WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | ŚKF |
Cykl | Seminarium Literackie ŚKF-u |
Miejsce | Chorzów |
Od | 27 czerwca 2014 |
Do | 29 czerwca 2014 |
Steampunk dla początkującychClockpunk i dieselpunk. Królewna Śnieżka jako toreador. Warsztat alchemika. Orientacja ego- i geocentryczna. O tym wszystkim można było posłuchać na kameralnym konwencie zwanym Seminarium Literackim, zorganizowanym jak zwykle przez Śląski Klub Fantastyki.
Agnieszka ‘Achika’ SzadySteampunk dla początkującychClockpunk i dieselpunk. Królewna Śnieżka jako toreador. Warsztat alchemika. Orientacja ego- i geocentryczna. O tym wszystkim można było posłuchać na kameralnym konwencie zwanym Seminarium Literackim, zorganizowanym jak zwykle przez Śląski Klub Fantastyki. ‹Seminarium Literackie 2014: Miasto, magia, maszyna›
Kiedy w piękny czerwcowy dzień dotarłam do ośrodka harcerskiego w chorzowskim parku, jeszcze prawie nikogo nie było – w punkcie akredytacyjnym siedziała samotnie Ania Kańtoch i segregowała identyfikatory. W ramach materiałów uczestnicy Seminarium dostali informator z programem oraz krótkim, zabawnym opowiadaniem Miśka Cholewy o konsekwencjach wprowadzenia sztucznej inteligencji do urządzeń i przedmiotów codziennego użytku („Świat pogrążył się w chaosie braku korupcji, betryzowanych konfliktów oraz sprawnie działających urzędów”). Można też było wziąć sobie aktualny Miesięcznik ŚKF oraz Nieoficjalny Obiekt Literacki, a za niezbyt wygórowaną kwotę 25 zł nabyć książkę z opowiadaniami członków klubu. Pierwszą prelekcję prowadziła przedstawicielka drugiego już pokolenia klubowiczów, Alicja Podkowińska, na temat miasta, magii i maszyn w animacjach studia Ghibli. Najpierw przedstawiła historię twórczości Hayao Miyazakiego, a potem zwięźle omówiła – pokazując na slajdach – przejawy tego, co było wymienione w tytule prelekcji i zarazem samego Seminarium. Dowiedzieliśmy się, że ten twórca lubi miasta w stylu wiktoriańskim (patrz te z „Ruchomego zamku Hauru”) lub starojapońskim. Magia w jego filmach jest najczęściej neutralna: złe lub dobre wykorzystanie zależy od człowieka. Machiny Alicja uznała za przepiękne, oryginalne i nieco owadzie. Po tym krótkim wykładzie nastąpiła niezbyt ożywiona dyskusja. Ewa Pawelec zwróciła uwagę na swego rodzaju recykling postaci w ramach filmów Miyazakiego. Dowiedziałam się też, że oryginalny, książkowy Howl jest Walijczykiem – ale w takim razie czy nie powinien nazywać się Howlll?… Dorota Stołecka miała wykład o motywach baśniowych we współczesnej popkulturze. Zaczęła od literatury: Sapkowski i jego „prawdziwe” wersje baśni. Connolly „Księga rzeczy utraconych”: Czerwony Kapturek ma dzieci z wilkiem. Magda Kozak „Paskuda” – opowiadania o smoku pilnującym księżniczki w wieży. Właściwie nie dowiedziałam się niczego nowego, ale czasem dobrze jest usłyszeć syntetyczne podsumowanie. Prelegentka jakoś dziwnie używała polszczyzny: „całe królestwo zawiązuje się do tej jednej wioski”, „kapłanka niepochlebnego bóstwa”, „dom na peryferiach lasu”. Następnie przeszła do dzieł filmowych. Pewnie tylko koneserom kina hiszpańskiego znany jest fakt, że istnieje współczesny czarno-biały film „Śnieżka”, w którym tytułowa bohaterka jest… toreadorem. Prelegentka wyodrębniła osobną kategorię filmów nie opartych konkretnie na motywach baśni, a jedynie na samym tytule lub