Dziewoje bylicą przepasanePrzed czym chroni sól świętej Agaty, kto wyjdzie za mąż w zapusty i czego nie należy robić w noc z 24 na 25 czerwca – o tym, i innych ciekawych rzeczach można było dowiedzieć się na obchodach Nocy Świętojańskiej w lubelskim skansenie.
Agnieszka ‘Achika’ SzadyDziewoje bylicą przepasanePrzed czym chroni sól świętej Agaty, kto wyjdzie za mąż w zapusty i czego nie należy robić w noc z 24 na 25 czerwca – o tym, i innych ciekawych rzeczach można było dowiedzieć się na obchodach Nocy Świętojańskiej w lubelskim skansenie. Noc Świętojańska była w zasadzie świętojańskim popołudniem, jako że zaczęła się już o godzinie 16:00, jednak i tak cieszyłam się z rzadkiej okazji zobaczenia skansenu o zachodzie słońca, normalnie bowiem zamykają go o szóstej. Atrakcje były skupione w sektorze Powiśle, czyli wokół stawu. Dzieci mogły narysować kwiat paproci, a rysunki zawieszono na okapie stojącej na łączce altanki. Najbardziej podobało mi się dzieło niejakiego Samuela lat 10, jak głosił podpis. Profesjonalne uwicie wianka (ze wszystkimi obowiązkowymi roślinami, jak rumianek, bylica czy lubczyk) kosztowało 40 złotych, ale panie zachęcały też do samodzielnego wicia z wykorzystaniem obficie rosnącego pod drzewami podagrycznika, który akurat wchodzi w okres kwitnienia, a jego kremowobiałe baldachy są całkiem dekoracyjne. Generalnie jakieś 95% niewiast paradowało w wieńcach, wliczając w to również całkiem małe niewieściątka, takie, które jeszcze samodzielnie nie chodzą. W skrytej za drzewami i zaroślami zagrodzie odbywały się prelekcje na temat symboliki wody i ognia w wierzeniach staropolskich. Trochę się spóźniłam i mogłam już tylko wysłuchać życiorysów świętych związanych z tymi żywiołami. Wodzie patronuje święty Jan Nepomucen, odpowiedzialny zarówno za susze jak i powodzie. Przedstawiany jest zwykle w stroju zakonnym, z palcem na ustach, bo jako spowiednik żony króla Czech nie zdradził jej wyznań, za co został utopiony1). W czasie suszy rzeźby świętego bywały rytualnie polewane wodą, a nawet podtapiane, jeśli modlitwy o deszcz nie dawały skutku. Święty Florian jako patron strażaków chroni od ognia, wspomagany przez świętą Agatę (ona chroni w szczególności przed pożarami wywołanymi uderzeniem pioruna), której welonowi, przechowanemu jako relikwia, przypisuje się uratowanie sycylijskiego miasteczka przed wybuchem Etny. „Sól świętej Agaty od ognia strzeże chaty” – pani kustoszka pokazała nam niewielkie naczynie z solą znalezione w jednym z domów w pobliskiej dzielnicy. Św. Florian jest przedstawiany w stroju żołnierza rzymskiego, często w towarzystwie kamienia młyńskiego, z którym został utopiony. W XII wieku sprowadzono jego relikwie do Krakowa po dość specyficznym rytuale: ówczesny papież zszedł do krypt i pytał świętych, który chce wyjechać do Polski. Wszyscy odwracali się plecami, tylko Florian podniósł rękę. Woły ciągnące wóz zatrzymały się w Kleparzu (obecnie dzielnica Krakowa, wtedy – osobne miasteczko), więc uznano, że święty właśnie tam chce „zamieszkać”, i postawiono kościół pod jego wezwaniem. Na stodole wisiała wystawa rycin przedstawiających XIX-wieczne wyobrażenia na temat obchodów nocy świętojańskiej, oraz współczesnych zdjęć właśnie ze skansenu. Były też obszerne cytaty z poezji i prozy, na przykład z Kochanowskiego: Piękna nocy, życz pogody, Broń wiatrów i nagłej wody. Dziś przyszedł czas, że na dworze Mamy czekać rannej zorze.2) Tak to matki nam podały, Same także z drugich miały, Że na dzień Świętego Jana Zawżdy sobótka palana. W pewnej chwili przez megafon jakaś pani ogłosiła, że zaczyna się szukanie kwiatu paproci i wszystkie dzieci oraz nastolatki runęły w krzaki. Kwiat odnalazł się jakieś trzy minuty później, byłam nieomal świadkiem. Główną atrakcją był występ zespołu z gminy Hańsk. Myślałam, że pośpiewają pieśni i pójdą, a to było całe przedstawienie teatralne! Nastoletnie dziewczęta wiły wianki, zaś kumoszki gromadziły się na ławie obok i wymieniały plotki oraz dobre rady. Co jakiś czas ktoś zaczynał śpiewać piosenkę i wszyscy dołączali. Przyszedł mąż jednej z gospodyń i dostał pierogów, dziewczęta wijące też. Następnie wpadł sąsiad z prośbą o pożyczenie konia do zwózki siana (bo mu się Myszata świeżo oźrebiła), co nie spotkało się z entuzjazmem, dopóki nie pojawiła się flaszka, co z kolei spowodowało docinki kumoszek, że „o, patrzcie, jak to będą siano zwozić!