Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Szkielet Piłsudskiego i tajemnicze kamienice

Esensja.pl
Esensja.pl
Już po raz dziewiąty w Lublinie odbyła się impreza artystyczna zwana Nocą Kultury. W tym roku motywem przewodnim było światło, co znalazło odzwierciedlenie w wielu instalacjach i dekoracjach. Można również było posłuchać najrozmaitszej muzyki, wsadzić palec w promień lasera, poczytać wiersz o motocyklu z oczami albo pooglądać filmy. A to, oczywiście, tylko mała część atrakcji.

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Szkielet Piłsudskiego i tajemnicze kamienice

Już po raz dziewiąty w Lublinie odbyła się impreza artystyczna zwana Nocą Kultury. W tym roku motywem przewodnim było światło, co znalazło odzwierciedlenie w wielu instalacjach i dekoracjach. Można również było posłuchać najrozmaitszej muzyki, wsadzić palec w promień lasera, poczytać wiersz o motocyklu z oczami albo pooglądać filmy. A to, oczywiście, tylko mała część atrakcji.
Piłsudski prześwietlony<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Piłsudski prześwietlony
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Docierając piechotą do placu Litewskiego zobaczyłam z daleka pomnik Piłsudskiego i pomyślałam: „Ale dziwnie go podświetlili, wygląda prawie jak szkielet… zaraz, zaraz, to JEST szkielet!” Z bliska okazało się, że marszałek wraz z Kasztanką zostali obszyci czarnym materiałem, na którym namalowano czy może wyświetlono z rzutnika kościec konia i jeźdźca. Jako miłośniczka twórczości Pratchetta, skojarzenia miałam nader sympatyczne – aczkolwiek, jak wiadomo, Śmierć Dysku jeździ na żywym koniu.
Na skraju placu można było rozegrać partię wielkich szachów (wielkich – to znaczy z pionkami ponad półmetrowej wysokości) lub warcabów. Odbywał się też jakiś pokaz, myślałam, że tancerzy ognia, ale kiedy zza zbitej ściany widzów udało mi się wreszcie coś dojrzeć, zobaczyłam mężczyznę w stroju luźno kojarzącym się z XIX-wiecznym dyrektorem cyrku oraz kogoś przebranego za pandę, którą „dyrektor” usiłował poszczuć na jakiegoś niewidocznego dla mnie ninję. Może potem mieli w to włączyć ogień, ale nie chciało mi się czekać, bo i tak prawie nic nie widziałam zza ludzi. Ładny taniec z ogniem był za to kawałek dalej, na deptaku: dziewczyna z płonącymi wachlarzami wykonywała taneczno-marionetkowe ruchy w rytm dość niepokojącej muzyki. Jednak też niewiele widziałam, nawet mimo stawania na palcach.
Dekoracja na deptaku<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Dekoracja na deptaku
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Fontanna na Placu Litewskim została podświetlona na różowo, a na trawie pod starymi drzewami ustawiono zmieniające barwę reflektory, przed którymi z upodobaniem ustawiały się dzieciaki, robiąc sobie zdjęcia. Latarnie przed deptakiem uzyskały jasnożółte trójkątne lampiony z materiału, a te na samym deptaku – czerwono-pomarańczowe z powiewających wstążek. Praktycznie rozmaite żółto-czerwono-pomarańczowe instalacje z podświetlanych stożków materiału stały się niejako znakiem firmowym Nocy Kultury, projektowane przez Jarosława Koziarę towarzyszą imprezie od początku jej istnienia.
Na deptaku oczywiście tłumy, w ogródkach kawiarnianych wszystkie miejsca zajęte, panienki z klubu go-go przechadzały się w świecących kokardkach na głowach, gdzieś w bocznej uliczce tryskały iskry sztucznych ogni. Z małych wózków sprzedawano popcorn i watę cukrową, ktoś handlował też podświetlanymi gadżetami: najpopularniejsze okazały się niebieskie giętkie patyczki, z których można było zrobić bransoletki, opaski na głowę, naszyjniki albo nawet kolczyki. Widziałam mnóstwo młodzieży noszącej taką świetlną biżuterię.
Wystawa pt. Świeciuchy<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wystawa pt. Świeciuchy
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Przed redakcją lubelskiego dodatku do Gazety Wyborczej ustawiono wystawę zdjęć reportażowych z ostatniej dekady, a także pierwszych stron Gazety w Lublinie z różnych lat, poczynając od 1990, kiedy umieszczano tam bardzo mało zdjęć i zero reklam, za to sporo humorystycznych rysunków. Szkoda tylko, że plansze nie były w ogóle oświetlone, nie licząc ulicznych latarniami, które jednak niewiele dawały.
