Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kameralna wycieczka w świat indie rocka, folku i elektroniki
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W lutym rozpoczęła się klubowa trasa Mashy Qrelli, obejmująca kilkanaście koncertów w różnych europejskich miastach. Wokalistka odwiedziła również Polskę i wystąpiła w Łodzi, Warszawie i Wrocławiu. 19 lutego gościła w łódzkich Owocach i Warzywach.

Dawid Josz

Kameralna wycieczka w świat indie rocka, folku i elektroniki
[ - recenzja]

W lutym rozpoczęła się klubowa trasa Mashy Qrelli, obejmująca kilkanaście koncertów w różnych europejskich miastach. Wokalistka odwiedziła również Polskę i wystąpiła w Łodzi, Warszawie i Wrocławiu. 19 lutego gościła w łódzkich Owocach i Warzywach.
W klubokawiarni Owoce i Warzywa zjawiłem się jakieś pół godziny przed rozpoczęciem występu Mashy i tym samym miałem możliwość podpatrywania próby przed koncertem. Niemce towarzyszył tylko jeden muzyk – Sebastian Nehen, zasiadający za fortepianem elektrycznym Fender Rhodes i od czasu do czasu wspomagający ją wokalnie. Niestety zabrakło perkusisty Roberta Kretzschmara, który z powodu choroby musiał na parę dni przerwać trasę (powrócił do koncertowania już następnego dnia, w Warszawie). Środek tygodnia był zapewne główną przyczyną niewielkiej frekwencji – na Traugutta 9 w Łodzi zjawiło się raptem kilkanaście osób, a tuż pod mikrosceną występ Mashy podziwiało tylko kilku fanów. W tym przypadku nie uważam jednak, że była to wada – owszem, miło byłoby, gdyby przyszły tłumy, ale z drugiej strony dzięki niezbyt dużej widowni wydarzenie zyskało kameralność i swego rodzaju intymność, potrzebną w nieco bardziej bezpośrednim kontakcie artystki z publicznością.
Koncert rozpoczął się parę minut po 20. utworem z jednej z poprzednich płyt solowych wokalistki. Potem Qrella sięgnęła po wprost idealnie pasujące do tamtego wieczoru (jak i do każdego innego, spędzonego w kameralnym gronie z muzyką na żywo) piosenki z wydanego w zeszłym roku albumu „Analogies”, na czele z otwierającym płytę „Take Me Out”. Niemal od razu nawiązała kontakt z publicznością, witając się uroczo brzmiącym w jej ustach „cześć”, potem jednak mówiła już tylko po angielsku, na szczęście nie ograniczając się do zapowiadania kolejnych kompozycji. Jej konferansjerka była z pewnością jednym ze elementów, który wytworzył pewną nić porozumienia ze zgromadzonymi w Owocach i Warzywach słuchaczami. Pomiędzy wykonywanymi utworami wspominała zabawne sytuacje z trasy koncertowej i, przede wszystkim, często opowiadała o genezie utworów. Przyznam, że poznałem Mashę Qrellę dopiero przy okazji jej ostatniego krążka, a poprzednie jej dokonania znałem bardzo pobieżnie. Dzięki temu koncertowi miałem możliwość zapoznania się właśnie przede wszystkim ze starszą twórczością Mashy, przeplataną utworami z „Analogies”. Oprócz spodziewanych, gitarowo-klawiszowych, melodyjnych piosenek usłyszeliśmy też tę nieco bardziej eksperymentalną stronę jej muzyki. Do niej można zaliczyć utwór wykonany z elektronicznym podkładem, rozwijającym się od spokojnego, nieskomplikowanego bitu przechodzącego do połamanego, głośnego motywu. Nie brakowało też szczypty shoegazingu, ubarwiającego przejścia między kompozycjami – nawet tymi o niemal ascetycznej aranżacji, co stanowiło naprawdę ciekawe rozwiązanie, łączące czasem dość różne odcienie muzyki Qrelli w całość. Jak już wspomniałem, na scenie nie było perkusisty, zmuszonego do ominięcia części trasy z powodu choroby. W zamian w kilku utworach posłużono się loopami perkusyjnymi – to chyba jedyny mankament tamtego występu, mimo tego, że stanowił w pewnym sensie dodatkowy smaczek.
Wokalistka po około godzinnym secie dała się namówić na trzy bisy, wśród nich cover Briana Ferry’ego – „Don’t Stop the Dance”, który spokojnie można było pomylić z jej solowymi piosenkami. Mimo tego, że występ Niemki pozostawił pewien niedosyt (tylko i wyłącznie z racji długości), to na pewno ci, którzy zdecydowali się odwiedzić Owoce i Warzywa, byli przynajmniej trochę zauroczeni sympatyczną wokalistką i jej piosenkami. Ja w każdym razie należałem do tej grupy i z pewnością wybiorę się na koncert Qrelli, gdy tylko będę miał taką możliwość.
koniec
5 marca 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.