Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Gdzie woda czysta i trawa zielona›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułGdzie woda czysta i trawa zielona
OpisOpowiadania Kira Bułyczowa, osadzone w naukowo-magicznych realiach Wielkiego Guslaru, weszły na trwałe do kanonu popkultury nie tylko krajów rosyjskojęzycznych. Także i u nas doczekały się fanfików. Oto jeden z nich…
Gatunekhumor / satyra, SF

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona

« 1 6 7 8

Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona

– Ale kim wy, do jasnej cholery, jesteście? – nie wytrzymał mechanik Miszutin, któremu aż czaszka zaczęła się dymić od tych wszystkich tajemnic i podróży w czasie.
– Panowie pozwolą, że się przedstawię. – Chłopak wyprostował się i z nonszalancją przechylił lekko głowę w lewo. – Kandydat nauk Władimir Pierwuszyn, kierownik Ekspedycji Archeologicznej „Guslar”. Na co dzień pracownik Uniwersytetu w Wołogdzie. A to – ręką wskazał dziewczynę – moja asystentka i – mówiąc to uśmiechnął się nieznacznie – małżonka, Zinaida Pierwuszyna.
– To rozumiem – stwierdził Udałow. – Ale jak znaleźliście się tutaj? Jak my się tu znaleźliśmy?
– Długo by mówić – odparł niechętnie naukowiec. – Niech wam wystarczy tylko tyle, że to rodzaj eksperymentu, który prowadzimy razem z młodymi pracownikami naszej Politechniki.
– Wcześniej wiele już słyszeliśmy o waszej miejscowości – wtrąciła Zina. – Wiedzieliśmy, że w Wielkim Guslarze zdarzały się… – przerwała na moment, szukając zapewne odpowiedniego słowa – dziwne rzeczy. Że jest to jedyne takie miejsce na świecie. Gdzie więc mieliśmy podjąć próbę?
Ostatnie pytanie wydało się Korneliuszowi czysto retorycznym. I choć nie dawał tego po sobie poznać, poczuł się mile połechtany tym, co powiedziała dziewczyna. Bez dwóch zdań – Wielki Guslar był najbardziej wyjątkowym miejscem na Ziemi. A jego mieszkańcy – najbardziej wyjątkowymi ludźmi na całej planecie.
Kiedy lody zostały wreszcie przełamane, milczący od dłuższego czasu Gawriłow podjął drażliwy wcześniej temat:
– Co macie teraz zamiar z nami zrobić?
– Cóż – Pierwuszyn podrapał się po głowie. – Nie jesteśmy gangsterami. Nie zabijemy was i nie zakopiemy w lesie. Wrócicie do domu, a potem… – Udałowa najbardziej interesowało właśnie to, czego młody naukowiec nie powiedział. – Potem będziemy się modlić, żebyście nie paplali ozorami na lewo i prawo.
– To chyba możemy wam obiecać – przyznał Korneliusz, choć nie miał jeszcze pojęcia, jak uda im się zneutralizować dociekliwego Stendala.
– Wierzę, wierzę. – Wołodia machnął od niechcenia ręką. – Idźcie już, mam jeszcze dzisiaj dużo pracy. A ty, Zinaido – zwrócił się do żony – proszę, odprowadź naszych nieoczekiwanych gości do wrót. Wolałbym, aby nie zabłądzili po drodze albo wpadli na stado rozjuszonych żubrów. Zwierzęta nie są tu przyzwyczajone do ludzkiej obecności…
Dziewczyna, podchodząc do Korneliusza, uśmiechnęła się szeroko.
– Panowie pozwolą za mną.
– Tak, ale… – Udałowowi nie dawała spokoju jeszcze jedna rzecz. – Gdyby mógł mi pan coś wyjaśnić.
Kandydat nauk Pierwuszyn spojrzał na Udałowa jak na niesfornego dzieciaka, który choć proszony przez rodziców, nie chce pozbierać zabawek i grzecznie pomaszerować do swojego pokoju.
– Słucham.
– Kim byli ci faceci w czarnych garniturach i przeciwsłonecznych okularach?
Wołodia westchnął głośno, po czym cierpko odpowiedział:
– To nasz… kompromis.
– Kompromis? – Korneliusz nie zrozumiał.
– Amerykańscy turyści, którzy za zwiedzanie pradawnego rosyjskiego raju gotowi są zapłacić grube dolary. Dzięki nim jesteśmy w stanie prowadzić dalsze prace nad naszym projektem. Jak się zapewne panowie domyślają, uniwersytety nie narzekają na nadmiar gotówki.
– Ale te garnitury. I okulary… – Udałow nie dawał za wygraną.
– Po prostu głupi żart – wyjaśnił Wołodia. – Ktoś im powiedział, że w takim stroju nie wzbudzą sensacji.
