WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Cytadela Syriusza |
Cykl | Falkon |
Miejsce | Lublin |
Od | 8 listopada 2013 |
Do | 11 listopada 2013 |
WWW | Strona |
Dziś prawdziwych Falkonów już nie maFalkon padł ofiarą wyścigu o liczbę uczestników. Wymusiło to zmianę lokalizacji z przytulnej uczelni na Międzynarodowe Targi Lubelskie, a to z kolei zachęciło Cytadelę Syriusza, by konwent literacko-erpegowy przekształcić w imprezę handlową, na której i tak połowa gigantycznej hali świeci pustką. Prelekcje co prawda jeszcze istnieją, ale organizatorzy nie są nimi przesadnie zainteresowani…
Agnieszka ‘Achika’ SzadyDziś prawdziwych Falkonów już nie maFalkon padł ofiarą wyścigu o liczbę uczestników. Wymusiło to zmianę lokalizacji z przytulnej uczelni na Międzynarodowe Targi Lubelskie, a to z kolei zachęciło Cytadelę Syriusza, by konwent literacko-erpegowy przekształcić w imprezę handlową, na której i tak połowa gigantycznej hali świeci pustką. Prelekcje co prawda jeszcze istnieją, ale organizatorzy nie są nimi przesadnie zainteresowani… ‹Falkon 2013›
Zapowiedzi na oficjalnej stronie Falkonu głosiły, że w tym roku nie będzie prelekcji debiutantów, nie będzie „odgrzewanych kotletów”, a w ogóle organizatorzy przyjęli założenie, że „zamiast przysypiać na prelekcjach, lepiej, żebyście uczestniczyli w warsztatach i oglądali pokazy”. Stwierdzili też, że zamierzają umieścić w programie wyłącznie wykłady, które sami zamówią u fachowców. W związku z tym nie zgłosiłam nic swojego, uznawszy, że i tak nie mam szans – po czym w trakcie konwentu okazało się, że byli zarówno dukający debiutanci, jak i punkty programu, które już z pięć konwentów obskoczyły. Ale nie uprzedzajmy wydarzeń. Pozytywnym akcentem była bardzo sprawnie rozwiązana akredytacja. Kilka stoisk oraz całkowity brak komputerów, które mogłyby zaliczyć spektakularny pad systemu albo choćby wypięcie kabelka, sprawiły, że nie musiałam czekać ani minuty. Z początku przypisałam to wczesnej porze (15:30), ale snując się po terenie konwentu również w późniejszych godzinach, nie zauważyłam kolejek liczniejszych niż dziesięć osób. Dwa piątkowe punkty programu, które interesowały mnie najbardziej, nie odbyły się – nie dojechała Ewa Białołęcka z prelekcją o lalkach ani Magda Kozak i Milena Wójtowicz, które miały być uczestniczkami panelu „Męska i kobieca fantastyka” (panele dwuosobowe to szczególny wynalazek tegorocznego Falkonu, ale nie uprzedzajmy wydarzeń). Poszłam na prelekcję o średniowiecznym kościele; prelegent – Marcin Hybel – w programie został określony jako autor dwóch książek z gatunku humorystycznego fantasy, ale przytoczone tytuły jako żywo nic mi nie mówiły. Prelekcja była całkiem interesująca, aczkolwiek nie wiem, na jakich źródłach opierał się jej twórca, bo niektóre z przytaczanych przez niego rewelacji brzmiały mało wiarygodnie. Sensownie brzmiące dane na temat bogactwa poszczególnych zakonów (franciszkanów, którzy mieli być zakonem żebraczym, papież w pewnym momencie zmusił do prowadzenia ksiąg rachunkowych…) przeplatały się z cudeńkami w rodzaju „mnichom nie wolno było mówić w czasie obcinania paznokci u rąk” albo „przy stole zakonnym nie wolno było tamować krwi z nosa”. Dowiedzieliśmy się też o konieczności wypijania wody, w której uprano obrus z ołtarza albo o mowie gestów w zakonach wymagających milczenia: „Kiedy