Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Bóg jest czystą nicością›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułBóg jest czystą nicością
OpisTrwa wojna między Korporacjami. Ale na odległym od Terry odcinku B-14 panuje względny spokój. Izolacja, fatamorgany i kilku żołnierzy skazanych na siebie nawzajem…
GatunekSF

Bóg jest czystą nicością

« 1 2 3 4 5 »

Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością

Kirow nastawił lornetkę i przez minutę uważnie przeczesywał wzrokiem teren wokół bazy. Kręcił przy tym z niedowierzaniem głową i mruczał coś po nosem, ni to do siebie, ni to do swego zastępcy.
– Muszę cię zmartwić – powiedział wreszcie głośno i wyraźnie. – Nic nie widzę. Ani gołym okiem, ani przez lornetkę…
– Ależ, panie majorze… – próbował zaprotestować Ormianin, ale nie dane mu było dokończyć, albowiem Kirow jednym machnięciem ręki przerwał jego wywód.
– Wiem, co chcesz powiedzieć, więc sobie daruj! Słyszałem to już wiele razy – wyjaśnił. – Przywidziało ci się po prostu! Pustynna fatamorgana!
Wrócili do ziemianki. Gdy tylko major dostrzegł stojącą na podłodze przy nodze stolika wypełnioną jeszcze do połowy butelkę wódki, jego oblicze natychmiast się rozpromieniło. Sięgnął po nią i z pietyzmem, jakby trzymał w ręku najdroższy sobie skarb, postawił na blacie.
– Dawaj swoją szklankę! – zakomenderował Arłamowi. Ten, choć od rana nie miał większej ochoty pić, nie mógł się sprzeciwić dowódcy, nie chcąc wywoływać weń jeszcze większego gniewu. Na wzór plemion indiańskich mieli teraz wypić… „kieliszek” pokoju.
Nie wiadomo, czy przez przypadek, czy też specjalnie, Kirow nalał sobie znacznie więcej; wypił jednak dużo szybciej niż Petrosjan, któremu tutejszy bimber wyraźnie nie chciał wchodzić do gardła.
– Twoja sprawa – przerwał milczenie major – ale… dobrze radzę… pogadaj z „doktorem"! – Miał na myśli wirtualnego psychiatrę, specjalny program komputerowy opracowany z myślą o żołnierzach pełniących służbę na odległych od Terry planetach.
– Ale ja naprawdę widziałem samochód – obruszył się młody porucznik.
– A ja nie! I kto ma rację?
Sprzeciwianie się majorowi, na dodatek skacowanemu, nie należało do najmądrzejszych pomysłów, dlatego Arłam wolał przemilczeć uwagę przełożonego. Z drugiej jednak strony Kirow zdążył zaszczepić w nim już pewną niewiarę co do własnych zmysłów.
Może rzeczywiście zaczynam wariować? – zastanowił się Petrosjan. I myśl ta, choć niemiła, towarzyszyła mu od tej pory już zawsze.
Po południu, ku ogromnemu zaskoczeniu obu żołnierzy, odezwał się komputer. Maszyna, wepchnięta w kąt ziemianki, wykorzystywana była nader rzadko, bo już mało kto, nawet w sztabie frontu, pamiętał o wysuniętej daleko na północ placówce na odcinku B-14.
– Złe wieści – zawyrokował Kirow, podchodząc do monitora. Zgodnie z wyświetlonym poleceniem wcisnął odpowiednią sekwencję klawiszy na klawiaturze i jego oczom ukazała się twarz generała Wagnera.
– Trzeźwy jesteś? – przywitał go szef sztabu głównego.
– Bywało trzeźwiej – odparł major, który bardzo nie lubił, gdy ktoś żartował z jego alkoholowych skłonności. Picie było dla niego świętością, którą należało szanować, nawet jeśli samemu było się abstynentem.
– Co tam u was? – spytał generał. – Zauważyliście coś nadzwyczajnego? Jakieś ruchy wojsk?
– Nieee, nic – powiedział po chwili zastanowienia Kirow, na co natychmiast zareagował czający się za jego plecami Petrosjan.
– Pa-panie ma-majorze – syknął przez zaciśnięte zęby.
– Absolutnie nic? – chciał się upewnić Wagner. Major przybrał na twarz maskę niewiniątka i to wydało się generałowi najbardziej podejrzane. – A ten twój zastępca, też nic nie zauważył?
– Petrosjan, czy jak on się tam nazywa?
– Nie udawaj głupka, Kirow! Daj mi go!
Arłam tylko na to czekał. Wepchnął się przez majora i wiedząc, że jest już w zasięgu wzroku generała, wyprostował się jak struna i zasalutował.
– Uważajcie, żeby was nie rozpił, jak kilku waszych poprzedników – powiedział na przywitanie dowódca.
Petrosjan uśmiechnął się tylko delikatnie pod nosem, ale nie skomentował słów generała; usłyszał za to z boku niezadowolone prychnięcie Kirowa, który zdążył już zasiąść za stołem i stamtąd przysłuchiwał się rozmowie swego podwładnego ze swoim przełożonym.