Nawet na pożegnanie Pierwuszyn nie zaszczycił ich uściśnięciem dłoni. Zinaida w drodze powrotnej próbowała wytłumaczyć dość obcesowe zachowanie swojego męża. Ani jednak Korneliusz, ani jego dwaj towarzysze nie wsłuchiwali się nazbyt uważnie w wynurzenia dziewczyny. Woleli obserwować rosnący dokoła las i rozkoszować się docierającymi do ich uszu dźwiękami natury.
Kiedy dotarli do rzeczki, Gawriłow zaproponował, żeby się jeszcze popluskać przed powrotem do domu. Zina nie zaprotestowała, więc panowie w ekspresowym tempie pozbyli się ubrań i wskoczyli do cieplutkiej, ale mimo to orzeźwiającej wody. Udałow z błogością zmywał z siebie całodzienny pot i brud. W pewnym momencie jego uwagę przykuły mieniące się złociście w promieniach słońca przedmioty. Zanurzył rękę w wodzie, by sięgnąć po nie. Gdy tylko jednak wzburzył wodę, rozpłynęły się na boki, uciekając przed jego zachłanną dłonią.
– Złote rybki – wyszeptał i dał nurka pod powierzchnię.
Epilog
Był już środek nocy, kiedy Udałow dotarł taksówką wraz z profesorem Mincem i Saszą Grubinem do domu. I choć mogliby dyskutować jeszcze przez wiele godzin, postanowili rozejść się teraz i spotkać ponownie następnego dnia po pracy. Korneliusz, choć ledwo trzymał się na nogach, obawiał się, że na sen, o którym marzył od dłuższego już czasu, będzie jeszcze musiał poczekać.
Przeczucie go nie myliło. Na wycieraczce pod drzwiami stała jego stara walizka, podarowana mu z okazji ślubu przez wujaszka Timofieja z Archangielska. Ksenia dotrzymała słowa.
„Gdzie ja teraz pójdę, po nocy” – pomyślał Udałow, siadając na walizkę. Gdy tylko jednak oparł się plecami o drzwi, te otworzyły się cicho i Korneliusz wpadł do środka. Uderzył głową o podłogę i na ułamek sekundy stracił przytomność. Kiedy zmysły wróciły, zobaczył nad sobą wykrzywioną ze wściekłości twarz małżonki.
– O której to się do domu wraca? – warknęła Ksenia Udałowa.
– Kochanie, wszystko ci wytłumaczę – odparł Korneliusz. – Tylko pomóż mi się podnieść.
– Sam się podnoś, hultaju! Skoro mogłeś całą noc szwendać się z koleżkami po lokalach, to wstań o własnych siłach i nie żebrz o litość.
Udałow z trudem przewrócił się z pleców na brzuch, potem wsparł się na łokciach, uniósł na kolanach i wreszcie wstał.
– Chuchnij – zakomenderowała żona.
Mąż potulnie chuchnął jej prosto w twarz.
– Co piłeś?
– Nic nie piłem – odparł. – Przecież nic nie czuć.
– Rzeczywiście, nie czuć – potwierdziła Ksenia. Ale wcale jej to nie uspokoiło.
– Wszystko ci wyjaśnię, najdroższa – zapewnił Korneliusz.
– Oj, będziesz chyba musiał długo wyjaśniać. – Kobieta pogroziła mu palcem, ale jednocześnie cofnęła się w głąb korytarza, pozwalając mężowi wejść do środka i wciągnąć za sobą nieszczęsną walizę.
Udałow uśmiechał się przymilnie.
– Jestem pewien, że kiedy zobaczysz, co ci przyniosłem, od razu pomyślisz o mnie łaskawiej – wyszeptał prosto do ucha Kseni.
– Ty mi oczu nie mydl – odparowała kobieta, stając w rozkroku i trzymając się za biodra. – Prezentami mnie nie przekupisz.
– Nawet tym? – Korneliusz podał żonie ozdobną różowawą kopertę.
– Co to? – spytała podejrzliwie.
– Zajrzyj.
Ksenia otworzyła kopertę i wyjęła ze środka zadrukowane ozdobną czcionką zaproszenie. Gdy przeczytała, o mało co oczy wyskoczyły jej z orbit.
– Nie wierzę. Ałła! – Krzyknęła tak głośno, że aż stara sowiecka komunałka zadrżała w posadach. – Zaproszenie na koncert Ałły Pugaczowej. Kiedy?
– Dzisiaj wieczorem w sali balowej hotelu „Caryca Katarzyna” – wyjaśnił z dumą Korneliusz.
– Jesteś cudowny!
Takiego wybuchu czułości ze strony żony Udałow nie przeżył od czasu nocy poślubnej. Przez kilka następnych minut musiał pozwolić obściskiwać się jej i obcałowywać bez umiaru. Dopiero gdy skończyła, oznajmił:
– To jeszcze nie wszystko. – Pogrzebał w kieszeniach i po chwili na jego dłoni pojawiło się malutkie wilgotne zawiniątko. – Wrzuć do akwarium – poprosił.
– A co to? – spytała z niepokojem małżonka.
– Złota rybka. Może nam się jeszcze kiedyś przydać.
koniec
« 1 6 7 8
4 sierpnia 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.