Przy Bramie Krakowskiej skręciłam w prawo, bo chciałam obejrzeć szeroko reklamowaną instalację z sukienek-lampionów w uliczce Żmigród. Zanim jednak tam dotarłam, minęłam budkę, z której dochodziły przyjemne melodie reggae, aż zaczęłam iść tanecznym krokiem; zajrzałam na podwórko przy restauracji Zielony Talerzyk, gdzie ustawiono niewielką scenę i trwał koncert (jeden z wielu tej nocy) i w końcu skusiło mnie kolejne podwórko – jak się okazało, było to Podwórze Muminków, gdzie nieco wcześniej odbywały się różne atrakcje dla dzieci.
Dom Słów - fragment instalacji grupy Maszin<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Dom Słów - fragment instalacji grupy Maszin
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Mur i komórki na węgiel pomalowano fragmentami ilustracji do „Muminków” – najbardziej rzucała się w oczy Buka oraz wyrastający z ziemi Hatifnatowie. Z ogromnych, starych drzew pośrodku podwórza zwisały płócienne kieszenie z książkami oraz kolorowe, drewniane literki, wydające się unosić w powietrzu. Była też piaskownica z foremkami oraz mała karuzela, bardzo pomysłowo napędzana rowerem.
W opuszczonej kamienicy zwanej Domem Słów umieszczono liczne wystawy i instalacje, jeszcze z majowego Miasta Poezji. Przy wejściu leżały na półkach stare książeczki i czasopisma dla dzieci – nawet numery Płomyka i Płomyczka jeszcze z lat 50! Schody z ładną drewniano-metalową balustradą, na ścianie graffiti stylizowane na ilustrację z książki dla dzieci. Już same wnętrza były niezwykle klimatyczne: puste pokoje z piecami kaflowymi, tworzące istny labirynt, jak to w starych kamienicach: tu korytarz, tu amfilada, potem nagle znowu jakiś korytarzyk… Podniszczone drzwi, okna z nicianymi firankami, parkiet w zaskakująco dobrym stanie. Znienacka kuchnia z żeliwnym zlewem i piecem z cegieł. Oświetleniem były małe reflektory albo lampki biurkowe umieszczone w niektórych miejscach (ale były też pomieszczenia, gdzie należało wchodzić z latarką lub zadowalać się pomarańczoworudym miejskim światłem padającym przez okna). W mieszkaniu po prawej stronie na ścianach oraz piecach były naklejone i namalowane prace artystów z grupy zwącej się Maszin. Były tam fragmenty komiksu jakby z kapitanem Żbikiem, awangardowe wiersze, rysunki humorystyczne albo artystyczne. W szafce za lat 60. umieszczono monitor z nagraniem artysty objaśniającego wystawę, ale dźwięk był marnej jakości i nic nie zrozumiałam. Za to spisałam ze ścian kilka wierszy:
Wystawa grafik w Domu Słów<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wystawa grafik w Domu Słów
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Co by było, gdyby ludzie byli wierszami?
Ludzie regularni
Człowiek biały
Ludzie z rymami męskimi
Ludzie z rymami żeńskimi
Ludzie wolni
Haicy
Ludzie konkretni
Ludzie futurystyczni
(Jacek Świdziński)
bolą mnie uszy
zabierz mnie do głuszy
rano będzie inaczej
mniej
raczej
tej nocy
śnił mi się motocykl
który miał oczy
Stary Browar<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Stary Browar
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Mieszkanie po lewej było puste, z wyprutymi z sufitów przewodami i jakimiś remontowymi gratami walającymi się po kątach, a w kompletnie ciemnym korytarzyku siedział w kucki młody poeta w czymś dziwnym na głowie (oświetliłam go latarką w komórce, ale tylko na chwilę, bo nie chciałam świecić po oczach), co upodabniało ją do głowy owada, i trzymając przed twarzą zagięty kawał blachy, recytował dziwne wiersze z towarzyszeniem niepokojącej muzyki. Blacha dawała głuchy pogłos, a wszystko zostało jeszcze wzmocnione nagłośnieniem, więc efekt był dość niesamowity.
