Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Powrót hobbita›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułPowrót hobbita
OpisOpowiadanie jest tzw. crossoverem między uniwersum Gwiezdnych Wojen oraz Władcy Pierścieni.
Gatunekfantasy, space opera

Gwiezdne wojny: Powrót hobbita

« 1 2 3 »
Przyjaciele wyciągnęli zziajanego Froda na brzeg.
– Może wejdźmy w końcu przez te drzwi – zaproponował Sam z właściwym sobie chłopskim rozumem.
– Ale jak? – Dalf rozłożył ręce. – Są zamknięte na głucho.
– Ma ktoś spinkę do włosów? – zapytał Merry. Legoland sięgnął do swojej wyrafinowanej fryzury i wyciągnął jedna. Hobbit wygiął ją w dziwny sposób i pogrzebał chwilę w zamku. Po chwili rozległ się zardzewiały zgrzyt i wrota stanęły otworem.
– Bułka z masłem – oznajmił z miną zawodowca, oddając elfowi powyginany drucik.
– Gdzie?! – ocknął się Pippin, ale pozostali zamiast odpowiedzi wepchnęli go w ciemny korytarz. W środku było ciemno i pachniało grzybami. Czarodziej przesunął dłonią nad osadzonym w lasce kryształem, który natychmiast zaczął jarzyć się białym, magnezjowym światłem. Rozejrzeli się dookoła.
– To nie kopalnia… – mruknął Boromir.
– To stacja kosmiczna! – wrzasnęli jednym głosem Frodo, Sam i Merry.
– Niee, za duża – powiedział Hanragorn, ale jakoś bez przekonania. Próbowali zawrócić, wyjście było jednak strzeżone polem siłowym.
– Jeden z nas musi wyłączyć generator pola – powiedział Obi-Gan Dalf i westchnął, gdyż z doświadczenia wiedział, że niewdzięczne to zadanie przypadnie najstarszemu członkowi drużyny. – Ja pójdę. Jeżeli się uda, spotkamy się przy drugim wyjściu.
Rozdzielili się: czarodziej poszedł górnym korytarzem, reszta drużyny zaś zaczęła wędrować niekończącymi się schodami to w dół, to w górę.
– Czy oni tu nie znają wind? – wysapał zziajany Merry Christmas na dwieście trzydziestym ósmym zakręcie.
– Poręczy też nie – zauważył Sam. Jak przystało na fantastyczno-futurystyczną architekturę, podziemne miasto składało się głównie z dużej ilości wąskich kładek nad bezdennymi przepaściami, tudzież otwierających się w najmniej spodziewanych miejscach szybów.
Ilustracja: <a href='mailto:blutengel@poczta.onet.pl'>Robert Łada</a>
Ilustracja: Robert Łada
– Nie martwcie się, już blisko do wyjścia – pocieszył go Hanragorn. Wydostali się na szeroką skalną półkę i zamarli: kilkadziesiąt metrów od nich na skalnym pomoście Obi-Gan przy żółknącym świetle kryształu walczył z jakąś ogromną, czarną postacią.
– O nie, to Darthlog! – jęknął Legoland, najbardziej ze wszystkich obeznany w faunie i florze Śródziemia. – Już po nim!
Nie byli w stanie oderwać wzroku od straszliwego pojedynku, nie zwracając uwagi nawet na to, że wyrajające się z bocznych korytarzy szturm-orki zasypują ich strzałami. Na szczęście jak zwykle celowały fatalnie.
– Koło się zamknęło, Obi-Ganie – wysyczał złowrogo Darthlog. – Kiedy się ostatni raz widzieliśmy, byłem tylko uczniem. Teraz jestem…
– Nie przejdziesz, czarna kreaturo Ciemności! – zawołał Dalf, wznosząc wysoko swą laskę. – Władam tajnym płomieniem Anoru, Siódmą Pieczęcią i Kielnią Czwartego Stopnia, i zaprawdę powiadam ci, nie przejdziesz! No pasaran!
– Obi-Ganie… Jestem twoim ojcem! – Darthlog spróbował ogranego numeru, ale nie podziałało. Czarodziej obejrzał się na stojącą w skamieniałej zgrozie resztę drużyny i coś jakby uśmiech przemknęło mu przez twarz. Potem z całej siły uderzył laską w pomost, zawalając go.
– NIEEEEEEEeeeeeeeeeeee!!!!!!!! – rozpaczliwy krzyk Froda odbił się echem od sklepienia. Gdy Boromir i Hanragorn ciągnęli go do wyjścia, wydawało mu się, że słyszy odległy głos Dalfa: „Uciekaj, Frodo! Uciekaj!”. Ale to musiało być złudzenie.
Udało im się wydostać ze straszliwej kopalni, nie był to jednak wcale kres ich ucieczki. Ścigani przez szturm-orków nasi bohaterowie dotarli w końcu do lasu Endorien: cieszyli się, że ich prześladowcy najwyraźniej boją się wchodzić między drzewa. Nikt z nich jednak nie zastanowił się, co mianowicie takiego odstrasza nawet doborowych żołnierzy Nieprzyjaciela.
Dowiedzieli się o tym dość szybko, niesieni na drągach przez pozornie niegroźne kudłate niedźwiadki, zamieszkujące okrągłe chaty zbudowane na drzewach.
– Co oni chcą z nami zrobić?! – krzyknął Boromir do Legolanda, który jako elf znał języki wszystkich istot zamieszkujących Śródziemie.
– Z ciebie chcą zrobić kolację, a mnie obwołać bogiem.
– A nie mogłoby być odwrotnie?
Legoland wyrzucił z siebie potok słów brzmiących jak „yub yub yub” i po dłuższej sprzeczce z dowódcą niedźwiadków odwrócił się do Boromira z tryumfalnym uśmiechem.
– Przekonałem ich!
– Naprawdę?!!
– Tak!! Krakowskim targiem zgodzili się na jutrzejsze śniadanie.

