Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Gdzie woda czysta i trawa zielona›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułGdzie woda czysta i trawa zielona
OpisOpowiadania Kira Bułyczowa, osadzone w naukowo-magicznych realiach Wielkiego Guslaru, weszły na trwałe do kanonu popkultury nie tylko krajów rosyjskojęzycznych. Także i u nas doczekały się fanfików. Oto jeden z nich…
Gatunekhumor / satyra, SF

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona

1 2 3 8 »
Pół godziny później w mieszkaniu profesora zebrał się sztab kryzysowy. Do Minca i Udałowa dołączyli jeszcze Kola Gawriłow, Sasza Grubin i Froł Miszutin. Podejrzewająca kolejny wybieg męża Ksenia Udałowa też próbowała wkręcić się na zebranie, ale nie pozwolił jej na to zaskakująco stanowczy profesor. Stanął w drzwiach mieszkania i ryzykując zderzenie z rozjuszonym bykiem oznajmił rozwścieczonej kobiecie:
– Pani wybaczy, ale będziemy rozstrzygać o losach świata. Naszego świata. Obecność laików byłaby wielce niepożądana!

Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona

Pół godziny później w mieszkaniu profesora zebrał się sztab kryzysowy. Do Minca i Udałowa dołączyli jeszcze Kola Gawriłow, Sasza Grubin i Froł Miszutin. Podejrzewająca kolejny wybieg męża Ksenia Udałowa też próbowała wkręcić się na zebranie, ale nie pozwolił jej na to zaskakująco stanowczy profesor. Stanął w drzwiach mieszkania i ryzykując zderzenie z rozjuszonym bykiem oznajmił rozwścieczonej kobiecie:
– Pani wybaczy, ale będziemy rozstrzygać o losach świata. Naszego świata. Obecność laików byłaby wielce niepożądana!

