Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹V Tolk Folk›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator JST Wieża
CyklTolk Folk
MiejsceSrebrna Góra

Jak się bawić po tolkienowsku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jak się bawić po tolkienowsku

Pierwszym punktem programu była dyskusja panelowa z tłumaczami poezji i prozy Tolkiena: Tadeuszem Olszańskim i Cezarym Frącem. Siedzieliśmy na tym kolonijnym miejscu na ognisko, bo przy ślicznej pogodzie nikt nie miałby ochoty zamykać się w kazamatach, zresztą i tak chyba nie byłoby tylu krzeseł. Dyskusję prowadził Elek; było bardzo ciekawie – rozmawialiśmy o różnicach w tłumaczeniach i między poszczególnymi wydaniami, o błędach Skibniewskiej i samego Tolkiena, o trudnościach w przekładzie poezji z angielskiego (za mało rymów męskich w naszym języku) i o tym, czy Tolkien wielkim poetą był. ;-)
Po godzinie Elek zostawił przy ognisku tych, którzy jeszcze chcieli pogadać, a sam dwa metry dalej zaczął prowadzić I Ogólnopolski Turniej Zagadek Tolkienowskich. Używał przy tym mikrofonu z dość potężnym nagłośnieniem, czym skutecznie utrudniał nam usłyszenie Tadeusza i Czarka. Dyskusja rozpadła się na podgrupy rozmawiające m.in. o pochodzeniu różnych wyrazów oraz o filmach i książkach fantastycznych, nadal było bardzo ciekawie. Omal nie zwariowałam, próbując brać udział we wszystkim jednocześnie – wcześniej dałam się Ewie namówić na udział w turnieju zagadek jako osoba pomagająca (tak on był dziwnie zorganizowany, że startować mogły dwie osoby razem, ale nagrodę dostałaby jedna) i biegałam od dyskusji do konkursu, dopóki nie poprosiłam Baśki, żeby mnie zastąpiła.
Zagadki ułożyła bardzo miła forumowiczka z Gdańska o ksywie Avari. Miały one postać rymowanych czterowierszy, a odpowiedzi były zazwyczaj bardzo proste (Pierścień, Minas Tirith, Arda, elf), co nie znaczy, że łatwe do odgadnięcia. To jest na przykład łatwe:
W siedem kręgów mur się toczy,
Z siedmiu czujne patrzą oczy
Na równinę okoloną,
Także murem obwiedzioną
ale już to trudniejsze:
Jaśnieje w blasku gwiazd oraz słońca
Jak iskra, co płonie, lecz nie jest gorąca.
Najwyższy wszakże z tych, co pozostali,
Cierń śnieżny wznosi, gdy wróg się czai
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co to jest.1)
Po zakończeniu konkursu i dyskusji, rozpoczął się Turniej Łuczniczy o Czarną Strzałę Barda. Słomiana tarcza z przymocowanym wizerunkiem Smauga (jego czuły punkt pod pachą został zaznaczony kółkiem z czarnego brystolu) stanęła pod murem, widzowie stłoczyli się za biało-czerwoną taśmą wyznaczającą granicę, za którą nikomu nie było wolno wchodzić.. Monika w sobotę rano brała udział w lekcjach strzelania prowadzonych przez instruktora z kolonii – łuk, z którego strzelała, miał ciężki naciąg i przez kolejne dni z dumą prezentowała wszystkim obie ręce, których spodnia strona od połowy przedramion do połowy ramion stanowiła jeden wielki, dramatyczny siniak („Bo cięciwa była za twarda…”). Mimo tych obrażeń, strzelanie szło jej na tyle świetnie, że któryś z chłopaków pytał, gdzie się tego nauczyła i uwierzyć nie mógł, że trzyma łuk drugi raz w życiu.
Z trafieniem w czułe miejsce smoka wszyscy mieli problemy. Monika żartowała, że przy tych wszystkich ranach w skrzydło, szyję, łapę i tak dalej, Smaug i tak dawno by zginął, ale dopiero, kiedy Elek o półtora metra zmniejszył dystans, uczestnicy zaczęli trafiać w czarne kółko. Potem stawka szła już o to, który trafi najbliżej środka. Wreszcie wygrał chłopak o pseudonimie BelegC; drugie miejsce zajął Sir William z Najemnego Regimentu Szkockiego.
