Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

The Verve
‹Forth›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułForth
Wykonawca / KompozytorThe Verve
Data wydania25 sierpnia 2008
Wydawca EMI Music
NośnikCD
Czas trwania64:22
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Sit and Wonder06:52
2) Love Is Noise05:29
3) Rather Be05:38
4) Judas06:19
5) Numbness06:35
6) I See Houses05:37
7) Noise Epic08:14
8) Valium Skies04:34
9) Columbo07:30
10) Appalachain Springs07:34
Wyszukaj / Kup

Do nieba, do piekła
[The Verve „Forth” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Mieniące się blaskiem słońca obłoczki z okładki nowego krążka The Verve sygnalizują jasno: Richard Ashcroft powinien czym prędzej przestać w nich bujać.

Jacek Sobczyński

Do nieba, do piekła
[The Verve „Forth” - recenzja]

Mieniące się blaskiem słońca obłoczki z okładki nowego krążka The Verve sygnalizują jasno: Richard Ashcroft powinien czym prędzej przestać w nich bujać.

The Verve
‹Forth›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułForth
Wykonawca / KompozytorThe Verve
Data wydania25 sierpnia 2008
Wydawca EMI Music
NośnikCD
Czas trwania64:22
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Sit and Wonder06:52
2) Love Is Noise05:29
3) Rather Be05:38
4) Judas06:19
5) Numbness06:35
6) I See Houses05:37
7) Noise Epic08:14
8) Valium Skies04:34
9) Columbo07:30
10) Appalachain Springs07:34
Wyszukaj / Kup
Kiedy w wakacje 1997 roku ujrzałem w nieistniejącej już „Tylko Muzyce” teledysk z poczochranym bucem, biorącym wszystkich mijanych na ulicy przechodniów z przysłowiowego „bara”, nie spodziewałem się, że ten oparty na prostych smyczkach singiel stanie się wizytówką ostatniej dekady minionego wieku. Ile w tym zasługi samej „Bitter Sweet Symphony”, ile zaś popularności zawierającego ten przebój soundtracku ze „Szkoły uwodzenia”, jeden Bóg raczy wiedzieć. Dla mnie kompozycyjny geniusz owej piosenki ujawnił się w całej rozciągłości podczas gdyńskiego koncertu Kanye Westa. Wtedy to, w ramach przerywnika pomiędzy kolejnymi hiciorami artysty, na scenie pojawiła się uzbrojona w skrzypce Azjatka, która wraz z towarzyszącą jej sekcją zagrała „Bitter Sweet Symphony” wyłącznie na smyczkach. Są takie chwile, gdy człowiek czuje się jak topiący się w mleku baton Milky Way. Ta zaś z pewnością do nich należała.
A teraz powrócili. Dla kasy, jakżeby inaczej. Stara gwardia Ashcrofta, McCabe’a i spółki wymiękła wraz z ostatecznym krachem britpopu, cała nadzieja w młodziakach. Zaczęło się od koncertowego lata, podczas którego The Verve starszymi przebojami skutecznie przypomnieli o sobie (lub też dali się odkryć) słuchaczom o młodszym stażu. Potem singlowe „Love is Noise”, o dziwo, niezłe, z przestrzenną gitarą i charakterystycznymi, szczekającymi chórkami przewijającymi się na drugim planie przez cały numer. Na końcu zaś pojawiła się cała płyta i o ile pierwsze recenzje były dość wstrzemięźliwe, o tyle dziś nie musimy się krygować: „Forth” to album nudny, przekombinowany i niemiłosiernie wręcz długi.
U podstaw klęski tkwiła zapewne chęć przeskoczenia poprzeczki ustawionej przez „Urban Hymns”. Patent był prosty: pojechać sprawdzonym, patetycznym schematem, dodając do tego to progrockowe sentencje, to znów stadionowe, idealne do chóralnego zaśpiewu refreny. Pokażcie mi jednak takiego, któremu chciałoby się otwierać paszczę przy monumentalnym, ośmiominutowym „Noise Epic”. Nie wiem, po jaką cholerę powtarzać przez bitą godzinę rozkręcające się z mocą silnika Seicento ballady, regularnie psute natchnionym głosem Ashcrofta, bezustannie przekraczającego cienką granicę kiczu. A przecież siłą „Urban Hymns” były nie podniosłe akordy „Bitter Sweet Symphony” lecz kameralne, przepiękne snuje pokroju „Drugs Don’t Work” czy „Lucky Man”. Nic z tego – niezrażeni muzycy rozciągają na „Forth” swoje utwory-potwory do minimum pięciominutowych kompozycji zlewających się ze sobą w concept album, którego motywem przewodnim są różne odmiany nudy. Nie wiem, co da się uratować z nowego krążka The Verve. Na pewno singiel, może jeszcze spokojnego, zajeżdżającego znośną wersją U2 „Judasa”. Albo niezły gitarowy początek „Movera”. O, przepraszam, ten ostatni to niestety bonus track, niedostępny w najpopularniejszej wersji albumu. Jaka szkoda.
Podobno pierwszym sekundom skoku ze spadochronem i spadaniu w kłębiastych obłokach towarzyszy przeraźliwa, kosmiczna wręcz cisza. Chmurki z okładki „Forth” po przesłuchaniu albumu jawią się również jako jej synonim. Szkoda tylko, że w przypadku The Verve mówić możemy jedynie o ciszy nad trumną. Cóż, nie zawsze przy muzycznym skoku na kasę fanowski spadochron ochronny działa tak, jak powinien.
koniec
20 września 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Z Beskidów widać Jukatan, Afrykę i Japonię
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Na każdą kolejną płytę jazzowo-folkowego projektu Into the Roots, któremu patronuje trębacz Piotr Damasiewicz (nierzadko, a ostatnimi laty coraz chętniej sięgający także po inne instrumenty), czekam z dużą niecierpliwością. Za każdym razem zastanawia mnie bowiem, co jeszcze nowego można odkryć na eksploatowanym od dawna polu artystycznym. Trzeci album zespołu – „Świtanie” – udowadnia, że jednak można. I to całkiem sporo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W cieniu Purpurowego Słońca
Sebastian Chosiński

10 V 2024

Po reinterpretacji dokonań twórczych Krzysztofa Komedy i Sun Ra panowie z EABS postanowili zmierzyć się z kolejną jazzową legendą – utworami zmarłego przed sześcioma laty trębacza Tomasza Stańki. Tym razem jednak wrocławski kwintet zdecydował się zmierzyć z konkretną płytą. Tak narodził się album „Reflections of Purple Sun”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mroczne zaułki Malmö
Sebastian Chosiński

9 V 2024

To najbardziej nietypowa płyta pochodzącej z Malmö Agusy. Nietypowa, ponieważ zawierająca muzykę skomponowaną do niezależnego filmu kryminalnego autorstwa Augustina Sjöberga, który jest znajomym lidera zespołu, gitarzysty Mikaela Ödesjö. I chociaż wypełnia ją ten sam co zawsze progresywny folk, musicie przygotować się na jedną, ale za to zasadniczą zmianę – utwory są znacznie krótsze, niż bywało dotąd.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Podsumowanie muzyczne roku 2008 (3)
— Rafał Maćkowski, Jacek Sobczyński

Między pasją a lansem - Off Festival 2008
— Jacek Sobczyński

40 najlepszych soundtracków wszech czasów
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Wojciech Gołąbowski, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Sobczyński, Konrad Wągrowski

Najgłupsze okładki płyt 2007
— Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Sobczyński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.