Sebastian Chosiński
‹Gdzie woda czysta i trawa zielona›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułGdzie woda czysta i trawa zielona
OpisOpowiadania Kira Bułyczowa, osadzone w naukowo-magicznych realiach Wielkiego Guslaru, weszły na trwałe do kanonu popkultury nie tylko krajów rosyjskojęzycznych. Także i u nas doczekały się fanfików. Oto jeden z nich…
Gatunekhumor / satyra, SF
1.
Lato było piękne tego roku.
Korneliusz Iwanowicz Udałow wykorzystywał każdą wolną chwilę po pracy, by wsiąść na rower i pojechać za miasto popluskać się w rzece. Tego dnia leniwie toczące się wody Gusi nie przynosiły mu jednak ukojenia. Temperatura była zdecydowanie zbyt wysoka. Po parunastu minutach pływania wzdłuż brzegu rzeki wygramolił się na skarpę i rozłożył na kocu, by wysuszyć w promieniach niemiłosiernie grzejącego słońca. Ciepło sympatycznie rozleniwiało i parę minut później powieki skleiły mu się tak mocno, że odpłynął w senną dal.
Obudziły go krzyki. Nie wiedział, jak długo spał. Podejrzewał jednak, że trwało to nie krócej niż godzinę. Słońce skłoniło się już bowiem ku horyzontowi, a na udach wykwitła bolesna opalenizna. Korneliusz podparł się na łokciach i rozejrzał dokoła, aby zlokalizować dobiegające znad rzeki nawoływania. W oddali, tuż przy zakolu Gusi, zauważył dopływającą właśnie do brzegu tratwę. Przysłonił dłonią oczy i doliczył się pięciu pasażerów. Jeden z nich, zapewne właściciel tratwy, krzyczał coś do mężczyzny stojącego na niewielkim pomoście. Ten zaś sięgnął po masywne drewniane wiosło i opierając je o burtę tratwy pomagał wyhamować jej prędkość.
Po chwili pasażerowie znaleźli się na kładce i po mostku dotarli do podnóża skarpy. Udałowa zaskoczyła zwłaszcza obecność dwóch osób. Nie, nie znał ich, a przynajmniej sobie nie przypominał. Zdziwił się jednak, że ktoś w taką pogodę wyruszył w podróż zakładając czarny garnitur. Ciemne przeciwsłoneczne okulary już go tak nie zdziwiły, tym bardziej, że nosił podobne. Dwaj mężczyźni wyglądali jak agenci FBI, żywcem wyjęci z pokazywanego w lokalnej telewizji w czwartkowe wieczory serialu „Z archiwum X”. Pytanie tylko, czego mogli szukać w Wielkim Guslarze? A może podczas gdy spał, wydarzyło się coś, o czym Udałow jeszcze nie wiedział?
Korneliusz zerwał się jak oparzony, szybko złożył koc, założył spodnie i koszulę, po czym poczłapał na górę, gdzie zostawił rower. Koc przerzucił przez kierownicę, wsiadł na bicykl i wydeptaną dróżką ruszył w stronę przystani. Nim jednak dotarł na miejsce, po tajemniczych mężczyznach nie było już śladu. W dole na pomoście kręciła się jedynie kobieta w wieku trudnym do określenia z tej odległości. Tratwa natomiast znajdowała się już w połowie drogi do drugiego brzegu. Korneliuszowi nie pozostawało więc nic innego, jak porozmawiać z nieznajomą. Zostawił rower na górze i ostrożnie, na skróty, po skarpie zszedł na przystań.
Kobieta okazała się być młodą dziewczyną, zapewne niewiele starszą od jego własnej córki. Na głowie miała chustkę, a na nosie okulary. Ze zdziwieniem skonstatowała nagłe pojawienie się Udałowa. Nie odezwała się jednak doń ani słowem, a jedynie usiadła na pomoście, zdjęła japonki i zanurzyła stopy w mętnej wodzie. Korneliusz zastanawiał się, jak zagadać. Lubił patrzeć na młode i ładne dziewczyny, zwłaszcza skąpo ubrane, ale nie zmieniało to faktu, że zawsze bardzo go onieśmielały. Nawet koleżanki córki.
Nie wiadomo, jak długo tkwiłby tam jak kołek w płocie, gdyby nieznajoma nie przejęła inicjatywy. Nie spoglądając nawet na Udałowa, powiedziała:
– Jestem sobie w stanie wyobrazić, że poraziło pana moje piękno, ale jeśli w ciągu paru następnych sekund nie wytłumaczy mi pan swego dziwnego zachowania, zacznę wzywać pomocy. – Oznajmiła to beznamiętnym tonem, z ledwo wyczuwalnym obcym akcentem. Albo nie była rodowitą Rosjanką albo ostatnie miesiące spędziła za granicą.
Mężczyzna drgnął. Zdawał sobie sprawę, że gdy dziewczyna zacznie wyć, zbiegną się ludzie z całej okolicy. I jak się wtedy wytłumaczy? Wezmą go za zboczeńca, a może nawet seryjnego mordercę. Pierwszego seryjnego mordercę w dziejach Wielkiego Guslaru! I nieważne, że ostatni przypadek tragicznego zejścia miał miejsce w ich mieście kilkadziesiąt lat temu, kiedy w miejscowym kołchozie zamroczony alkoholem Lowka Gribojedow zamiast bimbru napił się środka chwastobójczego.
– Pa-pani wybaczy – wydukał Korneliusz. – Chciałem jedynie zapytać…
– Niech pan pyta. – Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na Udałowa wzrokiem, w którym dezaprobata mieszała się z przestrachem.
