Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Ktoś mnie zawołał: Sebastian!›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułKtoś mnie zawołał: Sebastian!
GatunekSF

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!

« 1 6 7 8

Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!

– Też tak uważam – podsumował Szef i przerwał połączenie. Po jego hologramie pozostało tylko puste miejsce.
Homer posłał Penelopie złowrogie spojrzenie i wycedził przez zęby:
– To twoja wina! Myślisz, że nie wiem?…
Kobieta nie zareagowała. Nie zdążyła, ponieważ ktoś zaczął mocno walić pięściami w drzwi. Kiedy się otwarły, zobaczyli zapłakaną Izoldę. Dziewczynka ściskała w ręku bukiet polnych kwiatów, ten sam, który uzbierała podczas przedwieczornego spaceru wzdłuż lasu, a którego nie zdążyła już wręczyć Sebastianowi.
– Czy to prawda, że on nie żyje? – spytała, rzucając się prosto w ramiona Penelopy.
– Kto ci to powiedział?
– Miałam taki sen.
– Ale to tylko sen, Izoldo – starała się ją uspokoić kobieta.
– Dla ciebie lepiej, żeby to nie był tylko sen – mruknął jej do ucha Homer i wybiegł na korytarz.
Dziewczynka, zdezorientowana jeszcze bardziej, powiodła za nim wzrokiem.
– Co się stało wujkowi?
– Sebastian sprawił mu trochę kłopotów.
– Ale nie umarł?
– Nie – odparła przez ściśnięte gardło.
– I nie umrze?
– Nie umrze, jest przebiegły jak zwierzę, uda mu się…
– Co ma mu się udać?
Odpowiedź na to pytanie Penelopa wolała przemilczeć. Uspokoiwszy Izoldę, odprowadziła ją do pokoju. Szły pustym korytarzem, trzymając się za ręce, Izolda z bukietem polnych kwiatów w drugiej dłoni.
Niesamowite – myślała kobieta. – Temu chłopcu, dzikusowi, udało się tchnąć w nas życie, nie tylko w nią – mocniej ścisnęła dłoń dziewczynki – ale i we mnie…
Uśpiwszy na powrót Izoldę, poszła na spotkanie z Homerem. Mężczyzna, wściekły przez cały czas, siedział przed monitorami, obserwując obraz z kamer przeczesujących krawędź lasu.
– To najbliższa droga ucieczki – wyjaśnił, widząc pytające spojrzenie Penelopy.
– Jak oni tam żyją? – spytała kobieta, siadając na fotelu obok niego.
Homer, zaskoczony, spojrzał na nią.
Po co pyta? Przecież wie! Przychodząc do Ośrodka, musiała odbyć staż, podczas którego nadzorowała codzienne życie jednej z takich osad.
– Jak nasi przodkowie dwa tysiące lat temu – odparł jednak mężczyzna, dochodząc do wniosku, że kobieta chce po prostu usłyszeć czyjś głos, chce, aby ten ktoś ugruntował w niej przekonanie o słuszności podejmowanych przez nich działań, przekonanie, które ostatnimi czasy zostało mocno nadwątlone. – Mieszkają w drewnianych chatach, nie znają elektryczności ani komputerów, nigdy nie widzieli samolotu ani tym bardziej statku kosmicznego. Odżywiają się grzybami, ziemniakami, chlebem, który sami pieką.
– I są piękni… – wtrąciła Penelopa ni to do siebie, ni to do współpracownika, przypominając sobie zmierzwioną czuprynę Sebastiana.
– Piękni i zdrowi – potwierdził Homer. – Bo o to przecież chodzi! – dodał po chwili. Jego głos zyskał na ostrości; kobieta zaczęła go bowiem irytować – ta jej skłonność do emocjonowania się!
