WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Milena Wójtowicz |
Tytuł | Statystyka magii |
Opis | Po „(Nie)Szczęśliwym trafie” oraz „Kocha? Lubi? Szanuje???” przyszedł czas na opublikowanie trzeciej części trylogii fantasy pełnej ciepłego humoru… |
Gatunek | fantasy |
Statystyka magiiMilena Wójtowicz
Milena WójtowiczStatystyka magii– Będziecie ścigać smoka? – zainteresował się Musiałek, nie zwracając uwagi na szeptaną reprymendę maga. – On ma mój miecz. Trzeba go złapać. – Po co? – zdziwił się młodzieniec. – Żeby mu zabrać mój miecz! – Pewnie już go zjadł – ucieszył się wilkołak. – Albo gdzieś zakopał. Innymi słowy: miecz przepadł. Musiałek się skrzywił. – Nie mam drugiego. – Tak mi przykro – zapewnił go wilkołak. – Znacie tego smoka? – zainteresował się Skarpeta. – Pośrednio – zbyła go papuga. – Można tak powiedzieć – odparł młodzieniec. – Całkiem dobrze – powiedział wilkołak. – Bestia napada na podróżnych, co? – mrugnął porozumiewawczo Musiałek. – Nooo… – wilkołak zawahał się chwilę. – Niezupełnie. – Jak to niezupełnie? – Nooo… – wilkołak brnął dalej. – On nie ma nic przeciwko podróżnym jako takim. Oczywiście niektórych aportuje. I lubi aportować broń. Ale ogólnie jest bardzo życzliwy. Młodzieniec w koronie zerknął na papugę. – Chyba powinniśmy ruszać – westchnął. Wilkołak bez słowa skierował swego konia w stronę, w którą podążył smok. – Co za zbieg okoliczności – Skarpeta szturchnął Musiałka. – My też jedziemy w tamtą stronę. Więc jeśli nie macie nic przeciwko… – Mamy – mruknęła papuga. – … to przyłączymy się do was – zakończył mag. Książę wzruszył ramionami. – Jeśli wam się chce. – Pozwólcie, że się przedstawię. Jestem Skarpeta LeFlądr, mag, a to mój dzielny przyjaciel Musiałek z Wężogrodu. – Mag? – zainteresował się słabo młodzieniec. – Jeśli jesteś magiem, to… – Nie ma mowy – przerwała mu stanowczo papuga. – Nie pozwolę, żeby odczarował mnie ktoś o imieniu Skarpeta. – Trudno – młodzieniec nie przejął się zbytnio. – Jestem Lanfred, książę Zamku Północnego, to – wskazał papugę – księżniczka Lucilla z Zamku Księżyca, a to mój przyjaciel Stokrotka. – Stokrotka? – zdziwił się mag. – Skarpeta? – wilkołak uniósł brwi. – Księżniczka? – dziwił się Musiałek, rozglądając się wokoło. Papuga prychnęła. – Za co ja tak cierpię?!? – Zaczarowana, co? – Skarpeta przyjrzał się jej uważnie. – Myślę, że mógłbym… – Myślę, że nie – powiedziała zimno Lucilla. – Otrzymam pomoc od kogoś godnego zaufania i o ładniejszym imieniu. – Iskierka mówiła, że to się niekoniecznie może udać… – zaczął Stokrotka. Papuga zgromiła go wzrokiem. – Jeśli można – wtrącił Skarpeta – to kim jest Iskierka? – Mamusią tego smoka – wyjaśnił Lanfred. – Wielka, złośliwa smoczyca – powiedział Musiałek otwierając szeroko oczy. – Nooo… – wilkołak znowu się zawahał. – Tak też ją można określić. – Jest niebezpieczna – kontynuował Musiałek. Lanfred i Stokrotka pokiwali głowami. – Wielka, wredna, niebezpieczna smoczyca zmiatająca jedną łapą całe wioski – ciągnął Musiałek. – A ja nie mam miecza! Ten mały go zabrał! Na pewno w zmowie ze smoczycą! – Wątpię. Ona bardzo nie lubi, jak Amadeusz je żelastwo – westchnął wilkołak. – Amadeusz? – Skarpeta lekko uniósł brwi. – Smok. Tak ma na imię – wyjaśnił książę. – To musi być oryginalna rodzinka. – O tak – zgodził się Stokrotka. – I bardzo liczna. Na środek drogi wyskoczyło coś średniego wzrostu, otulone od stóp do czubka głowy w żelazo i z ognistym mieczem w dłoniach. Trudno było nie zauważyć, że ten ktoś pod warstwą metalu z trudem utrzymuje równowagę. – Stać!! – ryknęła postać strasznym głosem. – Stać, głupcy, którzy ośmielacie się… – zachwiała się i runęła na twarz. – Herbercie – powiedział smutno Lanfred – Czy nie uważasz, że taka zbroja to za dużo dla kogoś, kto ma trzynaście lat ? – Aha – przytaknął Stokrotka. – I miecz ci się pali. Spod zbroi wyczołgał się piegowaty chłopiec. – To specjalnie. Żeby Amadeusz nie zaaportował. – Zrozumiałe. A czy ktoś ci tłumaczył, że ogień jest niebezpieczny? – zapytał ze smutkiem wilkołak. – Mali chłopcy chcą się bawić w bohaterów – wtrącił zniecierpliwiony Skarpeta. – To normalne. – Ja nie jestem żadnym zwyczajnym małym chłopcem, który bawi się