Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Romuald Pawlak
‹Wody cierpienia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorRomuald Pawlak
TytułWody cierpienia
OpisPierwsze z opowiadań o przygodach maga Rosselina, o którym opowiada książka „Czarem i smokiem”, zapowiadana przez Fabrykę Słów na czerwiec 2005.
Gatunekfantasy

Wody cierpienia

« 1 6 7 8 9 »

Romuald Pawlak

Wody cierpienia

Rosselin odkrył, że nic tak nie zbliża ludzi do zwierząt jak wspólne mieszkanie.
Oczywiście Tortinatus wyrzucił maga z jego kabiny. Zesłał nieszczęśnika pod pokład – i to nawet nie do pomieszczeń załogi, która teraz dawała upust całej nagromadzonej złości, wykorzystując każdą okazję, żeby mu dokuczyć.
Rosselin wylądował znacznie gorzej: w jednym z pomieszczeń, gdzie przechowywany był żywy inwentarz. Tam sypiał i spędzał tę resztkę czasu, jaka pozostawała po szorowaniu pokładu czy cerowaniu żagli.
Rządził tu niepodzielnie i boleśnie Nemmo, z którym mag zadarł na początku rejsu. Dwa razy większy od pogodnika, uwielbiał przed snem trochę się z nim poboksować, potrenować lewy prosty często wzmocniony hakiem podbródkowym.
Rosselin marzył o zemście. Miał już na swej liście trzy osoby: Astrogoniusza, za sprawą którego popadł w kłopoty, Tortinatusa, który go porwał, a teraz dopisał do niej majtka.
Wyobrażanie ich sobie w mękach, plujących krwią i ryczących z bólu tak straszliwego, że podnosił włosy na głowie, było dla niego nie lada pocieszeniem.
• • •
Rankiem któregoś z tych strasznych dni Nemmo obudził Rosselina, podsuwając mu miskę. Leżały w niej ugotowane dzioby i kurze pazury – resztki towarzyszy niedoli, w dodatku tak mizerne, że w Fercie wzgardziłby nimi nawet bezdomny kundel.
– Śniadanie. Jedz – powiedział majtek, uśmiechając się złośliwie.
Byli sami. A Nemmo był silniejszy…
– Jedz – powtórzył, stojąc nad magiem niby okrutna bestia. – Bo jak nie zjesz dobrowolnie, to ci je wsadzę do tyłka.
Pogodnik wziął z miski jedną kurzą łapę i zaczął ją ssać.
W dotyku była ostra, a w smaku… lepiej nie mówić.
• • •
Szczyt upokorzenia nastąpił, gdy dopłynęli do portu przeznaczenia, perłonośnych łowisk Garandyny.
Rosselin pracował akurat pod pokładem, przebierając zgniłe ziemniaki, kiedy odnaleźli go Tortinatus z Nemmo.
– Chodź ze mną – zarządził szyper.
Wydawało się magowi, że prowadzą go do miejsca, gdzie sypiał. Jednak okazało się, że „Aqura” kryje przed nim jeszcze wiele niespodzianek, na przykład niewielkie pomieszczenie w pobliżu ładowni, wejścia do którego dotąd nawet nie zauważył. Jego wnętrze niemal w całości wypełniała ciasna klatka o gęsto ustawionych żelaznych prętach. W różnych miejscach uwiązane były do nich solidne łańcuchy.
Tortinatus kluczem otworzył małe drzwiczki w przedniej części tego więzienia.
– Właź – nakazał.
– Ale dlaczego? – Rosselin z całej siły zapierał się nogami, mimo że od tyłu popychał go majtek.
– Bo jeszcze byś mi uciekł w porcie – syknął szyper. – A papier podpisany na cały rejs. Z Fertu wziąłem, w Fercie na brzeg wyrzucę!
Pogodnik tylko chlipał z rozpaczy, kiedy Nemmo wiązał go łańcuchami i zatykał usta brudną szmatą.
Teraz mag przestał już wierzyć, że kiedykolwiek cały i żywy opuści pokład „Aqury”. Chyba że po desce wysuniętej z burty statku – prosto w fale oceanu.
VII
Wypuścili go z klatki dopiero drugiego dnia po wypłynięciu z portu, kiedy Garandyna została daleko za prawą burtą. No i z miejsca posłali do roboty.
Szorował akurat mostek. Wyposażony jedynie w cegłę i wiadro wody, na klęczkach bezskutecznie próbował zetrzeć brud, który głęboko wżarł się w drewno.
Naraz rozległy się krzyki. Ktoś wskazał ręką horyzont. Wytężywszy wzrok, można było dostrzec maleńki żagiel, który wyraźnie zmierzał w ich stronę.
Farclay strzyknął śliną wprost na rękę maga.
– Wołać szypra!
Tortinatus zjawił się niemal natychmiast. Choć pierogowaty kapelusz miał nasadzony jak trzeba, koszulę w pośpiechu założył na lewą stronę. Przyłożył dłoń do czoła i obserwował szybko zbliżający się statek.
– Nie mają flagi! – krzyknął po jakimś czasie chłopak z bocianiego gniazda. – Żadnych znaków miejskich czy imperialnych…
– Piraci, psiakrew – orzekł szyper. – Niech mnie gonka dopadnie… Chcą nam zabrać nasze perły! Do żagli!
„Aqura” usiłowała zejść morskim rozbójnikom z kursu, jednak tamtym sprzyjał wiatr. Płynęli szybko, przygotowując się do abordażu. Na ich okręcie widać już było ludzi trzymających bosaki, liny zakończone hakami albo deski gotowe do przerzucenia na pokład. Strzały z małego działka sygnałowego nie wyrządziły napastnikom żadnych szkód.