bohaterze, np. „Kot w butach” (ten ze Shreka). Zobaczyliśmy też plakat z filmu animowanego o Kopciuszku na Dzikim Zachodzie, gdzie główna bohaterka jest lamą i jeździ na strusiu, książę jest psem, a jego matka – perliczką (moje podsumowanie: „To dopiero była impreza!”). Kopciuszek traci ząb w czasie bójki w saloonie, co sprowokowało pytania publiczności, czy książę biega potem z tym zębem i próbuje go dopasowywać do szczęk różnych dziewcz… yyy, samiczek, ale nie. Prelekcja Marzeny Podkowińskiej miała tytuł „Steampunk – czym to się je?”. Marzena przedstawiła definicje steampunka, clockpunka i dieselpunka oraz przykłady książek i filmów pasujących do każdego z tych nurtów. Poleciła wszystkim dieselpunkowy film „Casshern”, wspomniała też o steampunkowych filmach rysunkowych („Ruchomy zamek Hauru”, „Sakura Wars”, „Steamboy”, „Laputa”, no i jeszcze disneyowska „Atlantyda”). Pokazywała też przykłady steampunkowej mody i gadżetów: od obudowy komputera do kompletu figurek bohaterów z klasycznej trylogii Star Wars (R2-D2 z napędem parowym to naprawdę niezapomniany widok!). Wieczorem odbyło się tradycyjne seminaryjne ognisko ze strzelaniem z łuku (kolega Olga czynił to w sukni balowej, w której było mu nadspodziewanie do twarzy), pieczeniem kiełbasek oraz pokazami tańców dawnych i etnicznych w wykonaniu grupy Memento (szczególnie efektowny był arabski oraz jakiś dzikozachodowy z elementami odgrywania scenek, np. jedna z tancerek zmieniła się w zombiaczkę) i tańca z ogniem w wykonaniu grupy Explodo. Naprawdę było na co popatrzeć, a i pogadać się dało ciekawie o nominacjach do Zajdla i innych zagadnieniach literackich. Ausir opowiadał, że wydaje ze znajomymi w e-bookach przedwojenne niemieckie fanfiki do Sherlocka Holmesa, o tytułach w rodzaju „Niesamowite przygody Sherlocka Holmesa, ajenta śledczego”. W sobotę wstałam na tyle wcześnie, żeby przed prelekcją o 11:00 (wcześniejsza mnie nie interesowała, bo dotyczyła RPG) zdążyć sobie kupić hot-doga i kawę w hotelowym barku. Jasne było, że nie można przepuścić prelekcji zatytułowanej „Zegarki, gorsety, syf, gruźlica i inne fetysze”, w dodatku prowadziła ją Krysia Chodorowska, więc wiedziałam, że będzie ciekawie. Spodobało mi się zdanie z opisu w informatorze: „Steampunk – co się stanie, gdy gotycka młodzież odkryje kolor brązowy”. Jako prekursorów nurtu Krysia wymieniła Mary Shelley z opowiadaniem „The Last Man” (dokładniej, jest to mieszanka steampunka i post-apo) oraz filmy „Metropolis” i „Brazil”. Oficjalnie za początek steampunka w literaturze fantastycznej uznaje się książkę „Maszyna różnicowa”. Krysia oświadczyła, że po „Maszynie” nie powstała już żadna równie dobra powieść, a bogaty wachlarz przykładów, które podała, każe wierzyć, że istotnie nie. Podstawą nurtu jest estetyka, wizualność, żaden z pisarzy nie zajmuje się na serio projektowaniem tego, jak wyglądałby świat i historia, gdyby faktycznie w XIX wieku zaistniały komputery parowe, sterowce i tak dalej. Znaczna część książek steampunkowych czy clockpunkowych to powieści dla młodzieży: przygodowe lub romansowe. Prelegentka cytowała dostępny w sieci esej Catherynne M. Valente, w którym pisarka twierdzi, że te nurty odzwierciedlają tęsknotę za czasami, kiedy każdy mechanik mógł dowolne urządzenie naprawić śrubokrętem i kluczem nasadowym, a wokół panowała „atmosfera postępu na wyciągnięcie ręki”. W odniesieniu do czytelników z Anglii można też mówić o tęsknocie za epoką wiktoriańską, ponieważ wtedy Imperium Brytyjskie znajdowało się u szczytu potęgi. Odwracanie się od nauki w stronę nostalgii. Wiele książek steam- lub clockpunkowych dzieje się w XIX-wiecznym Londynie, jednak większość pisarzy i miłośników gatunku skupia się na urokach życia wyższych warstw, nie myśląc np. o tragicznych warunkach mieszkaniowych i sanitarnych, pracy dzieci, prostytucji itp. Valente twierdzi, że steampunk wygląda, jakby jego pisarze czytali nawzajem swoje książki i nic więcej: prawie zawsze jest Londyn, Kuba Rozpruwacz, Tesla, zbuntowana panienka, a często jeszcze detektywi i zombie. Gdyby autorzy naprawdę interesowali się techniką, to osadziliby akcję np. w zagłębiu Ruhry albo w Manchesterze. EwaP i Michał Studniarek lansowali pogląd, że nowsze tomy Świata Dysku są bliskie steampunkowi (to fakt). Jako autor z tego nurtu bywa podawany także Pullman z jego „Zorzą polarną”, ale jego technika nie interesuje. Wielu pisarzy używa steampunkowej techniki jako ozdobników, nie zwracając zupełnie uwagi na przykład na to, że sterowiec nie manewruje tak samo, jak samolot. Krysia zanalizowała nurt pod kątem końcówki -punk, ponieważ nazwa została utworzona przez analogię do cyberpunka (podobnie jak inne, mniej znane nurty, np. sandalpunk, czyli fantastyka osadzona w realiach starożytnych): władza skupiona w rękach elity, bohaterem jest samotnik z marginesu. Jako przykład „Złej książki, która wcale nie jest taka zła” podała „Bezduszną”; EwaP stwierdziła, że to bardziej regency romance niż steampunk. Krysia powiedziała, że w cyklu o Bezdusznej sterowce „służą do tego, żeby latały po niebie i bohaterka podczas spaceru je widziała i myślała sobie, że chętnie by się czymś takim przeleciała, bo podobno na pokładzie dają świetne podwieczorki”. Jakiś cykl książkowy nazywa się „Kilts & Kraken” i Krysia podała go jako „kwintesencję wszelkiego zła”. Natomiast dobrym steampunkiem podobno są powieści MacLeoda „Wieki światła”, Priesta „Kościotrzep” i Mieville’a „Dworzec Perdido”, chociaż to ostatnie nie do końca spełnia wymogi nurtu, bo dzieje się w świecie alternatywnym. Z prelekcji Tadeusza Olszańskiego „Powrót do Światomorza” dowiedziałam się, że wyszło nowe, zbiorcze wydanie cyklu le Guin o Ziemiomorzu, ale któreś dwie powieści są w złej kolejności, co zmienia ich wydźwięk. Pierwsze trzy książki adresowane są do czytelnika młodzieżowego. Dzieło przesycone schematami Junga. Magią Ziemiomorza rządzi zasada minimalnego niezbędnego działania. Archipelag jest powierzchniowo mniejszy od Europy, więc mamy do czynienia z ogromną, pustą planetą – chyba, że na drugiej półkuli są jakieś lądy. Podobieństwo świata do Indonezji, wysp greckich przedklasycznych. Magia jest techniką, formalną dyscypliną naukową. Pozytywistyczny światopogląd magiczny. Świat Ziemiomorza jest racjonalny i poznawalny, ale nie ma odpowiedzi na śmierć. Potem wysłuchałam prezentacji Polconu 2014. Przedstawiciel orgów podkreślał, że planują stawianie na młodych, rodzinną atmosferę, zbiorowe wejściówki dla szkół. Spytałam o noclegi: oprócz sali zbiorowej mają być w hotelach, każdy rezerwuje sobie sam. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Bo oryginalny książkowy Howl ma w domu (walijskim) na imię Howell :)