Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Pilipiuk
‹Sprawa Filipowa›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAndrzej Pilipiuk
TytułSprawa Filipowa
Gatunekhistoryczna, sensacja, SF

Sprawa Filipowa, cz. 1

Andrzej Pilipiuk
« 1 3 4 5

Andrzej Pilipiuk

Sprawa Filipowa, cz. 1

19:02
Ścisnęli sobie dłonie i rozstali się. Tomasz pojechał prosto do biura. Wszedł w sam środek niezłego zamieszania.
– Minister przyjechał - szepnął mu w przelocie magazynier.
– Minister? - zdziwił się Wilkowski.
Ruszył raźnym krokiem do gabinetu Susłowa, gdzie chwilowo stało także jego biurko. Jego koledzy po fachu odprowadzali go dziwnymi spojrzeniami.
– No co się gapicie? - zapytał zdenerwowany, po czym otworzył drzwi i wszedł do środka. A potem poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła. W gabinecie Susłowa, paląc jego cygara, siedzieli: wiceminister spraw wewnętrznych, szef korpusu żandarmów generał Kurłow i dyrektor departamentu policji Łopuchin. Obaj utkwili w nim spojrzenia pełne totalnej pogardy i niechęci. Pierwszy przemówił generał.
– Nareszcie ktoś się zjawia! - huknął. - Czekamy ponad dwadzieścia minut!
– Wybaczcie, wasze swastielstwa, byłem w terenie.
– Taak. Kiedy otrzymam raport? - ryknął Łopuchin. - Co wy sobie wyobrażacie, że gdzie jesteście? Trzy godziny temu wylatuje w powietrze cała kamienica, a wy ani be, ani me. Mundurowi przesyłają mi notatkę.
– Wybaczcie, ścigałem Sawinkowa…
Generał skoczył na równe nogi. Wyrwał agentowi spod pachy gazetę i rzuciwszy na nią okiem, cisnął na podłogę.
– Skandal! - wrzasnął. - My wam płacimy za efekty, a nie za czytanie na służbie! Inteligent, psia krew. Nie umiecie złapać jednego zawszonego terrorysty.
– Obrana przez nas droga działania przyniosła efekty. Nakryliśmy go w tamtym budynku.
– Milczeć! Było jedenaście ofiar śmiertelnych. Dziesięć osób leży w szpitalu, w tym także twój szef. To ma być prawidłowa droga waszych działań? Przynosicie wstyd całej Ochranie. Napiszecie raport. Szczegółowy raport. A potem możecie czuć się zwolnieni. Ty i ten cały Susłow. A co do tego idioty Akimowa, to jeszcze się zastanowimy.
Poderwali się jak na komendę i wyszli. Tomasz Wilkowski padł na kolana i objął głowę rękami. Z korytarza dobiegł głos jednego z urzędników.
– Ty. Wyglądasz całkiem inteligentnie. Nazwisko i stopień.
– Starszy Agent Czyszkow.
– Przejmiesz sprawę Sawinkowa. Dorwać to bydlę. Zastrzelić. Pięćset rubli nagrody!
Wilkowski poczuł kawał lodu gdzieś we wnętrznościach. Powoli opadł na dywan. Płakał. Wyjął z kieszeni książeczkę. Przekartkował i zaczął czytać fragment dwudziestego ósmego rozdziału.
Badania nad rozszczepieniem atomu wymagały ogromnych pieniędzy. Borys Sawinkow nie był w stanie zgromadzić takiej kwoty samodzielnie. Dlatego też nawiązał współpracę z towarzyszem Antonowem, najlepszym wówczas specjalistą od materiałów wybuchowych. Do spotkania doszło na jednym z mostów na Newie. Tam też Sawinkow wręczył Antonowowi dwadzieścia kilogramów trotylu, wyprodukowanego przez późniejszego komisarza ludowego, towarzysza Bezrodnego.
– Na którym moście? - zapytał nieobecnych autorów.
Ogarniała go senność. Próbował jeszcze przez chwilę z nią walczyć, ale potem poddał się. Opadł na dywan i zasnął.
• • •
19:40
Obudził się, gdy ktoś delikatnie nim potrząsnął. Otworzył sklejone oczy. Susłow. Na szyi wystawał mu znad kołnierzyka biały bandaż. Skaleczenie na policzku zajodynowano mu w szpitalu i lekko przypudrowano krochmalem. Wyglądało na to, że czuje się lepiej.
– Był minister - szepnął.
– Wiem - odpowiedział jego przełożony. - Mamy się czuć zwolnieni. Ale nie ma naszego kierownika. Nie ma nam kto wypisać zwolnień, czy jak to tam nazwać.
