Mój magiczny Lyon, cz. 2Anna Gorzkoś-Dudek Dalszy ciąg reportażu opublikowanego w 7’01 numerze Esensji.
Anna Gorzkoś-DudekMój magiczny Lyon, cz. 2Dalszy ciąg reportażu opublikowanego w 7’01 numerze Esensji. Są miasta, które tętnią życiem, wielkie metropolie, wielkie stolice. Paryż, Moskwa, Madryt. Są jednak i takie miasta, których tętno bije bardzo słabo. Wpadamy tam na chwilę i od razu czujemy się zmęczeni i chcemy się z nich jak najszybciej wyrwać. Takie są zazwyczaj małe miasteczka. Senne, leniwe. Z jednym obdrapanym kinem i jednym skrzyżowaniem. Są też takie miasta, w których puls trzeba się wsłuchać. Takie miasta potrzebują chwili uwagi i skupienia. Ale jeśli wsłuchamy się w nie dostatecznie mocno to z pewnością zakochamy się w nich. Takim miastem jest Lyon - mój magiczny Lyon. Kiedy już opadł ze mnie podróżny pył i rozwiała się typowa dla nocnych libacji alkoholowa mgiełka, stwierdziłam jedno: czas najwyższy kontynuować moje wędrówki po Lyonie. Aby ostatecznie się dobudzić, dziarskim krokiem ruszam na basen (la piscine). Przechodzę przez most na Saonie, mijam Rhone, to właśnie tu, przy nadbrzeżu jest najlepszy basen w mieście, czynny od 9 rano. Już po chwili zanurzam się w chłodnej (a może tylko tak mi się wydaje) wodzie. Po chwili nagły ból przegrody nosowej o czymś mi przypomina. Wczoraj w ramach dostosowywania swego wyglądu do norm unijnych przekłułam sobie nos, o czym skacząc do basenu i zatykając nos po prostu zapomniałam. Strasznie boli! Złudne wrażenie zimnej wody zawdzięcza się słońcu, które już od kilku dobrych godzin mocno przypieka. Ostatecznie, z powodu rannej pory, wilczego apetytu, jak i bolącego nosa wyruszam na śniadanko, jak je wdzięcznie zwą Francuzi - le petit dejeuner. Choć głód czuję bardzo polski (czyt. bardzo duży), to śniadanko jest tres petit (czyt. bardzo małe). Kawa z dużą ilością mleka i croissant z czekoladą o dziwo zaspokajają głód. Chwila krótkiego zastanowienia, dokąd w Lyonie można pójść, żeby napisać kolejny artykuł do ESENSJI? Jest! Jedno z bardziej magicznych miejsc w mieście. Le Parc de la Tete d’Or (czyli Park Złotej Głowy) to ponad 105 hektarów w samym centrum miasta. Można tu znaleźć prawie wszystko: jest jezioro, ogród zoologiczny i najcudowniejsze na świecie rosarium (gdzie 350 odmian róż wącha się przez ponad 3 godziny!). Jest też rzecz, która mnie w tej chwili interesuje najbardziej - ŚWIETY SPOKÓJ! Oddając się wytężonej pracy umysłowej nie zauważam upływu czasu. Ja, bo przecież nie Lyończycy. Nagły hałas i gwar przypomina o porze dejeuner (naszego wczesnego obiadku). Na trawnikach rozsiadają się piknikujący (co prawda nie wiem, czy słowo to istnieje w języku polskim, ale na pewno świetnie oddaje to, co się tu dzieje) miejscowi i turyści. Czym charakteryzuje się rasowy turysta, który zwiedza piękną Francję? Z pewnością jest przygotowany na każdą, a zwłaszcza kulinarną, ewentualność. Wyciągają ze swych przepastnych toreb i plecaków, z błogością na obliczach, obłędnie pachnące smakołyki. Zdecydowanie królują gorące naleśniki z czekoladą, słodkie bułeczki, no i oczywiście kawa w nieograniczonej ilości. Jednak najbardziej niezwykły zapach wydobywa się z torby pewnego dżentelmena. Po chwili zagadka rozwiązuje się sama. Ów dżentelmen, a z francuska bardziej monsieur, wyciąga mały nożyk, chleb i ser, pardon SER. Najprawdziwszy, wiejski, pochodzący z Haute Savoie reblochon. Ten najwspanialszy z serów ma niezrównany smak, a jeszcze bardziej niezrównany zapach. Ewakuuję się. Obiecałam sobie, że opiszę wrażenia z wyprawy do Perouge. Ta średniowieczna osada leży na północny-wschód od Lyonu i rzeczą niewybaczalną jest być w Lyonie i nie zwiedzić Perouge. To jedno z najpiękniejszych tego typu miejsc w całej Francji i jedno z niewielu, które zachowało swój własny klimat i specyficzną atmosferę. Wchodzę na wzniesienie i kieruję się do najbardziej niesamowitego kościoła w jakim byłam kiedykolwiek. Prostota i nic ponadto. Wnętrze przypomina wydrążoną grotę, jedyną ozdobą są niezwykłej urody witraże mieniące się wszystkimi kolorami w słoneczne dni. Warto także przyjrzeć się rzeźbionym ławom. Diabły i demony są niezwykle sugestywne i przerażające, jednak triumf człowieka nad nimi jest nieunikniony. Wystarczy przechylić siedzenie i znikają one pod; no właśnie pod czym, Wańkowicz to wdzięcznie nazwał siądźką i niech tak zostanie. Spacerując po wąskich i małych uliczkach kontempluję urodę tego miejsca. Pokrzepiona duchowo i zauroczona pięknem tego miejsca, powoli wracam do Lyonu. Ponieważ wizyta w tak pięknym miejscu zabiła we mnie chwilowo wrodzony zmysł krytyczny i swoisty cynizm, a nie mogąc się wszystkim zachwycać, postanowiłam w tym miejscu zakończyć moją relację z magicznego Lyonu. Pozdrawiam wszystkich, którzy Lyon zwiedzili lub zamierzają zwiedzić. 1 listopada 2001 Fotografie pochodzą ze stron www.mairie-lyon.fr |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Mój magiczny Lyon
— Anna Gorzkoś-Dudek