Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Milena Wójtowicz
‹(Nie)Szczęśliwy traf›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMilena Wójtowicz
Tytuł(Nie)Szczęśliwy traf
OpisUrodziłam się w 1983 r (na razie przyznaję się do wieku) w Lublinie i jak na razie nie zamierzam się stąd wyprowadzać. Zdałam nową maturę, znaną jako „koszmar maturzystów” i od października przeistoczę się w studentkę socjologii. Do tej pory opublikowałam 5 opowiadań w sieci: „Bardzo czarna dziura” (Esensja, marzec 2001), „Pomyłka” (Fahrenheit i Fantazin), „Zeznanie o pewnej mutacji” (FiF), „Głupi człowieku” (FiF), „Najwspanialsi z wspaniałych” (FiF) i dwa w SF: „Wielka wyprawa małej Żaby” (SF nr 12), „Piekło i inni” (SF nr 17).
Gatunekfantasy

(Nie)Szczęśliwy traf

Milena Wójtowicz
« 1 2 3 4 6 »

Milena Wójtowicz

(Nie)Szczęśliwy traf

Bardzo niezadowolony książę powrócił do swojej komnaty. Wypełniały ją kroniki, rozprawy naukowe i różne wykresy. Książe uważał, że przyszłość leży w nauce. Jedynym problemem było to, że nikt mu nie wierzył. Jego ambitne plany nawiązania rozległych stosunków dyplomatycznych z sąsiednimi państwami ojciec skwitował pytaniem ilu żołnierzy potrzeba do takiej wyprawy. W głębi duszy książę był romantykiem, przeszkadzał mu w tym tylko jego daleko posunięty realizm i zdolność logicznego myślenia. W głębi duszy miał nadzieję, że pewnego dnia spotka miłą, inteligentną księżniczkę, która będzie rozumiała wyrazy typu: algebra, średnia statystyczna, rachunek prawdopodobieństwa i będzie traktowała książki jak coś więcej niż materiał na podpałkę.
Najbardziej lubił siedzieć tu, ze swoimi książkami i wykonywać skomplikowane obliczenia. Tymczasem jutro miał wyruszyć na wyprawę w nieznane, barbarzyńskie krainy, w których na pewno nikt nie wiedział co to jest „cywilizacja” w towarzystwie papugi i chciwego przygód małolata. Z pewnością nie była to przyszłość, o jakiej marzył. Ale przynajmniej będzie miał okazję do studiów nad sąsiednimi krainami. Dotychczas dworskie wizyty ograniczały się do królewskich zamków i ich mieszkańców. Teraz będzie mógł zobaczyć więcej. W żyłach księcia płynęła krew jego wojowniczych przodków. I tak jak oni, pragnął przygody. Oczywiście, w miarę możliwości racjonalnej i interesującej z naukowego punktu widzenia.
Za oknem zapadał zmrok.

Mniej więcej w tej samej chwili, setki mil od komnaty księcia, na środku ponurego leśnego gościńca w cieszącej się złą sławą okolicy, różowa ropucha nerwowo zaćwierkała. Obok niej podskakiwała ze złości smukła, zakapturzona postać, miotająca wiązanki najwymyślniejszych przekleństw. Ropucha zaćwierkała radośnie, wygramoliła się z resztek skórzanego ubrania, przeskoczyła przez gałęzie i znikła w lesie.

Książe został wyrwany ze snu wczesnym rankiem. Niechętnie wyszedł na mroźne powietrze. Na zewnątrz czekali już papuga i Herbert, zachwycony nowym kolorowym ubraniem, które, jak nie omieszkał się zauważyć książę, czyniło z niego gustowna tarczę strzelecką i wykluczało całkowicie możliwość ukrycia się. Oburzony król zareplikował, że jadą walczyć, a nie chować się po krzakach.
– Dlaczego w takim razie nie jedzie z nami wojsko? – chciał wiedzieć Lanfred.
Król zaczerwienił się i nieśmiało wybąkał:
– Bo wiesz… Tak sobie myślałem… Kiedy ty będziesz dokonywał bohaterskich czynów, które sławą okryją nasz ród, to ja może… Jest takie małe królestwo w okolicy… Mają armię, mury obronne…
Książe tylko westchnął i obiecał sobie, że nigdy nie wpadnie w taki nałóg, uważany powszechnie za dziedziczną przypadłość rodową. Zrezygnowany wsiadł na konia, przypasując do pasa ogromny miecz, który musiało nosić dwóch giermków. Książę, tak jak i jego przodkowie, z łatwością podtrzymywał go jedną ręką.
Księżniczka usiadła mu na ramieniu i zaczęła opowiadać, jakim to szczęściem jest dla niego towarzystwo tak szlachetnego i dzielnego młodzieńca i jakim szczęściem jest dla niej, ze tak wspaniały książę zajął się nią, biedna i niedocenioną. Książe znosił to jakoś, ale po kilku godzinach z zaciśniętymi zębami poprosił, żeby przefrunęła na Herberta. Tłumaczył, że jest zbyt zajęty wymyślaniem planów pobicia czarnoksiężnika. Papuga niechętnie spełniła jego prośbę, a książę odetchnął z ulgą. Nie mógł wytrzymać jej bezustannego skrzeczenia, historię o jej przemianie słyszał już kilkanaście razy, a czerwony kolor zaczynał mu działać na nerwy.
Podróż upływała im spokojnie i nudno, jak zresztą większość podróży. To właśnie dlatego wszyscy opowiadają, że na drogach jest pełno zbójów. Po prostu rycerze umierają z nudów, nie mając nic lepszego do roboty niż wymyślanie nieprawdopodobnych mrożących krew w żyłach historii.
Wieczorem dotarli do rozstaju dróg. Stała przy nich rozwalająca się gospoda.
– Zostaniemy tu na noc – postanowił książę. – A jutro udamy się… Gdzie leży twój zamek, księżniczko?
Papuga miała trochę niewyraźną minę.
– No, ja nigdy nie byłam aż tak daleko. I wszystkie drogi wyglądają tak samo – zatrzepotała rzęsami, co wyglądało jakby nagle oślepła.
– Tylko tego brakowało – mruknął książę. – Trudno. Prześpimy się w tym czymś – wskazał na gospodę. – A jutro wyruszamy na zachód.
– Myślisz, o przewspaniały, że tam jest mój zamek? – zachrypiała papuga.
– Myślę, że tam są biblioteki. I powinnaś, o pani, oszczędzać swój głos. Inaczej szybko go stracisz. Oby jak najszybciej – dodał po cichu.
Kiedy zsiadał z konia usłyszał, jak papuga mówi do Herberta:
– Jaki on troskliwy. I zna się na czarach. Te biblioteki muszą być potężne.
Co ja tu robię? – przemknęło księciu przez głowę. Ratuję księżniczkę – idiotkę, i do tego z własnej woli.
Ale na razie ważniejszy był dla niego spokojny sen. Pchnął drzwi i wszedł do wnętrza gospody. Musiał przyznać, że dawno nie widział czegoś tak obskurnego. Kiedyś, kiedy był mały, dziadek zabrał go do tawerny pełnej pijanych rycerzy. Tu było gorzej. Ale przynajmniej nikt nie śpiewał.
Wewnątrz siedziało kilku niesympatycznych oprychów, a w kącie kuliła się jakaś postać w kapturze. Za ladą stał gruby karczmarz o czerwonej od alkoholu twarzy.
