Jeśli z okazji trwającego mundialu macie ochotę przeczytać jakąś książkę o piłce nożnej, a nie interesują was pozycje o tym co polscy piłkarze jedli, kto z kim pobił się w szatni i czy Lewandowski zmieni klub, sięgnijcie po „Królów strzelców” Zbigniewa Rokity, świetny zbiór reportaży o przenikaniu się piłki nożnej i totalitaryzmów w krajach Europy wschodniej.
Konrad Wągrowski
Piłka w rękach tyranów
[Zbigniew Rokita „Królowie strzelców” - recenzja]
Jeśli z okazji trwającego mundialu macie ochotę przeczytać jakąś książkę o piłce nożnej, a nie interesują was pozycje o tym co polscy piłkarze jedli, kto z kim pobił się w szatni i czy Lewandowski zmieni klub, sięgnijcie po „Królów strzelców” Zbigniewa Rokity, świetny zbiór reportaży o przenikaniu się piłki nożnej i totalitaryzmów w krajach Europy wschodniej.
Zbigniew Rokita
‹Królowie strzelców›
Sport rzadko kiedy jest tylko rywalizacją, walką o medale czy trofea. Takie szlachetne postrzeganie sportowych zawodów wywodzi się ze starożytności, ale w XX stuleciu szybko zostało zakwestionowane. Sport, zwłaszcza w krajach totalitarnych, praktycznie zawsze stawał się narzędziem w rękach rządzących. Odwracał uwagę obywateli od problemów, stawał się powodem narodowej dumy, zastępował inne potrzeby, budził nacjonalizmy. Stawał się nierzadko substytutem wojny, ale rywalizacja na niwie sportowej potrafiła też wojnę przepowiadać. „Królowie strzelców” Zbigniewa Rokity to zbiór uszeregowanych chronologicznie ośmiu reportaży o takich powiązaniach totalitarnej władzy i sportu – ograniczonych regionalnie do Europy wschodniej.
Napisałem w leadzie, że jest to książka o piłce nożnej, ale nie do końca. Sześć tekstów dotyczy rzeczywiście futbolu, ale jeden mówi o piłce wodnej, a inny o koszykówce – jak widać, nie tylko piłka nożna może budzić wielkie emocje. Pierwszy reportaż opowiada o początkach futbolu w carskiej Rosji, sprowadzającym się głównie do prób uwolnienia się słabiutkiej rosyjskiej piłki od angielskiej dominacji, będąc przy tym ciekawym spojrzeniem na początki futbolu – nie tylko w Rosji. Jak wyglądały pierwsze mecze, jak zmieniały się zasady, jakim przemianom ulegały role zawodników i trenerów. Wiedzieliście na przykład, że w pierwszych meczach podawanie uważane było za niezbyt eleganckie i niegodne dżentelmena? Szanujący się piłkarz powinien okiwać wszystkich i strzelić gola, nie zawracając głowy kolegom. Ślady tego podejścia do dziś pozostały w ekipach trampkarzy, o czym wie każdy rodzic młodego piłkarza… Ale oczywiście ten reportaż to przede wszystkim mało znana historia trudnych początków piłki w Rosji.
Kolejny tekst pozostawia nas w tym samym miejscu, ale w innym kraju. Rosja stała się Sowietami. ZSRR nie brał przed drugą wojną światową udziału w rozgrywkach międzynarodowych, co nie znaczy, że nie grano tam w piłkę. Rozgrywki ligowe budziły ogromne emocje, które udzielały się stalinowskim włodarzom. Spartak Moskwa, prowadzony przez znakomitych braci Starostin był solą w oku popierającego milicyjne Dynamo Ławrentija Berii. Ten znał tylko jeden sposób na rozwiązywanie takich problemów – bracia Starostin wkrótce trafili do łagrów. Nie złamało to jednak ich ducha, ich historia stała się legendą klubu, do dziś piękny pomnik z ich podobiznami zdobi stadion Spartaka. Warto sięgnąć po „Królów strzelców” choćby dla tej opowieści.
Potem możemy poczytać historię Ernesta Wilimowskiego – najwybitniejszego polskiego piłkarza lat 30., uważanego za gwiazdę światowej klasy, któremu wojna nie pozwoliła odnieść sukcesów, na jakie zasługiwał. Ślązaka, lepiej mówiącego po niemiecku niż polsku, który podpisał volkslistę i zaczął grać dla Niemiec. To historia dobrze znana, ale warto poznać jej szczegóły i zastanowić się nad wyborami, jakie przed sobą miał Wilimowski.
Reportaże niepiłkarskie opowiadają o słynnym meczu piłki wodnej między ZSRR i Węgrami na olimpiadzie w Melbourne w 1956 oraz o koszykarskiej drużynie Żalgirisu Wilno. Mecz waterpolo był krwawą bitwą w basenie w momencie gdy rosyjskie czołgi rozjeżdżały Budapeszt. Krnąbrna koszykarska drużyna z ligi radzieckiej stała się z kolei zalążkiem wspaniałej reprezentacji Litwy, która na igrzyskach w 1992 pokonała w walce o brązowy medal właśnie ZSRR. Tom uzupełniają reportaże z kaukaskich stron – pierwszy opowiadający, dlaczego mecze eliminacyjne Armenia – Azerbejdżan nie mogły się odbyć (gdy nienawiść i nacjonalizmy zwyciężają sport – tytułowi „Królowie strzelców” nie oznaczają niestety ludzi strzelających piłką do bramki, tu o zupełnie inne strzelanie chodzi) oraz kolejny, mówiący o piłce w Abchazji, biorącej udział w mistrzostwach świata drużyn nieuznawanych przez FIFA. Zbiór kończy – jakżeby inaczej – tekst o znaczeniu futbolu w putinowskiej Rosji.
Wszystkie teksty są dobrze napisane, zajmujące, odsłaniające niekoniecznie znane fakty, widać, że autor posiada wiedze i umie ją sprzedać, robi też przy tym solidny research, dociera do naocznych świadków opisywanych zdarzeń, o ile tacy jeszcze istnieją. Aż chce się więcej – trudno uwierzyć, że te osiem tekstów wyczerpuje zakres tematów polityczno-sportowych ze wschodniej Europy. A Jugosławia, Albania, Czechosłowacja, NRD, Rumunia, Bułgaria? Ukraina? Może warto było napisać o Złotej Jedenastce Sebesa? O bałkańskich zdobywcach Złotego Buta? Nie obraziłbym się, gdyby książka była dwa razy grubsza.