benedyktyn przykładał dwa palce do nosa, to znaczyło < Czekając na niedoszły panel dyskusyjny, zaliczyłam jeszcze końcówkę prelekcji Krzysztofa Piskorskiego o szalonych naukowcach, której wysłuchałam na Polconie. Chyba trochę ją zmienił, bo przez ostatnie dziesięć minut opowiedział o teorii ziarnistego czasu oraz zacytował wypowiedzi kilku amerykańskich kongresmanów: jeden uważa, że opowiadanie o niszczeniu środowiska jest bezbożne, bo ludzkość nie jest w stanie sama siebie zniszczyć – tylko Bóg może to zrobić. Drugi twierdzi, że wiatr to „klimatyzacja dana nam przez Boga”, zaś elektrownie wiatrowe wyczerpują wiatr i tym samym doprowadzają do przegrzania Ziemi. Z braku panelu poszłam na prelekcję o tantrze, na której się, szczerze mówiąc, wynudziłam. Ciekawe były tylko anegdotki z życia polskich adeptów buddyzmu, na przykład jak przyjechał pewien lama na zajęcia i wszystkich upił, żeby osiągnęli oświecenie. Albo jakiś mnich wyskoczył znienacka na panią doktor filozofii niosącą herbatę i wystraszył ją głośnym okrzykiem, aż upuściła szklankę (miało to chyba dowodzić tego, że nie jest jeszcze oświecona). • • • W sobotę z powodu awarii taksówki spóźniłyśmy się z koleżanką kwadrans na prelekcję Joanny Szuby „Biust fantastyczny, stanik sadystyczny – the best of”, którą wiele razy widywałam w programie rozmaitych konwentów (po raz pierwszy bodaj w 2009 roku), ale zawsze albo mi z czymś kolidowała, albo nie sposób było dopchać się do sali. Mimo spóźnienia i tak musiałyśmy czekać na rozpoczęcie, bo prowadzącej z wielkim trudem podłączano laptop do rzutnika. Kiedy się wreszcie zaczęło, dowiedzieliśmy się o budowie biustonoszy i różnicy między poszczególnymi rozmiarami, o błędach w ich noszeniu (głównie chodzi o za małe miseczki), a na koniec obejrzeliśmy fragmenty różnych filmów, głównie fantasy, gdzie heroiny miały staniki, zbroje lub gorsety tworzące buły, wypychające piersi na plecy itp. Joanna: To jest musical science-fiction z poważnym niedoborem science. Organizatorzy w tym roku odkryli istnienie radiowęzła w budynku targów i praktycznie wszystkie punkty programu były przerywane takim bim-bom jak na dworcu kolejowym, po czym następował komunikat, często co dziesięć minut ten sam (na przykład, że zachęcają do rejestrowania się w bazie dawców szpiku, albo że odbędzie się pokaz fireshow), co bywało irytujące. Andrzej Pilipiuk na swojej prelekcji „Szaleńcy, wizjonerzy, bohaterowie, kondotierzy – zadyma 1863” opowiadał między innymi o Żuawach Śmierci – powstańczym oddziale, który stoczył tylko cztery bitwy, ale okrył się taką sławą, że Rosjanie rzucali przeciwko niemu czterokrotnie przeważające siły, żeby żołnierze w ogóle mieli odwagę ruszyć do boju. W czasie powstania istnieli też tzw. sztyletnicy – zamachowcy zabijający wyższych urzędników i dowódców wojsk carskich. Nazwa wzięła się od ich niechęci do broni palnej, której huk mógłby kogoś zaalarmować. Bitwa pod Żyrzynem: powstańcy napadli na konwój wiozący złoto, przymierzali suknie córki gubernatora wysłane przy okazji, część złota zaginęła i do dziś w żyrzyńskich lasach krążą ludzie z wykrywaczami metalu z nadzieją na wykopanie skarbu. Niejaki Łapiński żył na emigracji, gdy dowiedział się o wybuchu powstania, ogłosił w angielskich gazetach, że szuka ochotników, potem wynajął statek i ruszył do Polski, ale nie udało mu się przedrzeć przez Prusy. Próbował też swoich sił w walkach z caratem na Kaukazie. „Po kilku tygodniach uciekania przed Czeczeńcami, których mieli poderwać do walki, udało im się uratować, przekraczając granicę turecką”. Francesco Nullo – dowódca ochotników z Włoch. Skomentowałam to rysunkiem kelnera z pizzą i podpisem: „Przybyły posiłki z Włoch”. Niejaki Berezowski chciał skonstruować machinę piekielną i wysadzić cara, ale złośliwy car przyjechał za szybko na wystawę światową w Paryżu i Berezowski musiał na chybcika kupić w sklepie rewolwer, w dodatku z kulami złego kalibru. Kule sobie odlał, bo umiał, ale kiedy celował do cara w powozie, eskortujący dragon wjechał mu w cel i car został opryskany koniem bez szkód dla zdrowia. Ciekawił mnie panel dyskusyjny „Co nami w ostatnich latach”, ale przez dziesięć minut żaden jego uczestnik się nie pojawił, więc poszłam na prelekcję Ignite i Anneke „Nieporadnik młodego pisarza” – bardziej szczegółową relację z niej znajdziecie w sprawozdaniu z tegorocznego Polconu. Później poszłam ze znajomymi do barku konwentowego, serwującego gorące posiłki, które jedna z koleżanek podsumowała: „Tak, ja chciałabym schudnąć pięć kilo, ale może nie w dwa dni i nie pod kroplówką…”. Okazało się jednak, że ogólny szum panujący w hali targowej był dla mnie zbyt męczący, więc się zwinęłam z konwentu do domu. W niedzielę z ekipą łódzką dotarliśmy na konwent o 11:00, poszłam na prelekcję Antoniego Grabowskiego o początkach Niemiec. Prelegent nieco przesadzał z teatralną dykcją, ale mówił sprawnie i ciekawie, aczkolwiek momentami chaotycznie: skakał po epokach jak konik polny. Wreszcie załapałam, że chodzi o inspirowanie się hitlerowców historią z X wieku i panowaniem Henryka I (ponoć Himmler uważał się za jego inkarnację), który m.in. walczył z najazdem… węgierskim. Niemcy do dziś mówią o sobie, że są przedmurzem Europy. Prelekcja Karola Szmyta „Kobiety, których bali się mężczyźni” była umiarkowanie ciekawa. Prelegent najpierw omówił wojowniczki: Joannę D’Arc, Emilię Plater, radzieckie snajperki w czasie wojny ojczyźnianej (rekord dzierży Ludmiła Pawliczenko: 309 potwierdzonych odstrzelonych Niemców). Potem opowiedział o bezwzględnych władczyniach. Niewykluczone, że zła sława Elżbiety Batory to zemsta odrzuconego kuzyna. Usłyszeliśmy też o Marii Tudor i Katarzynie II, ale miałam problem z koncentracją, słuchanie mnie męczyło i w końcu poszłam się poszwendać po terenie. W hali targowej Legion 501 miał stoisko z szarym tłem do robienia zdjęć (płatnych), oświetlonym profesjonalnymi reflektorami. Obok wisiało ciekawsze tło: wielka płachta ze zdjęciem zaparkowanego Sokoła Millennium. Można też było nabyć kalendarz ze zdjęciami legionistów w strojach starwarsowych. Jakiś młodzieniec poprosił mnie o autograf, myślałam, że chodzi mu o Agnieszkę Hałas, ale wyjaśnił, że jest wielbicielem Esensji. Pozdrawiam! Na arenie odbywał się pokaz walk samurajskich (w zbrojach!) z wyjaśnianiem poszczególnych technik. Fajne stoisko miała firma Kram Melnira: notesy w skórzanych oprawach, mieszki, naczynia alchemiczne, wszystko udekorowane sztucznymi pajęczynami i podświetlone… zmieniającymi kolory diodami. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Również pozdrawiam i nie oczekujmy za wiele w kwestii wieku od człowieka liczącego sobie 21 wiosen, a czującego się taaak bardzo staro. :-)