w wojnę! – zezłościł się Herbert. – Jestem uczniem samego Tygrysa, starożytnego boga wojny! Lepiej z nim nie zadzieraj, bo zobaczysz!!! – Tygrys… – Skarpeta zmarszczył brwi usiłując sobie coś przypomnieć. – Tatuś Amadeusza – odparł Stokrotka. – Herbercie, zostaw to żelastwo i wsiadaj na konia. Podwieziemy cię do domu. Chłopiec zerknął na zbroję. – Amadeusz… – Tym lepiej – stwierdził stanowczo Stokrotka. – Mógłbyś, dla odmiany zająć się szachami. Może to by cię uspokoiło. W pewnym oddaleniu od podróżnych, na brzegu strumyka, Iskierka robiła przepierkę. Polegało to na tym, że siedziała i patrzyła jak wszystko samo, przy drobnej pomocy czarów, się pierze. Obok niej, wpatrując się ponuro w wodę, leżała i machała nogami jedna z licznych kuzynek Tygrysa. Miała na imię Czajka i była starożytną boginią chaosu. Była potężna, roztrzepana, niezorganizowana i, co jest u bogów raczej nietypowe, strasznie nieśmiała. Oprócz tego miała ogromny kompleks, wynikający z własnej chaotyczności. Jak wszyscy bogowie, była też szalenie atrakcyjna, ale pomimo tego od paru tysięcy lat była samotna, do czego wydatnie przyczynił się fakt, ze na dłuższą metę nikt, bóg czy człowiek, nie był w stanie wytrzymać z huraganem. Była szczupła, średniego wzrostu, miała śnieżnobiałą cerę, oczy nieokreślonego koloru i włosy w tonacji brązowo-rudo-zielono-fioletowo-czarnej, kręcone i wiecznie rozczochrane. Ubrana była w brązową sukienkę z asymetrycznie oddartym na wysokości kolan dołem i krzywo oddartymi rękawami. O dziwo, buty nie były podarte. – Nie widzę w niczym sensu – poskarżyła się. – Jak masz widzieć sens, jak żyjesz w chaosie?! – zdziwiła się lekko Iskierka. – Właściwie to nie mam szans – westchnęła ciężko Czajka. – Nie masz pojęcia jak bycie kimś takim jak ja utrudnia życie. – Tobie czy innym? – zainteresowała się wiedźma – Innym niewątpliwie bardziej – przyznała bogini. – Ale mówimy o mnie. – Fakt – zgodziła się Iskierka. – No i co z tobą? – Odstraszam ludzi – wyznała Czajka. Jeśli oczekiwała jakiejkolwiek reakcji, to zawiodła się. Skłonienie Iskierki do przejęcia się czymś, co nie dotyczyło Amadeusza mogło być zaliczane do jednej z bezsensownych pokut, wyznaczanych grzesznikom przez bogów obdarzonych zbyt wielką wyobraźnią i zbyt małymi możliwościami eksperymentowania z gatunkiem śmiertelnych. – Aha – stwierdziła Iskierka. – To pewnie przez to roztargnienie – ciągnęła Czajka. – Nie żebym się nimi zupełnie nie przejmowała, tylko czasami kompletnie zapominam o tym, co ja potrafię. Wiesz, życie z taką mocą to ogromna odpowiedzialność, a ja jestem nieodpowiednią osobą do bycia odpowiedzialną. Nie żebym była nieodpowiedzialna. Po prostu tak jakoś nie pasuję do tej roli. Iskierka zastanowiła się przez chwilę, sięgając myślą do własnych doświadczeń. – Spróbuj zepchnąć na kogoś odpowiedzialność. – Mam antytalent do udawania bezradnego kurczątka. – To nie jest niezbędna umiejętność. – Można jeszcze wyłożyć karty na stół. Próbowałam. – I co? – zainteresowała się przelotnie Iskierka. – Czterdziestu trzech uciekło w ciągu dwudziestu czterech godzin, trzynastu zemdlało, jeden chciał zostać męczennikiem i wiedział we mnie swoją szansę, a dwóch zapytało czy małżeństwo ze mną gwarantuje władzę, jak nie nad światem, to przynajmniej nad jego kawałkiem. – To rzeczywiście zniechęca – przyznała wiedźma. – A próbowałaś zwalić odpowiedzialność na rodzinę? – Moją rodzinę? Przecież ich widziałaś. – Mnie się jakoś udaje. – Bo mój brat za tobą szaleje i będzie naprawiał każdy idiotyzm. Chyba wiesz, że uczuć rodzinnych o podobnej temperaturze nikt u nas nie przejawia. – Wręcz przeciwnie. Wszyscy czujecie do siebie gorącą niechęć… |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jak to z tym załatwianiem jest
— Wojciech Gołąbowski
Będąc młodą królewną…
— Agnieszka Szady
Świeża krew w fantastyce
— Agnieszka Kawula
Zasady tajemnic
— Milena Wójtowicz
Laser Alladyna
— Milena Wójtowicz
Łowy
— Milena Wójtowicz
Kocha? Lubi? Szanuje???
— Milena Wójtowicz
(Nie)Szczęśliwy traf
— Milena Wójtowicz
Bardzo czarna dziura
— Milena Wójtowicz
Ooo, archiwum wyniosło na powierzchnię jedno z zabawniejszych opowiadań fantasy, jakie czytałam. Polecam bardzo!