WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Milena Wójtowicz |
Tytuł | Bardzo czarna dziura |
Opis | Lublinianka, urodzona w 1983 r. Dużo czyta, najchętniej sięga po książki przy których może się śmiać – bardzo lubi cykl Świata Dysku Terry’ego Pratchetta. Od dwóch lat pisze humorystyczne opowiadania, ale publikacja na łamach „Esensji” jest jej debiutem. |
Gatunek | humor / satyra, SF, space opera |
Bardzo czarna dziuraMilena Wójtowicz
Milena WójtowiczBardzo czarna dziuraPół godziny później Muriana oderwała się obrusa, na którym haftowała emblematy piratów i spojrzała na mgławicę, przed którą statek wyszedł z nadprzestrzeni. Królowa spojrzała na radar. – Niech to kosmiczne diabły pochłoną! Nemidzki niszczyciel! Pewnie szuka tego transportu, na który napadliśmy trzy godziny temu. – Uważam, panienko, że należało by zejść im z oczu – zasugerowała Muriana. – Ciekawe jak, jeśli już nas zauważyli. Trzymaj się nianiu, musimy przelecieć przez mgławicę. – Świetny pomysł, panienko. Tam nas nie znajdą. – Miejmy nadzieję, że my się znajdziemy – powiedziała królowa. – Radar nie działa w mgławicach, ale im zajmie trochę czasu ominięcie jej. – Wygląda, panienko, jakbyśmy płynęły przez gęste mleko. – Nie znoszę mleka – odparła królowa. – Mam tylko nadzieję, ze w nic nie uderzymy. Radary w ogóle nie działają. • • • Statek floty Zjednoczenia Planet zatrząsł się gwałtownie. Kapitan Robert Jones wpadł na mostek. – Co się stało? – Wygląda na to, kapitanie, że z mgławicy wyleciał jakiś statek i wpadł prosto na nas – powiedział pierwszy oficer Movik. – Wbił się w ładownię. Nie mamy rannych, posłałem ludzi, żeby sprawdzili, co z załogą wahadłowca. – Kto lata przez mgławicę? Przecież tam nie działają radary – zastanowił się kapitan. – Pójdę do ładowni. Chcę to zobaczyć na własne oczy. • • • W ładowni zebrał się już zespół techników. Na widok kapitana stanęli na baczność. – Spocznij. Co się właściwie stało? – Wbił się, kapitanie – powiedział technik. – Ładnie się wbił – dodał drugi. – Prawie nic nie zniszczył. – A załoga? – Pilota zabrali do ambulatorium. Jest lekko ranna – wyjaśnił oficer zaopatrzeniowy. – To chyba piraci – powiedział technik podnosząc z podłogi czarny kawałek materiału z niedokończoną, haftowaną czaszką i piszczelami. – To wyjaśnia, kto porwał się na przelot przez mgławicę. Ciekawy jestem dlaczego… – Nie dowiesz się ode mnie nic! – rozległ się tubalny głos i z głębi wahadłowca wypłynął ogromny, odziany w błękitną szatę i nakrycie głowy, a do tego jeszcze spowity welonem galeon, ciągnąc za sobą kufer. – Będę milczeć, dowodząc tym samym chwały… – spomiędzy zwojów welonu wyjrzała pucułowata twarzyczka z rumieńcami. – Nie dowiecie się czego chciały – stwierdziła mściwie. – Nie nabierzecie mnie na swoje sztuczki. A teraz życzę sobie zobaczyć się z moją… Z pilotem. – galeon wypłynął spomiędzy szczątków kadłuba i złapał jednego z techników za ramię. – Prowadź, młodzieńcze. Technik rzucił przerażone spojrzenie kapitanowi. Ten skinął głową. – Proszę zaprowadzić hmm… panią do ambulatorium. – Tak jest, sir. • • • Na „Piranii” świętowano właśnie zwycięstwo. Jeden z piratów, mający tylko jedno oko i porządnie zabandażowaną głowę, szperał właśnie po mostku w poszukiwaniu ostatniej butelki nemidzkiego wina. Jego uwagę zwrócił migający ekran. Przeczytał wiadomość, przeczytał ją drugi raz i wytrzeźwiał. – Kapitaaaanie!!!! – wrzasnął. • • • Na pokładzie królewskiego statku Imperium Dwudziestu Planet minister wszedł do gabinetu wezyra. – O wielki wezyrze – minister skłonił się nisko. – Wybacz, o przeczcigodny, moje najście, ale nadeszły niepokojące nowiny. W sąsiedniej galaktyce nemidzki niszczyciel ścigał wahadłowiec piratów, który wleciał w mgławicę. – Królowa? – Być może, przeczcigodny. – Wyleciała z mgławicy? – O ile nam wiadomo, miało miejsce jakieś zderzenie. – Natychmiast tam się udamy – zdecydował wezyr. • • • – Mój wahadłowiec?! – ryknął kapitan „Piranii”. – Ten którym poleciały Rissa i Muriana – przytaknął jednooki. – Wysłał sygnał natychmiast