Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Kolberg›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułKolberg
OpisW poprzednim numerze Magazynu Esensja przedstawiliśmy „Pogromcę pierścienia”, krótką historię z życia Jakuba Wędrowycza, pomysłu Andrzeja Pilipiuka, pióra Sebastiana Chosińskiego. Obecnie publikujemy tegoż dłuższy, samodzielny tekst.
Gatunekhistoryczna, SF

Kolberg, cz. 1

« 1 2 3 4 5 10 »

Sebastian Chosiński

Kolberg, cz. 1

– Za kogo pan mnie uważa? - zdenerwował się, ale jego złość sprawiała wrażenie nieszczerej, wystawionej jedynie na pokaz. - Jestem artystą, nie denuncjatorem.
– I tylko dlatego do pana przyszedłem. Jest pan - powiedział to ze szczególnym akcentem - rzeczywiście artystą i dlatego chcemy dać panu szansę. Tyle pan przeżył, tyle pan widział. Chcemy pana ocalić!
– Chcemy? Jacy „my"? I przed kim wy mnie chcecie ocalać? - pytał, kompletnie już skonsternowany.
– Rola świadka nie będzie chyba zbyt trudną dla kogoś, kto był aktorem?
Gra, jaką prowadził z nim Lützke, wkroczyła na bardzo niebezpieczne tory. A jeśli jest to jedynie szyta wyjątkowo grubymi nićmi prowokacja? - myślał Harlan. - Jeśli to, zawsze o wszystko zazdrosny, Himmler stara się wykopać pode mną olbrzymi dół, bym wpadł doń i połamał sobie wszystkie kończyny? Nie, Joseph by na to nie pozwolił. On jeden trzyma rękę na pulsie od czasu, kiedy Führer popadł w ten swój melancholijny, wypełniony mistycyzmem, nastrój. Jest jeszcze Göring, który mógł się sprzymierzyć z Himmlerem. Ale to mało prawdopodobne…
Harlan Veit - postać autentyczna
Harlan Veit - postać autentyczna
– Moje filmy są świadectwem - stwierdził oficjalnie Harlan.
– Owszem, ale przeciwko panu. My zaś będziemy się starali pana ochronić. Oczywiście, jeżeli przyjmie pan naszą propozycję.
I znowu ci „oni”, o których Lützke mówi tak, jakby nic na tym świecie nie miało prawa zdarzyć się bez ich udziału.
– Musiałby pan tylko udać się ze mną…
– Dokąd?
– Przyjmijmy, że to pozostałoby na razie tajemnicą.
– Pan musiał naprawdę zwariować! - Z ogromnym trudem trzymał już nerwy na wodzy. Irytował go ten oficer, który mówił tak dużo, a zarazem nie zdecydował się na powiedzenie niczego konkretnego. Śmierdziało mu tu coś na odległość.
Ale, z drugiej strony, czy nie warto zabezpieczyć się na przyszłość? Bo Lützke chyba coś takiego ma na myśli… - zastanawiał się.
– Przypuśćmy, że panu wierzę i oddaję się w pana ręce. Co wtedy?
– Wychodzimy stąd razem i idziemy do mojego mieszkania. Nikt nie może o tym wiedzieć, co oznacza, że od tej chwili zrywa pan kontakty z rodziną i znajomymi.
– To brzmi absurdalnie!
– Taki jest mój warunek.
– A co otrzymam w zamian?
– Życie!
2.
Spokój wieczoru przerwały syreny alarmowe. Niemcy znali już te sygnały na pamięć. Systematycznie prowadzone od kilku miesięcy naloty na niemieckie miasta, w tym również na Berlin, mocno dawały się we znaki.
Goście poderwali się z miejsc, orkiestra zamilkła. Kierownik sali stanął w drzwiach wejściowych i uderzał w gong.
– Drodzy państwo - zaczął niezwykle spokojnym tonem głosu. - Syrena oznacza, że niebawem nadlecą nad Berlin wrogie samoloty. Nie pozostaje nam nic innego, jak przerwać zabawę i udać się do schronu przeciwlotniczego, który znajduje się w piwnicy kamienicy położonej naprzeciwko.
Niewielu gości czekało jednak na to, co ma on do powiedzenia. Kierowali się w stronę szatni, by jak najszybciej odebrać garderobę i wyjść na ulicę.
– Proszę nie wpadać w panikę. Zaopiekują się państwem nasi pracownicy. Oni również, po państwa wyjściu, pilnować będą pozostawione przez was rzeczy… - kontynuował ubrany w gustowny kostium mężczyzna. - Możecie być pewni, że nic nie zaginie. Ręczymy za to honorem!
Jeśli bomba trafi dokładnie w to miejsce, jakie to będzie miało jeszcze znaczenie? - pomyślał Harlan. Nie wstając z miejsca, przyglądał się spanikowanym ludziom. Krzątali się nerwowo po sali, przepychali w drodze do wyjścia. On jednak nie miał najmniejszego zamiaru ruszyć ich śladem. Także Lützke zachowywał kamienny spokój. Przyglądał się Harlanowi badawczo, jakby chciał wyczytać z jego twarzy, czy ten rzeczywiście niczego się nie boi, czy jedynie przybrał pozę twardego człowieka.
– Pan chce tu zostać? - spytał oficer.
– Gdybym miał przerywać zdjęcia za każdym razem, gdy nad wytwórnię nadlatują alianckie bombowce, w ciągu ostatniego roku nie nakręciłbym ani jednego metra taśmy - wyjaśnił.