W jednym pomieszczeniu – z tynkiem skutym ze ścian do gołej cegły – była wystawa interesujących grafik Joanny Wiszniewskiej-Domańskiej oraz trójwymiarowych instalacji graficznych w otwartych walizkach umocowanych do ścian. Na podłodze leżały drewniane kostki z literami wypisanymi różnymi krojami czcionki, a przez otwarte okna można było wyjrzeć na uliczkę Żmigród z wiszącymi nad nią lampionami zrobionymi z sukienek.
Wystawa malarstwa we wnętrzach, gdzie kiedyś› warzono piwo<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wystawa malarstwa we wnętrzach, gdzie kiedyś› warzono piwo
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wynurzyłam się z powrotem na ul. Królewską i, przyłączywszy się do rozśpiewanej ekipy w strojach ludowych, ruszyłam do starego mostu na Bystrzycy, chwilowo przemianowanego na Most Kultury. Na moście ustawiono scenę, z której rozbrzmiewały jakieś rockowe rytmy; poza tym oraz stoiskiem z piwem i piłkarzykami nie było nic ciekawego, więc wróciłam. Przy Zamojskiej też nie było nic szczególnie ciekawego, za to naprzeciwko wylotu Bernardyńskiej niewielkie drzewo ktoś obwiesił pomalowanymi w kwiatki i motylki słoikami z zapalonymi świeczkami w środku. Dzięki przemyślnej konstrukcji z drucików świecące słoiki wydawały się unosić w powietrzu. W głębi szykowano do jakiegoś występu niewielką scenę ze zrujnowanymi domkami w tle, a obok świecącego drzewka na starych tablicach ogłoszeniowych instalacja z mchu w różnych odcieniach i fakturach głosiła „Karaluchy spod poduchy”. Na murze otaczającym pałac biskupi wisiały kwadratowe, białe tablice z podpisem „Wystawa niewidzialna”. Mniejszy napis był nieczytelny w ulicznym świetle, ale kiedy oświetliłam go latarką z komórki, dowiedziałam się, że wystawa staje się widzialna na ekranie smartfonu. Dziękuję uprzejmie.
Oświetlony jaskrawozielono Stary Browar przyciągnął moją uwagę, więc weszłam. W bramie pani policjantka obmacała mi torebkę, czy nie mam bomby. Potrącana przez tłum zrobiłam zdjęcie rozwieszonych między budynkami szmacianych lampionów w kształcie szyszek chmielu i poprzyglądałam się wyświetlanej na ścianie animacji, którą wzięłam za reklamę, a która okazała się komputerową grą zręcznościową, polegającą na układaniu kółek zębatych w zaznaczonych miejscach – na koniec ukazywał się napis „Brawo! Uratowałeś browar w czasie poniżej 0,30”. To znaczy, w sumie BYŁA to reklama.
Instalacja grupy o tureckiej nazwie<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Instalacja grupy o tureckiej nazwie
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Na dziedzińcu, z którego kiedyś odjeżdżały zaprzęgi i ciężarówki załadowane piwem, stały płócienne leżaki – można było rozsiąść się wygodnie i oglądać wyświetlane na ścianie krótkometrażowe filmy artystyczne. Jeden mi się spodobał: wyglądał jak kolaże fragmentów różnych zdjęć – postaci jakby z ikon, góry, mężczyzna we fraku – ale kamera przesuwała się jakby wnikając do środka. W wyłożonych białymi kafelkami pomieszczeniach, gdzie niegdyś warzono piwo, wisiały obrazy młodych artystów pod wspólnym tytułem „Bestialstwo”. Niektóre przedstawiały zabite zwierzęta łowne, inne przemawiającego Hitlera namalowanego w stylu op-art, dziewczynkę duszącą małe kaczuszki, jeszcze inne były abstrakcjami nie nasuwającymi żadnych drastycznych skojarzeń. W każdym razie znakomicie się to komponowało z industrialnymi wnętrzami pełnymi rur i ogromnych kotłów.
Wanna, cegły i zielony laser<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wanna, cegły i zielony laser
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Następnie przeszłam pod chmielowymi lampionami na tyły browaru, gdzie na wielkim, schodzącym w stronę rzeki placu ustawiono scenę rockową, spowitą w podświetlane dymy niczym w błękitny muślin. Jednak dla mnie o wiele ciekawszy był widok samego budynku, który od tej strony z powodu spadku terenu jest sporo wyższy, niż od ulicy, i rosną przed nim bardzo duże drzewa na bardzo małym, obmurowanym kawałeczku skarpy. Wszystko to efektownie popodświetlano na zielono.