po zderzeniu. Wpadły prawdopodobnie na statek Zjednoczenia. – Żadne zjednoczenie nie będzie przetrzymywać mojego wahadłowca i mojego mechanika! Lecimy tam! • • • Kapitan Jones wrócił na mostek. – Jakieś wiadomości z ambulatorium? – Na razie żadnych, kapitanie, ale pojawił się niszczyciel nemidzki i wywołuje nas – powiedział oficer. – Odpowiedzieć. Na ekranie pojawiła się brązowo zielona twarz kapitana Nemidów. – W imię naszych dobrych stosunków ze Zjednoczeniem żądam natychmiastowego wydania nam członka załogi piratów w celu osądzenia go i skazania – wyburczał. – Rozumie pan, kapitanie, że muszę skontaktować się z radą Zjednoczenia – odparł kapitan Jones. – Pozostaniemy tu czekając. Bez odbioru – twarz Nemida zniknęła z ekranu. – Kapitanie – odezwał się oficer. – Pojawił się następny statek. Też nas wywołują. – Odpowiedzieć. Na ekranie pojawił się barczysty mężczyzna z kilkudniowym zarostem i przydługimi włosami. – Mówi kapitan Cul z „Piranii” – wychrypiał. – Domagam się natychmiastowego wydania mojego mechanika albo tak wam silniki poprzetrącam… – ktoś potrząsnął go za ramię. – Kapitanie – rozległ się doskonale słyszalny na kanale komunikacyjnym szept. – Oni mają przewagę uzbrojenia. – To poprawimy nasze uzbrojenie! – ryknął Cul. – Ale oni mają naszego mechanika… Kapitan piratów skrzywił się i popatrzył z niechęcią na kapitana Jonesa. Ilustracja: Andrzej Diaczuk – Jeszcze się odezwę – zagroził i wyłączył przekaz. – Kapitanie – powiedział oficer. – Pojawił się trzeci statek i… – Odpowiedzieć – powiedział zrezygnowany kapitan. Na ekranie pojawił się ubrany odświętnie brodaty starzec. Skłonił się. – Moje serce raduje się, a myśli biegną ku dotąd niewidzianemu. Jestem wielki wezyr Ar′chat z Imperium Dwudziestu Planet. Jak rozumiem, w skutek tragicznej pomyłki na wasz pokład dostała się nasza boska królowa i jest przetrzymywana wbrew swej woli. Nalegamy na jej rychłe uwolnienie, w przeciwnym razie będziemy zmuszeni reagować. Pozostawiam wam czas na skontaktowanie się ze zwierzchnikami. Pozostaniemy w pobliżu – skłonił się jeszcze raz i przekaz zakończono. Kapitan patrzył przez chwilę na ciemny ekran. – I pomyśleć, że mieliśmy tylko przetestować nowy napęd – mruknął. – Kapitanie – rozległ się w komunikatorze głos lekarza. – Pilot wahadłowca odzyskała przytomność. – Już idę – Jones ruszył w kierunku windy. Pierwszym, co rzucało się w oczy po wejściu do ambulatorium, była ogromna, pucułowata kobieta w błękicie, która siedziała na kufrze ustawionym na środku pomieszczenia i haftowała czarną flagę. Na leżance siedziała jej znacznie drobniejsza towarzyszka, obrzucająca otoczenie niezbyt przyjaznymi i całkowicie nieprzytomnymi spojrzeniami. Kapitan zatrzymał się przed nimi. – Jestem kapitan Robert Jones z floty Zjednoczonych Planet. Znajdujecie się panie obecnie na pokładzie mojego statku „Odkrywca”. Trafiłyście tu w dość nietypowy sposób zaledwie niecałą godzinę temu, a już wydania was domagają się dowódcy trzech statków. Jeden chce aresztować niebezpiecznego pirata, drugi odzyskać mechanika, a trzeci swoją królową. Kobieta na leżance podniosła głowę. – Już? – zdziwiła się niechętnie. – Można by pomyśleć, że te sępy zaczekają chociaż, aż odzyskam przytomność. – Zakładam więc, że chodzi im o panią – zwrócił się do niej kapitan. – Panienko – rozległ się przenikliwy szept galeonu. – Jeśli to są wrogowie, to nie należy się do nich odzywać. Jeśli nie są, to należało by się przedstawić. Kobieta zastanowiła się chwilę. Błękitny galeon obserwował ją w napięciu. – Przedstawiamy się – zdecydowała. Galeon poderwał się rączo. – Moje serce raduje się, a… |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jak to z tym załatwianiem jest
— Wojciech Gołąbowski
Będąc młodą królewną…
— Agnieszka Szady
Świeża krew w fantastyce
— Agnieszka Kawula
Zasady tajemnic
— Milena Wójtowicz
Laser Alladyna
— Milena Wójtowicz
Łowy
— Milena Wójtowicz
Statystyka magii
— Milena Wójtowicz
Kocha? Lubi? Szanuje???
— Milena Wójtowicz
(Nie)Szczęśliwy traf
— Milena Wójtowicz