Szatan w muzycePrzez ostatnie tygodnie media żyły głównie nadchodzącym koncertem Madonny w naszym kraju, a konkretnie domniemywanym przez niektórych spiskiem organizatorów, urządzających imprezę akurat w dniu święta NMP. Wszystkie podejrzenia o prowokację okazały się, jak można było się domyślić, niepotrzebne. Artystka przyjechała, zagrała i odjechała, emocje wzbudzając tylko swoim śpiewem i show. Obyło się bez spodziewanego szargania symboli chrześcijańskich. W historii muzyki rozrywkowej nie brak jednak przykładów wykorzystywania religii w celu uzyskania rozgłosu.
Jacek WalewskiSzatan w muzycePrzez ostatnie tygodnie media żyły głównie nadchodzącym koncertem Madonny w naszym kraju, a konkretnie domniemywanym przez niektórych spiskiem organizatorów, urządzających imprezę akurat w dniu święta NMP. Wszystkie podejrzenia o prowokację okazały się, jak można było się domyślić, niepotrzebne. Artystka przyjechała, zagrała i odjechała, emocje wzbudzając tylko swoim śpiewem i show. Obyło się bez spodziewanego szargania symboli chrześcijańskich. W historii muzyki rozrywkowej nie brak jednak przykładów wykorzystywania religii w celu uzyskania rozgłosu. W 1968 r. Rolling Stones swój album „Beggars Banquet” otworzyli kawałkiem „Sympathy for the Devil”, który oczywiście wywołał sporo zamieszania tytułem. Sam tekst nie miał bowiem nic wspólnego z kultem Diabła, wskazywał raczej, że wszelkie zło na świecie czynią ludzie, a nie żadne siły nadprzyrodzone. Jego bohater, przedstawiający się w nim jako Lucyfer, jest raczej symbolem osób odpowiedzialnych za wojny i zamachy. Pomimo tego do grupy na długo przylgnęła metka „satanistów”. Z drugiej strony dwuznaczność słowa „sympathy”, oznaczającego zarówno „współczucie” jak i „sympatię” dodawała całej sprawie dodatkowej pikanterii. Led Zeppelin, na pozór grzeczniejsi od Micka Jaggera i kolegów, także nie mieli łatwo. Nie dość, że Jimmy Page, przez fakt nabycia swego czasu dawnej posiadłości okultysty Aleistera Crowley’a, mógł obrońcom moralności wydać się osobnikiem co najmniej podejrzanym, to jeszcze niektórzy doszukali się w największym przeboju zespołu, „Stairway to Heaven” podkładów podprogowych. A w nich muzycy pokazują swoje rogate oblicze. W „odwróconej” wersji ballady pełno ponoć diabłów, „trzech szóstek” i czarnych mszy. Zgroza… Wszelkiej maści rockmanów przyćmiła jednak w 1989 r. piosenkarka, w jednym ze swoich przebojów podająca się za dziewicę. Madonna, bo o niej mowa, zaszokowała wszystkich teledyskiem do „Like a Prayer”, w którym całuje figurę czarnego Jezusa, co spotkało się z potępieniem samego Watykanu. Pomysł na klip okazał się jednak na tyle trafny z powodów komercyjnych, że management piosenkarki sięgał po podobne chwyty w czasie jej późniejszej kariery. Pomijając już epatowanie erotyką w czasie występów, Madonna podczas trasy w 2006 r. śpiewała jeden ze swoich utworów wisząc na krzyżu z ubraną koroną cierniową. W bardziej infantylny sposób kontrowersję związane z religią wywołuje od lat cała masa zespołów metalowych. Za pionierów w tym gatunku uznać trzeba Venom. Trio z Newcastle na początku lat 80. nagrało, rewolucyjny dla muzyki metalowej, album „Welcome to Hell”. Muzycy, nie dość, że wydobywali ze swoich instrumentów piekielnie kakofoniczne dźwięki, to jeszcze na okładce płyty umieścili pentagram. Kropkę nad „i” dodali przybierając pseudonimy sceniczne od imion demonów i starożytnych bóstw. W czasie występów zaś ubrani w ćwieki i skóry grali w oparach pompowanego na scenę dymu, a wszystko to oświetlali czerwonymi światłami. Wszystko to wyglądać miało na wizję piekła. Jak sami przyznawali w wywiadach, nie chodziło im jednak o świadome nawoływanie do satanizmu, ale bardziej o wytworzenie atmosfery horroru i przerażenie swojej publiczności. Faktycznie, czytając pisane przez nich liryki nie sposób odebrać tego w inny sposób. Swoją fascynację kinem grozy wyrazili zresztą w dosłowny sposób umieszczając jako intro do numeru „In League with Satan” cytat z „Egzorcysty”, w którym opętana przez demona dziewczynka przemawia wypowiadając słowa… od tyłu. Venom szybko znalazł swoich godnych następców. Pod względem muzycznym do inspiracji nimi