– Pani przypłynęła przed chwilą z drugiego brzegu…
– To nie jest pytanie, ale stwierdzenie.
– Na tratwie było jeszcze kilka osób…
– Ma pan dziwny sposób formułowania pytań – prychnęła nieznajoma. – Albo bardzo długie przewody myślowe. Nie wiem, co gorsze.
Korneliusz chciał już jej coś przygadać, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Uśmiechnął się za to i wreszcie spytał:
– Zwróciła pani uwagę na mężczyzn w czarnych garniturach?
Dziewczyna zamarła na moment i dopiero po dłuższej chwili milczenia odparła:
– Taak. Stali obok mnie. Przez cały czas rozmawiali.
– Jeśli można wiedzieć – wtrącił się Udałow – o czym rozmawiali?
Znów musiało minąć kilkanaście sekund, nim otrzymał odpowiedź.
– Nie wiem. To znaczy chyba … nie zrozumiałam.
– Mówili w obcym języku? – drążył mężczyzna. – W jakim?
Dziewczyna bezradnie rozłożyła ręce.
– Dziwne – stwierdziła. – Tyle podróżowałam po świecie, a z takim językiem nigdy się nie zetknęłam.
Korneliusz w duchu poczuł satysfakcję. Intuicja po raz kolejny go nie zawiodła. Choć, po prawdzie, żaden to powód do radości. Miał bowiem przeczucie, że pojawienie się dziwnych mężczyzn nie oznacza nic innego, jak poważne kłopoty.
– Wyglądali jakoś… – Udałow przez dłuższą chwilę szukał odpowiedniego słowa – inaczej? Nietypowo? Może byli Arabami?
– Nie, skądże – odparła dziewczyna. Podkurczyła nogi, wyciągając stopy z wody. Na pomoście pojawiły się mokre ślady. – Może poza tym, że…
– Słucham?
– Byli tacy… nijacy.
– Nijacy? – indagował Korneliusz. – Co pani przez to rozumie?
– Wie pan… – Dziewczyna wstała, wsunęła mokre stopy w japonki i podeszła do Udałowa. Stanęła tak blisko mężczyzny, że ten mógł się przejrzeć w jej szeroko otwartych jasnobłękitnych oczach. – Ani nie byli za niscy, ani za wysocy. Ani specjalnie szpetni, ani przystojni. Gdyby nie ten ubiór, w ogóle nie zwróciłabym na nich uwagi.
„To tak jak ja – pomyślał Korneliusz. – Niewiele brakowało, a przegapiłbym ich i dostaliby się do miasta przez nikogo niezauważeni.”
– Kim oni są? – W głosie młodej kobiety można było usłyszeć nutkę strachu. To samo Udałow wyczytał w jej niewinnym spojrzeniu.
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Ale mam złe przeczucia – odparł mężczyzna. Chciał dodać coś jeszcze, coś patetycznego, co zawsze w takich chwilach dodawali bohaterowie amerykańskich filmów, ale zauważył, że wzrok dziewczyny powędrował gdzieś ponad jego głowę. Odwrócił się.
– Zina! Zinaida! – wołanie dobiegało ze skarpy. Obok pozostawionego bez zabezpieczenia roweru Udałowa stał młody mężczyzna i kiwał ręką w ich stronę.
– To mój przyjaciel – wyjaśniła z uroczym uśmiechem kobieta. – Poznaliśmy się na studiach w Wołogdzie i zaprosił mnie do siebie na wakacje.
– Rozumiem – odpowiedział Korneliusz, z trudem ukrywając rozczarowanie. Miał nadzieję, że pobędzie z dziewczyną jeszcze jakiś czas, że może nawet odprowadzi ją do domu.
Zinaida tymczasem położyła mu dłoń na ramieniu.
– Co pan tak zmarkotniał? To przez tych nieznajomych? – Pytanie natychmiast otrzeźwiło Udałowa. Zrugał się w myślach za to, że w ogóle zawracał sobie głowę taką młódką, podczas gdy Wielki Guslar znalazł się w ogromnym niebezpieczeństwie. Odruchowo jednak przytaknął niemal niezauważalnym ruchem głowy.
Dziewczyna prawdopodobnie nie dostrzegła tego gestu, ponieważ uśmiech wciąż nie schodził z jej rumianego oblicza.
– Ziiina! – dobiegło po raz kolejny z góry.
– Był pan bardzo miły. Choć trochę mnie nastraszył – stwierdziła Zinaida. – Ale teraz muszę już iść. Jak pan widzi, Wołodia strasznie się piekli.
Uszczypnęła go zalotnie w policzek i przeszła obok, by zaraz zacząć wdrapywać się po skarpie. Korneliusz powiódł za nią rozmarzonym wzrokiem.
– Jeszcze jedno, pani Zinaido! – zawołał.
– Proszę mówić do mnie Zina.
– A ja jestem Korneliusz – odparł, wyciągając do dziewczyny dłoń. Niepotrzebnie, była już za daleko i za wysoko, aby jej dosięgnąć.
– Widziała pani… przepraszam, widziałaś Zino dokąd oni poszli? Czy ktoś na nich czekał?
Dziewczyna zastanawiała się przez dłuższą chwilę, po czym, kręcąc przecząco głową, odpowiedziała:
– Zniknęli tak nagle. Jakby się pod ziemię zapadli…
– Pod ziemię – powtórzył jak echo Udałow, a w myślach dodał: „Więc jednak! Należy spodziewać się najgorszego.”
Widmo nadchodzącej katastrofy tak go oślepiło, że nie widział już wspinającej się po skarpie Zinaidy. Ani jej pełnego namiętności powitania z Wołodią. Ale może to i lepiej. Jak na starszego pana, Korneliusz miał już dość emocji tego dnia.
1 2 3 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.