WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Cytadela Syriusza |
Cykl | Polcon |
Miejsce | Lublin |
Od | 24 sierpnia 2006 |
Do | 27 sierpnia 2006 |
WWW | Strona |
W kinie w Lublinie kochaj mnie…Agnieszka ‘Achika’ SzadyW kinie w Lublinie kochaj mnie…W sobotę o godz. 10 poszłam na prelekcję Ani Studniarek „W trójkącie między autorem, tłumaczem a redaktorem” – bardzo ciekawą i pełną zabawnych anegdotek. Następnie udałam się na prelekcję o nieco zbliżonym temacie, którą robiłyśmy wraz z Dominiką „Iką” Repeczko z „Fabryki Słów”. Prelekcja była udana i wszyscy (a sala nabita po brzegi) bawili się świetnie, szczególnie kiedy Ika podawała co drastyczniejsze przykłady z nadsyłanych do redakcji dzieł: Odwróciła się, purpurowa suknia zatańczyła wśród drobinek kurzu i wybiegła z komnaty. Na jego odsłoniętym ramieniu zakrzepła strużka krwi. Podniosła klingę i jeszcze raz przebiła nią bok trupa, przybliżając usta. Statek w sposób wyczuwalny kołysał się, co wskazywało na jego wzburzony stan morza. Kiedy nasz punkt programu dobiegł końca, przeniosłam się do sali piętro wyżej na prelekcję Michała Świerada zwanego dawniej Abdulem, a obecnie Selekcją, pod nieco mylącym tytułem „Dajcie tu medyka! – wszystko o ranach w RPG”. Mylącym, bo gdybym nie znała tego konkretnego prelegenta i jego zdolności krasomówczych, to nie poszłabym, sądząc, że to będzie coś o tym, ile oczek na kostce trzeba wyrzucić, żeby piątopoziomowy miecz z modyfikatorem na trolle zadał obrażenia za 20 hapeków. Nic z tych rzeczy. Kiedy weszłam nieco spóźniona (prelekcje zazębiały się o pół godziny), Michał opowiadał właśnie o walce nożem, więc zgaduję, że na początku było o obrażeniach przez tenże nóż zadawanych. Było interesująco, szczególnie kiedy padając na podłogę pokazywał, jak należy bronić się przed nożownikiem, kiedy ma się pistolet. Od noży przeszedł do broni palnej – na prośbę prelegenta przerysowywałam z książki na tablicę schematy kanałów wylotowych pozostawianych przez różne typy pocisków. Dowiedziałam się, że siłę rażenia pocisków najlepiej badać, przestrzeliwując bryły specjalnej żelatyny (tzw. balistycznej), i że pociski, które przebijają kamizelki kuloodporne, zwykle nie są w stanie zadać dużych obrażeń, z wyjątkiem specjalnego typu, który natrafiając na kamizelkę, eksploduje w taki sposób, że rani/zabija jeszcze kilka osób idących za trafionym. Potem poszłam na prelekcję nieznanej nikomu Joli Łaby o intrygującym tytule „Bohater fantasy niejedno ma imię”. Prowadząca miała przygotowaną prezentację na rzutniku, który podłączano jej z takim trudem i wysiłkiem, że skończono akurat w momencie, kiedy przyjaciele wywołali mnie na zbiorowy wypad na obiad. Wyszłam z pewnym żalem, zwłaszcza że miała być przeprowadzona ankieta „Jakim typem bohatera fantasy jesteś”, ale jedzonko w pobliskiej włoskiej restauracji wynagrodziło mi to. Po powrocie z obiadu poszłam na drugą połowę prelekcji Dextera o fortyfikacjach. Wydawało mi się, że temat jest nudny, ale okazało się, że prelegent potrafił przedstawić go żywo i interesująco. Zaczęłam żałować, że nie mogłam wysłuchać wykładu od początku. Dexter natomiast żałował, że musiał go skrócić, bo w informatorze był błąd i zamiast spodziewanej 1,5 godziny miał w rzeczywistości tylko godzinę. Zdumienie uczestników konwentu wzbudziła powieszona na korytarzu kartka z napisem „Msza Św. – niedziela, godz. 10”. Większość ludzi sądziła, że to element jakiegoś LARP-a, tymczasem okazało się, że chodzi o prawdziwą mszę, którą odprawił autentyczny ksiądz, członek Lubelskiego Stowarzyszenia Fantastyki „Cytadela Syriusza”. Po południu wysłuchałam, jak Jacek Komuda analizuje Rzeczpospolitą Szlachecką pod kątem jej podobieństwa do Dzikiego Zachodu. Wyszłam trochę przed