Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Próby i błędy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułPróby i błędy
OpisCzytelnicy Esensji zdążyli już poznać liczne opowiadania Achiki osadzone w świecie Gwiezdnych Wojen. W bieżącym i dwóch kolejnych numerach magazynu prezentujemy mikropowieść Autorki – kolejne wariacje na temat Nessie i jej mistrza, Qui-Gon Jilla.
„Próby i błędy” to początek cyklu opowiadań osadzonych w alternatywnej wersji świata „Gwiezdnych wojen”. Akcja rozgrywa się w czasach Starej Republiki, tuż przed wydarzeniami z Epizodu I, które oczywiście w tej wersji również musiałyby wyglądać inaczej.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 3

« 1 4 5 6 7 8 »

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 3

Podniosła się i usiadła na łóżku, przerzucając nogi przez krawędź. Sen istotnie pomógł: pamięć poprzedniego dnia była wciąż żywa, ale nie bolała już tak mocno – zupełnie jak gojąca się rana z miotacza.
Nessie szybko postarała się odwrócić swoje myśli od niebezpiecznych tematów pomogło jej w tym coraz gwałtowniej narastające burczenie w brzuchu. Szybko umyła się i ubrała nie wiedziała, która godzina jest na stacji, bo zapomniała o sprawdzeniu czasu lokalnego, miała jednak nadzieję, że niezależnie od pory, w kantynie dadzą jej coś do jedzenia.
Wyszła z kabiny. Boczny korytarzyk był pusty, ale kiedy wyszła na główny ciąg komunikacyjny, znalazła strzałki z oznaczeniami. Mijani członkowie personelu stacji zerkali na nią z ciekawością, czasem z uśmiechem. Być może wieść o przybyszach już się rozniosła.
Udało jej się znaleźć mesę bez pytania o drogę. Drzwi były otwarte i już na korytarzu słychać było przytłumiony gwar wielu głosów. Nessie zawahała się na moment – jeżeli na coś nie miała w tej chwili ochoty, to na przebywanie w towarzystwie tłumu. Głód jednak przeważył, więc zacisnęła zęby i prostując dumnie ramiona weszła do środka.
W jadalni znajdowali się niemal wyłącznie uciekinierzy z pirackiej bazy: większość jadła, część po prostu siedziała i gadała, nie mając chwilowo co ze sobą zrobić. Na jej widok rozmowy ścichły zauważalnie, by po chwili odżyć, w nieco bardziej szeptanej postaci. Nessie przywołała na twarz uprzejmy uśmiech i nie patrząc na nikogo podeszła do robota obsługującego kuchnię. Wybrała pierwszą z brzegu potrawę, nawet nie zwracając uwagi, co to jest, wzięła talerz na tacę i odwróciła się w stronę stolików.
Prawie nie było wolnych miejsc. Jednym spojrzeniem ogarnęła salę spostrzegła w kącie pod ścianą Britte i Ruvika. Rodzeństwo rzuciło jej spod oka niepewne spojrzenie i pilnie zajęło się dojadaniem swojej galaretki owocowej.
Nessie westchnęła w duchu. Powinna chyba z nimi porozmawiać, więc równie dobrze może to zrobić od razu. Podeszła do ich stolika. Na szczęście pozostali pasażerowie przestali już gapić się na nią ukradkiem, jakby stracili zainteresowanie.
– Mogę się przysiąść?
– Tak – odparła uprzejmie Brittelin.
Niemal namacalnie czuła mur, który wyrósł między nimi. Czy to dlatego, że widzieli, jak walczyła i zabijała, czy dlatego, że… Zdecydowanie odpędziła tę myśl. Nie, oczywiście, że nie. Nikt oprócz Jedi nie mógłby się domyślić, że przeżyła dotknięcie Ciemnej Strony.
– Dobrze się czujecie? – zagadnęła na próbę.
– Tak, a ty?
– Też dobrze.
– Przecież byłaś ranna, widziałem! – odezwał się Ruvik.
– To nic takiego – odparła i ugryzła się w język, bo pomyślała, że to brzmi jak tania przechwałka. – To znaczy, chciałam powiedzieć, że to nic poważnego, powierzchowne oparzenie… Chociaż bolało okropnie – dodała, starając się jakoś zmniejszyć dystans między sobą a rodzeństwem.
– Ojej. To przykre – bąknęła Britte Linn. Była grzeczna, ale sztywna, zupełnie, jakby rozmawiała z kimś obcym. Albo dużo starszym wiekiem.
– Co teraz będzie z wami… no, ze wszystkimi? – atmosfera skrępowania zaczęła udzielać się Nessie. Przełknęła kilka kęsów swojej potrawy, choć jedzenie niemal stawało jej w gardle.
– Nic. Firma przewozowa podstawi jakiś statek, który nas stąd zabierze. Podobno jest już w drodze.
– Aha. To dobrze.
Do mesy wtoczył się Deezet. Chwilę rozglądał się, błyskając światełkami, po czym zlokalizował Nessie i podjechał do niej.
– Wiadomość od inżynier Seny Aygen. Ktoś czeka na panią na lądowisku siódmym. Czy pójdzie pani teraz?
Nessie skinęła głową, czując nagły ciężar w żołądku. „Ktoś na lądowisku” to mógł być tylko wysłannik Świątyni.
Szybko się uwinęli. Wydawało jej się, że lot z Coruscantu powinien trwać dłużej niż te kilkanaście godzin, ale nie miała teraz głowy do wyliczeń.
Wstała od stolika, odsuwając ze zgrzytem krzesło.
– Cześć, Britte, cześć, Ruvve. Miło było was poznać. Już się pewnie nie zobaczymy, więc… niech Moc będzie z wami.
– Cześć – odparło rodzeństwo chórem. Pokiwali dłońmi w pożegnalnym geście. Nessie odpowiedziała im smutnawym uśmiechem i podążyła za robotem, wrzucając po drodze tacę z resztkami jedzenia do zsypu.
Deezet szybko toczył się przed siebie, musiała iść dość wyciągniętym krokiem. Usiłowała opanować zamęt w myślach i ułożyć sobie, co powinna powiedzieć. Szli dość długo, skręcając co chwila w liczne odgałęzienia korytarzy, zjechali windą kilka pięter w dół. Rozsunęły się przed nimi jedne pancerne grodzie, potem drugie… Lądowisko musiało być już niedaleko. Wzięła głęboki, niemal bolesny oddech. Spokój. Spokojnie i odpowiedzialnie. A potem niech się dzieje, co chce.
Otworzyły się kolejne wrota, przez które wpłynął zapach ozonu i rozgrzanego metalu. W hangarze stał niewielki, szybki statek z oznaczeniami Świątyni Jedi. A obok statku…
– Obi-Wan! – korzystając z faktu, że w hangarze nie było ludzi, podbiegła do rycerza i impulsywnie uściskała, niemal tonąc w fałdach brązowego płaszcza. Kenobi objął ją z lekkim skrępowaniem – nie przepadał za manifestacjami uczuć. Nessie zresztą też nie, w tej chwili jednak wyraźnie zrozumiała, jak bardzo przez ostatnie dni brakowało jej czyjegoś przyjaznego dotyku.
– Rozmawiałem już z inżynier Aygen – powiedział Kenobi, odsuwając ją delikatnie. – Nieźle sobie poradziłaś.
Nessie potrząsnęła głową, nie patrząc mu w oczy. Nieźle… Gdyby tylko wiedział…
– Uratował nas rycerz Tehawaru Keti-Kayoba – odparła tonem bez wyrazu. – Nie ja.
Twarz Kenobiego lekko zmierzchła.
– Tak, wiem… wiem, co się stało. Współczuję ci – pocieszającym gestem dotknął jej ramienia. – Zabieramy jego ciało na Coruscant, jest już w lu… znaczy, hm, tego. Na statku. Zabezpieczone. Możemy lecieć, chyba że chcesz się z kimś pożegnać.
– Nie – odrzekła krótko, kierując się w stronę kokpitu. Na chwilę podniosła wzrok na idącego obok Obi-Wana.
– Nawet nie zdążyłam go dobrze poznać – powiedziała cicho. – Zamieniliśmy ledwie kilka słów. To takie…
– Wiem, o co ci chodzi.