Sala już prawie opustoszała. Opuszczali ją ostatni goście. W okolicach wyjścia krzątali się jeszcze pracownicy restauracji, z oddali natomiast wciąż dochodził przeciągły złowrogi ryk syren. Dopiero po chwili jeden z kelnerów dostrzegł ich i zbliżył się do jedynego zajętego jeszcze stolika.
Uniżonym tonem wytłumaczył:
– Proszę mi wybaczyć, ale moim zdaniem powinni się panowie udać do schronu. To nie jest daleko, tu naprzeciwko.
– My zostaniemy! - odparł krótko Lützke.
– Przykro mi - nie dawał za wygraną kelner - ale to polecenie właściciela restauracji, który, zgodnie z obowiązującymi przepisami, odpowiedzialny jest za bezpieczeństwo gości podczas nalotów.
– Gdzieś mam twojego szefa i przepisy, którymi się kieruje! - stwierdził podniesionym głosem SS-man. Wstając, poklepał się dłonią po kaburze, po czym dodał - Nie powtórzę tego po raz trzeci: chcemy zostać tutaj sami!
Kelner, wyraźnie zakłopotany, musiał ustąpić, choćby miała go za to czekać nagana szefa. Ale i on nic by tutaj nie wskórał.
– Mam tylko nadzieję, że nic się panom nie stanie - odpowiedział i odszedł. Przed wyjściem z sali spojrzał jeszcze raz za siebie, na tych dwóch niecodziennych gości.
– Naoglądał się pan westernów - stwierdził Harlan, kiedy zostali we dwójkę w potężnej, ale pustej już, sali.
– Czasami trzeba używać niekonwencjonalnych argumentów - powiedział SS-man. - Wierzę jednak, że w pana przypadku nie będę musiał po nie sięgać…
– Jeśli tylko potrafi mnie pan przekonać…
– Czy to, co już powiedziałem, nie przekonało pana?
– Zabrzmiało raczej jak groźba. Jedyny wniosek, jaki mógłbym wyciągnąć z pańskich słów, to ten, że musi pan być człowiekiem chorym psychicznie.
– Jeżeli któryś z nas zwariował, stawiałbym raczej na pana - zripostował oficer. - Proszę zrozumieć, że daję panu szansę.
– Jaką?
– Na normalne życie, kiedy to wszystko się już skończy… Oczywiście w zamian za coś.
– Za co? Dlaczego nie chce mi pan powiedzieć?
– Bo nie mogę.
– W takim razie nie przekona mnie pan.
Lützke, odruchowo, pod stołem zaczął grzebać przy kaburze. Harlan dostrzegł ten ruch. Przez moment na jego spokojnej dotychczas i opanowanej twarzy zagościł niepokój. Ale nie dał tego po sobie poznać.
– Niech pan nie zapomina, że jestem… chroniony - powiedział tylko, modląc się zarazem w duchu, by świadomość tego ostudziła zapędy SS-mana. - Nie sądzi pan chyba, że w tej chwili - rozejrzał się po sali - naprawdę zostawiono nas samych sobie.
Oficer, nieco wytrącony z równowagi, pochylił się nad stolikiem i zbliżył do Harlana.
– Pan nic nie rozumie - wyszeptał tak, by usłyszeć mógł go tylko on. - Jest pan cholernie ważnym człowiekiem, ale tylko do czasu. Wszystko się skończy w dniu, kiedy runie tysiącletnia Trzecia Rzesza. Co wtedy pan zrobi?
– Nadal będę robił filmy. To potrafię najlepiej.
– Dla kogo?
Harlan nie odpowiadał. Syreny za oknami umilkły. Teraz słychać było szum lecących nad miastem bombowców. Chwilę później rozległy się odgłosy wybuchów. Na szczęście bardzo odległe. Szyby jednak zadrżały trwożliwie w oknach.
– Może zniszczą ten pański Babelsberg?! - wycedził przez zęby oficer.
– Zapewniam pana, że wybierają znacznie ważniejsze z militarnego punktu widzenia cele - odparł Harlan.
– Mógłbym przecież pana porwać!
– Dlaczego pan tego nie zrobi? To ma szansę się udać. Właśnie teraz, w tym zamieszaniu…
– Mogłem to zrobić już dużo wcześniej. Ale nie w tym rzecz. Pan musi wybrać.
– Ja już wybrałem - zostaję! Tu jest moje miejsce. Tu mam pracę. Muszę dokończyć film!
– Zdąży pan?
Harlan uśmiechnął się. Sprawiał wrażenie pokerzysty, który rozgryzł do końca swojego przeciwnika. Teraz miał nad nim przewagę, bo wiedział, kim jest tamten. Miał przewagę, bo wystarczyłby jeden telefon, aby oddać go w ręce sprawiedliwości.
– Niech pan teraz wstanie od stolika i odejdzie - powiedział głośno do SS-mana. - Zapomnę o tej rozmowie. Dla pańskiego dobra… Zapomnę, że się kiedykolwiek spotkaliśmy, że składał mi pan jakiekolwiek propozycje. Jeżeli kiedyś jeszcze los zetknie nas ze sobą, może pan być pewny, że nie pisnę o tym wszystkim słówka. - Przemawiał żarliwie, będąc w pełni przekonanym o własnej racji. Ton jego głosu nie dopuszczał sprzeciwu.
« 1 2 3 4 5 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Kolberg, cz. 2
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.