Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Megadeth
‹Super Collider›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSuper Collider
Wykonawca / KompozytorMegadeth
Data wydania4 czerwca 2013
Wydawca Universal
NośnikCD
Czas trwania45:14
Gatunekmetal
EAN602537273720
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Kingmaker4:16
2) Super Collider4:11
3) Burn!4:11
4) Built for War3:57
5) Off the Edge4:11
6) Dance in the Rain4:45
7) Beginning of Sorrow3:51
8) The Blackest Crow4:27
9) Forget to Remember4:28
10) Don't Turn Your Back...3:47
11) Cold Sweat3:10
Wyszukaj / Kup

Boska cząstka
[Megadeth „Super Collider” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Choć Dave Mustaine należy do najbardziej pracowitych i ambitnych muzyków metalowych na świecie, kolejne płyty jego zespołu nie budzą już takich emocji jak w minionych dekadach. Czy „Super Collider” zmienia ten stan rzeczy?

Jacek Walewski

Boska cząstka
[Megadeth „Super Collider” - recenzja]

Choć Dave Mustaine należy do najbardziej pracowitych i ambitnych muzyków metalowych na świecie, kolejne płyty jego zespołu nie budzą już takich emocji jak w minionych dekadach. Czy „Super Collider” zmienia ten stan rzeczy?

Megadeth
‹Super Collider›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSuper Collider
Wykonawca / KompozytorMegadeth
Data wydania4 czerwca 2013
Wydawca Universal
NośnikCD
Czas trwania45:14
Gatunekmetal
EAN602537273720
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Kingmaker4:16
2) Super Collider4:11
3) Burn!4:11
4) Built for War3:57
5) Off the Edge4:11
6) Dance in the Rain4:45
7) Beginning of Sorrow3:51
8) The Blackest Crow4:27
9) Forget to Remember4:28
10) Don't Turn Your Back...3:47
11) Cold Sweat3:10
Wyszukaj / Kup
Jak na ironię prawie całe dorosłe życie lidera Megadeth zostało zdefiniowane przez kilkanaście miesięcy spędzonych na początku lat 80. w Metallice, z którą nigdy nie łączyły go nazbyt ciepłe wspomnienia. Nie ukrywał, że wczesne nagrania jego własnej grupy były inspirowane chęcią prześcignięcia kolegów z byłego zespołu. Czy udało mu się to pod kątem artystycznym – to pytanie dzieli fanów obu formacji już trzecią dekadę. Sukcesu komercyjnego na taką skale jak twórcy „Master of Puppets” nie osiągnął niestety nigdy, nawet mimo oczywistych kompromisów, na jakie poszedł na albumach „Youthanasia”, „Cryptic Writings” i „Risk”.
Od 2007 roku w zaledwie dwuletnich odstępach Megadeth (a właściwie Mustaine, ponieważ jest obecnie jedynym kompozytorem i tekściarzem zespołu) wytrwale wydaje kolejne płyty trzymające równy poziom, ale niewzbudzające przesadnego zachwytu ani fanów, ani krytyków. Brzmiące jakby rudowłosy muzyk pogodził się już z faktem, że nie prześcignie Larsa Ulricha i spółki pod względem sprzedaży i zapisze się w historii „tylko” jako trzeci z Wielkiej Czwórki Thrash Metalu (poniżej członków Metalliki i mającego fanatycznych wielbicieli Slayera, ale wyżej niż jego koledzy z nowojorskiego Anthrax). I choć należy cieszyć się z osiągniętej przez Mustaine’a samoakceptacji (która w minionych latach przechodziła raczej w udawaną, przesadną pewność siebie i arogancję) oraz jego wygranej walki z nałogami, uczciwie trzeba przyznać, że Megadeth nienapędzany jego złośliwością, sarkazmem i gniewem stracił na wyrazistości.
Na „Super Collider” fani czekali jednak z pewnymi konkretnymi nadziejami po tym, gdy „syn marnotrawny”, basista David Ellefson, napomknął w jednym z wywiadów, że nowy album będzie zbliżony stylistycznie do debiutu grupy. Czyżby więc modny ostatnio powrót do korzeni? Po odpaleniu płyty każdy oczekujący takiej wolty przeżyje rozczarowanie. Megadeth kontynuuje bowiem kierunek obrany kilka lat temu. Stara się grać metalowo, zarazem przebojowo i – jakby nieśmiało – nawiązywać do swoich najsłynniejszych dokonań. Nowe utwory nie mają jednak ani melodycznego potencjału przebojów z „Youthanasia”, ani technicznej zadziorności oraz ponadczasowości numerów z pierwszych czterech wydawnictw zespołu. Mustaine jakby stracił orientację, w którą stronę pociągnąć całość.
Efekt nie jest może – jak sugeruje wielu recenzentów – słaby, ale dość nijaki. Singlowy „Kingmaker” jest niestety nudny i wybranie go do promocji albumu uznać należy za marketingowy strzał w kolano. Kolejne na setliście: numer tytułowy, „Burn!” i „Built for War” dopada już syndrom pewnej nijakości, o którym wspominałem akapit wyżej. Pewne emocje u słuchacza mogą pojawić się przy „Dance in the Rain”. Nie tylko dlatego, że jako gość śpiewa tutaj David Drainman z popularnego Disturbed, ale także przez fakt, że kompozycja sama świetnie się broni. Podobnie jak „The Blackest Crow” i „Forget to Remember”, które nie udają, że nie zostały napisane do pełnienia roli radiowych hitów. Niemających co prawda szans na wysokie miejsca na rockowych listach przebojów, ale zasługujące na dolne miejsca w pierwszej dwudziestce.
Za ironię można uznać, że wisienką na torcie jest tutaj numer „Cold Sweat” – dynamiczny z zapadającym w pamięć refrenem. Szkoda tylko, że nie jest to autorska kompozycja zespołu, a cover Thin Lizzy (po „Whiskey in the Jar” tej formacji z podobnym powodzeniem sięgnęła kiedyś także Metallica). Od dekady Megadeth nie może zdecydować się, jakim zespołem chce być. Czy dinozaurem, jakim powoli staje się Metallica, po której łatwiej oczekiwać obecnie kolejnego DVD aniżeli nowej płyty, czy nadal – mimo stażu – w pełni aktywną formacją, która inspiruje młodszych o pokolenie kolegów po fachu. „Super Collider”, choć nie rozwiązuje tego dylematu, pozostawia pewną nadzieję, że może na kolejnym wydawnictwie (zapewne za regulaminowe dwa lata) Dave Mustaine ponownie odnajdzie wśród swoich zaplątanych akordów boską cząstkę, która kiedyś zaprowadziła go (prawie) na szczyt.
koniec
29 czerwca 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Wielki ranking płyt Slayera
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Porażki i sukcesy 2014
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Grzegorz Fortuna, Jacek Walewski, Konrad Wągrowski, Krystian Fred, Kamil Witek, Miłosz Cybowski, Adam Kordaś

30 utworów na Halloween
— Jacek Walewski, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Diabeł z jasełek pokazuje rogi
— Jacek Walewski

Niechęć do nieśmiertelności i lęk przed śmiercią
— Jacek Walewski

Iluminacja… czyli znalazłem debiut roku!
— Jacek Walewski

Nieoszlifowany diament
— Jacek Walewski

Matematyczny łamaniec głowy
— Jacek Walewski

Bękarty wydawnicze
— Jacek Walewski

Szatan w muzyce
— Jacek Walewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.