Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Guy Gavriel Kay
‹Lwy Al-Rassanu›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLwy Al-Rassanu
Tytuł oryginalnyThe Lions of Al-Rassan
Data wydania24 marca 2006
Autor
PrzekładAgnieszka Sylwanowicz
Wydawca MAG
ISBN83-7480-015-1
Format500s. 135×205mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

…ale pomyślcie o własnej słabości
[Guy Gavriel Kay „Lwy Al-Rassanu” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Czy było to zrządzenie losu, czy kaprys wydawców – przynajmniej raz okazało się dla czytelników szczęśliwe. Wydanie „Lwów Al-Rassanu” Guya Gavriela Kaya po „Sarantyńskiej mozaice” – wbrew chronologii powstawania – jest posunięciem słusznym, bo pozwala na pełniejsze spojrzenie zarówno na „Lwy”, jak i „Mozaikę”.

Artur Chruściel

…ale pomyślcie o własnej słabości
[Guy Gavriel Kay „Lwy Al-Rassanu” - recenzja]

Czy było to zrządzenie losu, czy kaprys wydawców – przynajmniej raz okazało się dla czytelników szczęśliwe. Wydanie „Lwów Al-Rassanu” Guya Gavriela Kaya po „Sarantyńskiej mozaice” – wbrew chronologii powstawania – jest posunięciem słusznym, bo pozwala na pełniejsze spojrzenie zarówno na „Lwy”, jak i „Mozaikę”.