Nota bene, dziewczyny umierały z ciekawości, czy Szkoci noszą bieliznę. Wreszcie udało im się dopaść jednego z nich na podwórzu i zapytać, czy ma coś pod kiltem. „Oczywiście!” odpowiedział dumnie. „Honor!”.
Monika strzela<br/>fot: Jarosław „Elek” Florczak
Monika strzela
fot: Jarosław „Elek” Florczak
Kolejną atrakcją, która na nas czekała, były warsztaty tańców szkockich i irlandzkich, prowadzone przez trójkę miłych ludzi z Krakowa. Najpierw był zwykły pląs w kółeczku w stylu „trzy kroki w lewą, trzy kroki w prawą”, a potem bardziej skomplikowane figury w trójkach, połączone z klaskaniem i klepaniem się po udach. Całkiem nieźle nam te pląsy wychodziły, chociaż byliśmy porządnie zziajani.
Kto nie chciał tańczyć, mógł spróbować swoich sił w lepieniu figurek z ciasta solnego (z poświęceniem przygotowali je w przeddzień Adan i Monika). Niektórzy usiłowali stworzyć pionowe rzeźby, wzmacniając je od środka patykami, aby się nie złożyły w pół, jednak najlepsze efekty osiągali ci, którzy wybrali formę reliefu. Baśka np. wyrzeźbiła absolutnie uroczego Toma Bombadila.
Potem odbył się konkurs strojów – uczestnicy musieli się przedstawić, a najlepiej zaprezentować jakąś krótką scenkę. Najzabawniejszy był Adan w granatowej kufajce, kaloszach okręconych żółtą taśmą izolacyjną, białym kapeluszu i z przyprawioną landrynkoworóżową brodą. „Nazywam się Tom Bimbadol… [pauza]. Tom Bambidol… [pauza] Nazywam się Tom Bombadil!”. Wszyscy myśleli, że on się myli specjalnie, żeby było zabawniej, ale potem wyznał, że to skutek tremy. Pierwsze miejsce zajął Jok jako Nazgul-pierścienioholik; wystąpiła też Bożka jako Arwena w pięknej, aksamitnej sukni, Dis jako kobieta krasnoludzka w swojej złotej kolczudze, Nifrodel – elfka-adminka forum w zielonym płaszczu i trójka milczących Nazguli ubranych jak w filmie. Sam Elek też przebrał się w druidzko-gandalfią szatę z surowego płótna, z zawieszoną u pasa gałązką jarzębiny czy czegoś w tym rodzaju.
Po zapadnięciu zmroku na podwórzu fortu zapłonęło kilka reflektorów solidnej mocy i rozpoczęła się sztuka „Nieszczęścia Saurona”, w której, jak już wspomniałam, grałam rolę dowódcy orków.
Używany przeze mnie w sztuce sztylet do wbijania w brzuch był to odpowiedniego kształtu kawałek drewienka, który znalazłam przy ognisku (chłopcy chcieli mieć miecze, ale Elek nie pozwolił). Żartowałam, że jest to sztylet spełniający normy ISO 9000, bezpieczny dla dzieci od lat trzech. Nie mogę odżałować, że nie pożyczyłam karwaszy, które miała Talis. Orkowie, zwerbowani na chybcika, mieli stroje różne: chłopcy czarne spodnie i bluzy – najlepsze byłyby bojówki i glany, ale akurat ci, którzy je mieli, nie chcieli grać w sztuce – a dziewczyna głowę i dłonie owinięte miała czarnym foliowym workiem na śmieci („…leżą tu jak worki…”). Gollum miał maskę będącą na wyposażeniu MOKiSu od paru lat, szef Nazguli był dwumetrową kukłą na kiju, z dość realistycznie kiwającymi się rękami, podobnie jak maska, wykonaną specjalnie na jeden z poprzednich Tolk Folków. Jako Frodo wystąpiła Bożenka, Samem był Jok, ślicznie przebrany w żółtą koszulę, niebieskie spodnie do kolan i szary płaszcz zrobiony z harcerskiego koca. Wyglądał nawet lepiej niż Sean Astin! Rondelek był prawdziwy, natomiast w roli Pierścienia zatrudniona została sześciokątna metalowa podkładka pod śruby (czy coś w tym rodzaju). Rzecznik Saurona był dziewczyną przykrytą szaro-połyskliwą chustą w charakterze płaszcza, z dwumetrowym drągiem w ręku. Bardzo fajnie to wyglądało.
