Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne (wybrane)

więcej »

Zapowiedzi

muzyczne

więcej »

Zola Jesus
‹Conatus›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułConatus
Wykonawca / KompozytorZola Jesus
Data wydania26 września 2011
NośnikCD
Gatunekelektronika, pop
EAN61689217626
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Swords1:03
2) Avalanche3:20
3) Vessel4:42
4) Hikikomori3:47
5) Ixode4:14
6) Seekir3:44
7) In Your Nature3:27
8) Lick the Palm of the Burning Handshake4:27
9) Shivers2:54
10) Skin4:21
11) Collapse4:07
Wyszukaj / Kup

Diwa prosto z dziczy
[Zola Jesus „Conatus” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Na nowym krążku Niki Rozy Danilovej króluje rytmiczna, tajemnicza elektronika, silny głos oraz kilka żywych instrumentów nadających całości więcej emocjonalności. „Conatus” to także zbiór złożonych tekstów, w których ujawniają się przemyślenia artystki ewoluujące nieustannie od czasu studiów humanistycznych. Niebanalność jej osobowości podkreśla nawet sceniczny pseudonim – zapożyczony od Emila Zoli i Jezusa Chrystusa.

Michał Perzyna

Diwa prosto z dziczy
[Zola Jesus „Conatus” - recenzja]

Na nowym krążku Niki Rozy Danilovej króluje rytmiczna, tajemnicza elektronika, silny głos oraz kilka żywych instrumentów nadających całości więcej emocjonalności. „Conatus” to także zbiór złożonych tekstów, w których ujawniają się przemyślenia artystki ewoluujące nieustannie od czasu studiów humanistycznych. Niebanalność jej osobowości podkreśla nawet sceniczny pseudonim – zapożyczony od Emila Zoli i Jezusa Chrystusa.

Zola Jesus
‹Conatus›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułConatus
Wykonawca / KompozytorZola Jesus
Data wydania26 września 2011
NośnikCD
Gatunekelektronika, pop
EAN61689217626
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Swords1:03
2) Avalanche3:20
3) Vessel4:42
4) Hikikomori3:47
5) Ixode4:14
6) Seekir3:44
7) In Your Nature3:27
8) Lick the Palm of the Burning Handshake4:27
9) Shivers2:54
10) Skin4:21
11) Collapse4:07
Wyszukaj / Kup
Nika, mająca rosyjskie korzenie, od dziecka marzyła o karierze operowej diwy. Do pomysłu przekonała dość szybko rodziców i już jako kilkulatka rozpoczęła – najpierw samodzielnie, a następnie w towarzystwie trenera – lekcje śpiewu. I mimo że z początkowych planów niewiele wyszło, to dzisiaj, podczas obcowania z jej krążkami, uwagę przykuwa zwłaszcza siła i pewność wyćwiczonego wokalu. Bezsprzecznie w dziewczęcych ciągotach do potężnych, operowych gmachów, ale też w konieczności dorastania w odosobnieniu, wśród rozległych lasów, gdzie pojawiali się jedynie myśliwi i fani survivalu, doszukiwać się można źródeł dzisiejszych skłonności do sięgania po darkwave czy gotycki rock. Ale to tylko kilka z muzycznych nurtów, które można wskazać na dotychczasowych studyjnych płytach Zoli Jesus: „The Spoils” z 2009, „Stridulum II” z 2010 i wreszcie „Conatus” z tego roku. Szczególnie że ta ostatnia to zdecydowanie bardziej klubowy, mroczny synthpop (z nutką industrialnej melancholii) niż wspomniany czy eksperymentalny rock.
Pełniący rolę wstępu – minutowy, skonstruowany z połamanych, mrocznych i industrialnych beatów oraz majaczącego, sennego wokalu pojawiającego się w odległym tle – „Swords” jest potwierdzeniem specyficznego nastroju, budowanego od początku solowej kariery Zoli. Po takiej budzącej trochę muzycznej grozy inicjacji na playlistę trafia „Avalanche”, który rozwija tę koncepcję. Mamy zatem pulsujący rytm, rozmytą elektronikę i wyraźniejszy, silny, ale płynący głos artystki. Znakomicie wypada następny „Vessel” – z nadal surowym, bujającym podkładem, ale który również uwidacznia klawisze – wszystko razem stanowi po prostu sporą dawkę klubowego, złowrogiego elektro. Taką chwytliwość utrzymuje jeszcze późniejszy, drugi z najciekawszych utworów zebranych na „Conatus”, „Shivers” – pobudzający i dający okazję do podrygiwań, a do tego świetnie zaśpiewany. Trochę tanecznego potencjału mają także, nagrane z udziałem smyczków, „Ixode”, „In Your Nature” czy nawet pogodniejsze „Hikikomori”. Natomiast w końcowej fazie płyty Zola zaskakuje balladowym, odegranym niemal jedynie na fortepianie kawałkiem „Skin”, który wykorzystuje zupełnie inny rodzaj wrażliwości, oraz zamykającym krążek, dreampopowym „Collapse”.
Nie podlega wątpliwości, że Zola Jesus ma konkretny pomysł na swoją, spowitą tajemniczością, twórczość, a co najważniejsze – środki, by odpowiednio go realizować. Przede wszystkim głos posiada nie byle jaki i świetnie dopasowany do takiego rodzaju brzmień. Z tymi ostatnimi jest już jednak różnie – bo te, o ile początkowo potrafią porządnie zaciekawić, o tyle z kolejnymi minutami słuchania mogą szybko nudzić – ponieważ „Conatus”, poza paroma wyjątkami, wypada najzwyczajniej dość jednostajnie. Na pewno rekompensują to trzy utwory: mocne „Vessel” i „Shivers” oraz zupełnie odmienny, melancholijny „Skin”. Kiedy dodamy do nich warstwę tekstową, której można by poświęcić osobną analizę, a w końcu intrygującą osobowość Amerykanki i taki też klimat dźwięków, to nie ma się co zastanawiać. Album, tak czy inaczej, trzeba sprawdzić.
koniec
13 grudnia 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Bez noży, krzyży i polowań
— Michał Perzyna

Siostry na wznoszącej fali
— Michał Perzyna

Senne marzenia ciągle żywe
— Michał Perzyna

Rozpromienione oblicze
— Michał Perzyna

Krocząc sprawdzoną ścieżką
— Michał Perzyna

Mały jazzowy pożar
— Michał Perzyna

Nie tylko o rozstaniach
— Michał Perzyna

W idealnej harmonii
— Michał Perzyna

Złe wieści – dobre wieści
— Michał Perzyna

W słodkiej melancholii
— Michał Perzyna

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.