– Co to znaczy?
– Och, mamy jedyną unikalną szansę, aby mimo wszystko zostać przy tej robocie. Wiesz, co mam na myśli?
– Nie.
– Akimow powiedział mi o portfelu i kartce. On zresztą miał pecha.
– Co się stało?
– Wpadł ministrowi pod nogi. Siedzi w areszcie. Jemu też możemy pomóc.
– W jaki sposób?
– Za dwadzieścia minut Sawinkow i Antonow spotkają się koło jednego z mostów na Newie. A my ich złapiemy. Albo zastrzelimy.
– Sami?
– Niestety tak. Czyszkow odmówił pomocy. Poinformowałem go o wszystkim. On teraz prowadzi sprawę.
– Może niedobrze się stało.
– Musiałem go poinformować. Złapanie tego drania jest ważniejsze niż nasza kariera. Ale za to mamy odmienne poglądy na to, przy którym moście się spotkają.
– A nie byłoby najprościej obsadzić wszystkich?
– Sugerowałem mu to. Nie chce zawracać głowy mundurowym. Typowo niewolnicza mentalność. Nie uznaje pracy w grupie. Wszystko dla zwycięzcy. Dla jednego zwycięzcy i to tylko pod warunkiem, że to będzie on.
Zgarnął ze stołu pudełko z cygarami i wyszli.
• • •
20:12
Tłum przewalał się po bulwarach. Od Newy ciągnęło chłodem. Dwaj agenci siedzieli w niewielkiej kawiarence przy stoliku pod markizą i wodzili wzrokiem po dostępnym im kawałku ulicy. Z pozoru nic się nie działo. Niespodziewanie atmosfera trochę stężała. Nadjechała dorożka i zaparkowała koło mostu. Z dorożki wysiadł agent Czyszkow.
– Cholera - powiedział Susłow. - Szlag mnie zaraz trafi. Szkoda, że nie ogłosił swojego przybycia w gazetach.
Koło nabrzeża pojawiło się kilku kloszardów. Wyglądali niezbyt naturalnie.
– Jednak potrafi pracować w zespole.
– Tak. Jak cholera.
Stopniowo ilość nienaturalnie wyglądających osób zwiększyła się. I wtedy przyszedł Sawinkow. Miał na sobie płaszcz. Pod pachą dzierżył niedużą paczkę.
– Sądzisz, że to bomba? - zapytał Tomasz.
– Na pewno. Ciekawe, czy nasz drogi przyjaciel ma to na uwadze.
Tomasz poczuł lekkie zdziwienie. Pomyślał, że skoro Bezrodnyj został zabity, to Sawinkow nie powinien mieć przy sobie trotylu. Chyba, że miał gdzieś zapas albo historycy, piszący książeczkę, którą piastował w kieszeni, popełnili jakiś błąd. A potem pomyślał o płynności historii i poweselał.
Sawinkow stanął sobie koło latarni i zaczął spokojnie czytać gazetę. Minęła już umówiona pora. Tłumy stopniały i tylko coraz więcej nienaturalnie wyglądających mężczyzn zapełniało ulicę. Terrorysta nie zwracał na to uwagi.
– Albo oślepł, albo nadmiar wybuchów zaszkodził mu na głowę, albo zbyt zależy mu na spotkaniu, aby się przejmować drobiazgami - powiedział Nikifor.
– Dwudziestu gliniarzy po cywilnemu to drobiazg?
– Myślę, że jest ich więcej.
W tym momencie nadjechała dorożka. Pojawiła się na skraju ich pola widzenia. Od umówionej godziny spotkania minęło już piętnaście minut. W tej właśnie chwili Czyszkow, widocznie znudzony oczekiwaniem, wydobył z bramy pięciu umundurowanych policjantów i ruszył ostrym krokiem w stronę Sawinkowa.
– Cholera, on go aresztuje? - zdziwił się Wilkowski.
Snujący się dotąd bezczynnie agenci po cywilnemu zacieśnili szeregi, otaczając Sawinkowa dwoma półokręgami. Przyparli go do nabrzeża. Średnica mniejszego kręgu wynosiła jakieś trzydzieści metrów, średnica większego - blisko pięćdziesiąt. Sawinkow z niedbałym wdziękiem odrzucił gazetę. Nadjeżdżająca dorożka ustawiła się bokiem. Terrorysta uśmiechnął się i cisnął ku biegnącym w jego stronę policjantom swoją paczkę, a sam przeskoczył przez barierkę. Zapewne wpadł w odmęty rzeki, ale wszystko zagłuszył gwałtowny wybuch. Odłamki rzekomej paczki, ciągnąc za sobą krótkie ogonki dymu, rozprysły się na