Od jakiegoś już czasu działo się z Penelopą coś dziwnego, bardzo dziwnego, a pojawienie się chłopca jedynie wzmogło w Homerze to odczucie.
Kobieta instynktownie zamachała rękoma i odparła szeptem:
– Tak, tylko o to chodzi… – A gdy mężczyzna zgromił ją wzrokiem, dodała już znacznie głośniej: – Hodujemy ich jak zwierzęta, bo potrzebne są nam ich zdrowe organy do przeszczepów. A kiedy przychodzi pora, zabijamy ich wirusami, na które nie znają lekarstw…
Homer, wpadłszy w panikę, dawał jej znaki, aby zamilkła, bo przecież każde ich słowo dociera do kogoś, kto nadzoruje naukową działalność Ośrodka, by ostatecznie sięgnąć uszu samego Szefa. Bez większego trudu można przewidzieć jego reakcję na wypowiadane właśnie przez Penelopę uwagi.
Ale kobieta nic sobie z tego nie robiła, wpadłszy niemal w furię. Homer widział ją w takim stanie po raz pierwszy od czasu, kiedy przydzielono ich do tego samego zespołu badawczego.
– I my nazywamy siebie ludźmi! – zakończyła swą wypowiedź niemal krzykiem, po czym wyciszyła się, jakby już cała wypełniająca ją złość, cała gorycz znalazły swe ujście.
Mężczyzna nagle spojrzał na nią inaczej niż dotychczas, z zaskakującą w jego oczach troską.
– Miałaś ciężki dzień i ciężką noc. Tu mi nie możesz pomóc, więc jeżeli chcesz, idź się położyć – zaproponował.
Penelopa w duchu przyznała mu rację i zeskoczyła ze znajdującego się na podwyższeniu fotela. Powinna mu podziękować, ale nie była w stanie zdobyć się na jakikolwiek gest sympatii wobec współpracownika. Bez słowa ruszyła w kierunku drzwi. Te zamykały się już za nią, kiedy usłyszała jeszcze głos Homera:
– Poczekaj!
Cofnęła się.
– Zobacz!
Zrobił zbliżenie obrazu jednej z kamer. Świtało już, mogli więc w pierwszych promieniach słońca dostrzec dziecięcą sylwetkę biegnącą w kierunku lasu.
– Skąd się tam… wzięła?! – krzyknęła kobieta, rozpoznając Izoldę.
Homer natychmiast włączył linię wewnętrzną, aby poinformować grupę specjalną o ucieczce dziewczynki z Ośrodka; nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, poczuł na ustach delikatną dłoń Penelopy.
– Daj jej jeszcze chwilę – poprosiła błagalnie.
– Nie rozumiem.
– Niech biegnie! – powiedziała z naciskiem.
– Zgubi się – zaprotestował mężczyzna.
– Nie, nie zgubi, dobiegnie do lasu, a potem…
– Co potem?
– …zawróci!
Izolda, jak na potwierdzenie jej słów, zatrzymała się przed nieprzeniknioną, złowrogą, ciemną ścianą lasu. Choć instynkt podpowiadał jej, by zrobiła jeszcze ten jeden krok, by wkroczyła w obcą otchłań – dziewczynka nie potrafiła przemóc wszechogarniającego ją strachu.
Gdzieś tam był jej ukochany, dla którego każdego dnia zbierała polne kwiaty.
Którego nie rozumiała, ale który budził w niej bezbrzeżną fascynację światem, z którego przybywał.
Którego pragnęła tak, jak tylko dojrzała kobieta może pragnąć mężczyznę.
Którego nie zapomni już do końca swoich dni…
Nie pozostało jej nic innego, jak zawołać go pełnym rozpaczy głosem.
I po chwili ciszę świtu rozdarł cienki, ale przejmujący dziewczęcy krzyk:
Sebastian!
Sebastiaaan!!!
grudzień 2002
PS. Tytuł został zaczerpnięty z ballady zespołu COCKNEY REBEL „(Somebody Called Me) Sebastian”.
koniec
« 1 6 7 8
10 sierpnia 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.