„Victus”, książka poświęcona wojnie o sukcesję hiszpańską w XVIII wieku, jest napisana z epickim rozmachem i stanowi świetny przykład powieści historycznej.
Dawno temu w Katalonii
[Albert Sánchez Piñol „Victus” - recenzja]
„Victus”, książka poświęcona wojnie o sukcesję hiszpańską w XVIII wieku, jest napisana z epickim rozmachem i stanowi świetny przykład powieści historycznej.
Albert Sánchez Piñol
‹Victus›
Do naszych mediów docierają od jakiegoś czasu informacje z ogarniętej niepodległościową gorączką Katalonii. Odbywają się referenda, wybory, demonstracje i trudne rozmowy pomiędzy Barceloną a stolicą Hiszpanii. Katalonia chce uzyskać całkowitą niezależność od Madrytu. Nerwowe ruchy po obu stronach i brak satysfakcjonującego rozwiązania na horyzoncie świadczy o tym, jak zawikłana jest obecna sytuacja. Niewtajemniczeni w wydarzenia łamią sobie głowy: „O co chodzi Katalończykom? Tak im źle być częścią Hiszpanii? Aż tak czują się prześladowani?”
Okazuje się, że kluczem do zrozumienia tego, co się dzieje obecnie, są wydarzenia sięgające dawno temu, bo ponad trzysta lat wstecz. To wtedy, 11 września 1714 roku miał miejsce spektakularny upadek Barcelony po jej oblężeniu, a wcześniej - po toczącej się na wielu terytoriach Europy kilkunastoletniej wojnie o hiszpańską sukcesję. W 1700 roku zmarł bezpotomnie król Hiszpanii Karol II. Pretensje do tronu zgłaszali: król Filip V Burbon, popierany przez Francję oraz Karol VI Habsburg, arcyksiążę Austrii, wspierany przez księstwo Katalonii. Po zakończeniu wojny (i zawarciu pokoju w Utrechcie) zwycięski król Hiszpanii Filip V Burbon na mocy centralistycznego dekretu zlikwidował prawa lokalne: przestał istnieć kataloński samorząd, wprowadzono na terenie księstwa prawo kastylijskie, a język kataloński został usunięty z urzędów. Od tamtej pory Katalonia utraciła swoją podmiotowość, której nie zdołała przez ponad trzysta lat odzyskać. Teraz, jak dostrzegamy, katalońska tożsamość coraz śmielej się odradza. Jej symbolem jest 11 września, przez wszystkie lata od momentu barcelońskiej klęski obchodzony w Katalonii jako święto narodowe.
W „Victusie” znajdziemy beletrystyczny zapis tych historycznych wydarzeń. Oto kataloński inżynier wojskowy Martí Zuviría pod koniec swojego długiego życia (ma 98 lat) snuje wspomnienia z czasów swojego dzieciństwa i młodości, przypadającej na czas hiszpańskiej wojny sukcesyjnej. Zuviría, z racji swojego zawodu, zawsze był blisko wszystkich wydarzeń, co pozwala i nam ujrzeć je z interesującej perspektywy. Główny bohater nosi w sobie dramat: to on wydał ostateczną decyzję o kapitulacji Barcelony. Zdołał zbiec do Austrii, gdzie dożywa swoich ostatnich lat i spisuje pamiętniki.
Martí Zuviría to nie jest postać fikcyjna, aczkolwiek autor twórczo rozwinął i zmienił wiele wątków z jego życia. Przez karty „Victusa” przewijają się również inne prawdziwe osoby: James Berwick, marszałek Francji, Joris Van Verboom, inżynier wojskowy czy Antonio de Villarroel, komendant Barcelony. Wielką pomocą dla czytelnika jest zamieszczony na końcu książki spis postaci, dzięki czemu szybko orientujemy się kto jest kim. Imponuje to, że grono występujących w „Victusie” bohaterów jest tak różnorodne i liczne, a przy tym świetnie naszkicowane. Nie będzie przesadą powiedzieć, że proza Piñola jest bardzo malarska i obrazowa, a przy tym podszyta łotrzykowskim, sowizdrzalskim klimatem, którego uosobieniem są dwaj chłopcy Nan i Anfán, na drugim planie rozrabiający, ile tylko się da. Doskonale dobrany jest do powieści ton tłumaczenia, który ma swoją specyfikę, przez co świetnie brzmi.
Narrator – a zarazem autor swoich wspomnień, dyktuje je niezbyt rozgarniętej (w jego mniemaniu) prostej Austriaczce. Znakomite są pierwsze rozdziały poświęcone dorastaniu Zuviríi i zdobywaniu przez niego inżynierskich szlifów. Cóż za szeroką (i jakże nieoczywistą) wiedzę trzeba było wtedy posiąść, aby móc projektować forty, bastiony i twierdze, opierające się atakom z zewnątrz. Podążamy za bohaterem do Francji, Madrytu, Toledo i Barcelony, podziwiając erudycję i szeroką wiedzę autora, który zdołał stworzyć tak znakomite dzieło. Książki takie jak te, nie trafiają się zbyt często.
Cennym uzupełnieniem powieści są liczne ryciny, pomagające nam jeszcze lepiej zrozumieć toczące się wydarzenia – i będące unikalnym świadectwem historii wojskowości. W każdej chwili możemy też sprawdzić chronologię wydarzeń wojny o sukcesję hiszpańską w zamieszczonym na końcu książki przejrzystym indeksie.
„Victus” nie jest z pewnością lekturą „na weekend”, lekką i przyjemną. Nie tylko ze względu na objętość, ale również zadziwiający rozmach i szeroką perspektywę, zarysowaną przez autora powieści. To beletrystyka historyczna najwyższej próby. Na kartach książki ożywa historia, toczą się bitwy, rozgrywa się rywalizacja wrogich sobie obozów. Poznajemy wszystko ze szczegółami, niczym z obrazów przedstawiających batalistyczne sceny. Dzięki powieści Piñola świetnie zrozumiemy wydarzenia toczące się współcześnie - wyjaśnień wielu z nich zawsze warto szukać w historii. I być może docenimy także to, że obecnie nasz kontynent od wielu lat wolny jest od wyniszczających konfliktów i dramatów ludzi tracących dorobek życia czy zmuszanych do wyruszenia na wojnę.