Guy Gavriel Kay
‹Lwy Al-Rassanu›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLwy Al-Rassanu
Tytuł oryginalnyThe Lions of Al-Rassan
Data wydania24 marca 2006
Autor
PrzekładAgnieszka Sylwanowicz
Wydawca MAG
ISBN83-7480-015-1
Format500s. 135×205mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Choć od pierwszych stron „Lwów” widać aż nadto wyraźnie, jak bardzo rozwinął się warsztat autora pomiędzy nimi a „Pożeglować do Sarancjum”, choć trudno na ich kartach osiągnąć podobny poziom zachwytu nad wyrafinowaniem narracji, prowadzeniem postaci – to jednak niedostatki techniczne i lekka toporność pewnych autorskich zabiegów1) nie są w stanie rzucić cienia na radość z innego, zaskakującego odkrycia. Otóż myśl, która stoi za historią opowiedzianą w „Lwach Al-Rassanu” jest kontynuacją tej obecnej w „Mozaice”. A jest to tym większa niespodzianka, że dotarcie do niej wymagało od autora zarówno większej dojrzałości, jak i odwagi. Bowiem trzeba odwagi, by zamiast opowieści o marzeniach na miarę imperium snuć historię marzeń mierzonych niemocą i starć spadkobierców wśród ruin upadającej kultury.
„Sarantyńska mozaika” – prócz tego, że była opowieścią o historii – pokazała narodziny i śmierć marzenia o odmianie świata. Pokazała narodziny i śmierć wielu marzeń – i spełnienie nielicznych. A te, które się nie spełniły, miały wspólny mianownik. To ludzie silni – determinacją, inteligencją lub talentem – sięgali granic możliwości, by odcisnąć swój ślad w dziejach. I przegrywali. Mimo możliwości, mimo uzdolnień – byli bezsilni wobec Władcy Cesarzy.
„Lwy Al-Rassanu” przenoszą nas w czasie i przestrzeni, lecz wciąż pozostajemy w tym samym świecie pod dwoma księżycami. Tym razem na Kayowym odpowiedniku Półwyspu Iberyjskiego, podzielonym między chylący się ku upadkowi Al-Rassan, władany przez pustynny lud czczących gwiazdy aszarytów, oraz trzy północne królestwa modlących się do słońca wyznawców Dżada. Królestwa te, Valledo, Dżalonia i Ruenda, przechodzące z rąk do rąk w niemającej końca wojnie spadkobierców Sancza Otyłego, coraz zachłanniej patrzą na Al-Rassan, przed laty trzymający w garści cały półwysep. Tymczasem piętnastoletnie rządy króla Almalika, który obalił słabnącą władzę kalifów, nie odmieniły losu. Kolejne aszaryckie miasta leżące u granic ziem dżadytów zmuszone są płacić haracz, dorośli synowie króla są równie dalecy jego sercu, co politycznym planom, a dzieci jego konkubiny i wybranki to raczej cień nadziei niż realna przyszłość.
A oprócz tych dwóch sił – dwie bardzo odmienne enklawy. Pierwszą, dopełniającą kulturowe tło opowieści, są rozproszeni Kindathowie, żyjący w gettach lud wędrowców, który za bóstwa obrał sobie to, co na niebie pozostało: dwa księżyce. Prześladowani przez dżadytów, cieszący się niepewną i chwiejną wolnością wśród czcicieli Aszara, boleśnie świadomi, że najlżejszy podmuch historii może zamienić niepewną wolność w pewną śmierć. Drugą jest Ragosa, miejsce schronienia i szansy na wzajemne zrozumienie, gdzie prawą ręką aszaryckiego króla Badira jest Kindath Masur ben Avren, jego kanclerz i przyjaciel.
Tam skrzyżują się losy trójki bohaterów „Lwów”, których, choć wywodzą się z ludów podzielonych wiarą, nienawiścią, często pogardą, połączy wzajemny szacunek, miłość, duchowe pokrewieństwo i lojalność (nie skończy się ona nawet wtedy, gdy staną naprzeciw siebie z wyciągniętą bronią). Tam Rodrigo Belmonte, dżadycki żołnierz i najemnik z Valledo, i Ammar ibn Khairan, poeta, polityk, także żołnierz, bohaterowie pełnych podziwu i lęku opowieści, wygnani wbrew najskrytszym pragnieniom swych władców, spotkają się po raz pierwszy. Tam też ich szlak ostatecznie skrzyżuje się z losem kindathijskiej lekarki Dżehany, którą obaj pokochają. Z wzajemnością.
Klucz historyczny i kulturowy „Lwów Al-Rassanu” jest oczywisty. Narzuca się tym bardziej, że konflikt leżący u jego podłoża jest wciąż aktualny – i to na skalę większą niż pojedynczy półwysep. Tym bardziej jednak warto o nim zapomnieć, powstrzymać się przed nazwaniem wiar i narodów innymi imionami, niż zostały im nadane. I sięgnąć po to, co jest poza nimi, poza niezmiennym konfliktem powodowanym przez różnorodność.
„Lwy Al-Rassanu” obfitują w wydarzenia, sploty intryg i uczuć. Na osobny tekst zasługuje zaskakujący głębią związek między Ramiro, królem Valledo, a jego królową Ines oraz, będący antytezą romansowych klisz, trójkąt Rodrigo – Dżehana – Ammar2). Na wspomnienie – dwie znakomite narracyjne zmyłki i jedna, która autorowi tej klasy przydarzyć się nie powinna lub powinna o wiele lepiej. To książka, pomiędzy okładkami której mieści się wiele słów, czynów i spostrzeżeń godnych tego, by poświęcić im czas i rozważania. Ale tylko jedno tkwi w myślach jak cierń po zakończeniu lektury, pozornie niedbale porzucone przez autora, bez wahania porzucone przez bohaterów, w imię poczucia obowiązku bądź miłości. Ragosa.
Miasto przechowujące sens tego, czym był Al-Rassan, będące zalążkiem tego, czym mógłby być – stanie samotnie przeciw najeźdźcom, gdy Ammar wraz z Rodrigiem dołączą do swych królów, by walczyć u ich boków – przeciw sobie. A przecież jedynym, o co warto walczyć na tym półwyspie, pustoszonym przez władców zżeranych tyleż ambicją, co strachem, było właśnie to miasto, niewiążące nikogo wiarą, przysięgą, lękiem o bliskich. Dlatego warto było o nie walczyć – i dlatego zostało samo.
Pisząc o „Władcy Cesarzy”, drugim tomie „Sarantyńskiej mozaiki”, nazwałem go fabularnym epilogiem „Pożeglować do Sarancjum”, pierwszej części dylogii. Tymczasem intelektualny ładunek „Mozaiki”, który zdawał się mieścić w pełni na kartach „Władcy”, znalazł swoje niespodziewane dopełnienie we wcześniejszych o pięć lat „Lwach Al-Rassanu”. I gdybyż to jeszcze była prosta kontynuacja losów królestw i królów, to doświadczenie jej nie byłoby przeżyciem tak istotnym. Jednak „Lwy” przede wszystkim pozwalają dostrzec to, co skala zamierzeń Waleriusza i Crispina z taką łatwością przysłoniły.
To, jak wiele upadków mieści w sobie każdy upadek. To, że historia nie kończy się na żadnym z nich. Że na barkach gigantów – i wśród ich strzaskanych pomników – stawać będą kolejni, coraz mniejsi giganci. A miara możliwej (czy możliwej?) do osiągnięcia wielkości, tak porywającej w „Mozaice”, tak bezdyskusyjnie wartej, by po nią sięgnąć bez względu na ryzyko – będzie się kurczyć z każdym pokoleniem.
Doprawdy, trudno wyrazić zachwyt dla autora, który pod prąd czasu osiągnął tak nadzwyczajną konsekwencję wykreowanego świata, spójność jakże inną – i o ileż cenniejszą – od tej, której zazwyczaj oczekujemy, a niekiedy doświadczamy w fantasy. Spójność historii podporządkowanej idei, historii, która staje się kluczem nie tyle do naszych własnych dziejów, co do umysłów.
Pisząc o „Władcy Cesarzy”, nazwałem go książką do końca pesymistyczną, być może nawet wbrew intencjom autora. Cena, jaką Crispin musiał zapłacić za szczęście i artystyczne spełnienie wydawała się za wysoka, warta tego, by ją płacić, ale już nie tego, by mieć przy tym nadzieję. Jakże inaczej to wygląda w świetle „Lwów”, w kolejnej inkarnacji gigantów, którzy nie bacząc na swe możliwości nie chcą, nie mogą lub nie potrafią odepchnąć szansy zwycięstwa. Jakże inaczej to wygląda w świecie, w którym jedynie klęska stwarza nadzieję na przyzwoitość. Bo klęska pozwala odetchnąć od walki, znaleźć szczęście. Pozwala pomyśleć o własnej słabości, zamiast o triumfie nad ludźmi.
Jeszcze trudniej natomiast zająć stanowisko w obliczu paradoksu pięknego, strasznego i niemożliwego do ominięcia: otóż zachwyt nad „Lwami Al-Rassanu” nie narodził się z nich samych. Stoi on na barkach arcydzieła, które przyszło po nich.
koniec
5 maja 2006
1) Zresztą cóż to za niedostatki, cóż za toporność – są takie aspekty tworzenia prozy, w których Kay ściga się wyłącznie sam ze sobą i można się jedynie cieszyć z tego, że im dłużej biegnie, tym częściej zwycięża.
2) Tu skojarzenie, nie na miejscu, ale nieodparte: „Atlas zbuntowany” Ayn Rand.