przyznawały się m.in. Metallica, Megadeth, Slayer czy Exodus, z których dwie ostatnie zapożyczyły również elementy „satanistycznego” wizerunku. Do ekstremum doprowadziły to wszystko grupy deathmetalowe. Possessed, Deicide czy Morbid Angel przesunęły na długo granice brutalności w muzyce, zaś do swojego imidżu wprowadziły elementy otwarcie obrażające chrześcijan. Najgorsze miało jednak nadejść… Na poważnie Żarty skończyły się w Norwegii na początku lat 90. Śpiewanie o Szatanie i kontrowersyjne klipy okazały się niczym wobec pandemonium, jakie w swoim kraju wywołali muzycy kilku blackmetalowych zespołów. Zrzeszeni pod szyldem organizacji Black Circle organizowali podpalenia kościołów i ataki na, ich zdaniem, „nieprawdziwe” grupy metalowe. Dostało się nie tylko liderowi Therion, Christopherowi Johnssonowi, któremu podpalono wycieraczkę pod drzwiami i napadniętej grupie Deicide, ale norweskiej kulturze, która utraciła część ze swojego dorobku… Po wizycie u rzeźnika Norwescy muzycy z czasem się uspokoili, stąd jakaś część ich budownictwa sakralnego jeszcze się zachowała. Ich entuzjazm do wywoływania kontrowersji jednak nie opadł. Występ blackmetalowego Gorgorotha w Krakowie w 2004 r., nie poprzedzony żadnymi akcjami protestacyjnymi, takimi jak te dotyczące niedawnego koncertu Madonny, wywołał ostatecznie o wiele więcej emocji. Zespołowi jako dekoracje na scenie posłużyły bowiem owcze głowy nabite na pale oraz cztery krzyże do których przywiązane były dwie modelki i dwóch modeli. Z powodu, że koncert odbywał się w studiu opłacanym z publicznych pieniędzy, jego organizator został podany do sądu o obrazę uczuć religijnych. Sami zaś muzycy wyrażali w wywiadach zdziwienie, że ich „show” wywołało takie emocje… Wytrzymałość wielu wierzących w naszym kraju na próbę wystawił dwa lata temu lider deathmetalowego Behemotha. Adam ‘Nergal’ Darski w czasie jednego z występów swojego zespołu podarł na scenie Biblię. Spotkało się to z reakcją Ryszarda Nowaka z Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, który pozwał muzyka do sądu za obrazę uczuć religijnych. Nie dość, że, wobec braku odzewu ze strony widzów słynnego koncertu, sprawę przegrał, to jeszcze został pozwany przez Darskiego za nazwanie go publicznie przestępcą. Tę sprawę również przegrał… Wygrana z Nowakiem rozochociła chyba Nergala, który nie przestał wywoływać kontrowersji swoją twórczością. Teledysk do „Ov Fire and Ov Void”, promujący najnowszy album zespołu, „Evangelion”, został uznany za zbyt ostry i ściągnięty z YouTube. Patrząc na ten, infantylny oraz trochę nawet kiczowaty, klip i porównując go z innymi, które można znaleźć na tym serwisie, ta decyzja może trochę dziwić. Cóż, grupa napewno na tym nie straci, a i oglądalność ich „dzieła” wzrośnie. Wszak, jak mówi mądre przysłowie, nie ważne jak mówią, ważne, by w ogóle mówili… 27 sierpnia 2009 |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Wielki ranking płyt Slayera
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Porażki i sukcesy 2014
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Grzegorz Fortuna, Jacek Walewski, Konrad Wągrowski, Krystian Fred, Kamil Witek, Miłosz Cybowski, Adam Kordaś
30 utworów na Halloween
— Jacek Walewski, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Diabeł z jasełek pokazuje rogi
— Jacek Walewski
Boska cząstka
— Jacek Walewski
Niechęć do nieśmiertelności i lęk przed śmiercią
— Jacek Walewski
Iluminacja… czyli znalazłem debiut roku!
— Jacek Walewski
Nieoszlifowany diament
— Jacek Walewski
Matematyczny łamaniec głowy
— Jacek Walewski
Bękarty wydawnicze
— Jacek Walewski
Szkoda tylko, ze niejaki Nergal nie ma pojęcia o tym, co robi. Kiedy Jola Kwaśniewska pytała, za co ta Biblia i nienawiść do katolików, Adaś sprawę przemilczał, udając, że robi dobą (mądrą;)) minę do złej gry. Mało tego, kiedy ktoś go (W KOŃCU) spytał o apostazję, jego (mądra) mina była podobna. Po chwili ciszy odpowiedział: "to chyba długo trwa"... Także taki z niego prawdziwy satanista jak większość tych pseudo-muzyków. Zastanawiam się tylko, dlaczego nikt nie rwie Koranu, skoro tak się buntują przeciwko rzekomo każdej religii. A może wszyscy są z alkaidy?;)