– Kto żyw, do broni! – wrzasnął kapitan.
Wtedy jego wściekłe spojrzenie natknęło się na Rosselina.
– A ty gdzie?! – warknął, widząc, że mag też zamierza walczyć. – Dosyć już mam z tobą kłopotów! Łeb w pokład, bo mieczem utnę!
Wreszcie oba statki zderzyły się z trzaskiem, sczepiły i taki był początek bitwy, w której załoga Tortinatusa nie zamierzała tanio oddać skóry. Poza tym należało spróbować szczęścia, bo uczciwi marynarze też chętnie łupili piratów, gdy nadarzała się okazja.
Napastników było jednak więcej i mieli lepsze uzbrojenie. Wkrótce opanowali część pokładu, spychając marynarzy z „Aqury” w stronę dziobu. Ci bronili się zajadle, miecz zgrzytał o miecz, jednak nawet taki dureń jak Nemmo nie mógłby nie zauważyć, że przegrywają walkę.
Oba statki kołysały się na fali sczepione burtami, a ich załogi wyładowywały na sobie frustracje. Rosselin ze swojego stanowiska roboczego na mostku z rosnącym strachem obserwował krwawe zmagania toczące się na dole.
I naraz niemal na głowę spadł mu jeden z piratów, który zeskoczył z rei swojego statku i zamierzał zdobyć mostek i uderzyć na broniących się marynarzy od tyłu. Wyprostowany, śmiertelnie przerażony Rosselin z cegłą w ręku wyglądał jednak tak idiotycznie, że napastnik roześmiał się, godząc w niego sztychem swego miecza.
I wtedy coś w magu zaskomliło.
Rozległo się ogłuszające „Puff!” – a to, co zostało z pirata, nagle przestało się śmiać. Spadło po schodkach na pokład, dymiąc i śmierdząc słodkawo, jak przystało na spalone ludzkie mięso. Załoga „Aqury” krzyknęła gromko, triumfalnie, rozbójnicy zaś oniemieli.
Rosselin zstąpił powoli, w nagłej ciszy po stopniach – jeden, dwa, trzy – na poziom pokładu. Nad jego głową uformowała się kolejna kula ognia…
– Cofnąć się! – wrzasnął jednooki herszt piratów. – Mają maga! Na statek! Wracamy!
Jego kompani posłuchali rozkazu, zaczęli po trapach uciekać z powrotem, zrywać haki i odcinać liny. Ale on, cóż…
Kolejna kula ognia ugotowała go na miękko. Zaczął się rozpadać na kawałki, jeszcze stojąc.
Atak piratów został odparty.
• • •
– A więc kłamałeś, mówiąc, że nie jesteś magiem – mruknął zdumiony Tortinatus, gdy wszystkie trupy zostały już wyrzucone za burtę, a załoga wzięła się do porządków. Zaprosił maga do swojej kajuty na miarkę wina. – Nic już z tego nie rozumiem.
Rosselin wyszczerzył zęby w uśmiechu i opróżnił kubek. Po czym odwrócił go dnem do góry.
– Nie mówiłem, że nie jestem magiem – poprawił szypra. – Tylko że nienawidzę słonej wody.
Kapitan wzruszył ramionami i zrezygnował z dalszych pytań. Zresztą gdyby pogodnik nawet chciał, i tak nie potrafiłby wytłumaczyć mu całej prawdy. Bo nikt nie potrafił. To coś po prostu było i już, tkwiło w Rosselinie od zawsze – ta jedna jedyna magiczna rzecz, której nigdy nie musiał się uczyć. Stała się zresztą powodem, dla którego rodzice oddali go do Akademii Magicznej, zapowiadając, żeby omijał ich wioskę, bo będą musieli go zabić. No ale co mogli zrobić, skoro w czasie uroczystości poświęcenia go Dracenie spalił wioskową świątynię razem z kapłanem, a wszystkie wierzchowce trzymane dla bogini oraz jej sióstr uciekły w panice?
W chwilach najwyższego niebezpieczeństwa Rosselin przestawał panować nad zwieraczami magii. Bronił się niczym zwierzę, miotając wokół piorunami kulistymi. Jak się okazało, śmiertelny strach przełamał nawet barierę słonej wody.
Pogodnik nawet zastanawiał się, czy nie spróbować wyjaśnić tego jakoś Tortinatusowi, gdy naraz ktoś zapukał do drzwi kapitańskiej kajuty.
– Wlazł! – mruknął szyper.
Do środka zajrzał drugi oficer rozradowany od ucha do ucha.
– W jednej z ładowni znaleźliśmy pirata. Chował się między belami sukna – zaraportował, intensywnie coś żując. – Co z nim zrobić?
Tortinatus gwizdnął przeciągle.
– A to się bestia uchowała… Świnie nim skarmić. – Popatrzył na Rosselina i roześmiał się. – Nie, żartuję przecież. Niech nim nabiją działo sygnałowe. Tylko dobrze celujcie, żeby nam żagli nie pobrudził!
« 1 6 7 8 9 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Groch z kapustą
— Michał Foerster

Zrobieni w balona
— Michał Foerster

Mało fantasy, jeszcze mniej historii
— Jakub Gałka

Rozczarowaniem i niesmakiem
— Agnieszka Szady

Igraszki z babcią Prawdą Historyczną
— Eryk Remiezowicz

Hidalgos de putas
— Paweł Pluta

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.