Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Niepotrzebne (?) nagrody

Esensja.pl
Esensja.pl
Polski przemysł fonograficzny od dłuższej chwili żyje przede wszystkim nominacjami do „polskich Grammy” – Fryderyków. Myślę, że przy całym tym podnieceniu warto jednak zadać sobie pytanie o znaczenie tego typu nagród oraz sens i słuszność ich przyznawania.

Jacek Walewski

Niepotrzebne (?) nagrody

Polski przemysł fonograficzny od dłuższej chwili żyje przede wszystkim nominacjami do „polskich Grammy” – Fryderyków. Myślę, że przy całym tym podnieceniu warto jednak zadać sobie pytanie o znaczenie tego typu nagród oraz sens i słuszność ich przyznawania.
Za Wielką Wodą
Często smutną stroną wszelkiej maści plebiscytów jest to, że z reguły wygrywają ci, na których promocję przeznacza się najwięcej pieniędzy. Faktyczna wartość artystyczna, muzyczna czy nowatorstwo nie odgrywają tutaj poważniejszej roli. Sad but true – jak śpiewa wokalista zespołu, który w czasie rozdań Grammy święci tryumfy zawsze, gdy wyda jakąś płytę. Mowa rzecz jasna o Metallice. Kwestia nagradzania tej grupy jest o tyle zabawna, że gdy odnosiła ona największe sukcesy artystyczne, była przez tzw. mainstream omijana szerokim łukiem. Nawet tak mistrzowsko skomponowany utwór jak „One” nie pomógł zespołowi wygrać w 1989 r. z przebrzmiałą gwiazdą, Jethro Tull. W ramach bicia się w pierś, ostrego samokrytycyzmu i pokuty członkowie kapituły Grammy zmuszają się obecnie do nagradzania Metalliki nawet wtedy, gdy grupa na to nie zasługuje. Bo czy pozbawiony pazura, oparty na nudnym, bezbarwnym riffie utwór „Better Than You” z albumu „Reload” z 1997 r. zasługiwał na jakiekolwiek wyróżnienie? Podobnie jak „My Apocalypse” nagrodzony w tym roku. Przywodzący na myśl klasyczne thrashmetalowe „killery” jak „Battery” czy „Dyers Eve”, co prawda wstydu muzykom nie przynosi, ale na samym „Death Magnetic” można znaleźć parę ciekawszych numerów. Inna sprawa, czy płyta w ogóle zasługuje na nagrodę… Hołd należał im się ponad dwadzieścia lat temu, gdy nagrywali takie majstersztyki jak instrumentalne „The Call of Ktulu” (którego wersja orkiestrowa nagrodzona została dopiero w 2001 r.) i „Orion” czy monumentalny „Master of Puppets” – pokazujące, że thrash metal można zagrać, nie ograniczając się do trzech riffów na krzyż, piskliwych solówek i wykrzykiwanych przez wokalistę infantylnych tekstów.
Polskie piekiełko
Podaję przykład Metalliki nie bez powodu. W przypadku Fryderyków również nietrudno znaleźć szereg bezpodstawnych nominacji. To, że w ogóle nie ukazują one naszej rzeczywistości muzycznej, zauważa chyba każdy, kto choć trochę interesuje się tym tematem w naszym kraju. Obecnie te nagrody nie są – w większości przypadków – przyznawane za osiągnięcia artystyczne zespołów czy solistów. Pełnią raczej rolę kolejnego narzędzia marketingowego zwiększającego popyt na produkt, jakim jest płyta CD. Oczywiście – by osiągnąć wspomniany efekt, nagroda musi cieszyć się pewnym prestiżem. O Fryderykach można zaś powiedzieć wiele, ale nie to, że są prestiżowe. Pewien „kultowy” wokalista ostentacyjnie wręcz odmawia przyjmowania statuetek. Kazikowi trudno się zresztą dziwić – czy znalezienie się na liście nominowanych jest jakimkolwiek wyróżnieniem? Przyglądając się najbliższemu mi poletku rockowemu, warto zauważyć, że na liście „szczęśliwców” notorycznie znaleźć można te same nazwy i nazwiska. A to Nosowska, Acid Drinkers (nawet gdy nagrali najsłabszą w swojej dyskografii płytę „The Rock is Enough…”), a to T.Love, Wilki. Czemu zaś czepiam się, że gala Fryderyków nie obrazuje naszej rzeczywistości? Gdy deathmetalowy Vader w latach 90. z impetem zdobywał popularność za granicami naszego kraju, był całkowicie niezauważany w czasie przyznawiania nominacji. Kapituła spostrzegła zespół dopiero, gdy nagrał najsłabszą w swojej dyskografii „The Beast”. Sukces kolejnego metalowego giganta naszej sceny, Behemotha, już tak zignorowany nie został – w zeszłym roku grupa otrzymała nominację za album „The Apostasy”. Z powodu likwidacji kategorii „Heavy Metal” krążek walczył jednak o palmę pierwszeństwa z m.in. akustyczną płytą Hey, co uznać można tylko za absurd.
Nadzieje (?) na przyszłość
By jednak nie kończyć tego tekstu w skrajnie pesymistyczny sposób, warto zwrócić uwagę na pewne optymistyczne zjawiska. Otóż w tym roku reaktywowano „fryderykową” kategorię „Heavy Metal”. Nominowano do niej Behemotha (album roku heavy metal), Acid Drinkers (produkcja muzyczna roku, kompozytor roku, album roku heavy metal), Black River (album roku heavy metal), Frontside (album roku heavy metal) i Totentanz (album roku heavy metal). Brakuje mi choćby Blindead, których „Autoscopia – Murder in Phazes” uważam za jedną z najciekawszych polskich płyt ostatnich lat, a co do wyróżnionych mam wątpliwości (np. czy faktycznie powinno się wymieniać wśród najlepszych płyt niewnoszące nic do twórczości zespołu albumy koncertowe, tak jak uczyniono w przypadku Behemoth?). Jednak trzeba przyznać, że ponowne zainteresowanie jury ciężkim rockiem można uznać za dobry znak.
koniec
21 marca 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Wielki ranking płyt Slayera
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Porażki i sukcesy 2014
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Grzegorz Fortuna, Jacek Walewski, Konrad Wągrowski, Krystian Fred, Kamil Witek, Miłosz Cybowski, Adam Kordaś

30 utworów na Halloween
— Jacek Walewski, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Diabeł z jasełek pokazuje rogi
— Jacek Walewski

Boska cząstka
— Jacek Walewski

Niechęć do nieśmiertelności i lęk przed śmiercią
— Jacek Walewski

Iluminacja… czyli znalazłem debiut roku!
— Jacek Walewski

Nieoszlifowany diament
— Jacek Walewski

Matematyczny łamaniec głowy
— Jacek Walewski

Bękarty wydawnicze
— Jacek Walewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.