. Jest to jedyne opowiadanie, w którym mężczyzna i kobieta ofiarowują sobie coś nawzajem, leczą swoje poczucie niespełnienia. Nie zawierają emocjonalnej transakcji, która we wszystkich innych historiach zastępuje prawdziwą miłość. Nie prowadzą gry.
WW: Cóż, mnie właśnie najbardziej bawiły prowadzone przez bohaterów podchody, a zwłaszcza to, że opierają swoje działania na skrajnościach. Klima mówi wprost, że jest z Klarą, ponieważ w jego wieku korzystnie jest paradować z młodą, śliczną dziewczyną, natomiast doktor Havel tworzy wokół swojego „donjuanizmu” rozbudowany system filozoficzny.
SS: Co w tym zabawnego?
WW: To ewidentne zderzenie kontrastu. Oczywiste jest przecież, że miłosne wyczyny Havla są bardzo błahe. Tymczasem on stosuje ogromny arsenał wypracowywanych latami technik, które, jak sam mawia, mają zaprowadzić kobietę na jego tapczan.
SS: Czyżby? Czy naprawdę tylko o to chodzi? Myślę, że dla niego zdobywanie kolejnych kobiet ma znaczenie, nie jest błahe. Kobieta w jego świecie dowartościowuje go, staje się silnym punktem odniesienia, którego potrzebuje, ponieważ dla niego nie istnieją niezmienne wartości. Havel i inni bohaterowie opowiadań poruszają się w systemie przewidywalnych reguł, ale są to tylko reguły gry.
WW: Czasem te reguły rzeczywiście są przewidywalne – Marcin w „Złotym jabłku wiecznej tęsknoty” bezbłędnie i precyzyjnie przeprowadza akcję uwiedzenia przypadkowo spotkanej dziewczyny. Jednak już Havel – niby taki ekspert – srogo się zawodzi na własnej wiedzy, która okazuje się bezużyteczna wobec faktu, że z wiekiem tyje i łysieje. To, że kolejny jego zamiar kończy się sukcesem, jest dziełem przypadku.
SS: Ustaliliśmy zatem, że nie jest to książka o miłości, choć też i nie o sprawach całkiem błahych. Więc o czym?
WW: Myślę o wszelkich katastrofach, z którymi spotykają się bohaterowie. Przecież oni sami je determinują. Według mnie jest to wynikiem braku porozumienia z samym sobą. Havel, Klima, chłopak i dziewczyna z „Fałszywego autostopu”, Edward – stają wobec jakiegoś zadania do wykonania. Myślą sobie: „Zrobię to oraz to i umiem przewidzieć rezultat”. Tymczasem okazuje się, że wewnętrzny dialog był niedokończony, życie wykreowało coś, co powoduje, że wszelkie plany zawiodły.
SS: Widzisz pomyłkę w środku jednego człowieka, a bohaterowie popełniają je w zetknięciu ze sobą nawzajem. Poddają się sytuacji, która uwodzi, wsysa, skłania do określonego zachowania. Fałszywie odczytują postawy i emocji ludzi obok albo też rozpoznają je i zręcznie nimi manipulują. W każdej relacji międzyludzkiej uczestniczą co najmniej dwie osoby. Aby doszło do jakiegokolwiek porozumienia, potrzebna jest nie tylko samoświadomość, ale też uważna obserwacja drugiej strony. Kundera pokazuje sytuacje, w których brakuje jednego i drugiego.
WW: I opisuje relacje klasyczne, tj. na linii kobieta-mężczyzna, w których, przynajmniej na początku musi istnieć jakaś opozycja. Mogłoby się wydawać, że jego mężczyźni to typowi seksiści, postrzegający kobietę wyłącznie jako obiekt do zdobycia.
SS: Wbrew stereotypom dla kobiety nie zawsze jest to podejście uwłaczające. Przykładem niech będzie Franciszka, dojrzała i ustatkowana żona i matka. Przyjmuje awanse ze strony młodego dziennikarza z wdzięcznością jak komplement. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że każda generalizacja jest niesprawiedliwa.
