Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Ktoś mnie zawołał: Sebastian!›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułKtoś mnie zawołał: Sebastian!
GatunekSF

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!

« 1 4 5 6 7 8 »

Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!

– Pójdziesz ze mną?
– Pójdę – odparł, chociaż miał wrażenie, że tym jednym słowem skazał się na wieczne potępienie, przekraczając bramy piekła, skuszony przez węża.
Szli długo białymi korytarzami. Szybko stracił rachubę, w którą stronę podążają. Gdyby nie fakt, że coraz bardziej bolą go nogi i doskwiera mu głód, pewien byłby, że wciąż śni. Tak nierealna wydawała mu się cała ta sytuacja i dziewczyna idąca u jego boku, prowadząca go nie wiadomo dokąd i po co.
W jednej chwili zatrzymał się, wyrywając swoją dłoń uwięzioną w jej dłoni, i zapytał:
– Czy jest tu las?
– Las? – powtórzyła.
– Granica cienia.
– Pytasz o miejsce, do którego zabroniono nam chodzić – wytłumaczyła.
Spoglądał na nią z niedowierzaniem.
Zabroniono wam chodzić do lasu?
Wzruszyła ramionami, jakby w ogóle nie rozumiejąc jego zdziwienia.
– Kto wam zabronił?
– Rodzice – odparła.
– Więc wy macie… rodziców? – spytał, czując, jak uginają się pod nim w kolanach nogi.
Słowa! Zabrakło mu słów. Wróciły za to obrazy. Ojciec, matka, Sonia, nawet Jakub i Marek. Stracił ich wszystkich, stracił świat, w którym żył; a co zyskał w zamian?
Las – im nie wolno nawet chodzić do lasu!
Pogłaskała go po policzku. Odwrócił się od niej z niewytłumaczalnym obrzydzeniem. Utożsamiała coś, czego nie tylko nie rozumiał, ale instynktownie nienawidził, coś, co było mu obce, wrogie, niechciane. Ileż by dał teraz, by wrócić do swojej osady, by raz na zawsze wyrzucić z pamięci mrzonki o podróży na drugi koniec lasu! Przepełniała go złość – do siebie samego, do Izoldy, do jej… rodziców!
– Co ci się stało? – spytała dziewczyna, dostrzegając w Sebastianie niepokojącą ją zmianę. – Nie chcesz się ze mną bawić?…
Nie odpowiedział. Bo co mógł odpowiedzieć dziewczynie, która nie rozumiała nic?
6.
Słońce zaszło za horyzont lasu. Sebastian siedział milcząc, wpatrzony w złowrogą ścianę wysokich, odstręczających drzew. Wiatr mierzwił mu włosy, zrzucając co rusz na ziemię czapkę z wielbłądziej wełny, przed laty – a wydawało mu się teraz, że nawet przed wiekami całymi – przywiezioną przez ojca z tyleż odległej, co mitycznej dlań Afryki.
Izolda biegała za jego plecami, zrywając polne kwiaty. Gdy uzbiera satysfakcjonującą ją ilość, wręczy mu cały bukiet. Tak było za każdym razem. A on za każdym razem wrzucał je do kosza, gdy tylko znaleźli się w Ośrodku. Tak nazwał to miejsce, do którego trafił, a przeznaczenia którego pojąć nie był w stanie.
Chciałem trafić do innego świata – i masz! Trafiłem. Ale czy ten świat jest lepszy od tamtego, prymitywnego, w którym żyłem?… – zastanawiał się nocami, w samotności, nie wiedząc nawet, że i jego myśli są bez przerwy monitorowane.
– Będziemy mieć z nim jeszcze problemy – stwierdził pewnej nocy mężczyzna, odpowiedzialny za „prowadzenie” Sebastiana. Miał na imię Homer i pracował w Ośrodku jako technik do spraw kształtowania osobowości. Kobieta, Penelopa, była jego najbliższą współpracownicą.
– Dajmy mu szansę – odparła na zarzuty Homera.
– Szansę?
– Pozbyć możemy się go w każdym momencie.
– Oby tylko nie było za późno – stwierdził.
– Boisz się o Izoldę?
– Ona wie, czym to grozi. Robi to dla idei…
– Każdą ideę można zdradzić.
– Nie sądzisz chyba, że chciałaby uciec i zamieszkać razem z nim w tej ich… – następne słowo wymówił ze szczególną odrazą – osadzie.
– Ty zupełnie nie znasz kobiet – stwierdziła filozoficznie Penelopa.
– To może zrezygnujmy z tego doświadczenia? – zaproponował Homer.
– Wtedy musielibyśmy go wyeliminować – wtrąciła kobieta.
– Podobnie jak tamtych dwóch, którzy przyszli z nim – dopowiedział mężczyzna. – Robiliśmy to już nie raz i jakoś do tej pory sumienie cię z tego powodu nie gryzło…