– A wy… – głos generała przybrał na sile – widzieliście coś dziwnego, nietypowego?
– Widziałem, panie generale! – odpowiedział służbowym tonem Petrosjan.
– Cholera, mały – zaklął na to pod nosem Kirow – wpakujesz nas w kłopoty, w cholerne kłopoty!
– Mówcie, co to było!
– Dzisiaj rano, panie generale – zaczął Arłam – a w zasadzie było to jeszcze o świcie…
– Tak, tak – ponaglił go Wagner.
– W kierunku naszej bazy jechał wóz terenowy.
– Wóz terenowy – powtórzył generał, jakby chciał się upewnić, że dobrze usłyszał. – I co się z nim stało?
– Nie wiem – odparł Petrosjan i dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę, jak głupio zabrzmiała jego odpowiedź. On, żołnierz, zastępca dowódcy odcinka, nieważne, że B-14, powinien przecież wiedzieć, co stało się z tym cholernym wozem.
– Nie wiecie? – zdziwił się generał, a uważny słuchacz dostrzegłby w intonacji jego głosu nutę irytacji.
– Bo… po chwili wóz zniknął – wytłumaczył porucznik. – Rozpłynął się!
– A może w ogóle go nie było?
– Też się zacząłem nad tym zastanawiać, ale…
– Ale? – generał chwycił się tego „ale” jak tonący brzytwy.
– Wcześniej, gdy go widziałem, on był taki realny… – wyjaśnił Petrosjan.
– Kto był w wozie?
Ormianin przez dłuższą chwilę zastanawiał się w milczeniu, po czym, nadając swemu głosowi ton najwyższej powagi, odpowiedział:
– Nie jestem pewien, czy tam w ogóle ktoś był!
Na dźwięk tych słów generał natychmiast stracił zainteresowanie niecodziennym zjawiskiem na odcinku B-14, co przejawiło się przede wszystkim w szybkim zakończeniu rozmowy.
– Dobrze – mruknął tylko ledwo słyszalnie. – W każdym razie, gdybyście znowu zauważyli coś zaskakującego, natychmiast meldujcie. To rozkaz! I proszę go przekazać także Kirowowi.
– Kirow słyszy! – krzyknął na to, odsuwając na moment szklankę od ust, major.
Ostatniego zdania generał nie skomentował, przerywając połączenie. Arłam, teraz już na powrót rozluźniony, zwrócił się do dowódcy:
– Co pan o tym myśli?
– Że wdepnęli w jakieś gówno, a my zostaniemy nim opryskani!
– Gówno?!
– Tyle już go tutaj widziałem, że nic mnie nie zdziwi… – stwierdził Kirow i przechylił szklankę; delektując się płynem o lekko karmelowym zabarwieniu, opróżnił ją do dna.
Petrosjanem aż zatrzęsło. Sięgnął po rzucony na kozetkę, na której przespał noc, płaszcz, założył go sobie na ramiona i ruszył w stronę wyjścia.
– Poruczniku! – krzyknął za nim Kirow.
Arłam zatrzymał się, ale nie odwrócił w stronę majora.
– Czasami lepiej nic nie widzieć – poradził dowódca.
– Wezmę sobie tę uwagę do serca, panie majorze – odparł Petrosjan, zatrzaskując za sobą drewniane drzwi ziemianki.
Żyli tu pod ziemią jak krety, ślepnąc i wariując. Kręcili się po wydrążonych w piasku korytarzach jak po labiryncie. W miarę ubywania żołnierzy, którzy ginęli zabici przez wroga lub przez siebie nawzajem, opuszczali kolejne pomieszczenia – nigdy więcej już do nich nie wracali. Pozostały tam jedynie rzeczy tych, którzy odeszli, a przecież nie miało najmniejszego sensu grzebanie w ich życiu. Można by jeszcze znaleźć coś, co przypomniałoby im własną przeszłość. A od tego właśnie pragnęli uciec…
Porucznik obszedł bazę dokoła. Nic nie zwróciło jego uwagi. Dopiero kiedy chciał wrócić do ziemianki, kątem oka dostrzegł w oddali poruszający się czarny punkt. Natychmiast przyłożył do oczu lornetkę i nastawił ją na maksymalnie zbliżenie.
To była karawana! Pustynna karawana, zmierzająca do jakiejś, zapewne równie wyimaginowanej oazy! Połączone sznurami cztery wampety, tutejsze zwierzęta wykorzystywane jako siła pociągowa, a na nich – ludzie! Widział wyraźnie: mężczyźni, kobiety i nawet kilkoro dzieci. Opuścił dłoń, w której trzymał lornetkę, mocno zacisnął oczy, po czym otworzył je i spojrzał przez nią jeszcze raz. Lecz tym razem nic już nie zobaczył. Żadnej karawany, żadnych ludzi.
Boże, ja wariuję! Co się ze mną dzieje?
Czym prędzej wrócił do ziemianki. Kirow zajął jego miejsce na kozetce i zmęczony zasnął. Budzić go nie miało najmniejszego sensu. Zresztą, co miałby mu powiedzieć?
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.