WW: Kunderowski mężczyzna-zdobywca jest przekonany, że panuje nad sytuacją i ją kreuje. Tymczasem jednak w zderzeniu ze wspomnianymi przez nas wcześniej niespodziewanymi zwrotami sytuacji okazuje się albo bezradny albo bierny. Tymczasem kobieta – świadomie lub nie – znacznie silniej wpływa na ostateczny bieg wydarzeń, choć czasem sama marnie na tym wychodzi.
SS: Kobiety wymykają się wyobraźni, w konfrontacji okazują się znacznie mniej przewidywalne niż mężczyźni.
WW: I jest to dobre zobrazowanie powszechnego mniemania, że kobieta w swoich postępowaniu nie kieruje się, w przeciwieństwie do mężczyzny, racjonalnymi przesłankami. A wniosek z tego taki, że męski racjonalizm nie musi mieć większego zastosowania w poznaniu kobiety. I w „Śmiesznych miłościach” wyraźnie to widać. Zatem, skoro nie zrozumienie, to pozostaje tylko wyczucie. Czy ten element spaja te opowiadania?
SS: Tak, ale to nie jedyny łącznik. Mam wrażenie, że we wszystkich historiach występuje ten sam mężczyzna: egocentryk i gracz, manipulujący emocjami innych ludzi. Niekoniecznie zresztą kobiet – przecież Havel umie również bezwzględnie i dla zabawy wykorzystać swój wpływ na zapatrzonego w niego dziennikarza. Co prawda, redaktor jest tu tylko ofiarą przypadkową, ponieważ Havel, krytykując jego dziewczynę, w rzeczywistości chce się odegrać na kobietach, które go odtrącają.
WW: W ogóle mam wrażenie, że Havel jest w tej książce główną postacią (nie tylko dlatego, że występuje w dwóch opowiadaniach, choć w pierwszym jeszcze tak bardzo nie błyszczy), w której najsilniej odbija się mentalność Wielkiego Gracza i Manipulatora. Wszystkie opowiadania niejako przygotowują grunt pod opis jego – pozornego, jak się okazuje – zmierzchu.
SS: Dla mnie Havel jest jedną z możliwych wariacji na temat tej samej tożsamości. Widoczny jest przez to, że wygłasza najwięcej teorii. Poza „wypreparowaną” przez nas główną postacią elementem spajającym jest ulokowanie akcji opowiadań na prowincji. Czy jest to znaczące?
WW: Myślę, że tak. Bohaterowie, niczym zesłany wartownik z piosenki Jacka Kaczmarskiego, mogliby powiedzieć: „Ach, jest gdzieś świat, obce języki – lecz nie tu”, tyle że oni są z tego stanu rzeczy zadowoleni. Przecież każdy bohater w tej książce, nawet inteligent z krwi i kości, jest na swój sposób prostaczkiem, żyjącym we własnym mikrokosmosie – na prowincji właśnie. Widzę w tym pochwałę lokalności, a także refleksję nad losem tysięcy czeskich intelektualistów, po 1968 „oddelegowanych” do pracy w kołchozach i fabrykach. Zresztą wydaje mi się, że odniesienie do realiów prowincji jest w ogóle znakiem firmowym czeskiej literatury, w której nawet Praga przedstawiana jest jako małe, kameralne miasteczko. Późniejsza twórczość Kundery będzie już jednak znacznie bardziej kosmopolityczna.
SS: Delektowanie się czeskimi realiami jest jednym z możliwych sposobów czytania „Śmiesznych miłości”. Inny to potraktowanie ich jako zbioru zabawnych i błyskotliwych dykteryjek lub podręcznika dla uwodziciela (dla mężczyzn), a katalogu przestróg, jak nieuczciwego uwiedzenia uniknąć (dla kobiet). My skupiliśmy się na relacjach między ludźmi i meandrach psychiki. Ta książka przypomina planszę z modelami, z których autor buduje różne możliwe układy. Dzięki temu możemy się czegoś dowiedzieć o tkwiących w nas możliwościach zachowania się w określonych sytuacjach.