– Przestań – poprosiła, machnąwszy od niechcenia ręką. – Ten chłopak po prostu mi się spodobał.
Homer przyjrzał się uważniej twarzy współpracownicy.
– Mógłby być twoim synem – zauważył.
– To nie ma znaczenia… – odparła, ale ton jej głosu przeczył wypowiadanym słowom.
Penelopa odeszła od monitora i stanęła przy oknie; wyłączyła automatyczne zaciemnienie szyb i wyjrzała na dziedziniec.
Dzieci – pomyślała. W tym świecie prawie nie było dzieci. Były za to tam – w osadach, hodowane jak rośliny. – Czyżbym zaczęła odczuwać instynkt macierzyński? – Do tej pory czytała o nim jedynie w podręcznikach psychologii i fizjopatologii. Skąd więc miała wiedzieć, czy to jest właśnie to?
– Pozwólmy mu odejść – powiedziała nagle głośno, ku własnemu zaskoczeniu.
– Odejść? – Homer nie dowierzał własnym uszom. – Zdajesz sobie sprawę, że to oznaczałoby bunt, początek rewolucji?
– Może naszemu światu potrzebna jest rewolucja?… – zawyrokowała.
Mężczyzna podszedł do Penelopy najbliżej, jak mógł, nie narażając się na niezadowolenie kobiety. Wyciągnął do niej dłoń, ale ona nie odwzajemniła tego przyjacielskiego gestu.
– Wiem, że powinieneś o moich słowach i myślach zameldować przełożonym – powiedziała szeptem. – Zrobisz to?
Homer spuścił głowę i nic nie odpowiedział. Wrócił do komputera i ponownie wbił wzrok w monitor.
– Gdzie teraz są? – spytała, zza jego pleców, Penelopa.
– Jak zwykle, kręcą się na obrzeżach lasu.
– To jego obsesja.
– Stamtąd przyszedł i coś go tam ciągnie. Zew natury – dodał z pewnym rozbawieniem w głosie Homer. – Obojętnie co wtłoczymy mu do głowy, pozostanie tylko prymitywnym człowiekiem z lasu.
– I pewnego dnia spróbuje uciec… – stwierdziła kobieta.
– I zginie. Nasiąknąwszy naszą kulturą, nie będzie w stanie poradzić sobie w starym środowisku. Ten las, który tak kocha, zabije go!
Penelopa posłała Homerowi nienawistne spojrzenie, lecz ten, siedzący do kobiety plecami, nie mógł tego dostrzec. Chyba że był telepatą, ale o tym nie wiedziała. Kiedy odwrócił się do niej, przybrała na twarz jeden ze standardowych uśmiechów.
– Wracają – zauważył. – Będą tu za kilka minut.
– Chciałabym z nim porozmawiać.
– Dzisiaj moja kolej.
– To może się zamienimy?
Homer ważył w myśli wszystkie „za” i „przeciw”. Tak naprawdę to żadnych argumentów po stronie „przeciw” nie było. Jakież to bowiem ma znaczenie, kto i w jakiej kolejności będzie poddawał chłopaka indoktrynacji? A jeśli jej tak bardzo na tym zależy, co tam, wpuści ją poza kolejnością. Może się kiedyś Penelopa, w zupełnie już inny sposób, zrewanżuje…
Czekała na niego w pokoju, który mu przydzielono po wypuszczeniu z laboratorium. Nie okazał zdziwienia, przyzwyczaił się już do częstych i najczęściej niezapowiedzianych wizyt swoich opiekunów.
– O czym dzisiaj będziemy rozmawiać? – spytał kobietę, wciśniętą w wygodny, o opływowych kształtach, fotel.
– O tobie, Sebastianie.
– Powiedziałem wam, pani i temu drugiemu – miał na myśli Homera – już wszystko. – Jego głos zdradzał wrogość; być może świadomą, a może tylko instynktowną.
– Chciałabym, abyś powiedział mi o swoich pragnieniach!
Wbił w nią swój wzrok, w jednej chwili stając się znacznie bardziej podejrzliwym. To był całkowicie nowy element w całej układance, a więc coś musiało się za nim kryć.
– A spełni je pani? – odpowiedział pytaniem.
Posmutniała, co dostrzegł natychmiast; wcześniej nigdy jej się podobne reakcje nie zdarzały. Był dobrym obserwatorem, nic nie mogło umknąć jego uwadze. Znał już wszystkie zakamarki Ośrodka, choć przed Izoldą wciąż odgrywał rolę zagubionego prowincjusza, który nagle znalazł się w samym centrum największej metropolii świata.
– Planujesz ucieczkę, czy tak?! – zapytała wprost, a on poczuł się, jakby ktoś walnął go obuchem prosto w głowę; podłoga zaczęła mu się usuwać spod nóg.
Momentalnie wpadł w panikę.
Więc wiedzą, o wszystkim wiedzą! – powtarzał sobie w myśli. – Wszystko stracone.
« 1 4 5 6 7 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.