…”. Najstarsza gospodyni pokazała pannom, jak się prawidłowo mocuje do wianka krzyżak ze świeczką. Gdzieś w międzyczasie wpadł zdyszany Jasiek (z nowoczesną fryzurą na boczek, co jednak jakoś dziwnie pasowało do lnianej koszuli i portek) z informacja, że chłopaki już zgromadzili drewno i z prośbą o pożyczenie hubki i krzesiwa. Ojciec zmyli mu głowę, instruując, że świętojańskie ognisko należy rozpalać pocierając o siebie dwa kawałki drewna. Na koniec wszyscy, z dziewczętami na przedzie, utworzyli korowód i ruszyli w stronę zejścia nad staw, aby puścić wianki. Niestety, równocześnie jakiś geniusz techniki i organizacji włączył na cały regulator nagłośnienie z muzyką z jakiegoś filmu. Była ona nawet całkiem nastrojowa, szkoda, że całkowicie zagłuszyła rytualną pieśń… Ponieważ staw jest z definicji wodą stojącą, prawidłowe puszczenie wianków wymagało nieco chlapania i tworzenia sztucznych fal, aby raczyły choć na metr oddalić się od brzegu. Niektóre damy z publiczności również rzuciły na wodę swoje kwietne dekoracje (acz zauważyłam, że nie te po cztery dychy). Na koniec dziewczęta okrążały ognisko, rzucając do niego bylicę, którą były przepasane, i recytowały rymowankę o tym, że czarownice już nie zabiorą mleka. Kilkanaście metrów dalej odbywały się warsztaty pieśni rytualnych, składające się z jednego młodzieńca i trzech dziewczyn. Teksty pieśni były wydrukowane na kartkach, z informacją, od kogo pochodzą słowa, na przykład „Łuszczów, gmina Łęczna 1962, Helena Gaca ur. 1886”. Uczyliśmy się, powtarzając po jednej linijce. Młodzian miał minę pod tytułem „rany, przecież im nie powiem, że wyją…”, ale nas chwalił. Pieśni sobótkowe mają w refrenie „o to to” albo „to to to”. Te, których się uczyliśmy, były dość proste, ale chór odśpiewał jeszcze taką o częstowaniu piwem i drugą, o wiciu wianków: Wije wianek z pokrzywy – pójdzie za mąż przed żniwy, Wije wianek z łobody – pójdzie za mąż przed Gody, Wije wianek z kapusty (sic!) – pójdzie za mąż w Zapusty. Piosenka „Tarninowy ogień” brzmi następująco: „Rozpalił nam Pan Bóg tarninowy ogień, to to to to to to. / Do tego ogieńka wszyscy święci zbiegli, to to to to to to. / Jeno tam jednego nie było świętego, to to to to to to.” Prowadzący warsztaty: Co państwo sądzą? Ja: Ta fabuła tak nagle się urywa… Nieobecnym świętym jest Jan, który strzeże przed czarownicami. Prowadzący opowiadał jeszcze sporo o tym, jak wyglądały obchody sobótki; przyszło więcej słuchaczy, więc nasza grupa się pożegnała, robiąc miejsce kolejnej. Impreza była bardzo udana. ![]() 13 lipca 2021 |
Jak co roku proponuję chwilę zadumy nad stratami, jakie poniosła w 2022 roku szeroko pojęta popkultura. Dziś miesiące październik-grudzień.
więcej »Jak co roku proponuję chwilę zadumy nad stratami, jakie poniosła w 2022 roku szeroko pojęta popkultura. Dziś miesiące lipiec-wrzesień.
więcej »Jak co roku proponuję chwilę zadumy nad stratami, jakie poniosła w 2022 roku szeroko pojęta popkultura. Dziś miesiące kwiecień-czerwiec.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Coperdzikon
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Oko podarowane przez wilka
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Dżungla w browarze i burza w bramie…
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Malarka na walizkach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Stawka większa niż qilin
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
„Patrzcie! On ma głowę pana Mifune!”
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Piękna-chan i Bestia-kun
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Hej ho, przez dżunglę by się szło
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Osobno, ale razem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Magiczny matriarchat małomiasteczkowy
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ech, Achika. Dziewczyna z Lubelskiego, a nie wie, jakie ładne odłogi może dać kapusta. Secundo- widać, że żadna już nie panna, z ruty wianka nie wiły.