wszystkie strony, rażąc stojących najbliżej. Ci, którzy stali dalej, pozbierali się natychmiast. Powyciągali z kieszeni rewolwery i ruszyli biegiem w stronę balustrady, chcąc najwyraźniej zastrzelić terrorystę, gdy tylko jego głowa pojawi się na powierzchni. Reszta publiki właśnie wiała, gdzie pieprz rośnie. Drzwiczki dorożki otworzyły się z trzaskiem i wyjrzała z nich lufa karabinu maszynowego Maksima. Susłow skoczył na Wilkowskiego i ściągnął go na ziemię, sam padając. Ten, który siedział w dorożce, pruł z karabinu do wszystkiego. Część pocisków poleciała w głąb ulicy. Część poraziła agentów rozsypanych wzdłuż nabrzeży. Część uderzyła w mur i szyby wystawowe. A potem dorożka ruszyła naprzód. Zakręciła na most. Karabin odezwał się znowu. Wilkowski uświadomił sobie jak przez mgłę, że jego szef stoi w rozkroku i z dwu pistoletów strzela do śmiercionośnego powozu. Po drabince, prowadzącej znad wody na most, gramolił się Sawinkow. Wskoczył do dorożki. Ta natychmiast ruszyła naprzód. Teraz także ci agenci, którzy przeżyli masakrę, zaczęli strzelać. Susłow dotknął ramienia swojego pomocnika. Wilkowski syknął z bólu. Palce zwierzchnika zapadły się lekko w tkankę, miażdżąc ją. Przez kilka dni będzie miał w tym miejscu paskudne siniaki, albo nawet powstaną kolejne owrzodzenia.
– Znikamy. Lepiej, żeby nas przy tym nie było.
– Powinniśmy spisać protokół.
– Nie. Lepiej, jak znikniemy. Jeśli Czyszkow przeżył, to zwali cała winę na nas. A tak, nie było nas tu. Wyrzucono nas ze służby dwie godziny temu.
– Chyba podoba mi się takie rozwiązanie.
Koło mostu złapali dziadka z łódką, aby przewiózł ich do parku, koło którego przywiązana była od rana łódka z niebieskim paskiem. Z krzaków koło łódki dobiegał śpiew. Susłow zajrzał tam. Na gołej ziemi, z butelką w objęciach, leżał poznany w południe pijaczek. Na widok byłego agenta troszkę oprzytomniał.
– Ja już mówiłem waszemu przyjacielowi, że ten ze zdjęcia i ten z dewizką to ten sam - wyjaśnił.
Susłow wręczył mu dziesięć kopiejek i wrócił do łódki.
– Kogo miał sprawdzić Akimow? - zapytał. - Pijaczek mówi, że to ten sam.
– Profesora Michaiła Michajłowicza Filipowa. Człowieka, który wydaje „Przegląd Naukowy”. A przy okazji: artykuł, który został wyrwany z numeru w bibliotece uniwersyteckiej, jest jego autorstwa.
– Michaił Michajłowicz Filipow. Profesor Filipow. Pseudonim Misza. Podejrzewany o dostarczenie trotylu, który zabił cara Aleksandra… Nu ładno.
– Właściwie to układanka nam się zamknęła. Sawinkow chciał kupić od niego trotyl. Nie udało się, więc poszedł gdzie indziej.
– Tylko co ma do tego ten artykuł? Nie, myślę, że było inaczej. Sawinkow przeczytał tam o czymś i zapragnął to mieć. A trotyl załatwia w innym celu lub ma to jakiś związek…
– Pomyślimy o tym?
– Jutro. Zresztą nawet nie musimy. Wylali nas przecież z roboty. Ale możemy sprzedać informację tym, którzy chodzą za profesorem.
• • •
21:47
Rzeka Mojka była wąska, ale wody wystarczyło dla niewielkiej szalupy, wyposażonej w silnik parowy. Szalupa zatrzymała się przed niewielkim pałacem. Wówczas na jej pokład wyszedł mężczyzna w marynarskim mundurze pozbawionym dystynkcji. Przeszedł sprężystym krokiem po trapie. Z wyglądu bardzo przypominał cara, tylko oczy miał ciemne, a nie szare. Z bliska widać było także, że od swojego koronowanego kuzyna różni go krój brody. Był też odrobinę wyższy. Wszedł po kilku schodkach. Drzwi pałacu otworzyły się przed nim. Wszedł do środka. Służący zasalutował. Oddał salut.
– Czeka, Wasza Wysokość - powiedział.
Człowiek w mundurze skinął głową. Schody zadudniły, gdy po nich wbiegał. Na piętrze w holu spotkał jednego ze swoich znajomych. Ścisnęli sobie ręce.