Książę zignorował jęk papugi i radosny okrzyk Herberta i podszedł do gospodarza.
– Potrzebuję noclegu na jedną noc. Dla mnie i dla chłopca – ręką zamknął dziób księżniczce, która chciała zaprotestować.
Karczmarz zastanowił się, po czym jego twarz rozjaśnił grymas, mający być w zamyśle życzliwym powitaniem.
– Oczywiście szlachetny panie. Mam pokój w sam raz, ale niezbyt tani… – książę wyciągnął złotą monetę i położył na jego wyciągniętej dłoni.
– Zaprowadź konie do stajni i przygotuj nam jakiś posiłek.
Karczmarz ochoczo pokiwał głową. Skinieniem ręki posłał pomocnika po konie, a księciu wskazał wolny stół. Herbert usiadł naprzeciw księcia, a papuga przysiadła na poręczy krzesła i zaczęła narzekać.
– Jak to jeden pokój? A ja? Gdzie ja będę spać?
– Na poręczy krzesła. Jesteś w końcu ptakiem. A teraz bądź cicho, bo sprowadzisz na nas kłopoty.
– Ależ… – papuga zaniemówiła, ale tylko na krótką chwilę. – Czy ja…
– Herbercie, zamknij jej ten dziób – polecił książę.
Chłopiec ochoczo wykonał polecenie. Po chwili papuga mogła już tylko prychać, co też bardzo energicznie czyniła.
Książę rozejrzał się po pomieszczeniu, sprawdzając, czy nikt nie zwraca na nich zbytniej uwagi. Ale zainteresowanie klientów gospody koncentrowało się raczej na zakapturzonej postaci siedzącej w kącie. Jeden z opryszków podniósł się od stołu i podszedł do nieznajomego. Położył mu rękę na ramieniu.
– Hej przyjacielu! – zahuczał. – Napij się z nami!
– Ja… hmm… Nie… dzi-dziękuję – wyjąkała postać.
– Ależ napijesz się z nami. Pokaż no swoją twarz. My tu nie lubimy nietowarzyskich obcych – to mówiąc, zdarł podróżnemu kaptur z twarzy i odskoczył jak oparzony. Wpadł na karczmarza niosącego kufle z piwem i obaj upadli na stół przy którym siedzieli książę i Herbert.
Tymczasem podróżny próbował uciec w tył, ale zaplątał się we własny płaszcz, który zaczepił o kratę kominka. Płomienie szybko przeskoczyły na materiał, więc właściciel był zmuszony pozbyć się go w jak najszybszym tempie. Wszyscy patrzyli na niego osłupiali.
Podróżny był niewielkiego wzrostu, ubrany w brązowe, znoszone ubranie. Przez dziurę w spodniach wystawał szary, lekko zakręcony ogon. Ręce, a raczej łapy, zaopatrzone były w potężne pazury. Twarz była pokryta szarym futrem, od którego odcinały się lśniące kły.
– Wilkołak! – wykrzyknął jeden z opryszków. Jego towarzysze zerwali się z krzeseł i przepychając się wybiegli na zewnątrz.
W gospodzie zostali tylko książę, Herbert, papuga, próbujący wstać z podłogi karczmarz, nieprzytomny osiłek i wilkołak. Książę westchnął ciężko i sięgnął po miecz. Na ten widok wilkołak zaskomlał, podwinął ogon i schował się pod stół.
– Ni-nie, pp-proszę ni-nie! Tt-tylko ni-nie m-miecz – wyjąkał, próbując zajmować jak najmniej miejsca.
Książę schował miecz do pochwy i zajrzał pod stół. Zobaczył trzęsącą się brązową kupkę, zakończoną drżącym szarym ogonem.
« 1 2 3 4 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jak to z tym załatwianiem jest
— Wojciech Gołąbowski

Będąc młodą królewną…
— Agnieszka Szady

Świeża krew w fantastyce
— Agnieszka Kawula

Zasady tajemnic
— Milena Wójtowicz

Laser Alladyna
— Milena Wójtowicz

Łowy
— Milena Wójtowicz

Statystyka magii
— Milena Wójtowicz

Kocha? Lubi? Szanuje???
— Milena Wójtowicz

Bardzo czarna dziura
— Milena Wójtowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.