Nadludzkim sprytem i odwagą wyrwawszy się ze szponów krwiożerczych misiów, nasi przyjaciele popłynęli skradzionymi łodziami kawałek w dół rzeki. Na pierwszym postoju Frodo udał się do lasu, nazbierać drewna do ogniska. Nagle usłyszał za sobą czyjeś kroki.
– Frodo! – zawołał Boromir. – Przyłącz się do mnie! Oddaj mi Pierścień, a będziemy razem rządzili galaktyką jak… jak człowiek i hobbit – zakończył trochę kulawo.
– Nigdy!! – krzyknął Frodo i rzucił się do ucieczki. W tym samym momencie zza drzew wyłoniła się gromada szturm-orków. Większość puściła się w pogoń za hobbitem, zaś dowódca, Taark-in, złowrogo zbliżył się do Boromira.
– Miałeś nam oddać tego kurdupla! – wrzasnął, potrząsając go za kołnierz. – A ty co narobiłeś?!
– Możecie wziąć tych dwóch, i tak nikt się nie połapie – Boromir wskazał na Meriadoka i Pippina, którzy z właściwym sobie wyczuciem chwili wbiegli na polanę.
– Brać ich! – Taark-in wyszczerzył żółte od nikotyny zęby w złośliwym uśmiechu. Jego żołnierze chwycili młodych hobbitów i unieśli w dal.
– A co z naszą umową? – spytał Boromir.
– Zmieniłem warunki – ork wbił mu sztylet w brzuch po samą rękojeść i podążył za swoim oddziałem.
• • •
Frodo zbiegł na brzeg i wskoczył do łódki. Przewidujący Sam siedział już na swoim miejscu. Wypłynęli na środek rzeki.
– Nie, Sam, nie pójdziemy razem ze wszystkimi – odparł na rzucone nieśmiało pytanie. – Udajemy, że… to znaczy, udajemy się do lasu Dagobah, na poszukiwanie mistrza Yodły. Będę się uczyć, żeby zostać rycerzem Jedi, jak mój ojciec.

W lesie Dagobah było ponuro, mgliście i obrzydliwie, a w dodatku przy lądowaniu Frodo wpakował łódkę prosto w bagno. Sam próbował ją wyciągnąć i został połknięty przez błotnego potwora, który jednak po chwili wypluł go z powrotem.
– Całe szczęście, że nie lubi hobbitów – skomentował Frodo. Wyciągnął z łodzi ich skromny bagaż i przysiadł na jakimś pieńku. Rozejrzał się dookoła.
– To mi nie wygląda na miejsce, gdzie można by było znaleźć wielkiego mistrza Jedi – powiedział zniechęcony i podskoczył z wrzaskiem na pół metra w górę, kiedy pieniek nagle ożył, ukazując pomarszczoną, wielkooką twarz i spiczaste uszy.
– Poprosisz jeśli grzecznie, znaleźć pomóc Yodłę mogę ci, hmmm! – zadeklarował.
– Co on mówi? – szepnął Sam, przysuwając się do Froda.
– Nie wiem, brzmi jak źle przetłumaczone z japońskiego.
Pieniek zachichotał.
– Mną chodźcie za, tak, chodźcie! – zawołał, wypuścił spod siebie krótkie łapki i podreptał żywo w las. Nasi bohaterowie wymienili spojrzenia, jak na komendę wzruszyli ramionami i bez przekonania poszli za nim.
• • •
Podczas, kiedy Frodo Bagwalker przechodził szkolenie Jedi, ucząc się różnych trudnych sztuk, takich, jak wyciąganie łódki z bagna siłą woli, ustawianie kamieni w stos i wypełnianie formularzy podatkowych PIT, Hanragorn wraz z Gimbusem i Legolandem wyruszyli tropem bandy orków.
Podróżowali niestrudzenie; las przeszedł w step, step zamienił się w pustynię, a oni wciąż ścigali porywaczy. Słońce przygrzewało tak mocno, jakby to były dwa.
Trzeciego dnia znaleźli pozostałości wielkiego stosu, na którymś ktoś najwyraźniej spalił był większą ilość szturm-orków. Wokół walały się pogięte miecze i potrzaskane hełmy.
– Kto to mógł być? – zastanawiał się krasnolud.
– Widzę ślady jednego konia – zaraportował elf, oglądają piasek niemal z nosem przy ziemi. – To pewnie Jeźdźcy Rohanu, oni zawsze jeżdżą jeden za drugim, aby ukryć, w jakiej są liczbie. Myślę, że…
– Uwaga!! – Hanragorn i Gimbus stanęli w pozycji bojowej, z dłońmi na rękojeści broni. – Patrzcie tam!
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.