końcem, żeby zdążyć na Pawła Frelika rozważającego pojęcia „fantastyka naukowa”, „science fiction”, „SF” i „sci-fi”. Okazało się, że określenia polskie i angloamerykańskie nieco się różnią, a to z powodu odmienności znaczeniowej między wyrazami science/nauka oraz fiction/fantastyka („science” to przez wiele lat były wyłącznie nauki ścisłe i przyrodnicze, między innymi bez socjologii; z kolei „fiction”, jak wiadomo, wcale nie oznacza po angielsku fantastyki). Dowiedziałam się też, że skrót „sci-fi” jest używany w USA na określenie fantastyki medialnej, głównie filmów. Prosto z wykładu Pawła popędziłam do sali kinowej, gdzie widownia już zajmowała miejsca przed spektaklem „Kaliope” (na podstawie komiksu Neila Gaimana z cyklu „Sandman”). Zrezygnowałam z robienia zdjęć, żeby skupić się na akcji. Przedstawienie jak zwykle bardzo mi się podobało – zdumiała mnie liczba statystów i postaci drugoplanowych, jaka w nim wystąpiła – łącznie kilkanaście osób! Tematem sztuki był cierpiący na niemoc twórczą pisarz (w tej roli Kuba Ćwiek), który od starszego kolegi po fachu (PWC-a) otrzymuje w prezencie… muzę, którą tamten schwytał nad strumieniem. Muza (grana przez Agnieszkę Pawletko) jest nieszczęśliwa z powodu wieloletniej niewoli i podłego traktowania – pierwsze, co robi nowy właściciel, to ją gwałci (nawiasem mówiąc, odegranie tej sceny wzbudziło mój podziw – była dramatyczna, a przy tym absolutnie nie wulgarna) – i wzywa na pomoc Trzy Boginie (Mojry?) oraz Morfeusza, który sprawia, że pisarz zaczyna mieć taki natłok pomysłów, że nieomal wariuje. Akcja rozgrywała się tak naprawdę między czterema osobami (Stary Pisarz, Młody Pisarz, Muza, Fan – Misiek Cholewa), pozostali pojawiali się okazyjnie – Mojry, uczestnicy balu na promocji książki itp. Oklaskawszy należycie aktorów, wyszliśmy w zapadający mrok, by udać się na oficjalne zamknięcie Polconu – miało ono miejsce w sali kinowej Chatki Żaka, więc musieliśmy przejść ładny kawałek. Sala kinowa była wypełniona po brzegi. Pstryknęłam kilka fotek czających się paparazzi ;-) oraz statuetek nagrody, które stały oświetlone w taki sposób, że razem z rzucanym na ścianę cieniem tworzyła się dosyć interesująca kompozycja, po czym skończyła mi się bateria w aparacie. Może to i lepiej, bo mogłam skupić się na obserwowaniu uroczystości, zamiast na kombinowaniu, z jakiej odległości i pod jakim kątem najlepiej zrobić zdjęcie. Zajdla dostał, jak wiadomo, Jarosław Grzędowicz – zarówno za opowiadanie jak i za powieść. Namiętnie pocałowali się z Mają (otoczeni wianuszkiem fotografów), potem w holu do Jarka stała kolejka z gratulacjami niczym po ślubie do młodej pary. Część ludzi rozeszła się po knajpach, a część została w kawiarni Chatki Żaka, w której odbywała się również niewielka uroczystość z okazji 25-lecia Śląskiego Klubu Fantastyki. W niedzielę rano Kuba Ćwiek bardzo interesująco opowiadał o żyjącym na przełomie XIX i XX wieku sztukmistrzu Harrym Houdinim. Dowiedziałam się między innymi, że był asystentem-kaskaderem Rudolfa Valentino i że jego sztuczka uwalniania się z kaftana bezpieczeństwa polegała na tym, że wybijał sobie bark i dzięki temu się wysmykiwał. Poza tym usłyszeliśmy historię całej jego kariery aż do śmierci (przed występem jego impresario lekko uderzył go w brzuch, zwyczajowo sprawdzając napięcie mięśni, a Houdini po wyjściu na scenę padł nieprzytomny i kilka dni później zmarł, bo w środku już był cały rozsypany). Na zakończenie Kuba spytał, czy są jakieś pytania, a ja spontanicznie zawołałam: „Pokaż jakąś sztuczkę!” Kuba pokazał, jak wyjmuje telefon komórkowy z plastikowego kubeczka, a Sławek Graczyk zademonstrował przekładanie za plecy rąk, w których trzymał polar (to może brzmi banalnie, ale okazuje się, że