W narożniku placu stała wielka niczym hangar blaszana szopa, wibrująca od dochodzących ze sceny dźwięków. Wewnątrz było całkowicie ciemno, usiadłam na leżaku i podziwiałam kolorowe kompozycje świetlne rzucane na białe, wieloboczne rzeźby w tak niezwykły sposób, że wydawały się one poruszać.
Opuściwszy teren browaru, ruszyłam Bernardyńską w górę – moją uwagę przyciągnęło wejście w jakiś dziedziniec, z zawieszonym w powietrzu napisem „Kino zmysłów”. Na dziedzińcu (Pałacu Sobieskich, jak się później dowiedziałam) wyświetlano film „Iluzja”, ludzie siedzieli na leżakach oraz leżeli na… starych łóżkach szpitalnych. Żywopłot ozdobiony był lampkami choinkowymi, a za nim, niemal niewidoczne, widniały oświetlone i zapraszająco otwarte drzwi do starej kamienicy, z napisem „Çekmece ask yeniden – do widzenia”. Więc weszłam. Nie był to dom mieszkalny, lecz dawne pomieszczenia Politechniki Lubelskiej, o czym świadczyły takie detale jak wisząca na ścianie stara instrukcja przeciwpożarowa oraz całkiem nowa kartka z regulaminem warsztatów kreślarskich. Z drugiej strony, niektóre pomieszczenia były tak maleńkie, że nie wyobrażam sobie prowadzenia tam jakichkolwiek zajęć… Może to były pokoje biurowe, ale takie na jednego pracownika – bo poza biurkiem i jakąś szafą nic by się tam nie zmieściło.
Żmigród - sukienki tym razem widziane z dołu<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Żmigród - sukienki tym razem widziane z dołu
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Na schodach ktoś staranie, literami od szablonu, wypisał wiersz:
są rekiny,
które piszą miłosne listy
do cieni samolotów
spadających do morza -
jeden spośród nich to ja
Instalacja artystyczna składała się ze zdjęć – takich zwykłych, niewielkiego formatu – poprzyklejanych na ścianach lub stojących w ramkach na podłodze, a także z wyświetlanych w kolejnych pomieszczeniach krótkich, zapętlonych filmów, przedstawiających na przykład półnagiego mężczyznę układającego sobie na ramieniu cegły z wytłoczonym napisem „Lublin” albo kobiety (chyba Turczynki, sądząc po stroju) starannie czyszczącej wykładzinę podłogową. W najdalszym pomieszczeniu panował pachnący kadzidełkiem mrok, przeszyty zielonym promieniem lasera, wyglądającym jak wisząca w poprzek sali nitka. Kiedy jej dotknęłam, nastąpiła w tym miejscu eksplozja jaskrawego światła. Promień uderzał w niewielką lampkę ze świeczką-podgrzewaczem, ustawioną na mchu przed lustrem. Pośrodku pomieszczenia stała wanna z tryskającą z odpływu niewielką fontanną. Wanna była obłożona ręcznie robionymi cegłami z napisem „Lublin”. Przy oknie stało dwóch niemal niewidocznych w mroku mężczyzn, prowadzących przyciszoną rozmowę. Nie wiem, czy jeden z nich to nie był sam artysta. W każdym razie efekt całości był zupełnie niezwykły.
Ryby w Bramie Rybnej<br/>Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ryby w Bramie Rybnej
Fot. Agnieszka ‘Achika’ Szady
Przeszłam Żmigrodem w stronę katedry, fotografując sukienkowe lampiony, po czym ruszyłam obejrzeć Stare Miasto. Wszędzie wędrowały tłumy ludzi; w Bramie Rybnej pozawieszano kolorowe ryby, na Placu Rybnym z balkonu wychylała się błękitna świecąca postać, przed restauracją grał na dudach chłopak w stroju eleganckiego dudziarza, na Placu po Farze ustawiono świetlną konstrukcję przypominającą białe drzewo. Sądziłam, że to nawiązanie do dębu, pod którym według legendy zasnął Leszek Czarny, jednak w programie instalację opisano jako Świecący obiekt zbudowany z mlecznej pleksi. Instalacja w symboliczny sposób zamyka pewne drogi, stawia granice i zadaje pytania o otwartość przestrzeni. Mocno już zmęczona zeszłam schodami ze skarpy, przeciskając się między rozgadaną młodzieżą, i na Placu Zamkowym wezwałam taksówkę. Przy Bramie Grodzkiej ktoś grał na akordeonie, ludzie śpiewali popularne piosenki, a nad błoniami zamkowymi wschodził wielki, zielony i nieco już wyszczerbiony księżyc.
koniec
19 czerwca 2015

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.