Po zakończeniu sztuki robiliśmy sobie zdjęcia, potem było integracyjne ognisko, ale my z dziewczynami poszłyśmy dość wcześnie spać, żeby następnego dnia zdążyć się spakować, bo o 9:00 miał być wymarsz przez góry. Reszta uczestników jednak siedziała do późna w noc.
W niedzielę nawet udało nam się zjeść śniadanie i prawie posprzątać namiot przed wyjściem. Plecaki i inne graty załadowałyśmy do elkowego Pomarańczowego Szerszenia (fiat 126p), a same wraz z gromadą innych tolkfolkowiczów – często półżywych po nocnych szaleństwach, tym bardziej, że obowiązujący w forcie nakaz abstynencji został poniekąd zawieszony – wyruszyłyśmy pieszo do Bielawy pod wodzą Tomka Śnieżka – miejscowego przewodnika i geografa. Chłopak wygląda na maturzystę, ale ma już za sobą publikację książkową na temat ciekawych miejsc w Górach Sowich. Droga wiodła m.in. wzdłuż sąsiedniego, większego fortu, więc można było dokładnie obejrzeć fosę i umocnienia, a Tomek opowiadał, jak go budowano, ilu żołnierzy mogło w nim się bronić i jak długo. Zdaje się, że forty te nigdy nie zostały przez nikogo zdobyte.
Nagrodzeni złotem Smauga<br/>fot: Jarosław „Elek” Florczak
Nagrodzeni złotem Smauga
fot: Jarosław „Elek” Florczak
Droga nie była zbyt męcząca – wiodła nieco pod górę, ale mało stromo (jak to w Sowich), więc mogliśmy swobodnie zagłębiać się w dyskusje z Tadeuszem, Cezarym i różnymi tolkfolkowiczami. Jako ostatni szedł zamówiony przez Elka ratownik drogowy (czy ktoś w tym rodzaju – odziany w czarny kombinezon z poprzecznymi odblaskowymi paskami na nogach), toteż mieliśmy pewność, że nikt się nie zgubi.
W pewnym miejscu Tomek spytał, czy chcemy zwiedzić starą kopalnię srebra. W tym celu trzeba było nieco zboczyć ze szlaku i zejść stromo w dół, więc ci, którzy nie mieli siły, czekali na nas w tym miejscu. Zeszliśmy, a właściwie zjechaliśmy po stromym zboczu zasypanym zeschniętymi bukowymi liśćmi, i zaczęliśmy iść wąską drogą, żartując, że idziemy do Morii i że Tomek jest w niebezpieczeństwie, bo przecież w Morii Drużyna straciła przewodnika. Niestety, w którymś momencie Tomek nagle stwierdził, że do środka nie wejdziemy – niedokładnie zrozumiałam, czy zmylił drogę, czy też wejście zatarasowało jakieś upadające drzewo. W każdym razie moja propozycja, żeby powiedzieć „Przyjacielu” i wejść została odrzucona – Cezary przypomniał, że w tym celu trzeba by jeszcze poczekać do pełni księżyca.2)
Wróciliśmy do reszty grupy (wejście z powrotem po tym stoku było dość mordercze) i ruszyliśmy dalej. Część trasy wiodła, niestety, szosą – pilnował nas samochód tego całego ratownictwa drogowego, jadący przed nami z prędkością 10 km/h, więc byliśmy owiani jego spalinami. Ale zdaje się, że takie są przepisy. Na szczęście po kilkunastu minutach skręciliśmy znowu między drzewa. Bardzo nie chciałam, żeby ta wędrówka się skończyła, bo było przepięknie. Co jakiś czas zza drzew otwierały się widoki na doliny, nie było w ogóle gorąco, a kiedy zaczynaliśmy zbliżać się do Bielawy, na poboczu pojawiły się pyszne jagody.