Tytuł recenzji zaczerpnięty został z utworu Jacka Kaczmarskiego „Kasandra”:
Ja wam nie bronię radości
Bo losu nie zmienią wam wróżby
Ale pomyślcie o własnej słabości
Zamiast o tryumfie nad ludźmi

Komentarze

08 VII 2018   13:37:59

ale bełkot

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Smutek utraconego świata
— Anna Kańtoch

Tegoż twórcy

Rozpacz na koturnach
— Beatrycze Nowicka

Opowieść trochę stara, trochę nowa
— Anna Kańtoch

Pora na zmiany
— Anna Kańtoch

Z wycieczką na północ
— Anna Kańtoch

Ocalić pamięć
— Anna Kańtoch

Czasy przemian
— Ewa Pawelec

„Chciałbym zdawać maturę z historii…”
— Aleksandra „Alex” Rudzińska

Tegoż autora

Król nie jest nagi
— Artur Chruściel

Ranking, który spadł na Ziemię
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ktoś, kto wziął tu pieniądze, nie do końca się napracował…
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

Bez zwierciadła
— Artur Chruściel

Palahniuk w kiepskim opakowaniu
— Artur Chruściel

Save the president, save the world
— Artur Chruściel

Science fiction
— Artur Chruściel

Dukaj napisał książkę dziwną
— Artur Chruściel, Michał Foerster, Anna Kańtoch, Krzysztof Wójcikiewicz

Najlepsze polskie opowiadania fantastyczne – suplement
— Artur Chruściel, Jakub Gałka, Michał Kubalski, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Sztuka psucia książek według Cody’ego McFadyena
— Artur Chruściel

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.