– Czeka - powiedział znajomy.
– Nie każmy mu długo czekać.
Weszli do biblioteki. Siedzący za stołem mężczyzna podniósł się z krzesła.
– Grigorij Samsonowicz Szurko - przedstawił się. - Zakładam, że mam przyjemność z Waszą Wysokością Księciem Aleksandrem Michajłowiczem Romanowem, a pan zapewne jest Pawło Miedwied, konsultant naukowy…
– Zgadza się - powiedział książę. - Proszę siadać.
Siedli. Służący wniósł samowar i szklanki. Nalali sobie herbaty. Na srebrnej tacy wniesiono kruche ciasteczka. Były jeszcze ciepłe.
– Wasza Wysokość wyraził chęć spotkania ze mną - powiedział agent. - Jeśli mógłbym dowiedzieć się, w czym mogę pomóc…
Książę przełknął łyk herbaty.
– Mam pewien problem. Zakładam, że pan zajmuje się stałą inwigilacją profesora Filipowa?
– Hm, właściwie tak, ale nie jest to stała inwigilacja. Po prostu od czasu do czasu kontrolujemy, co robi nasz drogi uczony i w jakich środowiskach się obraca.
– Zapewne wiecie, z kim spotkał się dziś rano?
– Obecnie w ramach moich obowiązków ścigam psychopatycznego mordercę. Ale wiem, że profesor spotkał się dziś rano z niejakim Borysem Sawinkowem.
– Zatem nasze informacje pokryły się. Wiem także o strzelaninie sprzed godziny. Miałbym propozycję.
– Słucham.
– Zaproponowałbym panu pracę u mnie. Zajęcie byłoby to samo. Śledzenie profesora. Tyle tylko, że od dziś chciałbym znać każdy jego krok. Oficjalnie mogę zatrudnić pana jako konsultanta wywiadu marynarki wojennej.
Przez twarz Szukowa przeleciał lekki uśmiech.
– Wasza Wysokość raczy darować, ale nie skorzystam z tej propozycji. Śledzenie jednego człowieka jest bardzo nużące, a ja lubię zmienność. Ale mogę zaproponować człowieka odpowiedniego do tego zadania.
– Tak?
– Agent Nikifor Susłow i jego pomocnik agent Tomasz Wilkowski zostali dzisiaj zwolnieni ze służby. Myślę, że praca dla Waszej Wysokości stanowić będzie dla nich ciekawą perspektywę.
Książę popatrzył na niego uważnie.
– Czy zostali zwolnieni za błędy w kierowaniu akcją podczas tej koszmarnej masakry?
– Nie. Ale ich informacje okazały się dobre. Istotnie, tam na bulwarze mieli wyznaczone spotkanie dwaj najwięksi terroryści naszych czasów: Borys Sawinkow i Antonow.
– On nie ma imienia?
– Ma ich tyle, że trudno się na któreś zdecydować. Antonow przyjechał dorożką z karabinem maszynowym Maksima. Stąd osiemnaście ofiar śmiertelnych i czterdziestu rannych.
– Gdzie znajdę Susłowa?
– Mieszka chyba gdzieś na Aptekarskim Ostrowie, ale jest tak zakonspirowany, że nawet u nas w centrali nie mamy jego adresu.
Brwi księcia uniosły się w zdumieniu.
– No trudno, poszukamy. Gdyby jednak wrócił po jakieś swoje rzeczy, proszę go do mnie skierować.
– Tak jest, Wasza Wysokość.
koniec
« 1 3 4 5
1 października 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Sprawa Filipowa, cz. 2
— Andrzej Pilipiuk

Tegoż twórcy

Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski

O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski

Ani śmieszno, ani straszno
— Wojciech Gołąbowski

Krótko o książkach: Nie jedzcie bajkowych kucyków
— Wojciech Gołąbowski

Dwupak tematyczny: Bez trzymanki
— Wojciech Gołąbowski

Kram z pomysłami
— Agnieszka Szady

Esensja czyta: Wrzesień 2012
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady

Esensja czyta: Listopad 2010
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek , Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Mała Esensja: Dziennik, czyli co zjadłem dziś na śniadanie i dlaczego podrapałem się za lewym uchem
— Jakub Gałka

Wyższe stadia stanu podgorączkowego
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.