Silniki były jeszcze gorące, więc wystartowali od razu. Obi-Wan zgrabnie wyprowadził stateczek z hangaru i niemal od razu wszedł w nadprzestrzeń.
– Dlaczego przysłali akurat ciebie? – zapytała Nessie, odpinając pasy i odwracając się na fotelu w jego stronę.
– Po prostu byłem najbliżej. Skończyłem akurat misję w układzie Abregado i Rada kazała mi przylecieć tutaj. Złapali mnie przez radio prawie w ostatniej chwili.
– A co ci… powiedzieli? – z trudem przełknęła ślinę przez ściśnięte gardło. Obi-Wan uśmiechnął się, szelmowsko unosząc brew.
– Oprócz tego, że samowolnie oddaliłaś się ze Świątyni? Niewiele. A jest coś, o czym powinienem wiedzieć?
– Nie uciekłam tak sobie – powiedziała Nessie. – Chciałam lecieć do sektora Yeris, znaleźć Qui-Gona. No, a po drodze trafili się ci piraci… i resztę już wiesz.
– Co, aż tak się stęskniłaś za mistrzem? – zażartował Kenobi.
– Nie, nie stęskniłam. Miałam sny, w których… – zająknęła się i nagle urwała, widząc twarz przyjaciela.
Był blady jak kreda.
– Ty też? – zapytał zdławionym głosem. Nessie z przerażeniem wpatrywała się w niego i czuła, że sama blednie. Okropne uczucie zalęgło jej się na dnie żołądka.
Ledwie zauważalnie skinęła głową.
– Co widziałaś?
– Niewiele… właściwie nic – z trudem zmuszała gardło do mówienia, jakby bojąc się, że wypowiedziane na głos słowa staną się rzeczywistością. Opuściła wzrok na swoje splecione kurczowo dłonie. – To były… bardziej uczucia niż obrazy. Cały czas miałam wrażenie, że Qui-Gon mnie woła, nawet w dzień. I że grozi… że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo.
Kenobi kiwał głową, jakby wszystko mu się doskonale zgadzało.
– A ty? – bała się, co usłyszy w odpowiedzi.
Zapatrzył się przed siebie, w pusty ekran.
– Walka – powiedział w końcu. – Jakiś korytarz, pola siłowe… nie wiem, co to było. I to, że do niego biegnę, i…
Urwał, potarł mocno dłonią czoło. Potem spojrzał na Nessie. Patrzyli na siebie długą chwilę z jednakowym strachem. Każde chciało powiedzieć coś pocieszającego, ale żadne słowa nie przychodziły im do głowy.
Obi-Wan nagle zdecydowanym ruchem odwrócił się do pulpitu sterowniczego i zaczął przeprogramowywać kurs. Nessie patrzyła mu na ręce nie będąc chwilowo w stanie uporządkować myśli.
– Co robisz? – spytała głupio, bo ze swego miejsca doskonale mogła odczytać nazwy i symbole pojawiające się na małym monitorze komputera nawigacyjnego.
« 1 4 5 6 7 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.