większość ludzi nie jest w stanie tego zrobić). Potem poszłam na prelekcję Joli Łaby „Magia i fikcja – inspiracje fantastyczne”. Rzutnika nie udało się podłączyć, ale prelegentka jakoś sobie radziła, choć pytania publiczności w sumie zepchnęły rozmowę na zupełnie inny temat. Czasami prelegentka wysnuwała dziwne hipotezy, na przykład, że piłkarze znoszą z boiska rannego kolegę w taki sam sposób, jak żołnierze pod ostrzałem, bo to jest symboliczne (zwróciłam jej uwagę, że raczej praktyczne – każdego rannego niesie się tak, żeby nie sprawiać mu niepotrzebnie bólu)4). Następnie zaliczyłam wykład Krysi Chodorowskiej „Kto się boi Mary Sue”, który już słyszałam na ubiegłorocznym Konkrecie, ale podobał mi się tak samo. Poszłam też na część spotkania z młodym pisarzem Łukaszem Orbitowskim, bo chciałam zobaczyć, jak wygląda. Słuchałam do momentu, aż zaczął opowiadać o współtworzonym przez siebie systemie RPG. To już właściwie było koniec – wszyscy się rozjeżdżali, więc co chwila padałam w objęcia kolejnym żegnającym się osobom. Zapowiedziane w programie spotkanie z głównymi organizatorami Polconu wyglądało całkiem interesująco, ale przegrało z obiadem. A cztery dni później był U-BOT. Ale to już zupełnie inna historia. Z kapowniczka Achiki Na prelekcji Mileny: Ela (przy urnie zajdlowej): To nie jest głosowanie na prezydenta! To poważna sprawa! Pilipiuk (o burzliwej historii Tobago): …przyjechali Anglicy, zrobili porządek, to znaczy powiesili wszystkich, których złapali. O ucieczce Beniowskiego z Kamczatki: „Po wymianie strzałów dubeltówkowych obie floty się wycofały”. (Chodziło o to, że płynąc porwanym statkiem, natrafili na statek japoński). „Został aresztowany gubernator Irkucka za niewywiązywanie się z obowiązków, bo nie zapobiegł rewolucji”. „…w zamian za to Liberia obiecała zbrojną pomoc – w razie, gdyby na Polskę ktoś napadł, to oni wystawią osiemdziesiąt tysięcy murzyńskich wojowników”. Część pokazywankowa konkursu: Ania Studniarek (o doli tłumacza): Ideałem jest kontakt z żywym autorem. Gorzej, jeśli autor nie ma maila. O jakości tłumaczeń: Selekcja (o zranieniach nożem): Macie 14 sekund, żeby przeciwnika zabić i sobie samemu udzielić pierwszej pomocy. „Miałem koleżankę, która miała takie hobby, że lubiła się co jakiś czas zabijać”. „Pocisk HydraShock był strzałem w dziesiątkę”. Co robili pan Wołodyjowski i Skrzetuski? ZNOSILI LUŹNE KUPY W STEPIE. Przed spektaklem „Kaliope": Rozdanie Zajdli. Jeremiasz całuje się z Mają. Litwin: Normalnie w czasie walki wręcz rzuca się dwoma kostkami. Kuba: Jak powszechnie wiadomo, w celi złego maharadży wszyscy kończą w kaftanie bezpieczeństwa. Kuba: Houdini część swoich sztuczek opisał i potem ludzie próbowali to naśladować. Jola: Wojownicy, idąc do bitwy, ubierali się specjalnie. Krysia: Bohaterka ma na imię Riadalin. To brzmi jak nazwa jakiegoś leku, który się bierze na bóle menstruacyjne. „…i wpada na Legolasa, który przedstawia się jako Legolas – książę Królestwa Błyszczących Szafirów”. „Wojowniczka Sue potrafi własnoręcznie zabić pięć tysięcy orków i nie złamać sobie przy tym nawet paznokcia”. O Mary Sue na naradzie u Elronda: „…ale musiała się otrząsnąć z wrażenia, jakie zrobił na niej fakt, że opowiedziała im historię swojego życia w niecałe dwie godziny”. Test na Mary Sue (fragment): Napis w damskiej toalecie: VAMPIRES SUCK. 1) Niestety, nakład wystarczył tylko dla pierwszych 600 osób.
2) Oświadczam, że nie ponoszę odpowiedzialności za merytoryczną poprawność tego, co mówili prelegenci. Ja tu tylko notuję…
3) Odbył się jeszcze wieczorek poetycki, ale nie był ujęty w programie.
4) Poza tym kontuzjowanego piłkarza znoszą raczej sanitariusze niż koledzy… |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady