Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

The Flaming Lips
‹The Terror›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Terror
Wykonawca / KompozytorThe Flaming Lips
Data wydania1 kwietnia 2013
NośnikCD
Czas trwania55:04
Gatunekrock
EAN602537324750
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Look… The Sun Is Rising5:13
2) Be Free, a Way5:13
3) Try to Explain5:00
4) You Lust13:05
5) The Terror6:20
6) You Are Alone3:47
7) Butterfly, How Long It Takes to Die7:21
8) Turning Violent4:26
9) Always There, In Our Hearts4:41
Wyszukaj / Kup

Wypełnić pustkę
[The Flaming Lips „The Terror” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Gdyby paleta barw z obrazu „Krzyk” Edvarda Muncha potrafiła przemówić, z pewnością odezwałaby się dźwiękami „The Terror”.

Przemysław Pietruszewski

Wypełnić pustkę
[The Flaming Lips „The Terror” - recenzja]

Gdyby paleta barw z obrazu „Krzyk” Edvarda Muncha potrafiła przemówić, z pewnością odezwałaby się dźwiękami „The Terror”.

The Flaming Lips
‹The Terror›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Terror
Wykonawca / KompozytorThe Flaming Lips
Data wydania1 kwietnia 2013
NośnikCD
Czas trwania55:04
Gatunekrock
EAN602537324750
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Look… The Sun Is Rising5:13
2) Be Free, a Way5:13
3) Try to Explain5:00
4) You Lust13:05
5) The Terror6:20
6) You Are Alone3:47
7) Butterfly, How Long It Takes to Die7:21
8) Turning Violent4:26
9) Always There, In Our Hearts4:41
Wyszukaj / Kup
Wayne Coyne to obecnie jedna z najbardziej charyzmatycznych rockowych osobowości. Dość powiedzieć, że po znakomicie przyjętym „Embryonic” jego muzyczna ekspresja oraz bicie w niej wszelkich rekordów nie miały końca. Nagranie utworu sześciogodzinnego, dwudziestoczterogodzinnego, kolaboracja z artystami takimi jak Ke$ha, Nick Cave, Eryka Badu, wydanie własnej interpretacji „The Dark Side of the Moon” Pink Floyd, zagranie największej liczby koncertów jednego dnia – krótko mówiąc: płodna twórczość wokalisty i zespołu została wykorzystana do maksimum. Cały ten bagaż pokazuje jednak oblicze bardziej eksperymentalne i w jakiś sposób ugruntowuje pozycję The Flaming Lips jako grupy całkowicie oddanej pasji tworzenia, poszukującej coraz to nowych form wyrazu oraz unikającej jednoznacznej klasyfikacji w dziedzinie rocka.
Niech jednak porzucą wszelką nadzieję ci, którzy oczekują po „The Terror” dalszej eksploracji agresywnego stylu. Najnowsze dzieło to osobista, wręcz autobiograficzna relacja z choroby multiinstrumentalisty Stevena Drozda, jaką stało się uzależnienie od narkotyków. To również, jak sam Coyne wspomina, próba przełożenia obrazu „Krzyk” Edvarda Muncha na grunt muzyczny. To w końcu swoisty izolacjonizm, wyobcowanie i balansowanie na granicy życia i śmierci. Wypracowane na poprzednich wydawnictwach brzmienie nijak się ma do „The Terror”. Gitarowa ekspresja zastąpiona została pulsującymi ambientalnymi plamami, elektroniką, wszelkiego rodzaju blipami. Sam wokal natomiast, nieco schowany w tle, wydaje się kolejnym dźwiękiem, który staje się dopełnieniem wyraźnie przygnębiającej atmosfery krążka.
Otwierający płytę „Look… The Sun Is Rising” z drażniącą gitarą i ciętymi riffami wprowadza nas w świat zagubienia i zwątpienia, choć tytuł z pozoru sugeruje coś zupełnie innego. Kiedy już mamy nadzieję, że ów agresywny wątek rozciągnięty zostanie na cały album, pojawia się syntezatorowy „Be Free, A Way” o pościelowej wręcz konstrukcji. Minimalistyczna ballada „Try to Explain” to właściwie ambient w czystej postaci. Gdzieniegdzie pojawiają się jednostajne sygnały, zawieszone w jakiejś odległej przestrzeni, a nostalgiczny wokal Coyne’a bez zbędnych ozdobników potrafi idealnie zgrać się z jakże leniwie sączącymi się klawiszowymi motywami. Repetycja rządzi na „The Terror” na każdym kroku, tyle że zawsze podana jest odmiennej formie. Najdłuższy na płycie „You Lust” z jednej strony brzmi niczym pobudka z letargu, a z drugiej – niespokojny sen psychiatry. Hipnotyzujące bity perkusji w połączeniu z częstymi rezonansowymi sprzężeniami oraz euforycznymi pogłosami co rusz wypowiadającymi: „Lust to succeed” mogą kojarzyć się nawet z „Dark Side of the Moon” Pink Floyd. To powrót do tych właśnie rejonów, psychodelii najwyższej próby. Podobnie sprawa ma się z utworem tytułowym, gdzie całość zostaje wzbogacona jeszcze o kakofoniczne, przesterowane dźwięki.
The Flaming Lips drażni, prowokuje i trzyma słuchacza w ciągłej niepewności pomiędzy transową rytmiką, a rwanymi, przestrzennymi, nie do końca określonymi odgłosami. Jeśli pojawia się gitara, to tylko po to, aby z pozoru jeszcze bardziej zniechęcić do przesłuchania całości, jak ma to miejsce w „Butterfly, How Long It Takes to Die”, „Turning Violent” czy zamykającym płytę „Always There in Our Hearts”. Wraz z kolejnymi odsłuchami „The Terror” zaczyna nabierać odpowiedniej barwy, a w jego zrozumieniu z pewnością pomaga wokal Coyne’a, który jawi się tutaj jako spoiwo łączące niepasujące do siebie elementy układanki. Układanki wspomnijmy szczerej, prywatnej i w dużym stopniu intymnej, co tylko przemawia na korzyść wydawnictwa. Udowadnia bowiem, że oprócz wyścigów w poszerzaniu granic rockowego instrumentarium zespół potrafi oddać się również osobistej refleksji i przelać emocje towarzyszące grupie na łono muzyki. Wielki to album i nieszablonowy. Gdyby taki Gaspar Noé pokusił się o ponowne wybranie ścieżki dźwiękowej do swojego filmu „Wkraczając w pustkę”, „The Terror” okazałoby się idealnym soundtrackiem dla wędrówki duszy głównego bohatera.
koniec
17 października 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Usta po ciemnej stronie
— Jakub Stępień

Tegoż autora

W poszukiwaniu oszczędności
— Przemysław Pietruszewski

Wysoki lot
— Przemysław Pietruszewski

Msza dla ortodoksyjnych wyznawców
— Przemysław Pietruszewski

Powrót do korzeni
— Przemysław Pietruszewski

Być jak Motörhead
— Przemysław Pietruszewski

Powrót niepokornego
— Przemysław Pietruszewski

Powrót do przyszłości
— Przemysław Pietruszewski

Delikatność z pazurem
— Przemysław Pietruszewski

Magiczne spotkanie z Kari Amirian
— Przemysław Pietruszewski

Łabędzi lot
— Przemysław Pietruszewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.