W końcu teren zaczął się robić jakby znajomy – pamiętałyśmy z Ewą te drogi z wędrówek w czasie poprzednich plenerów. Wyszliśmy z lasu niedaleko Pana Pstrąga (to nasza ulubiona knajpa), dokładnie naprzeciwko Leśnego Dworku, w którym odbywały się pierwsze plenery. Miejsce, które Elek zaplanował na dokończenie Tolk Folku, to niewielka polanka, a może nie tyle polanka co jakby rozszerzenie drogi, z murowanym kominkiem do grilla, murkiem oraz kłodami-ławkami, na których można siedzieć. Stał tam już sprzęt nagłośnieniowy oraz niebieski daszek-palankin z reklamą sponsorującej tę część imprezy lokalnej firmy komputerowej.
Byłyśmy z Ewą porządnie głodne, więc udałyśmy się do Pstrąga na obiad. Baśka i Bożka były zbulwersowane, że my tu sobie jemy, a tam się właśnie zaczyna III Bieg Hobbicki.
Bieg odbywał się na terenie otaczającego Leśny Dworek ogrodu. Tradycyjnie uczestnicy musieli startować boso i mieć na sobie jakiś żółty lub niebieski element stroju. Muszą pokonać coś w rodzaju toru przeszkód, a przeszkody te są oczywiście inspirowane książkami Tolkiena, na przykład pajęczyna obwieszona dzwonkami, których nie wolno potrącić. Podobnie jak w zeszłym roku, nikt nie zajął pierwszego miejsca, gdyż wszyscy polegli na jednym zadaniu: na rozkaz wodza Nazguli wrzucili kamyk do studni, czego nie powinni byli zrobić.
Wróciłyśmy z knajpy akurat na końcówkę Biegu – potem wszyscy przenieśli się na polankę z grillem i nastąpiło rozdanie nagród za wszystkie konkursy. Wręczał je sam wiceburmistrz Bielawy, a filmowała to Telewizja Sudety – szkoda, że nie przyjechała poprzedniego dnia, bo dopiero wtedy miałaby ciekawy materiał. Nagrodami za konkurs zagadek był dzban złota Smauga w wykonanym własnoręcznie przez Avari ozdobnym wazonie, a za turniej łuczniczy – prawdziwa łuska smoka przebita strzałą.
Ostatnim punktem programu był występ zespołu „Drużyna Trzeźwych Hobbitów” (Tolk Folki już od paru lat są sponsorowane przez Społeczny Komitet Przeciwalkoholowy – na imprezach nie sprzedaje się piwa). Miał być zespół Rivendell, ale z jakichś przyczyn nie dojechał. Ale popisy Moniki, Elka i Jacka, którzy tworzyli Drużynę, podobały mi się znacznie bardziej. Śpiewali oni ułożone przez członków Forum Tolkienowskiego piosenki inspirowane Wiadomą Książką – najbardziej podobały mi się „Żale Balroga”, „Żale Froda” (z genialnie śpiewanym przez Monikę refrenem „…przecież nie jestem kobietąąąąą!!!”) oraz „Elek in the Jar” – piosenka opisująca Tolk Folki. Monika rozdała wszystkim odbite na ksero słowa refrenów, żebyśmy mogli im wtórować, ale niestety z powodu przesadnie dużej mocy głośników nie dało się słyszeć nawet własnych myśli. Mimo to twardo starałam się dobrze bawić: śpiewałam, klaskałam, gibałam się, i dopiero przy czwartej piosence ilość decybeli powoli zaczęła mnie zabijać. Dołączyłam zatem do dziewczyn siedzących u Pstrąga, gdzie i tak wszystko było doskonale słychać.
Pożegnałyśmy Ewę, po którą przyjechał mąż, po czym poszłyśmy na polankę, gdzie właśnie rozchodzili się i rozjeżdżali ostatni tolkfolkowicze. BelegC na pożegnanie rozdawał wszystkim swoje własnoręcznie robione strzały do łuku. Tym przyjemnym akcentem V Tolk Folk zakończył się nieodwołalnie, a nam pozostały tradycyjne zajęcia w podgrupach.
koniec
« 1 2
10 sierpnia 2003
1) Redakcja wysuwa nieśmiałą sugestię, że może to być Karadhras.
2) Redakcja zauważa, że nawet tłumacze mogą sie mylić – wejście do Morii nie zależało w najmniejszym stopniu od fazy księżyca.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.